się nie osiedzi Gdzie grunt rodzajny/ gdzie przestrone włości Wszytko pochlonąć chćesz w twojej chciwości/ Pedasz ze masz Syny Pełen Dom Ródziny Których przystojnie zostawić mi trzeba: By nie żebrali po mej śmierci chleba. Próżne to staranie Chciwie zbierać na nie Ty mrzesz głód/ ledwie że nie pijesz wody Syn Wino leje/ z Tokajskiej jagody Stroje/ bassarynki/ Gawiedź/ Meluzenki/ I Kleopatry w Sycjońskim boru/ Hoduje/ stroi/ chciwcze z twego zbioru/ Zjedz ogórek Żydzie/ On przy swej Laidzie Tysiącmi będzie zaprawiał pułmiski Utratniś Polski/ Apicius Rzymski Nuż poszosne Cugi Jeznych poczeg długi Co Ociec jeździł/ parą/ czasem Drią/ To Pan Syn
się nie ośiedźi Gdźie grunt rodzáyny/ gdźie przestrone włośći Wszytko pochlonąć chćesz w twoiey chćiwośći/ Pedasz ze masz Syny Pełen Dom Rodźiny Ktorych przystoynie zostáwić mi trzebá: By nie żebráli po mey śmierći chlebá. Prożne to stáránie Chćiwie zbieráć ná nie Ty mrzesz głod/ ledwie że nie piiesz wody Syn Wino leie/ z Tokáyskiey iágody Stroie/ bássárynki/ Gawiedź/ Meluzęnki/ Y Kleopátry w Sycyońskim boru/ Hoduie/ stroi/ chćiwcze z twego zbioru/ Ziedz ogorek Zydźie/ On przy swey Laidźie Tysiącmi będźie zápráwiał pułmiski Vtrátniś Polski/ Apicius Rzymski Nuż poszosne Cugi Ieznych poczeg długi Co Oćiec ieźdźił/ parą/ czásem Dryą/ To Pan Syn
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 178
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
twej grzeczności. Jeżeli jeść gotowo Masz znas w domu swym gości. Lirycorum Polskich
Widząc Wdowa Mazurka Ze Migdał niełupiony/ Na nim Szczekocka burka Koń ostrogą zbodziony.
Rzecze Drużynie owej Owszem to szczęściem kładę Ze tak młodzi Marsowej/ Mam wdomu mym gromadę.
Da głodnej jest Drużynie Jak jedni Wilcy trawią Aż z suchych jagód w Winie Gębę aż po nos pławią.
Wtym jeden grzeczny wielce Spód tej Towarzysz Roty Wziął kurę na widelce/ Znak dając swej ochoty.
Wdowa ze błazen zgadła Chce go spracy wypuścić Wtym kura pod stół spadła/ On/ nie chcąc rąk utłuścić.
Uchodzi Rycerz w nogi Trafunku zartem zbywa Mając u nóg ostrogi Oraz obrus
twey grzecznośći. Ieżeli ieść gotowo Masz znas w domu swym gośći. Lyricorum Polskich
Widząc Wdowá Mázurká Ze Migdał niełupiony/ Ná nim Sczekocká burká Koń ostrogą zbodźiony.
Rzecze Druzynie owey Owszem to szczęśćiem kłádę Ze ták młodźi Mársowey/ Mąm wdomu mym gromádę.
Da głodney iest Druzynie Iák iedni Wilcy trawią Aż z suchych iagod w Winie Gębę aż po nos płáwią.
Wtym ieden grzeczny wielce Zpod tey Towárzysz Roty Wziął kurę ná widelce/ Znák dáiąc swey ochoty.
Wdowá ze błazen zgádłá Chce go spracy wypuśćić Wtym kurá pod stoł spádłá/ On/ nie chcąc rąk vtłuśćić.
Vchodźi Rycerz w nogi Tráfunku zártem zbywa Máiąc v nog ostrogi Oraz obrus
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 206
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
? Alboś nigdy nie widział szpakowatej świnie? Jednak żebym w tej mierze dogodził Waszeci, Nazwę koniem po włosie, a wieprzem po szczeci. 398 (N). STARY GOLEC W KOMENDY
Biorąc się na zaloty jeden stary wdowiec, Goli brodę; jakby też z twarzy zdjął pokrowiec, Który dotąd krył zmarski i jagody sine. Wzgardziła też nim młoda wdowa, mając inne. Więc ją znowu zapuści, ale nim oaroście,
To było w mięsopusty, umarł dziadek w poście. I nierychło postrzeże chudak, że pobrydził, Bo śmierci nie oszukał, wdowie się ohydził. Ach, trudnoż się to z grzybka przetworzyć na golca I myśleć
? Alboś nigdy nie widział szpakowatej świnie? Jednak żebym w tej mierze dogodził Waszeci, Nazwę koniem po włosie, a wieprzem po szczeci. 398 (N). STARY GOLEC W KOMENDY
Biorąc się na zaloty jeden stary wdowiec, Goli brodę; jakby też z twarzy zdjął pokrowiec, Który dotąd krył zmarski i jagody sine. Wzgardziła też nim młoda wdowa, mając ine. Więc ją znowu zapuści, ale nim oaroście,
To było w mięsopusty, umarł dziadek w poście. I nierychło postrzeże chudak, że pobrydził, Bo śmierci nie oszukał, wdowie się ohydził. Ach, trudnoż się to z grzybka przetworzyć na golca I myśleć
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 170
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pono i wtenczas, o sroga! Nie wejrzała, choćby się widziała u proga Okrutnego Plutona. Ach od stanu twego Daleka taka srogość ma być panieńskiego. Kogożby tu takimi nie zwiodł ten mowami? Kogoby tak pięknymi nie zmamił słowami? Ale aza mię Bóg tej zawaruje szkody, Że mię te malowane nie zwabią jagody. Znam cię ziołko, że parzysz, choć rościesz w ogrodzie. Wolę mądrą przed szkodą być, niźli po szkodzie. Co ty za zdrady mówisz? co za oszukania? Czyli jeszcześ szczyrego mojego kochania Nie doznała? P. I barzo znam się na tych figlach I wiem, że z wami trzeba stąpać
pono i wtenczas, o sroga! Nie wejrzała, choćby się widziała u proga Okrutnego Plutona. Ach od stanu twego Daleka taka srogość ma być panieńskiego. Kogożby tu takimi nie zwiodł ten mowami? Kogoby tak pięknymi nie zmamił słowami? Ale aza mię Bog tej zawaruje szkody, Że mię te malowane nie zwabią jagody. Znam cię ziołko, że parzysz, choć rościesz w ogrodzie. Wolę mądrą przed szkodą być, niźli po szkodzie. Co ty za zdrady mowisz? co za oszukania? Czyli jeszcześ szczyrego mojego kochania Nie doznała? P. I barzo znam się na tych figlach I wiem, że z wami trzeba stąpać
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 381
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wielkie czynił znaki. Potym w dziecinnym prawie będąc wieku, Z rodzicielskiego czułego opieku, Nie tracąc najmniej najdroższego czasu, Do wysokiego prowadzon Parnasu, Pił poświęcone Helikonu zdroje, Dowcip z nauką złączył, co oboje Znaczne w nim było przy wysokich cnotach I pięknych, co go zdobiły, przymiotach. A gdy już pierwszy młodzieńskie jagody Włos zdobić począł, w przestrzerisze ogrody Małą lilijkę, żeby się krzewiła, Zaraz ojcowska ręka przesadziła. Posłany tedy tam, gdzie trzy lilije W królewskim herbie, od których blask bije Po wszytkim świecie; tam on swym pozoru Nabył większego, tam przydał poloru Cnym obyczajom, które w kawalerskich Szkołach i wszytkich ćwiczeniach rycerskich Prędko
wielkie czynił znaki. Potym w dziecinnym prawie będąc wieku, Z rodzicielskiego czułego opieku, Nie tracąc najmniej najdroższego czasu, Do wysokiego prowadzon Parnasu, Pił poświęcone Helikonu zdroje, Dowcip z nauką złączył, co oboje Znaczne w nim było przy wysokich cnotach I pięknych, co go zdobiły, przymiotach. A gdy już pierwszy młodzieńskie jagody Włos zdobić począł, w przestrzerisze ogrody Małą lilijkę, żeby się krzewiła, Zaraz ojcowska ręka przesadziła. Posłany tedy tam, gdzie trzy lilije W krolewskim herbie, od ktorych blask bije Po wszytkim świecie; tam on swym pozoru Nabył większego, tam przydał poloru Cnym obyczajom, ktore w kawalerskich Szkołach i wszytkich ćwiczeniach rycerskich Prędko
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 423
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ż o nimfo, tu z załamanymi Rękoma siedzisz na dzikiej pustyni A oczy twoje Toczą łez zdroje?
Czemuż, o z morskiej powodzi zrodzona, W tej tu dolinie siedzisz porzucona? Kto cię tak srogi Odbiegi niebogi? Czemu, bogini, twa sroga prawica Pierś piękną tłucze a wdzięcznego lica O jakie szkody, Szarpie jagody? Czemu rwie włosy, którym niezrownane Promienie ranej jutrzenki rumiane, Gdy złotym gońcem Bieży przed słońcem? Czemu żałośnie ku niebu wzniesione, Gdzie przekładają na szczęście szalone Troskliwe wargi, Płaczliwe skargi? Czemuż wżdy przebog tak Eury pierzchliwe Niosą po puszczy te głosy rzewliwe, Żal, narzekanie, Ciężkie wzdychanie? Luboć twe
ż o nimfo, tu z załamanymi Rękoma siedzisz na dzikiej pustyni A oczy twoje Toczą łez zdroje?
Czemuż, o z morskiej powodzi zrodzona, W tej tu dolinie siedzisz porzucona? Kto cię tak srogi Odbiegi niebogi? Czemu, bogini, twa sroga prawica Pierś piękną tłucze a wdzięcznego lica O jakie szkody, Szarpie jagody? Czemu rwie włosy, ktorym niezrownane Promienie ranej jutrzenki rumiane, Gdy złotym gońcem Bieży przed słońcem? Czemu żałośnie ku niebu wzniesione, Gdzie przekładają na szczęście szalone Troskliwe wargi, Płaczliwe skargi? Czemuż wżdy przebog tak Eury pierzchliwe Niosą po puszczy te głosy rzewliwe, Żal, narzekanie, Ciężkie wzdychanie? Luboć twe
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 433
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mamy czynić? siadszy przy kominie Z swymi dobrymi sąsiady Zażyjem sobie biesiady A tymczasem też zła chwila przeminie. Porucz to Bogu, jeśli cię co piecze A zażyj dobrej doli, Póki masz wiek powoli, Który jako wiatr tak z szczęściem uciecze. Ludzie nie wiedzą jako się starzeją. Dzisia się widzisz młody A jutroć te jagody Białym okryte śniegiem oszedzieją A żadną wiosną już nieodmłodzone. Nie spędzisz tego mrozu Do samego przewozu. Gdy na jezioro wpłyniesz niezbrodzone. 702. Z tegoż.
Chłopcze, przynieś ostatnią na stół wina flaszę. Co zjem, spijem, to nasze A jak biedni pomrzemy, Tak kosztownego wina już nie skosztujemy. Być się
mamy czynić? siadszy przy kominie Z swymi dobrymi sąsiady Zażyjem sobie biesiady A tymczasem też zła chwila przeminie. Porucz to Bogu, jeśli cię co piecze A zażyj dobrej doli, Poki masz wiek powoli, Ktory jako wiatr tak z szczęściem uciecze. Ludzie nie wiedzą jako się starzeją. Dzisia się widzisz młody A jutroć te jagody Białym okryte śniegiem oszedzieją A żadną wiosną już nieodmłodzone. Nie spędzisz tego mrozu Do samego przewozu. Gdy na jezioro wpłyniesz niezbrodzone. 702. Z tegoż.
Chłopcze, przynieś ostatnią na stoł wina flaszę. Co zjem, spijem, to nasze A jak biedni pomrzemy, Tak kosztownego wina już nie skosztujemy. Być się
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 440
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Z których na rożnach jedne członki drżały, Drugie miotały wody wylęknione, Kotły jęczały na ogień wstawione. I kruk piekielny nie takiej srogości, Który żywego wydziera wnętrzności I gdy je spasie, drugie dodawają Mąk wiecznych, kiedy coraz narastają. A lubo się też w przyjaznej podstaci Udać chce, niemniej okrutnie zatraci Jako trujące głodnego jagody, Jak zarażone pragnącego wody, Jako syreny, co słodko śpiewają, Potym uśpionych w morzu zatapiają. Tak więc i pczołki słodyczą zwiedzione Złego języka do garła wepchnione Szkodnego ptaka, wnet drogo przypłacą Zdradnej ponęty, kiedy żywot stracą. Nie darmo pismo święte i prorocy, Pisząc o dziwnej tego członka mocy, Aż go do
Z ktorych na rożnach jedne członki drżały, Drugie miotały wody wylęknione, Kotły jęczały na ogień wstawione. I kruk piekielny nie takiej srogości, Ktory żywego wydziera wnętrzności I gdy je spasie, drugie dodawają Mąk wiecznych, kiedy coraz narastają. A lubo się też w przyjaznej podstaci Udać chce, niemniej okrutnie zatraci Jako trujące głodnego jagody, Jak zarażone pragnącego wody, Jako syreny, co słodko śpiewają, Potym uśpionych w morzu zatapiają. Tak więc i pczołki słodyczą zwiedzione Złego języka do garła wepchnione Szkodnego ptaka, wnet drogo przypłacą Zdradnej ponęty, kiedy żywot stracą. Nie darmo pismo święte i prorocy, Pisząc o dziwnej tego członka mocy, Aż go do
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 444
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
pono druga z nich wolała, Żebyć jak Ewa Adamowi dała. Patrz jako piękne, wdzięczne na wejrzeniu, A że i smaczne i że podniebieniu Smakować będzie, wątpić nie potrzeba, Śmierci w nim niemasz. Sameć zato nieba Rękojmią będą, że za przeszłe szkody Nikt ci tak smacznej nie weźmie nagrody (jagody). 715. Epitalamium Imci panu Janowi z Mierznia Mierzeńskiemu, marszałkowi wilkomirskiemu, staroście wasilkowskiemu; ale niezdarzone raczej w epitafium obrócone niżej. Dary bogów w imieniu
.
Jowisz z Minerwą darowalić głowę, Apollo swój łuk i strzały gotowe. Neptun da trydent, gdy będziesz na wodzie, Mars serce, Wulkan broń pewną
pono druga z nich wolała, Żebyć jak Ewa Adamowi dała. Patrz jako piękne, wdzięczne na wejrzeniu, A że i smaczne i że podniebieniu Smakować będzie, wątpić nie potrzeba, Śmierci w nim niemasz. Sameć zato nieba Rękojmią będą, że za przeszłe szkody Nikt ci tak smacznej nie weźmie nagrody (jagody). 715. Epithalamium Jmci panu Janowi z Mierznia Mierzeńskiemu, marszałkowi wilkomirskiemu, staroście wasilkowskiemu; ale niezdarzone raczej w epitafium obrocone niżej. Dary bogow w imieniu
.
Jowisz z Minerwą darowalić głowę, Apollo swoj łuk i strzały gotowe. Neptun da trydent, gdy będziesz na wodzie, Mars serce, Wulkan broń pewną
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 459
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
po waszemi pije/ trzeba się go strzec. Niedźwiadkiem jest/ cierniem kolącym. Ale podobno i gdzie indziej wejźrzał Pan gdy ich cierniem zowie do Ewangeliej wierzę naszej w której powiada/ że często to ciernie zatłumia słowo Boże/ często się zda pięknie kwitnąć/ ale w ten czas nawiętsze mrozy; widzi się że ma winne jagody nasobie/ a ono cierpnące tarnki/ a pod wszystkim są pewne żądła/ które rady bodą każdego co się ich dotknie. Nie rozwodzę się tu bo z żalem wielkim widzimy na oko i z hańbą naszą/ jako się siła nie dawno tej obłudy przeciwko Bogu i ludziom namnożyło miedzy obywatleami tych zacnych krajów/ snadź gdy
po wászemi pije/ trzebá sie go strzédz. Niedźwiadkiem iest/ ćiérniem kolącym. Ale podobno y gdźie indźiéy weyźrzał Pan gdy ich ćierniem zowie do Ewángeliey wierzę nászéy w któréy powiáda/ że często to ćiérnie zátłumia słowo Bożé/ często się zda pięknie kwitnąć/ ále w ten czás nawiętszé mrozy; widźi się że ma winné iágody násobie/ á ono ćiérpnącé tarnki/ á pod wszystkim są pewné żądłá/ któré rády bodą káżdégo co sie ich dotknie. Nie rozwodzę sie tu bo z żalém wielkim widźimy ná oko y z hańbą nászą/ iáko sie śiłá nie dawno téy obłudy przećiwko Bogu y ludźiom námnożyło miedzy obywátleámi tych zacnych kraiow/ snadź gdy
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: D2
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619