mediacją Brazylijskich mieszkańców. W cizbie narodów raz bywam wepchnięty w pośrzód Greków, drugi raz w pośrzód Norwegów, albo Arabów; czasem mnie zewsząd naród Izraelski otacza; niemasz zgoła takowego kraju, na któregobym mieszkańców w tym gmachu nie patrzył.
Tak wielki, rozmaity, a razem wspaniały widok daje pochop do gruntownych a wjelce przyjemnych uwag. Będąc dobrym całego rodzaju ludzkiego przyjacielem, płaczę z radości, widząc obywatelów tak wielu Państw węzłem wzajemnej potrzeby złączonych, siebie razem i kraj swój zabiegami, pilnością i przemysłem bogacących; odbierających od nas zbyteczne produkcje, dodawających natychmiast tych, bez których obejść się nie możem.
Zdaje się iż przyrodzenie osobliwszym sposobem podzieliło
medyacyą Brazyliyskich mieszkańcow. W cizbie narodow raz bywam wepchnięty w pośrzod Grekow, drugi raz w pośrzod Norwegow, albo Arabow; czasem mnie zewsząd narod Jzraelski otacza; niemasz zgoła takowego kraiu, na ktoregobym mieszkańcow w tym gmachu nie patrzył.
Tak wielki, rozmaity, á razem wspaniały widok daie pochop do gruntownych á wjelce przyiemnych uwag. Będąc dobrym całego rodzaiu ludzkiego przyiacielem, płaczę z radości, widząc obywatelow tak wielu Państw węzłem wzaiemney potrzeby złączonych, siebie razem y kray swoy zabiegami, pilnością y przemysłem bogacących; odbieraiących od nas zbyteczne produkcye, dodawaiących natychmiast tych, bez ktorych obeyść się nie możem.
Zdaie się iż przyrodzenie osobliwszym sposobem podzieliło
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 54
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
, Bydło pasą, tu jeszcze gospodarz domłaca. Powódź nigdy, grad, chociaż na każdy rok spada, Albo mało, albo też nic szkody nie zada. Nie wynidzie zwierzyna nigdy ze spiżarnie; Kto ma sieci, psy, chłopy, zawsze pewien w sarnie. Ryba, łosoś, pstrąg, lipień, kiełb, jelce, jeśliże Będzie wola co z tych jeść; najpewniejsze sliże. Jaszcze, miski, talerze i sprzęt z drewna inny, Byłeś miał rzemieślnika, nie kupujesz cyny. Huta tuż; zdrój pod górą kryształowej wody, Bo się tu ani piwa, ani rodzą słody; Owsiana gorzałeczka i kozia żętyca: Tak
, Bydło pasą, tu jeszcze gospodarz domłaca. Powódź nigdy, grad, chociaż na każdy rok spada, Albo mało, albo też nic szkody nie zada. Nie wynidzie zwierzyna nigdy ze spiżarnie; Kto ma sieci, psy, chłopy, zawsze pewien w sarnie. Ryba, łosoś, pstrąg, lipień, kiełb, jelce, jeśliże Będzie wola co z tych jeść; najpewniejsze sliże. Jaszcze, miski, talerze i sprzęt z drewna iny, Byłeś miał rzemieślnika, nie kupujesz cyny. Huta tuż; zdrój pod górą krzyształowej wody, Bo się tu ani piwa, ani rodzą słody; Owsiana gorzałeczka i kozia żętyca: Tak
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 13
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
raczej przebiję tulichem, Jednak i tobie polec tymże sztychem. Żebyś się z mojej nie cieszyła śmierci, Niechaj cię szpadel spólny ze mną wierci. Tak tedy równym między nas podziałem, Tym, który w garści piastuję, pujnałern, Wprzód go w wnętrznościach mych zagrzawszy wielce, Utknę i w tobie aż po same jelce. NA PANNY
Trzy rzeczy czynią wdzięczne lecie chłody: Gęsty cień i wiatr, i wilgotne wody. A przecie panny mają ciepłe udy (Co wie, kto się ich dotknął bez obłudy), Choć tam przez ciemne płyną rzeki gaje I choć miech tylny wietrzyku dodaje. NA SEN
Dwie bramie, jako poetowie bają,
raczej przebiję tulichem, Jednak i tobie polec tymże sztychem. Żebyś się z mojej nie cieszyła śmierci, Niechaj cię szpadel spólny ze mną wierci. Tak tedy równym między nas podziałem, Tym, który w garści piastuję, pujnałern, Wprzód go w wnętrznościach mych zagrzawszy wielce, Utknę i w tobie aż po same jelce. NA PANNY
Trzy rzeczy czynią wdzięczne lecie chłody: Gęsty cień i wiatr, i wilgotne wody. A przecie panny mają ciepłe udy (Co wie, kto się ich dotknął bez obłudy), Choć tam przez ciemne płyną rzeki gaje I choć miech tylny wietrzyku dodaje. NA SEN
Dwie bramie, jako poetowie bają,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 90
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
księcia podkanclerzego, oświadczając się, iż ponieważ ja jestem w Nowogródku, a pułkownik, brat drugi, w Homlu, tedy on chce służyć i wypełniać rozkazy księcia podkanclerzego. Pisałem, aby z Czemer wszelka na sejmik in victualibus i w winie dana mu była suficjencja, i oprócz tego, aby mu podstarości mój czemerowski Jelec dał na ekspens czerw, zł 15. Pisałem do przyjaciół moich, aby z bratem moim Wacławem komportowali się, ale brat mój Wacław, mając campum bene merendi moim kosztem, nie chciał tego słuchać.
Tymczasem też ja, po zmazanym przez Ogińskiego, pisarza polnego, aktoracie, powróciłem przed następującym sejmikiem do domu
księcia podkanclerzego, oświadczając się, iż ponieważ ja jestem w Nowogródku, a pułkownik, brat drugi, w Homlu, tedy on chce służyć i wypełniać rozkazy księcia podkanclerzego. Pisałem, aby z Czemer wszelka na sejmik in victualibus i w winie dana mu była suficjencja, i oprócz tego, aby mu podstarości mój czemerowski Jelec dał na ekspens czerw, zł 15. Pisałem do przyjaciół moich, aby z bratem moim Wacławem komportowali się, ale brat mój Wacław, mając campum bene merendi moim kosztem, nie chciał tego słuchać.
Tymczasem też ja, po zmazanym przez Ogińskiego, pisarza polnego, aktoracie, powróciłem przed następującym sejmikiem do domu
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 320
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
.
Toż gdy w sadach z gałęzi owoc zbierze gibkiej, Wnet po spuszczonych stawach brakuje na rybki: Wziąwszy karpie i szczuki, Puści nazad ich wnuki.
Jest okuń, są karasie; nie tu koniec jeszcze: Są liny w grubej skórze, są i miękkie leszcze; Dogodzą w piątek wielce I płocice, i jelce.
Przyjadły mu się śledzie, przyjadł sztokfis suchy, Teraz wymyśla żółte, czarne, szare juchy, Młodszemu panu bratu Dobre do kaszanatu.
Nie tylko na się, robi i na pana pszczółka, Wysysając po łąkach wyborniejsze ziółka. Nie bądźcie tak uporne, Dajcie aby komorne.
Przyszedszy do pasieki (a cóż zbójca gorzej
.
Toż gdy w sadach z gałęzi owoc zbierze gibkiej, Wnet po spuszczonych stawach brakuje na rybki: Wziąwszy karpie i szczuki, Puści nazad ich wnuki.
Jest okuń, są karasie; nie tu koniec jeszcze: Są liny w grubej skórze, są i miękkie leszcze; Dogodzą w piątek wielce I płocice, i jelce.
Przyjadły mu się śledzie, przyjadł sztokfis suchy, Teraz wymyśla żółte, czarne, szare juchy, Młodszemu panu bratu Dobre do kaszanatu.
Nie tylko na się, robi i na pana pszczółka, Wysysając po łąkach wyborniejsze ziółka. Nie bądźcie tak uporne, Dajcie aby komorne.
Przyszedszy do pasieki (a cóż zbójca gorzej
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 526
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
lacrymis zakończony przy melancholijej ustawicznej. Die 13 ejusdem
Tandem przyszedł dzień et ineluctabile tempus, którego ks. im. elektorowa rzuca ojczyste progi, a przenosi się ad aedes Bavarianos, o której drodze przed kilką dni pisali do ks. im. bawarskiego królestwo ichm. Z dworzan ci jadą: imp. Dąbrowski, Lubiński, Jelec, Szwejkowski. Wejer doktor Angielczyk, p. Prusiński z rajtaryją trzydziestą, wszyscy w koletach łosich, w płaszczach granatowych sukiennych, ameliki także aksamitne z cyframi srebrnymi odlewanymi, na koniech białych, okrom oficyjerów, koldgry czerwone, zielonym jedwabiem haftowane na nich. Królewiczowie ichm. odprowadzają do Woli, królestwo ichm. tu na
lacrymis zakończony przy melankolijej ustawicznej. Die 13 eiusdem
Tandem przyszedł dzień et ineluctabile tempus, którego ks. jm. elektorowa rzuca ojczyste progi, a przenosi się ad aedes Bavarianos, o której drodze przed kilką dni pisali do ks. jm. bawarskiego królestwo ichm. Z dworzan ci jadą: jmp. Dąbrowski, Lubiński, Jelec, Szwejkowski. Weier doktor Angielczyk, p. Prusiński z rajtaryją trzydziestą, wszyscy w koletach łosich, w płaszczach granatowych sukiennych, ameliki także aksamitne z cyframi srebrnymi odlewanymi, na koniech białych, okrom oficyjerów, koldgry czerwone, zielonym jedwabiem haftowane na nich. Królewicowie ichm. odprowadzają do Woli, królestwo ichm. tu na
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 163
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
Będzieszli wędą mógł Lewiatana, Raczej wędzidłem zachełznać Szatana? Albo, żeby z twym i zmysłem i z członkiem Nie walczył; kretym związać go postronkiem? Daszli mu przez nos kolce i munsztuki? I uczynisz go pilnym twej przynuki? Lub rękawicą zbrojną przejmiesz szczekę, Żebyć na rozkaz miarkował paszczękę? Podobno gdy go jelce będą bodły, Prośby do ciebie obróci i modły? I zechce, jak mu poczniesz rozkazywać Czcić cię; o na twój wyrok nadskakiwać? Uderzy z tobą mir wiecznego paktu, Ażebyś wedłu zmowy i kontraktu Przewiódł to na nim, i wymógł koniecznie Mieć sługą, mieć go niewolnikiem wiecznie? Postapisz sobie z nim,
Będźieszli wędą mogł Lewiáthána, Raczey wędźidłem zachełznáć Szatána? Albo, żeby z twym i zmysłem i z członkiem Nie walczył; kretym związáć go postronkiem? Daszli mu przez nos kolce i munsztuki? I uczynisz go pilnym twey przynuki? Lub rękawicą zbroyną przeymiesz szczekę, Zebyć ná roskaz miarkował paszczekę? Podobno gdy go ielce będą bodły, Prośby do ćiebie obroći i modły? I zechce, iák mu poczniesz roskazywáć Czcic ćię; o ná twoy wyrok nadskakiwáć? Vderzy z tobą mir wiecznego paktu, Ażebyś wedłu zmowy i kontraktu Przewiodł to ná nim, i wymogł koniecznie Mieć sługą, mieć go niewolnikiem wiecznie? Postapisz sobie z nim,
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 162
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
szabla w karkach więźnie Ogniem Bellona; tchnie w wrzawie ototy Nie staje broni, Stronie, która bije Ale i drugiej; bo nadstawia Szyje. 69. Rzekłbym że wielkie Galery się tłuką I że się góry, ścierają z górami Grom, tumult, łoskot; już nie żadną sztuką Lecz pistoletmi, puklerzmi, jelcami Rażą się ciężko; przecz tu z swą nauką I dowcipnemi nader wymyślami Wszyscy wojenny Ingenierowie Szabla grunt; a znią serdeczni Mężowie. 70. Dalejże Orły, dopinajcie dali Brzydkim Puhaczom, już tak wypierzonym Oto Bellona z Liparyiskiej Stali Posiłkuje was orężem zrobionym Jeszcze w tej oba ochyńcie się fali Przyganiając już, do ust zwyciężonym
száblá w kárkách więźnie Ogniem Belloná; tchnie w wrzáwie ototy Nie stáie broni, Stronie, ktora biie Ale y drugiey; bo nádstáwia Szyie. 69. Rzekłbym że wielkie Gálery się tłuką Y że się gory, śćieráią z gorámi Grom, tumult, łoskot; iuż nie żadną sztuką Lecz pistoletmi, puklerzmi, ielcámi Ráżą się ćiężko; przecz tu z swą nauką Y dowćipnemi náder wymyślámi Wszyscy woienny Ingenierowie Száblá grunt; á znią serdeczni Mężowie. 70. Dáleyże Orły, dopinayćie dáli Brzytkim Puhaczom, iuż ták wypierzonym Oto Belloná z Lyppáryiskiey Stali Pośiłkuie was orężem zrobionym Ieszcze w tey obá ochyńćie się fáli Przygániáiąc iuż, do vst zwyćiężonym
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: C4v
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
, na ziemi mieć obalonego. Ale lewą porywa Rugier prędko dłonią Za uzdę, potem trzykroć jadowitą bronią W boku, brzuchu, kolanach czyni krwawe sztychy I karze Rodomonta hardego przepychy. Kręci się namocniejszy król, wodze wydziera I coraz bystrem koniem, bodąc go, naciera.
CXX.
Nakoniec, jako jeszcze miecza skruszonego Jelca miał, tłucze przez hełm Rugiera mężnego I mocy przydawając rękom zjednoczonej, Chce w niem znowu przygasić siły nademdlonej. Lecz Rugier, co się ostrem rozumem sprawuje, Ramię duże oboją ręką obejmuje I tak go mocno ciągnie, iż poganin srogi Musiał siodło wypróżnić i stanąć na nogi.
CXXI.
Lub ta moc jego lubo szczęście
, na ziemi mieć obalonego. Ale lewą porywa Rugier prędko dłonią Za uzdę, potem trzykroć jadowitą bronią W boku, brzuchu, kolanach czyni krwawe sztychy I karze Rodomonta hardego przepychy. Kręci się namocniejszy król, wodze wydziera I coraz bystrem koniem, bodąc go, naciera.
CXX.
Nakoniec, jako jeszcze miecza skruszonego Jelca miał, tłucze przez hełm Rugiera mężnego I mocy przydawając rękom zjednoczonej, Chce w niem znowu przygasić siły nademdlonej. Lecz Rugier, co się ostrem rozumem sprawuje, Ramię duże oboją ręką obejmuje I tak go mocno ciągnie, iż poganin srogi Musiał siodło wypróżnić i stanąć na nogi.
CXXI.
Lub ta moc jego lubo szczęście
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 394
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
sztychem czyni w boku, Tak przystępu Afrowi chcąc bronić bliskiego, Który rękami objąć pragnie piersi jego.
CXXII.
Widzi krew, co mu ciecze z boku i z kolana, W którem przez nakolanka świeciła się rana; Zaczem tuszy i tej jest, weselszy, nadzieje, Iż zmordowana jego wściekłość nademdleje. Poganin zaś jelcami szable potłuczonej Z ostatnią siłą mocy oraz zjednoczonej Rugiera po trzecikroć tak dosiągł dobrego, Iż znowu zmysły zaćmił i wzrok bystry jego.
CXXIII.
W twarz przez hełm i łopatkę trafił odważony Sarracen: chwieje sobą Rugier ogłuszony I zaledwie się trzyma, aby z okrutnego Razu grzbietem nie zmierzył piasku chropawego. Widząc to Afer, śmierć
sztychem czyni w boku, Tak przystępu Afrowi chcąc bronić blizkiego, Który rękami objąć pragnie piersi jego.
CXXII.
Widzi krew, co mu ciecze z boku i z kolana, W którem przez nakolanka świeciła się rana; Zaczem tuszy i tej jest, weselszy, nadzieje, Iż zmordowana jego wściekłość nademdleje. Poganin zaś jelcami szable potłuczonej Z ostatnią siłą mocy oraz zjednoczonej Rugiera po trzecikroć tak dosiągł dobrego, Iż znowu zmysły zaćmił i wzrok bystry jego.
CXXIII.
W twarz przez hełm i łopatkę trafił odważony Sarracen: chwieje sobą Rugier ogłuszony I zaledwie się trzyma, aby z okrutnego Razu grzbietem nie zmierzył piasku chropawego. Widząc to Afer, śmierć
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 395
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905