mężczyzną I ten pagórek okryła siwizną, Dziwem byś była, ale i tak zdoła Zdziwić nas wszytkich twa broda, choć goła. NA KWIATKI
Kwiateczki świeżo urwane z ogroda, Puśćcie się chętnie dla Kasie swej grzędy, Czeka was wielka nadgroda, Natka was za kształt i w swe włosy wszędy.
Nie mogło lepiej szczęście igrać z wami I nie żałujcie ni gruntu, ni rosy, Mając, gdy was skropię łzami, Me łzy za rosę, a za grunt jej włosy.
Lecz przy jej złotym bawcie się warkoczu I, byście w twardość równały się z stalą,
Chrońcie się pilno jej oczu, Jedno was rodzi słońce — te dwie
mężczyzną I ten pagórek okryła siwizną, Dziwem byś była, ale i tak zdoła Zdziwić nas wszytkich twa broda, choć goła. NA KWIATKI
Kwiateczki świeżo urwane z ogroda, Puśćcie się chętnie dla Kasie swej grzędy, Czeka was wielka nadgroda, Natka was za kształt i w swe włosy wszędy.
Nie mogło lepiej szczęście igrać z wami I nie żałujcie ni gruntu, ni rosy, Mając, gdy was skropię łzami, Me łzy za rosę, a za grunt jej włosy.
Lecz przy jej złotym bawcie się warkoczu I, byście w twardość równały się z stalą,
Chrońcie się pilno jej oczu, Jedno was rodzi słońce — te dwie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 43
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wionął, tylko co kwiatkami Ziemię przed siedzącymi Zefir niebianami Potrząsał, których w tak czas wdzięczny bankietowy Przestrony w kupę zebrał pałac Uranowy. Tam złożywszy powagę i sceptry na stronę, Wdziawszy każdy na głowę bluszczową koronę,
I żartom, i uciechom wodze wypuścili I uciesznymi bankiet gadkami słodzili. Tam Minerwa panieńskiej niemało złożyła Surowości i igrać z sobą dozwoliła; Ceres zgubionej córki więcej nie żałuje; Mars się bardziej Wenerze gładkiej przypatruje, Niźli o bitwach myśli; Wenus przy bankiecie, Jakby męża ostrego nie miała na świecie, Oczyma wkoło strzyże, a Wulkan kulawy Wolałby widzieć Marsa gdzie blisko buławy Hetmańskiej, niż gdy mu się przysiada ku żenie; Bakchus
wionął, tylko co kwiatkami Ziemię przed siedzącymi Zefir niebianami Potrząsał, których w tak czas wdzięczny bankietowy Przestrony w kupę zebrał pałac Uranowy. Tam złożywszy powagę i sceptry na stronę, Wdziawszy każdy na głowę bluszczową koronę,
I żartom, i uciechom wodze wypuścili I uciesznymi bankiet gadkami słodzili. Tam Minerwa panieńskiej niemało złożyła Surowości i igrać z sobą dozwoliła; Ceres zgubionej córki więcej nie żałuje; Mars się bardziej Wenerze gładkiej przypatruje, Niźli o bitwach myśli; Wenus przy bankiecie, Jakby męża ostrego nie miała na świecie, Oczyma wkoło strzyże, a Wulkan kulawy Wolałby widzieć Marsa gdzie blisko buławy Hetmańskiej, niż gdy mu się przysiada ku żenie; Bakchus
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 128
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie bez przestrogi. Jeśli się szkapa przeżegnania stracha, Niewiele na nim pałaszem namacha.” 119. BABA Z CHRZĘSTKĄ
Baba, co ledwie mogła chleb przekąsić żytny, Jeden ząbek albo dwa mając już błękitny, Włożyła chrzęstkę w gębę; tej nie mogąc radzić, Bo ją chciała na one sęczki naprowadzić: „Tobie się igrać, mnie jeść chce, diasku” — rzecze. Aż jej z gęby na ziemię w ostatku uciecze. 120 (P). OWOC PRZED KWIATEM
Usiadszy sobie matka z córką w siódmym lecie, Prawią, co się też z nimi dziać będzie na świecie. „Pewnie za mąż pan ociec — córka rzecze — mnie
nie bez przestrogi. Jeśli się szkapa przeżegnania stracha, Niewiele na nim pałaszem namacha.” 119. BABA Z CHRZĘSTKĄ
Baba, co ledwie mogła chleb przekąsić żytny, Jeden ząbek albo dwa mając już błękitny, Włożyła chrzęstkę w gębę; tej nie mogąc radzić, Bo ją chciała na one sęczki naprowadzić: „Tobie się igrać, mnie jeść chce, dyjasku” — rzecze. Aż jej z gęby na ziemię w ostatku uciecze. 120 (P). OWOC PRZED KWIATEM
Usiadszy sobie matka z córką w siódmym lecie, Prawią, co się też z nimi dziać będzie na świecie. „Pewnie za mąż pan ociec — córka rzecze — mnie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 254
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
skok przychodził z krzyżem. Czuły pasterz, chorobę znając swego bydła: „Idę — rzecze — lecz trzeba do krzyża kropidła.” Jakoż ledwie oboje schował do pokrowca, Aż zaraz wyskoczyła owa chora owca. 402. KTÓRA SIĘ PANNA BOI O CNOTĘ
Nadobną dziewkę we wsi jedna miała wdowa, A postrzegszy, że igrać z parobki gotowa, Do karczmy jej i nigdzież nie puściła z domu.
Pytana o przyczynę: „Dla wielkiego sromu, Gdybyś cnotę straciła; niejednaż się sparza Matka na tym; trzeba jej donieść do ołtarza.” „Już mi do lat szesnastu, pań matko, niewiele — Rzecze dziewka — a
skok przychodził z krzyżem. Czuły pasterz, chorobę znając swego bydła: „Idę — rzecze — lecz trzeba do krzyża kropidła.” Jakoż ledwie oboje schował do pokrowca, Aż zaraz wyskoczyła owa chora owca. 402. KTÓRA SIĘ PANNA BOI O CNOTĘ
Nadobną dziewkę we wsi jedna miała wdowa, A postrzegszy, że igrać z parobki gotowa, Do karczmy jej i nigdzież nie puściła z domu.
Pytana o przyczynę: „Dla wielkiego sromu, Gdybyś cnotę straciła; niejednaż się sparza Matka na tym; trzeba jej donieść do ołtarza.” „Już mi do lat szesnastu, pań matko, niewiele — Rzecze dziewka — a
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 358
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ma/ ale żadne niechciało przyść/ wołał po drugi i po trzeci raz/ ale żadne niechciało przyść/ po ctwarty raz wołał kto chce być moją Oblubienicą ten ma mieć złotą Kulę ale żadne niechciało przyść. I tak dzieciątko JEzus z Żalem się odwróciwszy /do chorych Dziatek w Szpitalu/ którzy niemogli igrać/ tedy rzekło jedno znich/ ach gdybym ja tę śliczną złotą Kulę mógł na łonie moim mieć zda mi się żebym zaraz ozdrowiał. Dzieciątko JEzus położył mu ją na łonie jego/ gdzie to dzieciątko i insze które tak uczynili zaraz ozdrowieli. und Parabeln. XIV. Podobieństwo. O zmartwych Wstaniu Ciała
ma/ ále zádne niechciáło przyść/ wołał po drugi y po trzeci raz/ ale żadne niechciáło przyść/ po ctwarty raz wołáł kto chce być moią Oblubienicą ten ma mieć złotą Kulę ále żadne niechciáło przyść. I ták dźieciątko IEzus z Zalem się odwrociwszy /do chorych Dziatek w Szpitalu/ ktorzy niemogli igráć/ tedy rzekło iedno znich/ ach gdybym ia tę sliczną złotą Kulę mogł na łonie moym mieć zda mi się zebym záraz ozdrowiał. Dzieciątko IEzus połozył mu ią ná łonie iego/ gdzie to dzieciątko y insze ktore ták uczynili zaraz ozdrowieli. und Parabeln. XIV. Podobienstwo. O zmartwych Wstániu Ciáłá
Skrót tekstu: MalczInstGleich
Strona: 23
Tytuł:
Nova et methodica institutio [...] Gleichnus
Autor:
Stanisław Jan Malczowski
Drukarnia:
G.M. Nöller
Miejsce wydania:
Ryga
Region:
Inflanty
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
stąpienia rzadko zły. Także Koń który dzierżenie ma/ i chodziwy/ bywa dobry. Konia statecznego jeźdźcowi płochemu/ a bystrego zaś/ bacznemu na szkołę oddaj. W bystrym Koniu powolna dzielność prędzej będzie a niż w statecznym. Konia zaś zuchwałego/ i płochego niczym nie uskromi/ jedno głaskaniem ustawicznym jedno z nim też nie igrać/ i za gębę też nie chwytać go/ aby się potym nie jął kąsać. Konia potrzeba co cztery Niedziele przekowywać/ aby mu w kupę nie szedł róg/ Krzelę najwięcej wybierać/ a owej płaszczyzny niechać. A bez podków szkoda i najbliżej jeździć na nim/ bo mu to szkodzi/ i Róg się zapala/
stąpienia rzadko zły. Tákże Koń ktory dźierżenie ma/ y chodźiwy/ bywá dobry. Koniá státecznego ieźdźcowi płochemu/ á bystrego záś/ bacznemu ná szkołę odday. W bystrym Koniu powolna dźielność prędzey będźie á niż w státecznym. Koniá záś zuchwałego/ y płochego niczym nie vskromi/ iedno głaskániem vstáwicznym iedno z nim też nie igráć/ y zá gębę też nie chwytáć go/ áby sie potym nie iął kąsáć. Koniá potrzebá co cztery Niedźiele przekowywáć/ áby mu w kupę nie szedł rog/ Krzelę naywięcey wybieráć/ á owey płászczyzny niecháć. A bez podkow szkodá y naybliżey iezdźić ná nim/ bo mu to szkodźi/ y Rog sie zápala/
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 24
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
ujść pisma/ które jaśnie świadczy o tej przedwieczności/ widząc że wyraźnie wieczność mianuje; i nie mogąc tego zaprzeć/ że jest jasne i wyraźne; żeby jednak ludziom oczy zamydlił/ wymyśla sobie wymówki/ powiadając/ że wieczność znaczy starodawność: i tak zbywa słów wyraźnie mówiących o przedwieczności Syna Bożego: ale jeśli tak chce igrać pismem ś. tedy taką rzeczą może mówić/ żeć i Ociec nie jest przedwiecznym. Bo takich żec słów używa pismo mówiąc o przedwieczności Syna/ jakich używa o przedwieczności Ojca. A krzeczysz to/ że Ociec nie będzie wiecznym/ ale tylko starodawnym: wierę podobno przyjdzie się P. M. zaprzeć Ojca przedwiecznego/
vyść pismá/ ktore iásnie świádczy o tey przedwiecznośći/ widząc że wyráźnie wieczność miánuie; y nie mogąc tego záprzeć/ że iest iásne y wyráźne; żeby iednák ludźiom oczy zámydlił/ wymyśla sobie wymowki/ powiádáiąc/ że wieczność znáczy stárodawność: y ták zbywa słow wyráźnie mowiących o przedwiecznośći Syná Bożego: ále iesli ták chce igráć pismem ś. tedy taką rzeczą może mowić/ żeć y Oćiec nie iest przedwiecznym. Bo tákich żec słow vżywa pismo mowiąc o przedwiecznośći Syná/ iakich vżywa o przedwiecznośći Oycá. A krzeczysz to/ że Oćiec nie będźie wiecznym/ ále tylko stárodawnym: wierę podobno prziydźie się P. M. záprzeć Oycá przedwiecznego/
Skrót tekstu: SkarMes
Strona: 24
Tytuł:
Mesjasz nowych Arianów wedle Alkoranu Tureckiego
Autor:
Piotr Skarga
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
z wielką pracą Hyl miasteczko minąwszy aż za Puckiem równo się z wiatrem uspokoił. Zatym Marynarz, jako się ludzie sprawować na morzu mają, prawa im czyta. A potym gdy się niektórzy grami i muzyką poczęli zabawiać, samo się morze ku wieczorowi rozigrało i bardzo wszytkich początkiem niepokoju swego zatrwożyło. Wszakże jednak, skoro igrać przestało i noc zatym nadeszła, auktor sen swój, przez który widział świętą Annę i Naświętszą Pannę, która się żeglujących prowadzić ofiarowała, opisuje i przed towarzystwem opowiada. Auktor Naświętszej Panny wzywa, aby mu ona w pracy dopomogła.
Gwiazdo zaranna świetnego Syjonu, Jasna ozdobo najwyższego Tronu, Ty i przed złotym, wynikasz Tytanem
z wielką pracą Hyl miasteczko minąwszy aż za Puckiem równo się z wiatrem uspokoił. Zatym Marynarz, jako się ludzie sprawować na morzu mają, prawa im czyta. A potym gdy się niektórzy grami i muzyką poczęli zabawiać, samo się morze ku wieczorowi rozigrało i bardzo wszytkich początkiem niepokoju swego zatrwożyło. Wszakże jednak, skoro igrać przestało i noc zatym nadeszła, auktor sen swój, przez który widział świętą Annę i Naświętszą Pannę, która się żeglujących prowadzić ofiarowała, opisuje i przed towarzystwem opowiada. Auktor Naświętszej Panny wzywa, aby mu ona w pracy dopomogła.
Gwiazdo zaranna świetnego Syjonu, Jasna ozdobo najwyższego Tronu, Ty i przed złotym, wynikasz Tytanem
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 38
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
kołatania, Beczki i ludzie z miejsca się ruszali, Drudzy na piersi i ręce padali. Tu nasz początek i prognostyk złego, Skąd się spodziewać było co gorszego. Tu nas weksują same przez się wody — A cóż — kiedy wiatr! cóż — gdy niepogody! Przez trzy godziny tak nas turbowało Morze szalejąc, nim igrać przestało. Wszakże gdy pokój nastąpił po chwili, Dopierośmy się prawie odrodzili. Za cichą wodą myśli rozerwane Cieszym -— piastując serce potroskane; Lub już w noc chwilę, lub wszytkie stworzenia W kniejach i gniazdach miały odpocznienia, Nas sen nierychło w miętkie wabił piora, Trudno się bojaźń da wczasować która! Dnia wyglądamy
kołatania, Beczki i ludzie z miejsca się ruszali, Drudzy na piersi i ręce padali. Tu nasz początek i prognostyk złego, Skąd się spodziewać było co gorszego. Tu nas weksują same przez się wody — A cóż — kiedy wiatr! cóż — gdy niepogody! Przez trzy godziny tak nas turbowało Morze szalejąc, nim igrać przestało. Wszakże gdy pokój nastąpił po chwili, Dopierośmy się prawie odrodzili. Za cichą wodą myśli rozerwane Cieszym -— piastując serce potroskane; Lub już w noc chwilę, lub wszytkie stworzenia W kniejach i gniazdach miały odpocznienia, Nas sen nierychło w miętkie wabił piora, Trudno się bojaźń da wczasować która! Dnia wyglądamy
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 48
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nas przed tą falą uwieziecie!” Lecz to Marynarz zganił bosmanowi: „Głupi! co gadasz?” — A do nas zaś mówi: „Nie dajcie darmo serca swego trwożyć! Albo to on Bóg przyszłe rzeczy wróżyć? Czy to nowina, że psi morscy grają? Tuć ich swoboda! a gdzież igrać mają? To to już źle nam? to to już toniemy? Hej! szczęśliwie my na porcie staniemy! Wiem ja, że ckliwe opuściemy wody I ulubione prędko ujrzym lądy”. Temi nas słowy cieszył zasmuconych Będąc w swym sercu pełen trwóg znajomych. Potem szedł na wierzch masztu wysokiego Chcąc z dala brzegu upatrzyć jakiego
nas przed tą falą uwieziecie!” Lecz to Marynarz zganił bosmanowi: „Głupi! co gadasz?” — A do nas zaś mowi: „Nie dajcie darmo serca swego trwożyć! Albo to on Bóg przyszłe rzeczy wrożyć? Czy to nowina, że psi morscy grają? Tuć ich swoboda! a gdzież igrać mają? To to już źle nam? to to już toniemy? Hej! szczęśliwie my na porcie staniemy! Wiem ja, że ckliwe opuściemy wody I ulubione prędko ujrzym lądy”. Temi nas słowy cieszył zasmuconych Będąc w swym sercu pełen trwóg znajomych. Potem szedł na wierzch masztu wysokiego Chcąc z dala brzegu upatrzyć jakiego
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 59
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971