nas z Persztyna; ten tak wdzięcznych gości Z Czech tu przyniósł Dambrówkę Miecławowi żonę, W niej rzymskiej religii matkę i obronę. Widzieć było za jego pracą i przykładem, Tą tu dzicz bałwochwalskim napuszczaną jadem Menić się w religiją: za marne żywioły, Węże, drzewa, pochwisty, krzyże i kościoły Nowe wstawać, a hurmem do świętej się wody Niezmiernej płci obojej ubiegać narody. Za co jako i z nieba pobłogosławiony, Tak i tu ubogacon zacnemi imiony Od pana i pani swej. On też tak łaskawy Znając polski geniusz, przeniósł się z Morawy Ze wszystkim tu narodem, i rozrządził znacznie. A tu już od Filipa wielka się ta zacznie
nas z Persztyna; ten tak wdzięcznych gości Z Czech tu przyniósł Dambrówkę Miecławowi żonę, W niej rzymskiej religii matkę i obronę. Widzieć było za jego pracą i przykładem, Tą tu dzicz bałwochwalskim napuszczaną jadem Menić się w religiją: za marne żywioły, Węże, drzewa, pochwisty, krzyże i kościoły Nowe wstawać, a hurmem do świętej się wody Niezmiernej płci obojej ubiegać narody. Za co jako i z nieba pobłogosławiony, Tak i tu ubogacon zacnemi imiony Od pana i pani swej. On też tak łaskawy Znając polski geniusz, przeniósł się z Morawy Ze wszystkim tu narodem, i rozrządził znacznie. A tu już od Filipa wielka się ta zacznie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 105
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
przez oczy wchodzi. 807. Królestwo podzielone.
W niebie tylko a w piekle podziałów nie znają. W tamtym święci, a w owym przeklęci mieszkają. A tu jakie dla Boga! podziały na ziemi, Źli z dobrymi i dobrzy pomieszani z nimi. Z czasem też ziemia weźmie odpoczniecie swoje, A tamto zaś się hurmem napełni oboje. 808. Cieplice.
Miłość gorąca nie raz łzami twarz obleje, I to dziw, miasto iskier ogień rosą sieje. 809. Na dziewkę leniwą.
Leniwo, małpo, chodzisz, aleś bystra w mowie, A mruczysz, gdy cię pani oślicą nazowie. Aleś ty nie jest z prostych oślic
przez oczy wchodzi. 807. Krolestwo podzielone.
W niebie tylko a w piekle podziałow nie znają. W tamtym święci, a w owym przeklęci mieszkają. A tu jakie dla Boga! podziały na ziemi, Źli z dobrymi i dobrzy pomieszani z nimi. Z czasem też ziemia weźmie odpoczniecie swoje, A tamto zaś się hurmem napełni oboje. 808. Cieplice.
Miłość gorąca nie raz łzami twarz obleje, I to dziw, miasto iskier ogień rosą sieje. 809. Na dziewkę leniwą.
Leniwo, małpo, chodzisz, aleś bystra w mowie, A mruczysz, gdy cię pani oślicą nazowie. Aleś ty nie jest z prostych oślic
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 292
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
że niepojdą na górę Deputaci, i iść niemogą, aż znowu względem nich konferentia będzie w Izbie Poselskiej. Bez tych zaś Deputatów taka jest natura Rzeczypospolitej, że Sądy być niemogą.
Przyczyniają się potym zamną Posłowie do Króla Jego Mości, aby moję uspokoić sprawę, chcą i sami do Króla Jego Mości iść hurmem wszyscy, i prosić; zwłacza to Pan Gniński i z swemi Adherentami, któremi z wielu Sejmików przysposobionemi już umyślnie na zgubę moję Izbę napełniono było Poselską. Ciągnie czas ażby tylko dzień Sądów przyszedł co prędzej. Widząc jawną opresją, widząc zawzięcie nieubłagane, widząc upadający Stan Rzeczyposp: naostatek i to, że na
że niepoydą ná gorę Deputaći, y iść niemogą, áż znowu względem nich conferentia będźie w Izbie Poselskiey. Bez tych záś Deputatow táka iest natura Rzeczypospolitey, że Sądy bydź niemogą.
Przyczyniáią się potym zámną Posłowie do Krolá Iego Mośći, áby moię vspokoić spráwę, chcą y sámi do Krolá Iego Mośći iśdź hurmem wszyscy, y prośić; zwłacza to Pan Gniński y z swemi Adherentami, ktoremi z wielu Seymikow przysposobionemi iuż vmyślnie ná zgubę moię Izbę nápełniono było Poselską. Ciągnie czás áżby tylko dźień Sądow przyszedł co prędzey. Widząc iáwną opressią, widząc záwźięćie nieubłagáne, widząc vpadáiący Stan Rzeczyposp: náostátek y to, że ná
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 143
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
ludźmi Liwskimi, Hołub z nim i Kłodziński, z-Aksakami dwiema Przeciw się mu wyprawią. A ledwie oczema Słońce przejzrzy złotymi, z sobą się potkawszy Z-tej strony Chłapotynia, i duże wylawszy Na się razy z-obu stron, zaraz nie strzymali Zdrajcy pola, i jedni w-lasy zaciekali, Drudzy nazad zginionym jako bydło Hurmem Do Miasta się ścisneli. Ale i z-tąd szturmem Ognistym wykurzeni, nie mając nadzieje Żadnej w-nogach, muszą w-wstaw gdzie ich wiatr powieje I błąd ślepy. Tam jako kaczki ich strzelano Powissach i ostrowach; że mało co dano Komu wyniść: Z-kąd wody tamte utracieły Kolor własny, i długo pragnąć ich nie
ludźmi Liwskimi, Hołub z nim i Kłodźinski, z-Aksakami dwiema Przećiw sie mu wyprawią. A ledwie oczema Słońce przeyzrzy złotymi, z sobą sie potkawszy Z-tey strony Chłápotyniá, i duże wylawszy Na sie razy z-obu stron, zaraz nie strzymali Zdraycy pola, i iedni w-lasy záćiekali, Drudzy nazad zginionym iako bydło Hurmem Do Miasta sie śćisneli. Ale i z-tąd szturmem Ognistym wykurzeni, nie maiąc nadźieie Zadney w-nogach, muszą w-wstaw gdźie ich wiatr powieie I błąd ślepy. Tam iako kaczki ich strzelano Powissach i ostrowach; że máło co dano Komu wyniść: Z-kąd wody támte utráćieły Kolor własny, i długo prágnąć ich nie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 49
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Czterysta ich) Dragoni, Miasta dla obrony, Proszą pilną o sukurs: Król tu rozdwojony, Żeby ani samego nie obnażył siebie, I owych w-tak gorącej ratował potrzebie, Krzyknie na Ochotnika i Czeladź wozową: A ci oraz ze wszytką Drużyną Wojskową Zebrawszy się pod Znaki, za Starszych przywodem Meżów dobrych, straszyliwym hurmem i zawodem Wezmą się ku przeprawie, gdzie następujące, A na wozach i łupie już opadające, Nie tylko wyparują Pogaństwo szalone, Ale goniąc, i bijąc, pole niezmierzone Nim uroszczą, Co widząc drudzy owi w-Mieście, A gdzieś tam potajemne upatrzywszy przeście, Także społem z-Ciurami z-Parkanu wycieką,
Czterysta ich) Dragoni, Miasta dla obrony, Proszą pilną o sukkurs: Krol tu rozdwoiony, Zeby áni samego nie obnażył siebie, I owych w-ták gorącey ratował potrzebie, Krzyknie na Ochotnika i Czeladź wozową: A ći oraz ze wszytką Drużyną Woyskową Zebrawszy sie pod Znaki, za Starszych przywodem Meźow dobrych, strasziliwym hurmem i záwodem Wezmą sie ku przeprawie, gdźie nastepuiące, A na wozach i łupie iuż opadaiące, Nie tylko wyparuią Poganstwo szalone, Ale goniąc, i biiąc, pole niezmierzone Nim uroszczą, Co widząc drudzy owi w-Mieśćie, A gdźieś tam potaiemne upatrzywszy prześćie, Tákże społem z-Ciurami z-Parkanu wyćieką,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 89
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, nos się zaostrzy, usta posinieją: mówić nie mogą ani też umieją, język otrętwiał, gardło, wrając, chrapi, chorego trapi, oddech ustaje, a czoło stwardziało, pot zimny z siebie będzie wypuszczało, ręce oziębły, paznokcie sczerniały, siły ustały. Gdy tak na ciało bóle następują, czarci do dusze hurmem się zlatują – wojska szykują wielkie na jednego konającego; niecą pokusy, czynią wątpliwości, przeszłego życia wspominają złości, chcąc do rozpaczy przywieść strapionego, jak trwożliwego! Wtenczas, choć małe, pokażą się wielkie grzechy, gdy staną przed oczyma wszelkie,
za które chory pokuty nie czynił, siebie nie winił. Tu w jakim
, nos się zaostrzy, usta posinieją: mówić nie mogą ani też umieją, język otrętwiał, gardło, wrając, chrapi, chorego trapi, oddech ustaje, a czoło stwardziało, pot zimny z siebie będzie wypuszczało, ręce oziębły, paznokcie sczerniały, siły ustały. Gdy tak na ciało bóle następują, czarci do dusze hurmem się zlatują – wojska szykują wielkie na jednego konającego; niecą pokusy, czynią wątpliwości, przeszłego życia wspominają złości, chcąc do rozpaczy przywieść strapionego, jak trwożliwego! Wtenczas, choć małe, pokażą się wielkie grzechy, gdy staną przed oczyma wszelkie,
za które chory pokuty nie czynił, siebie nie winił. Tu w jakim
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 13
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
głęboka i niezgrontowana – ta droga będzie do piekła idących, z czarty lecących, na których piekło paszczękę szeroką otworzy, srogą, jak bez dna głęboką, Isai. 5,(14)
siarczyste dymy z siebie wypuszczając, ogniem pałając. O, jako grzmoty, trzaski i wołania słyszane będą, kiedy do mieszkania polecą hurmem potępieńcy swego, piekła srogiego! Potym się ziemia zamknie otworzona, już odtąd piekła paszczęka zamkniona: na wieki wieczne stamtąd nie wynidzie ten, co tam wnidzie. Co święci widząc, wesela wielkiego zażywać będą, iż takiego złego uszli, na które przyszli potępieni, wiecznie zgubieni. Pochwalą dobroć Boga niesłychaną, że nie zginęli
głęboka i niezgrontowana – ta droga będzie do piekła idących, z czarty lecących, na których piekło paszczekę szeroką otworzy, srogą, jak bez dna głęboką, Isai. 5,(14)
siarczyste dymy z siebie wypuszczając, ogniem pałając. O, jako grzmoty, trzaski i wołania słyszane będą, kiedy do mieszkania polecą hurmem potępieńcy swego, piekła srogiego! Potym się ziemia zamknie otworzona, już odtąd piekła paszczeka zamkniona: na wieki wieczne stamtąd nie wynidzie ten, co tam wnidzie. Co święci widząc, wesela wielkiego zażywać będą, iż takiego złego uszli, na które przyszli potępieni, wiecznie zgubieni. Pochwalą dobroć Boga niesłychaną, że nie zginęli
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 63
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
tylko że przez tę bestyję przejdziemy. Ta jest w piekle łakomym ludziom zgotowana bestyja jakby bez dna, Acheron nazwana. Ta chciwie wsarka rzeki, ani się dziwuje; napisano, że Jordan połknąć obiecuje». To rzekłszy, przed bestyją Tundala zostawił, a sam zniknył i duszę sieroctwa nabawił. Zaraz ją czarci jak psi hurmem otoczyli, srogie razy zadając, okrutnie ubili. Potym od nich przez ksieniec bestyjej wleczona, kto wypowie, jak ciężko była udręczona! Tam się na nią psi, wilcy, niedźwiedzie rzucili, lwi, żmije, węże, smocy nad nią się pastwili. Bestyje insze różne okrutnie szarpały, pospołu z szatanami jad swój wywierały
tylko że przez tę bestyję przejdziemy. Ta jest w piekle łakomym ludziom zgotowana bestyja jakby bez dna, Acheron nazwana. Ta chciwie wsarka rzeki, ani się dziwuje; napisano, że Jordan połknąć obiecuje». To rzekłszy, przed bestyją Tundala zostawił, a sam zniknył i duszę sieroctwa nabawił. Zaraz ją czarci jak psi hurmem otoczyli, srogie razy zadając, okrutnie ubili. Potym od nich przez ksieniec bestyjej wleczona, kto wypowie, jak ciężko była udręczona! Tam się na nię psi, wilcy, niedźwiedzie rzucili, lwi, żmije, węże, smocy nad nią się pastwili. Bestyje insze różne okrutnie szarpały, pospołu z szatanami jad swój wywierały
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 91
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
ognistego, w nim wszego złego? Nie tędy, wiedzcie, gościniec do nieba, inszą koniecznie drogą iść potrzeba: tą, którą święci dobrze udeptali wielcy i mali. Ta nie ma w sobie świata wesołości, lecz jest usłana długich cierniem ości, pełno jest na niej ostrego kamienia do obrażenia.
Wąska jest barzo, hurmem nią nie idą, cisnąć się muszą tak, iż ledwo przejdą, niosąc do nieba wielkie upominki: dobre uczynki. Ci tedy sami nieba dostępują, którzy do niego gwałtownie szturmują, ci, którzy żyjąc, Boga miłowali, Jego się bali. Ci, co bogactwy i światem gardzili, wiele dla Boga z chęcią opuścili
ognistego, w nim wszego złego? Nie tędy, wiedzcie, gościniec do nieba, inszą koniecznie drogą iść potrzeba: tą, którą święci dobrze udeptali wielcy i mali. Ta nie ma w sobie świata wesołości, lecz jest usłana długich cierniem ości, pełno jest na niej ostrego kamienia do obrażenia.
Wąska jest barzo, hurmem nią nie idą, cisnąć się muszą tak, iż ledwo przéjdą, niosąc do nieba wielkie upominki: dobre uczynki. Ci tedy sami nieba dostępują, którzy do niego gwałtownie szturmują, ci, którzy żyjąc, Boga miłowali, Jego się bali. Ci, co bogactwy i światem gardzili, wiele dla Boga z chęcią opuścili
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 122
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
głównie po tej stronie z ognia bierze/ kędy się pali? z drugiej strony możesz ją wciąć bezpiecznie: tak i my uczyńmy/ mińmy co pali w stanie/ w przypadkach; a tykajmy się co nie ugara. O jako wielmi pobłądzili oni Studenci/ za Króla AVGUSTA, którzy dla odwłoki sprawiedliwości z pacholików jednych/ hurmem wielkim z Krakowa/ z Akademii/ z Burs/ z Szkół wypadli/ i zaszli do Niemiec do Heretyków/ i z tamtąd nowych wiarek do Korony nanosili? Zbrzydzili sobie matką iż im dogody nie mogła uczynić/ w tym czego się byli naparli; a zaraz/ a teraz/ chcemy aby sprawiedliwość była. Górąco kąpani
głównie po tey stronie z ogniá bierze/ kędy się pali? z drugiey strony możesz ią wćiąć bespiecznie: ták y my vczyńmy/ mińmy co pali w stanie/ w przypadkách; á tykaymy się co nie vgara. O iáko wielmi pobłądźili oni Studenći/ zá Krolá AVGVSTA, którzy dla odwłoki spráwiedliwośći z pácholikow iednych/ hurmem wielkim z Krákowá/ z Akádemiey/ z Burs/ z Szkoł wypádli/ y zászli do Niemiec do Heretykow/ y z támtąd nowych wiárek do Korony nánośili? Zbrzydźili sobie mátką iż im dogody nie mogłá vczynić/ w tym czego się byli nápárli; á záraz/ á teraz/ chcemy áby spráwiedliwość byłá. Gorąco kąpáni
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 73
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623