To na wierzch, trudząc ludzi, to się na spód narza, Trafiło się w pół Wisły na głębinie srogiej, Kiedy najlepiej pływać, kurcz mu ściągnął nogi. Woła rata na owych, co po brzegach siedzą, Nie żartując. Aleć mu na to odpowiedzą: „Dość próby wiary naszej kwoli twej uciesze! Igrajcie sami sobie, mój panie Wojciesze! Niech ratuje, kto nie wie.” A ów też tymczasem, Opiwszy wody, rybkom szedł na dno opasem. Patrzą, gdzie się pokaże, lecz kiedy nie mogą Doczekać, już niewczesną jadą poń załogą; I to epitafium na piasku mu drużą: Do czasu wszytkie rzeczy
To na wierzch, trudząc ludzi, to się na spód narza, Trafiło się w pół Wisły na głębinie srogiej, Kiedy najlepiej pływać, kurcz mu ściągnął nogi. Woła rata na owych, co po brzegach siedzą, Nie żartując. Aleć mu na to odpowiedzą: „Dość próby wiary naszej kwoli twej uciesze! Igrajcie sami sobie, mój panie Wojciesze! Niech ratuje, kto nie wie.” A ów też tymczasem, Opiwszy wody, rybkom szedł na dno opasem. Patrzą, gdzie się pokaże, lecz kiedy nie mogą Doczekać, już niewczesną jadą poń załogą; I to epitafijum na piasku mu drużą: Do czasu wszytkie rzeczy
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 45
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
/ i kosztownie wybudowanym pokoju? według Zachariasza/ który imieniem Pańskim mówi: Okrążę dom mój, przez te którzy mi bojują u pod chorągwią moją służą, idący i wracający się? Czy to początek uciesznych plęsów/ i z daleka podobno zawodzą tańce/ aby się potym tym milej chwycili Krzyża? Niech będzie co chce/ igrajcie jako chcecie Aniołowie/ doigracie się wierzcie mi/ obróci się wam to wesele w lament: wszak wiecie co napisano; Aniołowie pokoju rzewnie płakali: a pewnie że dla Krzyża. z którego się niepokoju nabawili bo go szukali. Dobrze wam tedy siedzieć w pokou Duchowie Pańscy/ by nie był płacz przy weselu. Więc teraz
/ y kosztownie wybudowánym pokoiu? według Záchariaszá/ ktory imieniem Pańskim mowi: Okrążę dom moy, przez te ktorzy mi boiuią v pod chorągwią moią służą, idący y wracáiący się? Czy to początek vćiesznych plęsow/ y z daleká podobno zawodzą tańce/ áby się potym tym miley chwyćili Krzyża? Niech będźie co chce/ igrayćie iako chcećie Anyołowie/ doigraćie się wierzćie mi/ obroći się wam to wesele w láment: wszák wiećie co nápisáno; Anyołowie pokoju rzewnie płákáli: á pewnie że dla Krzyża. z ktorego się niepokoiu nábáwili bo go szukáli. Dobrze wam tedy śiedźieć w pokou Duchowie Páńscy/ by nie był płácz przy weselu. Więc teraz
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 656
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Gdy miesiąc z cudzym światłem stawi siebie. Kiedy okręgu dopełni całego. Tak biały kolor z soku Fenickiego Bierże rumienic, tak na blask rumiany Patrży przededniem pasterż rosą zlany; Wyrwany złoża Medeej okrutny, Której się piersi więc nierezolutny Zmusu dotykał, ręką bojaźliwie Odbierż panienkę Aońską szczęśliwie. Dopiero z wolą Teściów Panie młody, Igrajcie młodzi służą wam wygody. Stąd i stąd chłopcy wdzięczne piejcie tony Rzadko drwić z Panów jest czas pozwolony. Majgrot nośnego Bacha pokolenie śliczne, Już czas było, zapalać pochodnie roźliczne, Czas było, bo już drzymiesz, zagasić pochodnie, Obelgi z Fescenninem mownym śpiewać zgodnie, Drwij kto chcesz, do łożnice ta niech cicho
Gdy miesiąc z cudzym swiátłem stáwi siebie. Kiedy okręgu dopełni cáłego. Ták biały kolor z soku Fenickiego Bierże rumięnic, ták ná blásk rumiány Pátrży przedednięm pásterż rosą zlány; Wyrwány złoża Medeey okrutny, Ktorey się piersi więc nierezolutny Zmusu dotykał, ręką boiáźliwie Odbierż pánienkę Aońską szczesliwie. Dopiero z wolą Teśćiow Pánie młody, Igraycie młodźi służą wąm wygody. Ztąd y ztąd chłopcy wdzięczne pieycie tony Rzadko drwić z Pánow iest czás pozwolony. Maygrot nośnego Baccha pokolęnie sliczne, Już czás było, zápaláć pochodnie roźliczne, Czás było, bo iuż drzymiesz, zágásić pochodnie, Obelgi z Fescenninęm mownym spiewáć zgodnie, Drwiy kto chcesz, do łożnice tá niech cicho
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 75
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696