przeprawy leży koń kasztanowaty A był to czasów swoich koń nieprzepłacony, Lecz by się zrobić musiał, choćby był stalony. Teraz już same gnaty, mięso psi włożyli W brzuchy swoje, za co mu rekwiem zawyli. Zającowi.
Od wściekłych psów gromady zajączek ubogi Zadławionym, jeszcze mię na kołku za nogi Po śmierci zawiesiła myśliwcza hołota Bojąc się, bym nie skakał jako za żywota. Wilkowi w jamie.
Zdradliwym niecnotliwego gąsiora zwiedziony Krzykiem wpadłem nieborak w dół niepostrzeżony. Karz się moją przygodą każdy; chceszli schaby Mieć całe, nie na każde zapatruj się waby. Żabom.
Zły nam był król pniak niemy, danoć nam żywego, Jakiegośmy
przeprawy leży koń kasztanowaty A był to czasow swoich koń nieprzepłacony, Lecz by się zrobić musiał, choćby był stalony. Teraz już same gnaty, mięso psi włożyli W brzuchy swoje, za co mu rekwiem zawyli. Zającowi.
Od wściekłych psow gromady zajączek ubogi Zadławionym, jeszcze mię na kołku za nogi Po śmierci zawiesiła myśliwcza hołota Bojąc się, bym nie skakał jako za żywota. Wilkowi w jamie.
Zdradliwym niecnotliwego gąsiora zwiedziony Krzykiem wpadłem nieboras w doł niepostrzeżony. Karz się moją przygodą każdy; chceszli schaby Mieć całe, nie na każde zapatruj się waby. Żabom.
Zły nam był krol pniak niemy, danoć nam żywego, Jakiegośmy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 480
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Uwodząc (i dziś wspomnieć to z żałością) Przy tej podciętej ojczyzny podporze, Legł na Cecorze.
Generałowie wtąż z oberszterami I z przedniejszymi oficierami Z nieporownanym męstwem szli przed swymi Pułki pieszymi,
Które za nimi nie pozostawają, Przą się, gdzie gęste śmierci rozdawają, Skoczy w też tropy, z odwagą żywota, Luźna hołota.
Tak Bóg poszczęścił, że za czas dość mały Piechoty nasze w szańce się włamały I berdyszami tych, co nie uciekli, Okrutnie siekli.
Pierzchnęli drudzy: lecz kawaleria Tak tam stanęła, że niewiedzieć czyja Była wygrana, choć już naszy byli Wałów dobyli.
Bo wśród majdanu z całym komunikiem Wszyscy paszo wie,
Uwodząc (i dziś wspomnieć to z żałością) Przy tej podciętej ojczjzny podporze, Legł na Cecorze.
Generałowie wtąż z oberszterami I z przedniejszymi officierami Z nieporownanym męstwem szli przed swymi Pułki pieszymi,
Ktore za nimi nie pozostawają, Przą się, gdzie gęste śmierci rozdawają, Skoczy w też tropy, z odwagą żywota, Luźna hołota.
Tak Bog poszczęścił, że za czas dość mały Piechoty nasze w szańce się włamały I berdyszami tych, co nie uciekli, Okrutnie siekli.
Pierzchnęli drudzy: lecz kawalerya Tak tam stanęła, że niewiedzieć czyja Była wygrana, choć już naszy byli Wałow dobyli.
Bo wśrod majdanu z całym komunikiem Wszyscy paszo wie,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 488
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i wszytka turecka armata, Poszła w łup wojsku wszytkiemu bogata Pompa Aziej, poszły świetne stroje, Kity, zawoje,
Kobierce, złotem tkane i kaftany, Rzędy, wsiędzenia, z bułatu kałkany, Konie tureckie, wielbłądy i muły, Przytym szkatuły
Ciężkie od srebra a drugie od złota. Nieźle w nich ręce moczyła hołota I mało się tych w całym wojsku liczy, Co bez zdobyczy.
Ale najpierwej, choć krwawego potu Nie starszy jeszcze, szliśmy do namiotu Hussejmowego, który był bogaty W świetne bławaty.
Tam za zwycięstwo Panu chwały wiecznej Płaciły usta hołd dzięki serdecznej Krzykiem wesołym a przyległe skały Odgłos dawały.
Potym zaś naszych pobitych szukano
i wszytka turecka armata, Poszła w łup wojsku wszytkiemu bogata Pompa Aziej, poszły świetne stroje, Kity, zawoje,
Kobierce, złotem tkane i kaftany, Rzędy, wsiędzenia, z bułatu kałkany, Konie tureckie, wielbłądy i muły, Przytym szkatuły
Ciężkie od srebra a drugie od złota. Nieźle w nich ręce moczyła hołota I mało się tych w całym wojsku liczy, Co bez zdobyczy.
Ale najpierwej, choć krwawego potu Nie starszy jeszcze, szliśmy do namiotu Hussejmowego, ktory był bogaty W świetne bławaty.
Tam za zwycięstwo Panu chwały wiecznej Płaciły usta hołd dzięki serdecznej Krzykiem wesołym a przyległe skały Odgłos dawały.
Potym zaś naszych pobitych szukano
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 491
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
” — rzecze. „Przepadni, choć do piekła, z twoim piwem, diable! Raczej mi daj na pomstę co najrychlej szable.” 92 (N). EKSCYTARZ
Jeden polski senator, acz miał drogę pilną, Na prośbę litewskiego szlachcica usilną Wstąpił; gdzie chcąc gospodarz pokazać ochotę, Hajduki, masztalerze i wszytkę hołotę Wozową do jednego stołu z panem sadza, Choć się senator zbrania, prosi i rozradza. Lecz gdy się ów klnie, że wprzód chleba nie ukusi. Zwyczaj prośbie ustąpić gospodarskiej musi. Już jedzą, już gorące przątają półmiski. Był pokój, kędy on gość miał złożenie, bliski. W nim pocznie bić ekscytarz;
” — rzecze. „Przepadni, choć do piekła, z twoim piwem, diable! Raczej mi daj na pomstę co najrychlej szable.” 92 (N). EKSCYTARZ
Jeden polski senator, acz miał drogę pilną, Na prośbę litewskiego szlachcica usilną Wstąpił; gdzie chcąc gospodarz pokazać ochotę, Hajduki, masztalerze i wszytkę hołotę Wozową do jednego stołu z panem sadza, Choć się senator zbrania, prosi i rozradza. Lecz gdy się ów klnie, że wprzód chleba nie ukusi. Zwyczaj prośbie ustąpić gospodarskiej musi. Już jedzą, już gorące przątają półmiski. Był pokój, kędy on gość miał złożenie, bliski. W nim pocznie bić ekscytarz;
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 241
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, tylko żeby jemu dobrze było, choćby wszyscy zginęli. Oszukania i fałszów w publicznych transakcjach ustawicznych tak gęsto, że prawie fidem publicam ledwie znajdziesz. Skarb koronny od wielu miastek cudzoziemskich publicznej Kasj uboższy i gorzej rządzony. Handle w kraju cale upadłe, od Żydów zabrane, zdzierstwami partykularnych kupcom obrzydzone. Żydostwa fatalne Królestwu i hołot rozplenienie. Poddaństwa niezmierne ubóstwo. Miast i miasteczek ruina. Śmiecią monety kraj zarzucony, złoto i srebro wyniszczone bez sposobu zabieżenia na granicach w wprowadzaniu najgorszych pieniędzy, bez sposobu utrzymania domowych fałszerzów, bez sposobu otworzenia i ubezpieczenia mennicy. Opresyje od sąsiadów nieznośne: zewsząd granic uszczerbki i gwałty i podczas pokoju jassyry. W domach
, tylko żeby jemu dobrze było, choćby wszyscy zginęli. Oszukania i fałszów w publicznych transakcyjach ustawicznych tak gęsto, że prawie fidem publicam ledwie znajdziesz. Skarb koronny od wielu miastek cudzoziemskich publicznej kassy uboższy i gorzej rządzony. Handle w kraju cale upadłe, od Żydów zabrane, zdzierstwami partykularnych kupcom obrzydzone. Żydostwa fatalne Królestwu i hołot rozplenienie. Poddaństwa niezmierne ubóstwo. Miast i miasteczek ruina. Śmiecią monety kraj zarzucony, złoto i srebro wyniszczone bez sposobu zabieżenia na granicach w wprowadzaniu najgorszych pieniędzy, bez sposobu utrzymania domowych fałszerzów, bez sposobu otworzenia i ubezpieczenia mennicy. Oppressyje od sąsiadów nieznośne: zewsząd granic uszczerbki i gwałty i podczas pokoju jassyry. W domach
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 183
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
sąsiedzi kraj napastują, urywają i w nim się porządzają jak w swoim. Bezpieczeństwa w domach nie masz, taranków moc między sobą się pasujących i na fakcyje kraj rozrywających się mnoży, obrony przeciw swoim i obcym nieprzyjaciołom nie masz. Miasta, miasteczka, wsie upadają, handel się niszczy, rzemieślnik nie robi. Próżniaków, hołotów moc niezliczona rośnie. W kraju moneta rzadka lub zepsowana z gruntu i głód częsty. Elekcyje na magistraty, na urzędy, na funkcyje nie dochodzą. Gorsi i mniej godni do wszystkiego się wdzierają i utrzymują się pieniędzmi lub gwałtem, na to wszystko rady nie masz. Senat, starszyzna, lepszy i rozumniejsi albo ręce opuścili
sąsiedzi kraj napastują, urywają i w nim się porządzają jak w swoim. Bezpieczeństwa w domach nie masz, taranków moc między sobą się passujących i na fakcyje kraj rozrywających się mnoży, obrony przeciw swoim i obcym nieprzyjaciołom nie masz. Miasta, miasteczka, wsie upadają, handel się niszczy, rzemieślnik nie robi. Próżniaków, hołotów moc niezliczona rośnie. W kraju moneta rzadka lub zepsowana z gruntu i głód częsty. Elekcyje na magistraty, na urzędy, na funkcyje nie dochodzą. Gorsi i mniej godni do wszystkiego się wdzierają i utrzymują się pieniędzmi lub gwałtem, na to wszystko rady nie masz. Senat, starszyzna, lepsi i rozumniejsi albo ręce opuścili
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 230
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
, Kraj tamten uspokoił. Który pod przykrytym Zwierzchu niebem utrzymać Wojsko mógł strapione. Aż gdy zima mineła, i w-tym rozsrożone. Przeszłe owe rankory, z-dziesiątkiem tysięcy (A miało ich z-za Suły przybyć wnet co więcej) Znowuz tam wyprawiony (jeźli mu z-tąd cnota Która kiedy przystała?) niejaki Hołota. I ten gdzieś nad prypecią Wołowicza zbiegszy Mało zdradą nie uszedł, kiedyby postrzegszy Gosiewski i Falenzdki z-Chorągwiami swymi Wskok go nie ratowali. I tak gotowymi Wsparli nieprzyjaciela, że nazad cofniony, Trafiwszy w-tym na świeże Wojskowe Zagony, Uciekł jako bez oczu w-zastąpione błota: Gdzie i Wojska, a razem
, Kray tamten uspokoił. Ktory pod przykrytym Zwierzchu niebem utrzymać Woysko mogł strapione. Aż gdy zima minełá, i w-tym rozsrożone. Przeszłe owe rankory, z-dziesiątkiem tysiecy (A miało ich z-za Suły przybydź wnet co wiecy) Znowuz tam wypráwiony (ieźli mu z-tąd cnota Ktora kiedy przystała?) nieiáki Hołota. I ten gdźieś nad prypećią Wołowiczá zbiegszy Máło zdrádą nie uszedł, kiedyby postrzegszy Gosiewski i Falenzdki z-Chorągwiámi swymi Wskok go nie ratowáli. I tak gotowymi Wsparli nieprzyiaćielá, że nazád cofniony, Trafiwszy w-tym na świeże Woyskowe Zagony, Vćiekł iáko bez oczu w-zástąpione błotá: Gdzie i Woyská, á razem
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 100
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
przypadłych, Noldowi z-Piechotą Ruszac ich z tych posieczy. Czego on z-ochotą Podjąwszy się, strychuje zaraz las głęboki, I tu i tam przejmując nie doszłe przeskoi, Ze ich w-pole wyrazi, że kto się pokaże, Biorą, wiążą, ścinają zastąpione Straże. Książęciu Radziwiłowi Summa polecona Wojny. Hołotą zabity. Podobajło po nim. Aż Krzeczewski nastąpi sam z Wojskiem Część TRZECIA Walna z nim pod Rzeczyca potrzeba Litewska. Komorowski jako opportuné przybył. Skąd uciecze Nieprzyjaciel w lasy Wszakże obronno z niemała naszych skoda.
Tym czasem Podobajło z-Połkiem jeszcze owym, Wieszając się przy brzegu z-obu stron Dnieprowym, Jako prędko posłyszał o
przypadłych, Noldowi z-Piechotą Ruszac ich z tych posieczy. Czego on z-ochotą Podiąwszy się, strychuie zaraz las głęboki, I tu i tam przeymuiąc nie doszłe przeskoi, Ze ich w-pole wyraźi, że kto się pokaże, Biorą, wiążą, śćinaią zastąpione Stráże. Xiążeciu Radźiwiłowi Summa polecona Woyny. Hołotą zabity. Podobayło po nim. Aż Krzeczewski nástąpi sam z Woyskiem CZESC TRZECIA Walna z nim pod Rzeczyca potrzeba Litewska. Komorowski iako opportuné przybył. Zkąd ućiecze Nieprzyiaćiel w lasy Wszakże obronno z niemała naszych skoda.
Tym czásem Podobayło z-Połkiem ieszcze owym, Wieszaiąc się przy brzegu z-obu stron Dnieprowym, Iáko pretko posłyszał o
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 101
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
świątnicach pańskich i przybytkach. Gdzie czcimy Ciała Boskiego złożenie, Dyskretniejszego zwykł zażywać serca Szarpacz, gwałtownik, zabójca, morderca. Gdzie poświęcone kościoły na szkapy, Na pojedynki i bitwy cmentarze, Na proste wyrki, łóżka i kanapy Poobracano straszliwe ołtarze, A święte progi, filary, oczapy, Rozpusna w swojej hołota niekarze, Sprofanowawszy niewstydami farby, Na wielkie wszyrz, wzdłuż porąbała karby. Gdzie słudzy Boscy, pobożni kapłani, Przez nieuczciwą charakteru wzgardę Metresom służyć pokonfundowani Albo chędożyć muszą kurdygardę, A z domów własnych sędziwi plebani Ledwo nie na łeb skakają przez dardę, Miejsca i wygód ustępując wielu Dla nieprzystojnych maszkar i burdelu.
świątnicach pańskich i przybytkach. Gdzie czcimy Ciała Boskiego złożenie, Dyskretniejszego zwykł zażywać serca Szarpacz, gwałtownik, zabójca, morderca. Gdzie poświęcone kościoły na szkapy, Na pojedynki i bitwy cmentarze, Na proste wyrki, łóżka i kanapy Poobracano straszliwe ołtarze, A święte progi, filary, oczapy, Rospusna w swojej hołota niekarze, Sprofanowawszy niewstydami farby, Na wielkie wszyrz, wzdłuż porąbała karby. Gdzie słudzy Boscy, pobożni kapłani, Przez nieuczciwą charakteru wzgardę Metresom służyć pokonfundowani Albo chędożyć muszą kurdygardę, A z domów własnych sędziwi plebani Ledwo nie na łeb skakają przez dardę, Miejsca i wygód ustępując wielu Dla nieprzystojnych maszkar i burdelu.
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 168
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
ongi faktorzył, I owszem, mu twój dym płaci I fortuny przysporzył. A ty życia już ostatek, Nie mając nic chudoby, Łożysz, nędzny, na dostatekI na cudze ozdoby. Płaczesz, nudzisz i narzekasz, A tam ten się chychota, Że, jako chciał, już nie brykasz, Chudy derbisz, hołota. Że coś mu się pisał bratem I stopurczył równiakiem Pod rajtarem, jako katem, Dyszysz razem z rolnikiem. Że za jego mętny tronek Przy jelenim naroku Zarzuciłeś sam postronek Sobie na kark, żarłoku.
Jakoż tak jest, a nie inaczej, widziemy to wszyscy spod ciężkiej łzami ustawicznymi powieki, co się z
ongi faktorzył, I owszem, mu twój dym płaci I fortuny przysporzył. A ty życia już ostatek, Nie mając nic chudoby, Łożysz, nędzny, na dostatekI na cudze ozdoby. Płaczesz, nudzisz i narzekasz, A tam ten się chychota, Że, jako chciał, już nie brykasz, Chudy derbisz, hołota. Że coś mu się pisał bratem I stopurczył równiakiem Pod rajtarem, jako katem, Dyszysz razem z rolnikiem. Że za jego mętny tronek Przy jelenim naroku Zarzuciłeś sam postronek Sobie na kark, żarłoku.
Jakoż tak jest, a nie inaczej, widziemy to wszyscy spod ciężkiej łzami ustawicznymi powieki, co się z
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 197
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962