Samym nie wiedzieć ani przestrzec nieostrożnych? Wierzymy bez aspektów i bez gwiazd po prostu, Że powietrze, gdy ludzi co dzień grzebą po stu. Albo Kraków w tak ciężkiej ratujcie chorobie, Wszak siostrami Matesis z Medycyną sobie, Albo w nim na dowód swej zostańcie nauki. Aleć się, jako widzę, układacie w juki. 159 (F). MRÓZ NA ZIELONE ŚWIĄTKI, 29 MAJI 1678
Wtenczas gdy nowym ludzi zagrzewając palem, W ogniu Duch Święty z nieba wszedł do Jeruzalem, Nas mroźny wiatr północnych tak przedymał duchów, Że przyszło zapomnianych dobywać kożuchów. Tam różnymi języki mówią cuda boże, Tu ledwie zmarzła gęba jednym przerzec może.
Samym nie wiedzieć ani przestrzec nieostrożnych? Wierzymy bez aspektów i bez gwiazd po prostu, Że powietrze, gdy ludzi co dzień grzebą po stu. Albo Kraków w tak ciężkiej ratujcie chorobie, Wszak siostrami Mathesis z Medycyną sobie, Albo w nim na dowód swej zostańcie nauki. Aleć się, jako widzę, układacie w juki. 159 (F). MRÓZ NA ZIELONE ŚWIĄTKI, 29 MAII 1678
Wtenczas gdy nowym ludzi zagrzewając palem, W ogniu Duch Święty z nieba wszedł do Jeruzalem, Nas mroźny wiatr północnych tak przedymał duchów, Że przyszło zapomnianych dobywać kożuchów. Tam różnymi języki mówią cuda boże, Tu ledwie zmarzła gęba jednym przerzec może.
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 76
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
swych kwiatów. Jak dwór pański bez bławatów. Jako bez słońca na niebie, Tak między panny bez ciebie. Twoje kosy rozpuszczone W śliczne forgi pokręcone, Podobieństwo fali mają, Którą na morzu wzruszają Wolne wiatry i pieszczone. Czoło twoje tak gładzone, Jako więc alabastr, który W śliczne wywodzą struktury. Brwi jako niebieskie juki. Oczy czarne jako kruki. Z twarzy glans dwojaki bije Jakby roże i lilie. Tę zaś ślicznie dzieli mierny Nos i równy i subtelny. Wargi swą purgurą cale Wstydzą rubin i korale. Słodkością cukier przechodzą, Który kanaryjskie rodzą, Morzem w koło otoczone Szczęśliwe wyspy rzeczone. Szyja biała, twierdzę śmiele Równa śniegom,
swych kwiatow. Jak dwor pański bez bławatow. Jako bez słońca na niebie, Tak między panny bez ciebie. Twoje kosy rozpuszczone W śliczne forgi pokręcone, Podobieństwo fali mają, Ktorą na morzu wzruszają Wolne wiatry i pieszczone. Czoło twoje tak gładzone, Jako więc alabastr, ktory W śliczne wywodzą struktury. Brwi jako niebieskie juki. Oczy czarne jako kruki. Z twarzy glans dwojaki bije Jakby roże i lilie. Tę zaś ślicznie dzieli mierny Nos i rowny i subtelny. Wargi swą purgurą cale Wstydzą rubin i korale. Słodkością cukier przechodzą, Ktory kanaryjskie rodzą, Morzem w koło otoczone Szczęśliwe wyspy rzeczone. Szyja biała, twierdzę śmiele Rowna śniegom,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 229
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
tysiąca dwa lekko ubranej; Piechotę pod chorągiew dał Odoardową, A jazdę chciał pod sprawą mieć Arymanową, Chcąc, aby się chorągwie drogami puściły, Które od pikardzkiego morza prowadziły, I żeby przez świętego bramę Dioniza I świętego Marcina weszli do Paryża.
XXXI.
Z temi ludźmi tąż drogą wysłał z dobrej rady Wozy, juki i insze wojskowe zawady; Sam wzwyż poszedł z inszemi wojskami nakoło, Ubezpieczywszy dobrze i boki i czoło; Miał i mosty i łodzie, nie chcąc się na brody Spuszczać, chcąc prześć bezpiecznie Sekwanine wody; Mosty zrzucił za sobą, skoro lud przeprawił I w piękny, szyk Angliki i Szoty postawił.
XXXII.
Ale
tysiąca dwa lekko ubranej; Piechotę pod chorągiew dał Odoardową, A jezdę chciał pod sprawą mieć Arymanową, Chcąc, aby się chorągwie drogami puściły, Które od pikardzkiego morza prowadziły, I żeby przez świętego bramę Dyoniza I świętego Marcina weszli do Paryża.
XXXI.
Z temi ludźmi tąż drogą wysłał z dobrej rady Wozy, juki i insze wojskowe zawady; Sam wzwysz poszedł z inszemi wojskami nakoło, Ubezpieczywszy dobrze i boki i czoło; Miał i mosty i łodzie, nie chcąc się na brody Spuszczać, chcąc prześć bezpiecznie Sekwanine wody; Mosty zrzucił za sobą, skoro lud przeprawił I w piękny, szyk Angliki i Szoty postawił.
XXXII.
Ale
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 365
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Matwiej, pachołek szeregowy
Żyd Zelik, za dług Kozak jeden, ataman
Sawicki, pachołek szeregowy Żydówka Sura, za brata swego Krysę Baszty zamkowe
Pierwsza baszta od Krawieckiej Izby. Tam łoże od działka, bez jednej kuny. Tamże kół dwie, dzialnych, jedno bose we wszytkim, a drugie skowane żelazem. W tej baszcie juków parę na dwa konie.
W drugiej baszcie od ogroda, kareta stara, staroświecka, skórzana, z przykryciem na karecie, bez pasów spodnich. Tamże karawan sukienny, czerwono przykryty, który będzie trzeba naprawić. Wóz odkaterny, to jest, co ją wiozą, u którego woza trzy koła okowane, a jedno bose.
Matwiej, pachołek szeregowy
Żyd Zelik, za dług Kozak jeden, ataman
Sawicki, pachołek szeregowy Żydówka Sura, za brata swego Krysę Baszty zamkowe
Pierwsza baszta od Krawieckiej Izby. Tam łoże od działka, bez jednej kuny. Tamże kół dwie, dzialnych, jedno bose we wszytkim, a drugie skowane żelazem. W tej baszcie juków parę na dwa konie.
W drugiej baszcie od ogroda, kareta stara, staroświecka, skórzana, z przykryciem na karecie, bez pasów spodnich. Tamże karawan sukienny, czerwono przykryty, który będzie trzeba naprawić. Wóz odkaterny, to jest, co ją wiozą, u którego woza trzy koła okowane, a jedno bose.
Skrót tekstu: InwŻółkGęb
Strona: 121
Tytuł:
Inwentarz zamku w Żółkwi
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1671
Data wydania (nie wcześniej niż):
1671
Data wydania (nie później niż):
1671
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
parę na dwa konie.
W drugiej baszcie od ogroda, kareta stara, staroświecka, skórzana, z przykryciem na karecie, bez pasów spodnich. Tamże karawan sukienny, czerwono przykryty, który będzie trzeba naprawić. Wóz odkaterny, to jest, co ją wiozą, u którego woza trzy koła okowane, a jedno bose. Juków trzy na wielbłądy, do naprawy trzeba ich dać. Linew do tego należących dwie.
Do dział kul żelaznych, kowanych, kowalską robotą robionych, dziesięć. - Jedna marmurowa kula. — Glutów, także żelaznych, kowalską robotą robionych, dwadzieścia i pięć. — Glutów w puszkach siarczanych pięćdziesiąt.
Baszta trzecia, w której
parę na dwa konie.
W drugiej baszcie od ogroda, kareta stara, staroświecka, skórzana, z przykryciem na karecie, bez pasów spodnich. Tamże karawan sukienny, czerwono przykryty, który będzie trzeba naprawić. Wóz odkaterny, to jest, co ją wiozą, u którego woza trzy koła okowane, a jedno bose. Juków trzy na wielbłądy, do naprawy trzeba ich dać. Linew do tego należących dwie.
Do dział kul żelaznych, kowanych, kowalską robotą robionych, dziesięć. - Jedna marmurowa kula. — Glutów, także żelaznych, kowalską robotą robionych, dwadzieścia i pięć. — Glutów w puszkach siarczanych piędziesiąt.
Baszta trzecia, w której
Skrót tekstu: InwŻółkGęb
Strona: 121
Tytuł:
Inwentarz zamku w Żółkwi
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1671
Data wydania (nie wcześniej niż):
1671
Data wydania (nie później niż):
1671
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
Plagis et oneri.
ZUBR, który złowiony, nie chcąc cierpieć niewoli, ginie w sieci, wziął Lemma: Peream, ne paream. Tak powinna popłacać Libertas w Gieniuszach wspaniałych Polskich. Inny Symbolista przypisał mu: Capitur, non cicuratur.
WOŁ powolny z napisem: Tarde, sed tuto.
WIELBŁĄD, gdy nań juki kłaść mają, uniża się i przyklęka, z napisem: Ut accipiat. Tak łakomi i podchlebnicy kłaniają się dla swego profitu. Tenże zwierz na wiele juk, zawinienia i paków, patrzy na ziemi leżących cum Lemmate Karola Bosa: Non sunt haec humeris, ponderá digna meis. Tak się osądzić mają wszyscy niegodni,
Plagis et oneri.
ZUBR, ktory złowiony, nie chcąc cierpieć niewoli, ginie w sieci, wziął Lemma: Peream, ne paream. Tak powinna popłacać Libertas w Gieniuszach wspaniałych Polskich. Inny Symbolista przypisał mu: Capitur, non cicuratur.
WOŁ powolny z napisem: Tarde, sed tuto.
WIELBŁĄD, gdy nań iuki kłaść maią, uniża się y przyklęka, z napisem: Ut accipiat. Ták łákomi y podchlebnicy kłaniaią się dla swego profitu. Tenże zwierz na wiele iuk, zawinieniá y pákow, patrzy na ziemi leżących cum Lemmate Karola Bosá: Non sunt haec humeris, ponderá digna meis. Tak się osądzić maią wszyscy niegodni,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1183
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
w Gieniuszach wspaniałych Polskich. Inny Symbolista przypisał mu: Capitur, non cicuratur.
WOŁ powolny z napisem: Tarde, sed tuto.
WIELBŁĄD, gdy nań juki kłaść mają, uniża się i przyklęka, z napisem: Ut accipiat. Tak łakomi i podchlebnicy kłaniają się dla swego profitu. Tenże zwierz na wiele juk, zawinienia i paków, patrzy na ziemi leżących cum Lemmate Karola Bosa: Non sunt haec humeris, ponderá digna meis. Tak się osądzić mają wszyscy niegodni, et incapaces.
PIES językiem rany w nodze liże i leczy z napisem: Ex ore salutem. Wyrażając że prawdę mówić, wyznać, jest albo na ucalenie życia
w Gieniuszach wspaniałych Polskich. Inny Symbolista przypisał mu: Capitur, non cicuratur.
WOŁ powolny z napisem: Tarde, sed tuto.
WIELBŁĄD, gdy nań iuki kłaść maią, uniża się y przyklęka, z napisem: Ut accipiat. Ták łákomi y podchlebnicy kłaniaią się dla swego profitu. Tenże zwierz na wiele iuk, zawinieniá y pákow, patrzy na ziemi leżących cum Lemmate Karola Bosá: Non sunt haec humeris, ponderá digna meis. Tak się osądzić maią wszyscy niegodni, et incapaces.
PIES ięzykiem rany w nodze liże y leczy z napisem: Ex ore salutem. Wyrażáiąc że prawdę mowić, wyznać, iest álbo na ucálenie życia
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1183
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
jest Koczkodanów z długiemi ogonami, popielatych, srokatych, czarniawych. Owce Perwańskie tu osobliwsze, do mułów podobne, a bardziej do wielbłądów z długiemi szyjami, jednak bez garbów, zowią je, to Ilamas, to Pacos, to Gvanacos Mocomoro, wełny bardzo miętkiej, i wyśmienitej. Na nich tam jeżdżą, tłumoki, juki, towary, prowadzą, bez kułbaki i uzdeczek. Uchodzą na dzień po cztery mile. Srebro z Potosi na nich prowadzą do Aryki Miasta, odległych od siebie na mil 70. Jeśliby która Całego świata, praecipue o AMERYCE
nazbyt obciążona, albo od swego Poganiacza, lub Pana nie dyskretnie była traktowana, pada na
iest Koczkodanow z długiemi ogonami, popielatych, srokatych, czarniawych. Owce Perwańskie tu osobliwsze, do mułow podobne, a bardziey do wielbłądow z długiemi szyiami, iednak bez garbow, zowią ie, to Ilamas, to Pacos, to Gvanacos Mocomoro, wełny bardzo miętkiey, y wyśmienitey. Na nich tam ieżdżą, tłumoki, iuki, towáry, prowadzą, bez kułbaki y uzdeczek. Uchodzą na dzień po cztery mile. Srebro z Potosi na nich prowadzą do Ariki Miasta, odległych od siebie na mil 70. Ieśliby ktora Całego świata, praecipuè o AMERICE
nazbyt obciążona, albo od swego Poganiacza, lub Pana nie dyskretnie była tráktowana, pada na
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 619
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
mogły wziąć na się; to wynisły/ spodziewając że kanaki/ złoto śrebro/ wyniosą: Aż ony miasto tego/ Mężów własnych i Dzieci/ a które tego obojga nie miały/ Rodziców/ Braci/ krewnych nawieszawszy wychodziły z Miasta/ prosząc o dotrzymanie Cesarskiego słowa. Niespodziewanym widokiem poruszony Cesarz/ nie tylko tych co w Jukach/ że tak rzekę niosły na sobie/ ale wszytkich w Mieście pozostałych/ darował żywotem. Pokażcie wy mnie taki aby jeden przykład/ gdzieby Mężowie Zony na sobie z niebezpieczeństwa wynieśli. Ba miasto tego drudzy w Morze z okrętu wyrzucali/ jako sam niżej piszesz. I wolałby drugi małpę jaką wziąć nisz Zonę;
mogły wźiąć ná się; to wynisły/ spodźiewáiąc że kánaki/ złoto śrebro/ wyniosą: Asz ony miásto tego/ Mężow własnych y Dźieći/ a ktore tego oboygá nie miáły/ Rodźicow/ Bráći/ krewnych náwieszáwszy wychodźiły z Miástá/ prosząc o dotrzymánie Cesarskiego słowá. Niespodźiewánym widokiem poruszony Cesarz/ nie tylko tych co w Iukách/ że ták rzekę niosły ná sobie/ ále wszytkich w Mieśćie pozostáłych/ dárował żywotem. Pokáżćie wy mnie táki aby ieden przykład/ gdźieby Mężowie Zony ná sobie z niebeśpieczeństwá wynieśli. Bá miásto tego drudzy w Morze z okrętu wyrzucáli/ iáko sam niżey piszesz. Y wolałby drugi máłpę iáką wźiąć nisz Zonę;
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 52
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
Podole. Nie ten u mnie szlachcicem, kto się nim urodził, Lecz który urodzenia odwagą dowodził. Niech z barbaryjskiej klacze Akwilinem będzie Dorodny koń, jeżeli jeździec nań nie wsiądzie, Z osłami li przy żłobie zje zęby, nic po niem: Osłem go albo wołem nazwać, a nie koniem; I to osieł juki, wół pług dźwiga Cererze, Ten darmo w malowanej obrok psuje derze. Ciągnie się na niedźwiedziej skórze brytan tłusty; Wypadnie żywy abo wilk nań twardousty, Choćby i chciał, nie może, obciążony sadłem, Z niedźwiedziem się ogromnym, z wilkiem łomać zjadłem. A jeśli w domu, szczeka, kiedy się
Podole. Nie ten u mnie szlachcicem, kto się nim urodził, Lecz który urodzenia odwagą dowodził. Niech z barbaryjskiej klacze Akwilinem będzie Dorodny koń, jeżeli jeździec nań nie wsiędzie, Z osłami li przy żłobie zje zęby, nic po niem: Osłem go albo wołem nazwać, a nie koniem; I to osieł juki, wół pług dźwiga Cererze, Ten darmo w malowanej obrok psuje derze. Ciągnie się na niedźwiedziej skórze brytan tłusty; Wypadnie żywy abo wilk nań twardousty, Choćby i chciał, nie może, obciążony sadłem, Z niedźwiedziem się ogromnym, z wilkiem łomać zjadłem. A jeśli w domu, szczeka, kiedy się
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 620
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987