Jaśnie Oświeconą Jej Mością panną margrabianką de Arqujan, siostrą królowej Jej Mości Mary jej, na herbowne klejnoty, tam Konia, a tu Jeleni Jej Mości. Roku Pańskiego 1678, die 12 Junii we Lwowie prezentowane
Skoro hardych Wejentów, za dziesięć lat, skraca, Z triumfem się Kamillus do Rzymu powraca, Wielką, bo Jowiszową i siostrę, i żonę, W kościół jej poświęcony prowadząc Junonę: Cztery, którym białością sam śnieg nie wydoła, Dzianetów toczy przed nim złotolite koła, Jakie Febus, gdy ognie z góry na świat ciska, Albo śmierzący morskie trozębem igrzyska Neptun, albo Jupiter, kiedy lekki wienie Fawoni, po aurach swoje cugi żenie
Jaśnie Oświeconą Jej Mością panną margrabianką de Arquian, siostrą krolowej Jej Mości Mary jej, na herbowne klejnoty, tam Konia, a tu Jeleni Jej Mości. Roku Pańskiego 1678, die 12 Junii we Lwowie prezentowane
Skoro hardych Wejentów, za dziesięć lat, skraca, Z tryumfem się Kamillus do Rzymu powraca, Wielką, bo Jowiszową i siostrę, i żonę, W kościół jej poświęcony prowadząc Junonę: Cztery, którym białością sam śnieg nie wydoła, Dzianetów toczy przed nim złotolite koła, Jakie Febus, gdy ognie z góry na świat ciska, Albo śmierzący morskie trozębem igrzyska Neptun, albo Jupiter, kiedy lekki wienie Fawoni, po aurach swoje cugi żenie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 191
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żywot niepobożnej wojny Wzgardził, stan sobie obrawszy spokojny. Z zacnym się domem spokrewnił Okszyców, Wysokich zasług w ojczyźnie dziedziców. Ten tak jest wielki i tak jest wysoki, Że i ten, który buja pod obłoki, (Który z Koronnym, tegoż pokolenia Ptakiem, dosiągł był spowinowacenia) Radziwiłowski orzeł, który gromu Jowiszowego skład mając w swym domu, Zwycięstwo z sławą ma jak na przywięzi, Na tegoż drzewa opadł był gałęzi. Szło i potomstwo przodków swoich śladem, Od których żonę wziął a ta przykładem I onym dawnym mogła być matronom I wszytkim wieku dzisiejszego żonom. Cnotą Zuzannie, gładkością Helenie, Męstwem zrównała Trazeowej żenie.
żywot niepobożnej wojny Wzgardził, stan sobie obrawszy spokojny. Z zacnym się domem spokrewnił Okszycow, Wysokich zasług w ojczyźnie dziedzicow. Ten tak jest wielki i tak jest wysoki, Że i ten, ktory buja pod obłoki, (Ktory z Koronnym, tegoż pokolenia Ptakiem, dosiągł był spowinowacenia) Radziwiłowski orzeł, ktory gromu Jowiszowego skład mając w swym domu, Zwycięstwo z sławą ma jak na przywięzi, Na tegoż drzewa opadł był gałęzi. Szło i potomstwo przodkow swoich śladem, Od ktorych żonę wziął a ta przykładem I onym dawnym mogła być matronom I wszytkim wieku dzisiejszego żonom. Cnotą Zuzannie, gładkością Helenie, Męstwem zrownała Thrazeowej żenie.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 424
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
dawnego, W kupę zebrani niebiescy bogowie
I z boginiami wespół, piękne koło Zasiadszy sobie w lubej kompanijej, Niebieski bankiet zaczęli wesoło, Nektaru ani skąpiąc ambroziej.
Wszytkie powagi i swe dostojeństwa W tak dobrej myśli złożyli na stronę. I mały z większym zażył bezpieczeństwa, Ani tam dbano na złotą koronę
Ani na srogi piorunu Jowiszowy, Ale jak za brat z nim bogowie mniejszy. Jak sobie dobrze już zagrzali głowy, Apollo naprzod ze wszech najświetniejszy
Uderzył w słodkie dźwięki lutnie złotej I już nie dumę, którą po swym synie Grając, tęskliwe uśmierzał kłopoty, Ale te, które przy niebieskim winie
Tak wesołemu służyły czasowi Grał wdzięczne pieśni. Wenus choć
dawnego, W kupę zebrani niebiescy bogowie
I z boginiami wespoł, piękne koło Zasiadszy sobie w lubej kompaniej, Niebieski bankiet zaczęli wesoło, Nektaru ani skąpiąc ambroziej.
Wszytkie powagi i swe dostojeństwa W tak dobrej myśli złożyli na stronę. I mały z większym zażył bezpieczeństwa, Ani tam dbano na złotą koronę
Ani na srogi piorunu Jowiszowy, Ale jak za brat z nim bogowie mniejszy. Jak sobie dobrze już zagrzali głowy, Apollo naprzod ze wszech najświetniejszy
Uderzył w słodkie dźwięki lutnie złotej I już nie dumę, ktorą po swym synie Grając, teskliwe uśmierzał kłopoty, Ale te, ktore przy niebieskim winie
Tak wesołemu służyły czasowi Grał wdzięczne pieśni. Wenus choć
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 460
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i dowcipu rady Związało pęto i potęga nieba, A oczy jasne nad południe słońca Niewoli bronią spodziewać się końca.
Tak ci swą biedę objawiam od końca, Bo jak się wszczęła, pisać nie potrzeba: Jak dawno świeci złoty promień słońca,
Tak są jednakie tego bożka zdrady, Który strzałami swymi sięga nieba I senatorów z Jowiszowej rady.
Cud, że nie możem ślepemu dać rady, Który nie widzi strzały swojej końca, I że przezorne pozwalają nieba Strzelać dziecięciu nie tam, gdzie potrzeba, A nie z ślepoty, bo chociaż dla zdrady Wzrok ma związany, widzi jaśniej słońca.
Było-ć by dobrze, kiedy by te słońca, Co
i dowcipu rady Związało pęto i potęga nieba, A oczy jasne nad południe słońca Niewoli bronią spodziewać się końca.
Tak ci swą biedę objawiam od końca, Bo jak się wszczęła, pisać nie potrzeba: Jak dawno świeci złoty promień słońca,
Tak są jednakie tego bożka zdrady, Który strzałami swymi sięga nieba I senatorów z Jowiszowej rady.
Cud, że nie możem ślepemu dać rady, Który nie widzi strzały swojej końca, I że przezorne pozwalają nieba Strzelać dziecięciu nie tam, gdzie potrzeba, A nie z ślepoty, bo chociaż dla zdrady Wzrok ma związany, widzi jaśniej słońca.
Było-ć by dobrze, kiedy by te słońca, Co
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 38
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
gniewy, Nie liczy gradu, młócąc zboża w plewy. I dobre, i złe, co nam z nieba jedzie, Rachunku nie zna, nie podlega kredzie: Tak dawać hustem, bez liczby, bez wagi, Boskiej jest właśnie majestat powagi; A ty, będąc też tą boginią, z którą Nie zrówna żona Jowiszowa z córą, Czemuż niebieskie chcesz rachować dary I całowanie ujmujesz w pomiary, Ale nie liczysz łez, co w mej jagodzie Łożyska słonej już wybiły wodzie? Jeśli łzy liczysz, miej gębę w rachunku; Nie licz tej, kiedy nie liczysz frasunku,
I daj mi gęby, złącz z moją pieszczone Usta bez liczby
gniewy, Nie liczy gradu, młócąc zboża w plewy. I dobre, i złe, co nam z nieba jedzie, Rachunku nie zna, nie podlega kredzie: Tak dawać hustem, bez liczby, bez wagi, Boskiej jest właśnie majestat powagi; A ty, będąc też tą boginią, z którą Nie zrówna żona Jowiszowa z córą, Czemuż niebieskie chcesz rachować dary I całowanie ujmujesz w pomiary, Ale nie liczysz łez, co w mej jagodzie Łożyska słonej już wybiły wodzie? Jeśli łzy liczysz, miej gębę w rachunku; Nie licz tej, kiedy nie liczysz frasunku,
I daj mi gęby, złącz z moją pieszczone Usta bez liczby
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 270
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Jako daleko oblężeni. Owym otwarte pola, kraje, Ziemia zamkniona tym zostaje. Przybywa blada z piekła jędza, Z tysiącem śmierci głód i nędza. Powiedzcie Muze, wiele było, Co tą zarazą ich zginęło, Jako ciekawie wściekła ona, Siekła ich biczem Tyzyfona. Ani ukażą z ziemie głowy, Bo z góry piorun Jowiszowy; Ani tak cicho gdzie się skradną, Bo wlot Harpie po nich spadną. Powiedzcie (jeśli na to stało) Wiele ich wiele krwią polało Nikczemne chrusty, ku ulżeniu W mrozach gwałtownych przyrodzeniu.
Taką przewagą co był został Z potopu Pirrhy, ognia dostał W niebie Prometes, skąd na ziemię Złego wszystkiego spadło brzemie.
Jako daleko oblężeni. Owym otwarte pola, kraje, Ziemia zamkniona tym zostaje. Przybywa blada z piekła jędza, Z tysiącem śmierci głód i nędza. Powiedzcie Muze, wiele było, Co tą zarazą ich zginęło, Jako ciekawie wściekła ona, Siekła ich biczem Tyzyfona. Ani ukażą z ziemie głowy, Bo z góry piorun Jowiszowy; Ani tak cicho gdzie się skradną, Bo wlot Harpie po nich spadną. Powiedzcie (jeżli na to stało) Wiele ich wiele krwią polało Nikczemne chrósty, ku ulżeniu W mrozach gwałtownych przyrodzeniu.
Taką przewagą co był został Z potopu Pirrhy, ognia dostał W niebie Prometes, zkąd na ziemię Złego wszystkiego spadło brzemie.
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 21
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
próżnowaniu. Sama wszytko dawała przez się/ nie tykana Broną ziemia/ ni ostrym lemieszem rzezana. Ludzie na tych potrawach/ co nie przymuszone Z swej dobrej wolej rosły przestawając: płone Owoce/ i poziomki po górach roztące; I jagody głogowe/ i jeżyny tkwiące Na ostrych krzach/ zbierali/ i żołądź dojźrzały/ Co Jowiszowe drzewa z siebie go miotały. Wiosna bez końca trwała/ zioła się rodzieły Bez siania/ bo je wiatry zachodnie pieścieły Swym ciepłym powiewaniem: zaraz przynaszała Zboża choć nie orana ziemia/ i płowiała Nieuprawiona rola/ ważnymi kłosami. Już mleka/ już i słodkie wina szły rzekami/ I bogate dostatki żółtych miodów miały Lasy/
proznowániu. Sámá wszytko dawáłá przez się/ nie tykána Broną źiemiá/ ni ostrym lemieszem rzezána. Ludźie ná tych potráwách/ co nie przymuszone Z swey dobrey woley rosły przestawáiąc: płone Owoce/ y poźiomki po gorách rostące; Y iágody głogowe/ y ieżyny tkwiące Ná ostrych krzách/ zbieráli/ y żołądź doyźrzáły/ Co Iowiszowe drzewá z śiebie go miotáły. Wiosná bez końcá trwáłá/ źiołá się rodźieły Bez śiania/ bo ie wiátry zachodnie pieśćieły Swym ćiepłym powiewániem: záraz przynaszáłá Zbożá choć nie orána źiemiá/ y płowiałá Nieupráwiona rola/ ważnymi kłosámi. Iuż mleká/ iuż y słodkie winá szły rzekámi/ Y bogáte dostátki żołtych miodow miáły Lásy/
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 8
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
potopie, i o tym przyszłym gorzeniu świata, wziął pewnie Owidyusz z czytania pism Proroków świętych, którzy ten przyszły pożar świata wspominają, i Apostołowie go nie zamilczeli. C Położył bełty urobione rękoma Cyklopów. Cyklopowie, abo okrągłookowie, byli ludzie w Sycylii po jednym oku w czele mający: o tych Poetowie rozumieli, że jowiszowi pioruny robili, co może być prawda. Bo Jupiter Król Ziemski, miał za swego wieku, w Sycylii wiele misternych Puszkarzów, którzy mu strzelbę i działa, i prochy do nich potrzebne robili. Którego rzemiosła był też dobrze wiadomy i Vulcanus. Bóg prawdziwy, sam sobie pioruny gotuje. D W jaskiń Eolskich loch zamknął
potopie, y o tym przyszłym gorzeniu świátá, wźiął pewnie Owidyusz z czytánia pism Prorokow świętych, ktorzy ten przyszły pożar świátá wspomináią, y Apostołowie go nie zámilczeli. C Położył bełty vrobione rękomá Cyklopow. Cyklopowie, ábo okrągłookowie, byli ludzie w Sycyliey po iednym oku w czele máiący: o tych Poetowie rozumieli, że iowiszowi pioruny robili, co może bydź prawdá. Bo Iupiter Krol Ziemski, miał zá swego wieku, w Sycyliey wiele misternych Puszkarzow, ktorzy mu strzelbę y dźiáłá, y prochy do nich potrzebne robili. Ktorego rzemięsłá był też dobrze wiádomy y Vulcanus. Bog prawdźiwy, sam sobie pioruny gotuie. D W iáskiń Aeolskich loch zámknął
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 20
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, (które od niego Elojskimi były nazwane) ze mglistej kurzawy i dymów wiatry przyszłe, i niepogody nieomylnie opowiedał: zaczym ludzie głupi tak mniemali, że wiatry miał w mocy swojej. Jaskinie tedy Eolijskie były w wyspach tamtecznych. F Poseł Junony Tęcza. Poetowie głupie rozumieli, Tęczę być osobą rozumną, któraby rozkazania Jowiszowe i Junonine donosiła ludziom. Gdyż tęcza jest tylko łukiem wielofarbnym, który powstawa, na powietrzu, zoodbijania się promieni słonecznych o chmury wilgotne. H Ten zwoławszy wód w dom swój. To jest Neptunus, który wodami chciał wygodzić Jowiszowi. Księgi Pierwsze. Trozębem swoim. Jako Jowiszowi piorun przydali Poetowie, tak też Neptunowi
, (ktore od niego Aeloyskimi były názwáne) ze mglistey kurzáwy y dymow wiátry przyszłe, y niepogody nieomylnie opowiedał: záczym ludźie głupi ták mniemáli, że wiátry miał w mocy swoiey. Iaskinie tedy AEoliyskie były w wyspách támtecznych. F Poseł Iunony Tęczá. Poetowie głupie rozumieli, Tęczę bydź osobą rozumną, ktoraby rozkazánia Iowiszowe y Iunonine donośiłá ludziom. Gdyż tęczá iest tylko łukiem wielofárbnym, ktory powstawa, ná powietrzu, zoodbiiánia się promieni słonecżnych o chmury wilgotne. H Ten zwoławszy wod w dom swoy. To iest Neptunus, ktory wodámi chćiał wygodźić Iowiszowi. Kśięgi Pierwsze. Trozębem swoim. Iáko Iowiszowi piorun przydáli Poetowie, ták też Neptunowi
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 20
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
być osobą rozumną, któraby rozkazania Jowiszowe i Junonine donosiła ludziom. Gdyż tęcza jest tylko łukiem wielofarbnym, który powstawa, na powietrzu, zoodbijania się promieni słonecznych o chmury wilgotne. H Ten zwoławszy wód w dom swój. To jest Neptunus, który wodami chciał wygodzić Jowiszowi. Księgi Pierwsze. Trozębem swoim. Jako Jowiszowi piorun przydali Poetowie, tak też Neptunowi Bogu zmyślonemu Morskiemu, Berło trozębe, i tak rozumieli, że gdy w ziemię Trozębem uderżył, wzruszenia jej następowały. K Ten na wielkim Ilmowym drzewie ryb zdobywa. Ilmowe drzewo kładzie za wszytkie lasy: dając znać, że tak wielka była woda, że nad lasami ryby łowiono.
bydź osobą rozumną, ktoraby rozkazánia Iowiszowe y Iunonine donośiłá ludziom. Gdyż tęczá iest tylko łukiem wielofárbnym, ktory powstawa, ná powietrzu, zoodbiiánia się promieni słonecżnych o chmury wilgotne. H Ten zwoławszy wod w dom swoy. To iest Neptunus, ktory wodámi chćiał wygodźić Iowiszowi. Kśięgi Pierwsze. Trozębem swoim. Iáko Iowiszowi piorun przydáli Poetowie, ták też Neptunowi Bogu zmyślonemu Morskiemu, Berło trozębe, y ták rozumieli, że gdy w źiemię Trozębem vderżył, wzruszenia iey nástępowáły. K Ten ná wielkim Ilmowym drzewie ryb zdobywa. Ilmowe drzewo kłádźie zá wszytkie lásy: dáiąc znáć, że ták wielka byłá woda, że nád lasámi ryby łowiono.
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 20
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638