(P). ŻLE ZROZUMIAWSZY, NIE NAUCZYSZ DOBRZE
Szlachcic jeden powiedał gościom przy obiedzie, Kto umie po łacinie, że wszędy przejedzie. Słysząc to prostak jakiś, więc gdy go ksiądz pyta, Stojącego nad rzeką, jeżeli przebyta, Jeśli ją w bród przejedzie, powie na pytanie: „Umiecie po łacinie, śmiele jedźcie na nię.” Rozumiejąc, że żarty, ledwie koniem ruszy, Wpadnie w wodę nieborak ksiądz po same uszy,
Bowiem rzeka po deszczu wylewała z brzegu; Ledwie się ostatniego skaraskał noclegu. W skok na skargę do pana, choć się wody opił, Że go zły człowiek o włos w rzece nie utopił. Toż
(P). ŻLE ZROZUMIAWSZY, NIE NAUCZYSZ DOBRZE
Szlachcic jeden powiedał gościom przy obiedzie, Kto umie po łacinie, że wszędy przejedzie. Słysząc to prostak jakiś, więc gdy go ksiądz pyta, Stojącego nad rzeką, jeżeli przebyta, Jeśli ją w bród przejedzie, powie na pytanie: „Umiecie po łacinie, śmiele jedźcie na nię.” Rozumiejąc, że żarty, ledwie koniem ruszy, Wpadnie w wodę nieborak ksiądz po same uszy,
Bowiem rzeka po deszczu wylewała z brzegu; Ledwie się ostatniego skaraskał noclegu. W skok na skargę do pana, choć się wody opił, Że go zły człowiek o włos w rzece nie utopił. Toż
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 58
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
koło pod karetą. Zrazu śmieszno, wnet mi się na żołądku zwija, Nie pachnie-li zniewagą ta konfidencja; Potem widząc, że głupstwem, nie czym inszym grzeszy, Niż rozgniewa, więcej mię prostak ów rozśmieszy: Mój panie, czemużeście, że nie rzekę dalej, Naprawić tego wozu doma nie kazali; Jedźcie — dosyć, że sadła dano, miasto smoły — Na takich, z jakimiście przyjechali, koły. 497. CZŁOWIEK SIĘ LENI Z WŁOSÓW NA STAROŚĆ
Żartowałem ci z łysych, ali jedną razą I mnie włosy na starość za grzebieniem lazą. Rozmaicie przed śmiercią człowiek się tu mieni: Najpierwej osiwieje, potem się
koło pod karetą. Zrazu śmieszno, wnet mi się na żołądku zwija, Nie pachnie-li zniewagą ta konfidencyja; Potem widząc, że głupstwem, nie czym inszym grzeszy, Niż rozgniewa, więcej mię prostak ów rozśmieszy: Mój panie, czemużeście, że nie rzekę dalej, Naprawić tego wozu doma nie kazali; Jedźcie — dosyć, że sadła dano, miasto smoły — Na takich, z jakimiście przyjechali, koły. 497. CZŁOWIEK SIĘ LENI Z WŁOSÓW NA STAROŚĆ
Żartowałem ci z łysych, ali jedną razą I mnie włosy na starość za grzebieniem lazą. Rozmaicie przed śmiercią człowiek się tu mieni: Najpierwej osiwieje, potem się
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 222
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z siodłem nieboszczyka jeszcze Priamusa, Kiedy mu Grecy w Troi dobyli lamusa. Turkusami sadzona boku strzeże szabla: Tąć to był, tą tyrańsko Kain zabił Abla. Stary karnal w pierścieniu; jednym rzekszy słowem, Stare wszytkie klejnoty na szlachcicu nowem. Panie, pogasły wszytkie bez tej jednej cnoty. Zjadszy obiad, gdzie indziej jedźcie na zaloty. Choćbyś gorzał od głowy aż do stopy złotem, Szwagierstwa z Ormianinem nie chcę ani z Szotem. W cudzych się rzeczach świecisz; widzę to na jawie, Żeś ich nie sprawiał, ale przepadły w zastawie. 49 (P). ŁACNIEJ O PORWISZA NIŻ O GONISZA (CZĘSTO LENIWY PRZED RĄCZYM
z siodłem nieboszczyka jeszcze Pryjamusa, Kiedy mu Grecy w Troi dobyli lamusa. Turkusami sadzona boku strzeże szabla: Tąć to był, tą tyrańsko Kain zabił Abla. Stary karnal w pierścieniu; jednym rzekszy słowem, Stare wszytkie klejnoty na szlachcicu nowem. Panie, pogasły wszytkie bez tej jednej cnoty. Zjadszy obiad, gdzie indziej jedźcie na zaloty. Choćbyś gorzał od głowy aż do stopy złotem, Szwagierstwa z Ormianinem nie chcę ani z Szotem. W cudzych się rzeczach świecisz; widzę to na jawie, Żeś ich nie sprawiał, ale przepadły w zastawie. 49 (P). ŁACNIEJ O PORWISZA NIŻ O GONISZA (CZĘSTO LENIWY PRZED RĄCZYM
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 226
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
naruszą. Miasta, zamki i sklepy, za fraszkę to stoi. Sława się żadnej skazy i czasu nie boi. NA PRZEZWISKO GŁADYSZA
Gładyszu nienadobny, to masz tylko w zysku, Że nie będąc gładyszem, gładkiś po nazwisku NA PANA SZKODĘ
— Jak mam zwać? — Jestem Szkoda. — Proszę waszej mości, Jedźcie precz, ni er ad widzę w domu takich gości. ŁZY NIEPOTRZEBNE
Kiedy by mogły łzy zabieżeć złemu Albo w smutku ulżyć płaczącemu, Złotem by się łez przyszło dokupować. Ale jeśli nas nie mogą ratować, A śmierć nic na to nie dba i przygoda, Swą drogą idą, toć i płakać szkoda. Próżno to
naruszą. Miasta, zamki i sklepy, za fraszkę to stoi. Sława się żadnej skazy i czasu nie boi. NA PRZEZWISKO GŁADYSZA
Gładyszu nienadobny, to masz tylko w zysku, Że nie będąc gładyszem, gładkiś po nazwisku NA PANA SZKODĘ
— Jak mam zwać? — Jestem Szkoda. — Proszę waszej mości, Jedźcie precz, ni er ad widzę w domu takich gości. ŁZY NIEPOTRZEBNE
Kiedy by mogły łzy zabieżeć złemu Albo w smutku ulżyć płaczącemu, Złotem by się łez przyszło dokupować. Ale jeśli nas nie mogą ratować, A śmierć nic na to nie dba i przygoda, Swą drogą idą, toć i płakać szkoda. Próżno to
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 595
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
końskiego świeżo bitych szlaków; Wtem na obu hiszpański rycerz, nad którego, Jeśli go ja dobrze znam, chłopa pyszniejszego Jako żywo podomno nie było na świecie, Krzywo patrząc, zawoła: „A wy gdzie jedziecie?
XXXIX.
Jeśli chcecie być żywi i zdrowi, tak wiedzcie, Albo stąd w inszą drogę albo nazad jedźcie; Nie chcę ja towarzysza tam, kędy miłuję, I tam, gdzie mojej dziewki szukam i szlakuję”. Orland zaś Cyrkasowi: „Ja nie wierzę, aby Więcej nadto miał mówić, gdyby nas za baby Nikczemne miał obydwu, fukając tak śmiele, Jakobyśwa dopiero wstała od kądziele.”
XL.
Do niego
końskiego świeżo bitych szlaków; Wtem na obu hiszpański rycerz, nad którego, Jeśli go ja dobrze znam, chłopa pyszniejszego Jako żywo podomno nie było na świecie, Krzywo patrząc, zawoła: „A wy gdzie jedziecie?
XXXIX.
Jeśli chcecie być żywi i zdrowi, tak wiedzcie, Albo stąd w inszą drogę albo nazad jedźcie; Nie chcę ja towarzysza tam, kędy miłuję, I tam, gdzie mojej dziewki szukam i szlakuję”. Orland zaś Cyrkasowi: „Ja nie wierzę, aby Więcej nadto miał mówić, gdyby nas za baby Nikczemne miał obydwu, fukając tak śmiele, Jakobyśwa dopiero wstała od kądziele.”
XL.
Do niego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 258
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tejże Izby była sztuka na płótnie malowana duża, na której w samym srzodku malowany stolik z potrawami; uktórego Osoby siedzą w Perskim stroju, a tu trupią głowę jeden przynosi, podczas samego traktamentu; bo taka tam jest i dziś ceremonia, znapisem: Comedite tales cras futuri. Co samo wierszem wyłożyłem.
Jedźcie zgusłem potrawy, wypróżniajcie flaszki, Pomnijcie że zwaś będą, jutro trupie maszki.
Wtymże srzodku sufitu jest malowana Liszka pod drzewem do góry patrząca, na którym kruk Ezopów syr trzyma, znapisem: Blanditur ut edat. Co wiersz eks plikuje:
Lis chwali zgłosu kruka, on syr puszcza kracze. Tak pochlebni
teyże Izby byłá sztuka na płotnie malowana duża, ná ktorey w samym srzodku malowany stolik z potrawami; uktorego Osoby siedzą w Perskim stroiu, a tu trupią głowę ieden przynosi, podczas samego traktámentu; bo táka tam iest y dzis ceremonia, znápisem: Comedite tales cras futuri. Co sámo wierszem wyłożyłem.
Iedźcie zgusłem potrawy, wyprozniaycie flaszki, Pomniycie że zwaś będą, iutro trupie maszki.
Wtymże srzodku suffitu iest malowána Liszká pod drzewem do gory patrząca, na ktorym kruk Ezopow syr trzyma, znapisem: Blanditur ut edat. Co wiersz ex plikuie:
Lis chwali zgłosu kruka, on syr puszcza kracze. Ták pochlebni
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 533
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
siebie, 14 Simeona pojmał, 26. zżywnością do Ojca odesłał, pieniądze w wory ich włożyć rozkazawszy. 1.
A Widząc Jakub że było zboże w Egipcie/ rzekł do Synów swoich. Czemuż się oglądacie jeden na drugiego? I mówił im: Otom słyszał że jest zboże w Egipcie. 2. Jedźcież tam/ a kupcie nam z tamtąd/ abyśmy żywi byli/ a nie pomarli. 3. Jachało tedy dziesięć braci Józefowych/ kupować zboże do Egiptu. 4. Ale Benjamina brata Józefowego/ nie posłał Jakub z bracią jego: bo mówił: By snadź nie przypadło nań co złego. 5.
I
śiebie, 14 Simeoná poimał, 26. zżywnośćią do Ojcá odesłał, pieniądze w wory ich włożyć rozkazawszy. 1.
A Widząc Iákob że było zboże w Egipćie/ rzekł do Synow swojch. Czemuż śię oglądaćie jeden ná drugiego? Y mowił im: Otom słyszał że jest zboze w Egipćie. 2. Iedźćież tám/ á kupćie nam z támtąd/ ábysmy żywi byli/ á nie pomárli. 3. Iácháło tedy dźieśięć bráći Iozefowych/ kupowáć zboże do Egiptu. 4. Ale Benjáminá brátá Iozefowego/ nie posłał Iákob z bráćią jego: bo mowił: By snadź nie przypádło nań co złego. 5.
Y
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 45
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
ście wy szpiegowie. 17. Tedy je dał pod straż do trzech dni. 18. I mówił do nich Józef dnia trzeciego. Uczyńcie tak/ a żyć będziecie: boć się ja boję Boga. 19. Jeśliście szczerzy/ brat wasz jeden niech będzie okowany w więzieniu gdzieście wy były: A wy jedźcie/ i odwieźcie zboże/ abyście odjęli głodowj domy wasze. 20. A brata waszego młodszego przywiedźcie do mnie/ a sprawdzą się słowa wasze/ i nie pomrzecie: I uczynili tak. 21. I mówili jeden do drugiego. Zaprawdęsmy zgrzeszyli przeciwko bratu naszemu/ bo widząc utrapienie dusze jego/ gdy się nam modlił
śćie wy szpiegowie. 17. Tedy je dał pod straż do trzech dni. 18. Y mowił do nich Iozef dniá trzećiego. Uczyńćie ták/ á żyć będźiećie: boć śię ja boję Bogá. 19. Iesliśćie szczerzy/ brát wász jeden niech będźie okowány w więźieniu gdźieśćie wy były: A wy jedźćie/ y odwieźćie zboże/ ábyśćie odięli głodowj domy wásze. 20. A brátá wászego młodszego przywiedźćie do mnie/ á sprawdzą śię słowá wásze/ y nie pomrzećie: Y uczynili ták. 21. Y mowili jeden do drugiego. Záprawdęsmy zgrzeszyli przećiwko brátu nászemu/ bo widząc utrapienie dusze jego/ gdy śię nam modlił
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 45
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
upominku: trochę balsamu/ i trochę miodu/ i rzeczy wonnych/ i mirry/ orzechów terebintowych/ i migdałów. 12. Pieniądze też dwoje weźmicie do rąk waszych/ a pieniądze przywrócone na wierzchu worów waszych odwieście w ręce swojej/ snadź się to omyłką stało. 13. Ale i brata waszego weźmicie/ a wstawszy jedźcie z mowu do męża onego. 14. A Bóg wszechmogący niech wam da miłosierdzie/ przed obliczem tego męża: aby wam wypuścił brata waszego drugiego/ i Beniamina: a ja jako osierociały/ bez dziatek będę. Rozd. XLIII. I. Mojżeszowe. Rozd. XLIV. 15.
TEdy wziąwszy oni mężowie on podarek
upominku: trochę bálsámu/ y trochę miodu/ y rzeczy wonnych/ y mirry/ orzechow terebintowych/ y migdałow. 12. Pieniądze też dwoje weźmićie do rąk wászych/ á pieniądze przywrocone ná wierzchu worow wászych odwieśćie w ręce swojey/ snádź śię to omyłką stáło. 13. Ale y brátá wászego weźmićie/ á wstawszy jedźćie z mowu do mężá onego. 14. A Bog wszechmogący niech wam da miłośierdźie/ przed obliczem tego mężá: áby wam wypuśćił brátá wászego drugiego/ y Beniáminá: á ja jáko ośieroćiáły/ bez dźiatek będę. Rozd. XLIII. I. Mojzeszowe. Rozd. XLIV. 15.
TEdy wźiąwszy oni mężowie on podárek
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 46
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
jako się my usprawiedliwić mamy? Bóg nalazł nieprawość sług twoich: Otośmy niewolnikamy Pana mego/ i my/ i ten w którego ręku naleziony jest kubek. 17. A on rzekł: Nie daj Boże abym to uczynić miał: mąż w którego ręku naleziony jest kubek/ ten będzie niewolnikiem moim/ a wy jedźcie w pokoju do Ojca waszego. 18. Zatym przystąpił do niego Judasz/ i rzekł: Słuchaj mię Panie mój/ niechaj przemówi proszę sługa twój które słowo w uszy Pana mego/ a niech się nie zapala gniew twój na sługę twego/ gdyżeś ty jest jako sam Farao. 19. Pan mój pytał sług swoijch
jáko śię my uspráwiedliwić mamy? Bog nálazł niepráwość sług twojich: Otosmy niewolnikámy Páná mego/ y my/ y ten w ktorego ręku náleźiony jest kubek. 17. A on rzekł: Nie daj Boże ábym to uczynić miał: mąż w ktorego ręku náleźiony jest kubek/ ten będźie niewolnikiem mojm/ á wy jedźćie w pokoju do Ojcá wászego. 18. Zátym przystąpił do niego Iudás/ y rzekł: Słuchaj mię Pánie moj/ niechaj przemowi proszę sługá twoj ktore słowo w uszy Páná mego/ á niech śię nie zápala gniew twoj ná sługę twego/ gdyżeś ty jest jáko sam Fáráo. 19. Pan moj pytał sług swoijch
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 48
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632