słusznością zabronić może? Nasza Cerkiew Wschodnia/ niemal do tysiąca lat nie znała postów/ Piotrowego/ Saluatoris, i Filipowego: które my zachowujemy. A teraz z nowej/ na siedmiu powszechnych Synodach niesłychanej uchwały/ zna/ i zachowuje. Mnichom/ to jest/ Czerncom Cerkwi Wschodniej także niemal do tysiąca lat wolno było mięso jadać: teraz nie wolno: to też z nowej ustawy/ na żadnym z siedmiu powszechnych Synodów niesłychanej. Biskupom w Cerkwi Wschodniej niemal po szósty powszechny Synod wolno było miewać żony: teraz już nie wolno. Oktoichów/ Minej/ Treody Cerkiew Wschodnia/ także pod tysiąc niemal lat nie znała/ a teraz z niedawnego podania/
słusznośćią zábronić może? Nászá Cerkiew Wschodna/ niemal do tyśiącá lat nie znáłá postow/ Piotrowego/ Saluatoris, y Philipowego: ktore my záchowuiemy. A teraz z nowey/ ná śiedmiu powszechnych Synodách niesłycháney vchwały/ zna/ y záchowuie. Mnichom/ to iest/ Czerncom Cerkwi Wschodney tákże niemal do tyśiącá lat wolno było mięso iádáć: teraz nie wolno: to też z nowey vstáwy/ ná żadnym z śiedmiu powszechnych Synodow niesłycháney. Biskupom w Cerkwi Wschodney niemal po szosty powszechny Synod wolno było miewáć żony: teraz iuż nie wolno. Oktoichow/ Miney/ Treody Cerkiew Wschodna/ tákże pod tyśiąc niemal lat nie znáłá/ á teraz z niedawnego podánia/
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 185
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
„Dobrześ — rzecze — niebogo, poradziła sobie, Wczas zabiegszy, bo go już nigdy nie oskrobie. Częściej trzeba chędożyć; nie bój się o lice; Nie szerząc się, tu stanie futro popielice.” 476. PANNA, CO WOSK JADAŁA
Panna, i grzeczna, i dobrego rodu, Jęła się wosku jadać miasto miodu. Chociaż się w niej krew psuje i płeć grubie,
Gdzie tylko może, każdą świeczkę skubie. O czym gdy była przy wieczerzy wzmianka: „Jeśli Waszmość wosk zbierasz do kaganka” — Rzecze i zaraz kawaler z obrotem Gotów do lampy przyłożyć się knotem. 477. WDOWA, CO SMOŁĘ PIJAŁA
Co też
„Dobrześ — rzecze — niebogo, poradziła sobie, Wczas zabiegszy, bo go już nigdy nie oskrobie. Częściej trzeba chędożyć; nie bój się o lice; Nie szerząc się, tu stanie futro popielice.” 476. PANNA, CO WOSK JADAŁA
Panna, i grzeczna, i dobrego rodu, Jęła się wosku jadać miasto miodu. Chociaż się w niej krew psuje i płeć grubie,
Gdzie tylko może, każdą świeczkę skubie. O czym gdy była przy wieczerzy wzmianka: „Jeśli Waszmość wosk zbierasz do kaganka” — Rzecze i zaraz kawaler z obrotem Gotów do lampy przyłożyć się knotem. 477. WDOWA, CO SMOŁĘ PIJAŁA
Co też
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 396
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
” A ta, chociaż ode mnie nie była pytana: „Trzeba wiedzieć, żem ja jest dziewka murowana.” Odpowiedam, że: „Mnie nic na tym nie należy, Wolę w drewnianej izbie niż w murowej wieży.” 479. DO PANNY, CO MAK JADAŁA
Nie radzę, Mościa panno, siła jadać maku, Bo zbytnim spaniem tego człek przypłaci smaku. Co wiedzieć, co się może przytrafić we śpiączki; Niejedna się bez febry nabawi gorączki. 480. DO PANNY, CO KREDĘ GRYZŁA
Panna kredę jadała już będący w zmowie; Czego kiedy się pewnie jej młodzieniec dowie, Oddawając marcypan: „Barzo się — rzecze —
” A ta, chociaż ode mnie nie była pytana: „Trzeba wiedzieć, żem ja jest dziewka murowana.” Odpowiedam, że: „Mnie nic na tym nie należy, Wolę w drewnianej izbie niż w murowej wieży.” 479. DO PANNY, CO MAK JADAŁA
Nie radzę, Mościa panno, siła jadać maku, Bo zbytnim spaniem tego człek przypłaci smaku. Co wiedzieć, co się może przytrafić we śpiączki; Niejedna się bez febry nabawi gorączki. 480. DO PANNY, CO KREDĘ GRYZŁA
Panna kredę jadała już będący w zmowie; Czego kiedy się pewnie jej młodzieniec dowie, Oddawając marcypan: „Barzo się — rzecze —
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 397
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
schorzałe wzmagają.
O Figach. Maść robiona z owocu drzewa figowego/ Gardziel znosi uzdrawia taż dyminicznego. Taż goi i wszelakie w ciele narzmiałości/ Gdy Maku zmieszasz/ ciągnie połamane kości. Sucha zaś figa w bujność Wenerze dogodzi/ Taż na wszelką chorobę przed tą pomoc rodzi.
O Niesplikach. Kto Niespliki jadać zwykł/ często puszcza wodę/ A przeciwną zaś w stolcach zwykły czynić szkodę. Bo brzuch od nich twardzieje/ z nich twardsze smakują/ Lecz żołądkowi miększe/ bezpieczniej plagują.
O Moszczu. Pochop czyni do moczu Moscz/ temu co pije/ Tenże porusza stolce/ i brzuch nadymuje. O Piwie i Occie.
zchorzáłe wzmagaią.
O Figach. Máść robiona z owocu drzewa figowego/ Gardziel znośi vzdrawia táż dyminicznego. Táż goi y wszelakie w ćiele nárzmiáłośći/ Gdy Maku zmieszasz/ ćiągnie połamáne kośći. Sucha zaś figá w buynośc Venerze dogodzi/ Taż na wszelką chorobę przed tą pomoc rodzi.
O Niesplikách. Kto Niespliki iadáć zwykł/ często puszcza wodę/ A przećiwną záś w stolcach zwykły czynić szkodę. Bo brzuch od nich twárdzieie/ z nich twárdsze smákuią/ Lecz żołądkowi miększe/ bespieczniey pláguią.
O Mosczu. Pochop czyni do moczu Moscz/ temu co pije/ Tenże porusza stolce/ y brzuch nádymuie. O Piwie y Ocćie.
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: C2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
jaskółczem zielem wodką zbądź bólu ocznego.
O Lekarstwie na Zęby. Lulek z nasieniem Luczku puść dymem do gęby Prze żfajskę/ a tym dymem wnet uzdrowisz zęby.
O Chrapieniu. Olej z ziębieniem głowy/ węgorz i orzechy/ Jabłka/ picie nie mnożą głosowi pociechy.
O Lekarstwach na Rymę. Pościć/ czuć/ ciepło jadać na Rymę pracować Potrzeba/ i w cieple ją (acz nie każdą) chować.
Mniej napoju zażywać/ wiatry zatrzymywać/ Tej rzeczy niech pilnuje/ kto jej chce pozbywać. Katarhem jest w piersiach strapionych panie/ Nazwali ją Grekowie: Branchos/ obejmuje Kiedy gardło; a gdy zaś nos te sluksy gryzą/ Cisz okrzcili
iáskołczem źielem wodką zbądź bolu ocznego.
O Lekárstwie ná Zęby. Lulek z násieniem Luczku puść dymem do gęby Prze żpháyskę/ á tym dymem wnet vzdrowisz zęby.
O Chrapieniu. Oley z źiębieniem głowy/ węgorz y orzechy/ Iábłká/ pićie nie mnożą głosowi pociechy.
O Lekárstwách ná Rymę. Pośćić/ czuć/ ćiepło iadáć ná Rymę prácowáć Potrzebá/ y w ćieple ią (ácz nie káżdą) chowáć.
Mniey napoiu záżywáć/ wiátry zátrzymywáć/ Tey rzeczy niech pilnuie/ kto iey chce pozbywáć. Kátarhem iest w pierśiách strapionych pánie/ Názwáli ią Grekowie: Bránchos/ obeymuie Kiedy gárdło; á gdy záś nos te sluxy gryzą/ Cisz okrzćili
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: D3
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
dla tej samej rzeczy post się psować godzi. Lepsza świeża pieczenia, niźli bigos stary, Choć z szczebulą i chociaj na korzenne dary. Mięso na wiosnę dobre, a zwłaszcza jest poście, Z niego żyła i siła barzo krzepko roście. Z mięsa Bóg najlubsze miał ofiary w zakonie, I Tatarzy choć zdechłe, wolą jadać konie. Mięsa Noe jął się jeść pierwszy po potopie, Nie brakując czy lepsze w cielęciu, czy w skopie. Mięso choroby z człeka prędko wyswobodzi, Mięso młode swym sokiem starego odmłodzi. Stąd wam Niemcy zalecam żołądek Lutrowy, Co jest wszytko pożarły, jako wilk marcowy. On żelazo jako struś, on kość jak
dla tej samej rzeczy post się psować godzi. Lepsza świeża pieczenia, niźli bigos stary, Choć z szczebulą i chociaj na korzenne dary. Mięso na wiosnę dobre, a zwłaszcza jest poście, Z niego żyła i siła barzo krzepko roście. Z mięsa Bóg najlubsze miał ofiary w zakonie, I Tatarzy choć zdechłe, wolą jadać konie. Mięsa Noe jął się jeść pierwszy po potopie, Nie brakując czy lepsze w cielęciu, czy w skopie. Mięso choroby z człeka prędko wyswobodzi, Mięso młode swym sokiem starego odmłodzi. Stąd wam Niemcy zalecam żołądek Lutrowy, Co jest wszytko pożarły, jako wilk marcowy. On żelazo jako struś, on kość jak
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 367
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
Panu naszemu w-oczy, ale mu tylko z-tyłu zabiegła, accessit retro? Podobno przeto: myśliła sobie: jak ja Panu zabiegę w-oczy, to na-mnie wytrzyszczą oczy wszyszczy ludzie co za Panem pójdą: i obaczywszy mnie, jedni będą mówili: nie podobne rzeczy, musi ta białagłowa glinkę jadać: drugi rzecze, o nie glinkę, ale krupy surowe, trzeci poprawił by: złeć to niewieścisko, i dla tego ją mąż pierze, a dla tego prania nazbyt też wybielała. Cóż czyni mądra białagłowa? niechcę ja ludziom w-chodzić w-oczy, boć by napletli i to i owo. Ne fieret
Pánu nászemu w-oczy, ále mu tylko z-tyłu zábiegłá, accessit retro? Podobno przeto: myśliłá sobie: iák ia Pánu zábiegę w-oczy, to ná-mnie wytrzyszczą oczy wszysczy ludźie co zá Pánem poydą: i obaczywszy mnie, iedni będą mowili: nie podobne rzeczy, muśi tá białagłowá glinkę iadáć: drugi rzecze, o nie glinkę, ále krupy surowe, trzeći popráwił by: złeć to niewieśćisko, i dla tego ią mąż pierze, á dla tego pránia názbyt też wybieláłá. Coż czyni mądra białagłowá? niechcę ia ludźiom w-chodźić w-oczy, boć by nápletli i to i owo. Ne fieret
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 18
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
po wierzchu piersiami błyskając, To smukłemi dłoniami w oczy się pryskając. Owo dziwna wesołość i żyżność tej wody. Z drugiej strony przyległe sady i ogrody Różnych pełne rozkoszy, a nie tak ćwiczeniu, Ani cyrklom zielniczym, jako przyrodzeniu Periphrasis Posnaniae.
I miejscowi powinne, gdzie pod umbrą siadać, I ranne kolacje zwyczaj bywa jadać W upaleniach słonecznych, kogo szwędzą mury, Lub odmiana powietrza cieszy i natury. Mimo inszych grzeczności i pochwał swych wiele, Które zdobią to miasto, ma obywatele Polerowne i ludzkie, jako i gładkiej mowy, Tak postępków szlachetnych. Ma swój dank gotowy, Do którego poloru powód ma nie mniejszy Z wyniosłości powiatu i szlachty
po wierzchu piersiami błyskając, To smukłemi dłoniami w oczy się pryskając. Owo dziwna wesołość i żyżność tej wody. Z drugiej strony przyległe sady i ogrody Różnych pełne rozkoszy, a nie tak ćwiczeniu, Ani cyrklom zielniczym, jako przyrodzeniu Periphrasis Posnaniae.
I miejscowi powinne, gdzie pod umbrą siadać, I ranne kolacye zwyczaj bywa jadać W upaleniach słonecznych, kogo szwędzą mury, Lub odmiana powietrza cieszy i natury. Mimo inszych grzeczności i pochwał swych wiele, Które zdobią to miasto, ma obywatele Polerowne i ludzkie, jako i gładkiej mowy, Tak postępków szlachetnych. Ma swój dank gotowy, Do którego poloru powód ma nie mniejszy Z wyniosłości powiatu i szlachty
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 101
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
barek (bochmy konie i wozy w Padwie, jadąc do Wenecji, zostawili), których pięć nas ledwie zabrało wszytkich. Te barki są podobne batom pięknym z pokojami barzo wesołemi i gankami, któremi z Padwy mil 18 włoskich wszytko kanałami jeżdżą miedzy pałacami wyśmienitemi, ogrodami,
perspektywami osobliwemi. Tak iż tych mil kilkanaście jadać, nie znajdzie miejsca, gdzie by nie miało co osobliwie visum et animum recreare.
W pół drogi do Wenecji z Padwy nocowaliśmy w pałacu jednego szlachcica weneckiego, nad tym kanałem, który pokoje miał w sobie barzo specjalne. Niemniej też galanterii w nim różnych, jakoż piktur, takteż struktur. Ogród barzo delikatny
barek (bochmy konie i wozy w Padwie, jadąc do Wenecjej, zostawili), których pięć nas ledwie zabrało wszytkich. Te barki są podobne batom pięknym z pokojami barzo wesołemi i gankami, któremi z Padwy mil 18 włoskich wszytko kanałami jeżdżą miedzy pałacami wyśmienitemi, ogrodami,
perspektywami osobliwemi. Tak iż tych mil kilkanaście jadać, nie znajdzie miejsca, gdzie by nie miało co osobliwie visum et animum recreare.
W pół drogi do Wenecjej z Padwy nocowaliśmy w pałacu jednego ślachcica weneckiego, nad tym kanałem, który pokoje miał w sobie barzo specjalne. Niemniej też galanterii w nim różnych, jakoż piktur, takteż struktur. Ogród barzo delikatny
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 148
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
marami wszelkiej Rzeczypospolitej jest/ on sławny prawodawca Lacedemoński Likurgus/ i dla tegoż aby tam nie był/ żelazną monetę bić/ wielkiej sztuce małą wagę przydając (tak że grosz jeden kilka wozów prowadzić musiało): w sukniach jednakich chodzić/ aby żadnej różnice miedzy ubogim a bogatym nie było: w kupie wszystkim jednę potrawę jadać/ jako Senator tak najubozszy: nakoniec aby kupcy z inszych miast towarów nie przywozili/ postanowił. Jakoż i sami podobno nie kwapili się/ gdy tak grosze Lacedemońskie wielką wagę miały. Upatrzyła i Wenecka Rzeczposp. gdy każdemu wedle stanu jego szatę dała/ i wszytko mocnie przeciw zbytkowi prawami obwarowała. Upatrzył świętej pamięci król
márámi wszelkiey Rzeczypospolitey iest/ on sławny prawodawcá Lácedemoński Lykurgus/ y dla tegoż aby tám nie był/ żelázną monetę bić/ wielkiey sztuce máłą wagę przydáiąc (ták że grosz ieden kilká wozow prowádźić muśiáło): w sukniách iednákich chodzić/ áby żadney roznice miedzy vbogim á bogátym nie było: w kupie wszystkim iednę potráwę iadáć/ iáko Senator ták nayubozszy: nákoniec áby kupcy z inszych miast towárow nie przywozili/ postánowił. Iákoż y sámi podobno nie kwápili się/ gdy ták grosze Lacedemońskie wielką wagę miáły. Vpátrzyłá y Wenecka Rzeczposp. gdy káżdemu wedle stanu iego szátę dáłá/ y wszytko mocnie przećiw zbytkowi práwámi obwárowáłá. Vpátrzył świętey pámięći krol
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: G
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615