. Hipokreńskie smakując żrzódła poświęcone, Mars bez których nieukiem, i męstwo szalone. I raz róże po jasnym zbierał Helikonie, Raz gonił po Olimpie, i ujeżdżał konie Raz wdzięczne historie Klio mu śpiewała, Raz w łowy Kalliope z sobą go bierała. A wielkim się rodzicom serca rozpływały, Gdy po jasnym pałacu one im igrały Pociechy przed oczyma. Jakiej był nadzieje Kochanek Askaniusz u swego Enee. Umierały Charytes patrząc na jagody, I po pas Nereides ukasane z wody W twarzy się przeglądały. W jakim więc opale Rubin bywa przy gładkiej kości i krzysztale, Ludzkość zaś, i przyjemnym ładem ułożone Królewskie obyczaje, jako zalecone? On swą więcej grzecznością
. Hipokreńskie smakując żrzódła poświęcone, Mars bez których nieukiem, i męstwo szalone. I raz róże po jasnym zbierał Helikonie, Raz gonił po Olimpie, i ujeżdżał konie Raz wdzięczne historye Klio mu śpiewała, Raz w łowy Kalliope z sobą go bierała. A wielkim się rodzicom serca rozpływały, Gdy po jasnym pałacu one im igrały Pociechy przed oczyma. Jakiej był nadzieje Kochanek Askaniusz u swego Enee. Umierały Charytes patrząc na jagody, I po pas Nereides ukasane z wody W twarzy się przeglądały. W jakim więc opale Rubin bywa przy gładkiej kości i krzysztale, Ludzkość zaś, i przyjemnym ładem ułożone Królewskie obyczaje, jako zalecone? On swą więcej grzecznością
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 41
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
przełomiła. A własnych piersi murem od niewdzięcznych gości Obroniła ojczystych swobod i wolności. Ten mój umysł chcąc wesprzeć Febus złotowłosy Już mi dawał kruż pełen kastalijskiej rosy, Który tyłkom co chciał wziąć, aż wtym dziecko małe Jakieś stanie przedemną nad zwyczaj zuchwałe; Oczy w nim niespokojne tu owdzie strzelały A pieszczone kędziory z wiatrami igrały; Złociste miał skrzydełka prawie nad ramiony, A na ciałeczku nagim sajdak opuszczony. Pod lewy bok się podparł łuczkiem nałożonym; W prawej ręce miał strzałkę z bełcikiem złoconym. A choć miał twarz w niebieską gładkość przyodzianą, Zdało się, że rzekł do mnie z miną rozgniewaną: I tyżeś to, co mi się
przełomiła. A własnych piersi murem od niewdzięcznych gości Obroniła ojczystych swobod i wolności. Ten moj umysł chcąc wesprzeć Febus złotowłosy Już mi dawał kruż pełen kastalijskiej rosy, Ktory tyłkom co chciał wziąć, aż wtym dziecko małe Jakieś stanie przedemną nad zwyczaj zuchwałe; Oczy w nim niespokojne tu owdzie strzelały A pieszczone kędziory z wiatrami igrały; Złociste miał skrzydełka prawie nad ramiony, A na ciałeczku nagim sajdak opuszczony. Pod lewy bok się podparł łuczkiem nałożonym; W prawej ręce miał strzałkę z bełcikiem złoconym. A choć miał twarz w niebieską gładkość przyodzianą, Zdało się, że rzekł do mnie z miną rozgniewaną: I tyżeś to, co mi się
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 221
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
W kraj hesperijski, bystre zapędziła Swoje woźniki żona Tytonowa, Niż to wymówić mogła czyja głowa.
Opuszczam drugie, w też czasy wątpliwem Szczęściem utarczki Zborowskie skończone, Gdzie wespół z wojskiem tatarskiem pierzchliwem Ucichły mało do miru skłonione, Tłumy kozackie z chłopstwem popędliwem Dzielną królewską sprawą ukojone, Gdzie już spólnemu pokojowi rady Z Nimfami wespół igrały Driady.
Nie długo jednak te pociechy trwały. Nagle z Awernu zahuczały trwogi, I Eumenidy wściekłe zaskrzeczały; Zaczem się znowu Zaporożec srogi Burzy do wojny, potęgą zuchwały Przeciwko panu harde wznosząc rogi, Mając jak przedtem z sobą zbraconego Islan Giraja chana tatarskiego.
Wyprawa potem walna nastąpiła Pod Beresteczko powiatów koronnych, W której
W kraj hesperyiski, bystre zapędziła Swoje woźniki żona Thytonowa, Niż to wymówić mogła czyja głowa.
Opuszczam drugie, w też czasy wątpliwem Szczęściem utarczki Zborowskie skończone, Gdzie wespół z wojskiem tatarskiém pierzchliwém Ucichły mało do miru skłonione, Tłumy kozackie z chłopstwem popędliwém Dzielną królewską sprawą ukojone, Gdzie już spólnemu pokojowi rady Z Nymfami wespół igrały Dryady.
Nie długo jednak te pociechy trwały. Nagle z Awernu zahuczały trwogi, I Eumenidy wściekłe zaskrzeczały; Zaczem się znowu Zaporożec srogi Burzy do wojny, potęgą zuchwały Przeciwko panu harde wznosząc rogi, Mając jak przedtém z sobą zbraconego Islan Giraja chana tatarskiego.
Wyprawa potém walna nastąpiła Pod Beresteczko powiatów koronnych, W której
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 322
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
co się orłowi Zeszło, że się toż właśnie zejść miało krukowi. Lecz gdy chciał wzlecieć, wnet się w wełnie uwichłały Pazury, k’temu skrzydła mocy z to nie miały, Jakby barana dźwignąć. Wtym pastyrz do niego
Przyskoczywszy, wyrwał mu wszystkie skrzydła jego. Dał go dzieciom, które gdy często z nim igrały I coby też był za ptak, częstokroć pytały,
Powiedział, że był względem umysłu górnego Przedtym orłem, lecz teraz z nieszczęścia wielkiego I z rodzaju jest krukiem, a iż go przywiodło Nieszczęście do uznania, gdy go znacznie zbodło. Tak się więc owym dzieje, co górną myśl mają, Z którą aż pod
co się orłowi Zeszło, że się toż właśnie zejść miało krukowi. Lecz gdy chciał wzlecieć, wnet się w wełnie uwichłały Pazury, k’temu skrzydła mocy z to nie miały, Jakby barana dźwignąć. Wtym pastyrz do niego
Przyskoczywszy, wyrwał mu wszystkie skrzydła jego. Dał go dzieciom, które gdy często z nim igrały I coby też był za ptak, częstokroć pytały,
Powiedział, że był względem umysłu górnego Przedtym orłem, lecz teraz z nieszczęścia wielkiego I z rodzaju jest krukiem, a iż go przywiodło Nieszczęście do uznania, gdy go znacznie zbodło. Tak się więc owym dzieje, co górną myśl mają, Z którą aż pod
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 61
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
przynosi, czas nocne zwyczaje. Zaczym, nim Tytan swoje zorze pali, Niektórzy się z nas czujno zadrzymali. I ja sam zawarł, ciemnemi powieki Oczy — pod głowę podstawiwszy ręki, A myśl stargana, gdy ciało koczuje, Milczkiem odszedszy — w niebie spekuluje. Widziałem przez sen niebo przepadziste, W którym obłoki igrały ogniste, Turkusową się przeplatały barwą I smaragdową malowały farbą, Różnym kolorem niebo przecierały, A promienie ich złote przetykały. Tym z nich jaśniejsza światłość powstawała, Gdy się niewiasta po nich przechadzała Za sobą wodząc wiele czystych chórów, Wielki tłum niewiast i orszak aniołów. Nad nią baldachim nieoszacowany Z klejnotów wszytek noszono ubrany, Ze
przynosi, czas nocne zwyczaje. Zaczym, nim Tytan swoje zorze pali, Niektórzy się z nas czujno zadrzymali. I ja sam zawarł, ciemnemi powieki Oczy — pod głowę podstawiwszy ręki, A myśl stargana, gdy ciało koczuje, Milczkiem odszedszy — w niebie spekuluje. Widziałem przez sen niebo przepadziste, W którym obłoki igrały ogniste, Turkusową się przeplatały barwą I smaragdową malowały farbą, Różnym kolorem niebo przecierały, A promienie ich złote przetykały. Tym z nich jaśniejsza światłość powstawała, Gdy się niewiasta po nich przechadzała Za sobą wodząc wiele czystych chórów, Wielki tłum niewiast i orszak aniołów. Nad nią baldachim nieoszacowany Z klejnotów wszytek noszono ubrany, Ze
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 48
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
swe siły cale poświęcają I przyszłą bitwę Jego władzy dają. Wtym też już wieczór zachodził powoli, Już też i słońce po skrwawionej roli Z purpurowemi swe koło obłoki Pod sam ocean toczyło głęboki. Potym modrawa noc zaszła z sygnety, Które posadził na niebie Bóg święty; Jak diamenty i ognie pałały, A przebiegając po niebie igrały Prawie dając znać, że i same nieba Za Królem pójdą, gdy będzie potrzeba. Lecz i król nie śpi Kazimirz w tej dobie, Ale uważa, jako począć sobie Nazajutrz z wojskiem ma dla swej całości, Aby uzdrowił wszelkie doległości. Czujny gospodarz myśli, jak szafować Zdrowiem poddanych i jak uszykować Najlepiej wojsko na
swe siły cale poświęcają I przyszłą bitwę Jego władzy dają. Wtym też już wieczór zachodził powoli, Już też i słońce po skrwawionej roli Z purpurowemi swe koło obłoki Pod sam ocean toczyło głęboki. Potym modrawa noc zaszła z sygnety, Które posadził na niebie Bóg święty; Jak dyjamenty i ognie pałały, A przebiegając po niebie igrały Prawie dając znać, że i same nieba Za Królem pójdą, gdy będzie potrzeba. Lecz i król nie śpi Kazimirz w tej dobie, Ale uważa, jako począć sobie Nazajutrz z wojskiem ma dla swej całości, Aby uzdrowił wszelkie doległości. Czujny gospodarz myśli, jak szafować Zdrowiem poddanych i jak uszykować Najlepiej wojsko na
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 110
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Sposobnej, pełnej niecnót, pełnej różnych złości.
IX.
Dwaj bracia z Jasnej Góry zaraz pozwolili, Przyjaźni ucześniczką swych ją uczynili. Rugier mniema, że to jest rycerz doświadczony, Twarzy z hełmu nie mogąc widzieć z żadnej strony. Wtem Aldygier ukaże towarzystwu swemu Chorągiew naprzeciwko pagórku bliższemu; Z nią wiatry po powietrzu łagodne igrały, Lud do bitwy sprawiony, stał wkoło niemały. PIEŚŃ XXVI.
X.
Potem przypatrują się nowemu strojowi, Co samemu zwyczajny tylko Murzynowi; Poznali, że to właśni Sarraceni byli, Dwóch więźniów z twarzą smętną zacnych prowadzili, Za których Maganzowie według słowa swego Złota nagotowali najwyborniejszego. Krzyknie Marfiza: „Czegóż dłużej czekać
Sposobnej, pełnej niecnót, pełnej różnych złości.
IX.
Dwaj bracia z Jasnej Góry zaraz pozwolili, Przyjaźni ucześniczką swych ją uczynili. Rugier mniema, że to jest rycerz doświadczony, Twarzy z hełmu nie mogąc widzieć z żadnej strony. Wtem Aldygier ukaże towarzystwu swemu Chorągiew naprzeciwko pagórku bliższemu; Z nią wiatry po powietrzu łagodne igrały, Lud do bitwy sprawiony, stał wkoło niemały. PIEŚŃ XXVI.
X.
Potem przypatrują się nowemu strojowi, Co samemu zwyczajny tylko Murzynowi; Poznali, że to właśni Sarraceni byli, Dwóch więźniów z twarzą smętną zacnych prowadzili, Za których Maganzowie według słowa swego Złota nagotowali najwyborniejszego. Krzyknie Marfiza: „Czegóż dłużej czekać
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 287
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
prawie człowiek/ u wszytkich ludzi w pośmiewisku/ że żadnego nie masz któryby pocałował/ ale wszyscy są z których jeden nad drugiego lepiej następuje/ a dusza woła uciesznie do JEZUSA: Małoć to Jezu, małoć to mój namilszy przyjacielu. O gdybyś jeszcze więcej poigrał sobie ze mną mój kochanku/ gdyby jeszcze więtsze igrały ze mną/ kłopotów/ bólów/ namiętności: a gdybyś jeszcze w mym sercu siedząc/ pod takie nawałności zasnął mile/ żebyś mię utonieniem jakim postraszył; a jabym upadł do nóżek twoich i bojąc się przerwać snu miłego/ tylko bym cię chciał zalać łzami moimi/ abo też sparzyć w sercu mym rozżarzonymi
práwie człowiek/ v wszytkich ludźi w pośmiewisku/ że żadnego nie masz ktoryby pocałowáł/ ale wszyscy są z ktorych ieden nad drugiego lepiey następuie/ á dusza woła vćiesznie do IEZVSA: Małoć to IEZV, máłoć to moy namilszy przyiaćielu. O gdybyś ieszcze więcey poigrał sobie ze mną moy kochánku/ gdyby ieszcze więtsze igrały ze mną/ kłopotow/ bolow/ namiętnośći: á gdybyś ieszcze w mym sercu śiedząc/ pod takie nawáłnośći zasnął mile/ żebyś mię vtonieniem iakim postraszył; á iabym vpadł do nożek twoich y boiąc się przerwáć snu miłego/ tylko bym ćię chćiał zálać łzami moimi/ ábo też spárzyć w sercu mym rozżarzonymi
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 468
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
kto dmuchnie — płomieniem wyfrunie.
Morduch Żaden się z nas, rozumiem, wielebni biskupi, Co by temu miał wierzyć, nie znajdzie tak głupi, Że człowiek onegdajszej przysądzony zgubie Miał ożyć. Ale jako żyjąc, w Belzebubie Cuda czynił, być może (za wilka pies kusy) I dziś na jego grobie igrały pokusy. Ale ponieważ pełne miasto takich baśni I już nie jego, tylko nasi słudzy właśni
Powiedają, nie życzę zasypiać w tej mierze: Częstokroć lada bajka prawdy miejsce bierze. Gdy co, raz choć, pospólstwo uchwyci u jatki, Ślepo wierzy i trzęsie; co gorsza, z przydatki. Nie dmuchać, zalać iskrę
kto dmuchnie — płomieniem wyfrunie.
Morduch Żaden się z nas, rozumiem, wielebni biskupi, Co by temu miał wierzyć, nie znajdzie tak głupi, Że człowiek onegdajszej przysądzony zgubie Miał ożyć. Ale jako żyjąc, w Belzebubie Cuda czynił, być może (za wilka pies kusy) I dziś na jego grobie igrały pokusy. Ale ponieważ pełne miasto takich baśni I już nie jego, tylko nasi słudzy właśni
Powiedają, nie życzę zasypiać w tej mierze: Częstokroć leda bajka prawdy miejsce bierze. Gdy co, raz choć, pospólstwo uchwyci u jatki, Ślepo wierzy i trzęsie; co gorsza, z przydatki. Nie dmuchać, zalać iskrę
Skrót tekstu: PotZmartKuk_I
Strona: 624
Tytuł:
Dialog o zmartwychwstaniu pańskim.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987