. I. Psal. 14. v. 2.
Pierwsza jest Impietas: Niepobożność. Bo Pijanicowie o Boga i słowo jego nic nie dbają: z niego szydzą/ i w sercu swoim mówią: Nie masz Boga. Gdy rano wstają i spać idą: gdy jeść mają/ i już się najedzą/ brzuchy i kałduny swe natkają i napchają/ Boga i modlitwy zapominają. D. Menger. in Suscitab. Consc. Evang. Interpol. sup. Domin. Laet. pagin. in. 118.
Takiemi byli owi Epikurejczycy we Gdańsku/ którzy takie miedzy sobą byli uczynili przymierze/ że przez nie mały czas ani się myć: ani
. I. Psal. 14. v. 2.
Pierwsza jest Impietas: Niepobożność. Bo Pijánicowie o Bogá y słowo jego nic nie dbáją: z niego szydzą/ y w sercu swoim mowią: Nie mász Bogá. Gdy ráno wstáją y spáć idą: gdy jeść máją/ y już śię nájedzą/ brzuchy y káłduny swe nátkáją y nápcháją/ Bogá y modlitwy zápomináją. D. Menger. in Suscitab. Consc. Evang. Interpol. sup. Domin. Laet. pagin. in. 118.
Tákiemi byli owi Epikureyczycy we Gdańsku/ ktorzy tákie miedzy sobą byli uczynili przymierze/ że przez nie máły czás áni śię myć: áni
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 3.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
się podkuć i być koniem i kowalem. Aleć tam mniej potrzebne młoty i kowadła, Kiedy sama do rogu podkowa przypadła. 123. NA OŻENIENIE DRUGIE TEGOŻ JEGOMOŚCI Z JEJMOŚCIĄ PANNĄ KOMOROWSKĄ HERBU TRZY RZEKI
Wszędzie przy wodach komorzy na świecie; Gdzie kiedyś zabrnął, mój zacny dzianecie, Już musisz krzyże ustawnie z kałdonem Oganiać, rześko machając ogonem. Strzeż się, komórku, kiedy się on kąpie, Jak cię dosiągnie, a ma długie rząpie. 124. NA ŻAŁOSNE ZESCIE JEJMOŚCI PANIEJ STOLNIKOWEJ KORONNEJ, KONIECPOLSKIEJ Z DOMU
Nie mogłaś się, Anielo, swym imieniem złożyć Srogiej śmierci, nie dałać twego kresu dożyć, Chociaż przy
się podkuć i być koniem i kowalem. Aleć tam mniej potrzebne młoty i kowadła, Kiedy sama do rogu podkowa przypadła. 123. NA OŻENIENIE DRUGIE TEGOŻ JEGOMOŚCI Z JEJMOŚCIĄ PANNĄ KOMOROWSKĄ HERBU TRZY RZEKI
Wszędzie przy wodach komorzy na świecie; Gdzie kiedyś zabrnął, mój zacny dzianecie, Już musisz krzyże ustawnie z kałdonem Oganiać, rześko machając ogonem. Strzeż się, komorku, kiedy się on kąpie, Jak cię dosiągnie, a ma długie rząpie. 124. NA ŻAŁOSNE ZESCIE JEJMOŚCI PANIEJ STOLNIKOWEJ KORONNEJ, KONIECPOLSKIEJ Z DOMU
Nie mogłaś się, Anielo, swym imieniem złożyć Srogiej śmierci, nie dałać twego kresu dożyć, Chociaż przy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 256
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
MA CZTERY NOGI, A PTAK DWIE
Właśnie pod męskich strojów i pod nieubogi Wymion ciężar — nad ptaka zwierzę ma dwie nogi. Człeka w tym ukrzywdziła natura — więc stary Lub słaby miewa trzeci kij pod też ciężary. 61. CZEMU PTAK NIE PTASZĘ RODZI, ALE JAJE
Gdyby choć jedno żywe w macierzy siedziało Ptaszę, kałdonem by ją swojem rozepchało. 62. KontRA: CZEMU ZWIERZĘ JAJA NIE ZNOSI
Wolałaby klacz osieść ogierowe stroje, Niżli swe znioski, chcąc z nich mieć źrzebiątek dwoje. 63. CZEMU RUŚ JAJCA TŁUKĄ NA WELIKDEŃ
W Wielki Post ruski sam, przed świętą niedzielą, Na krasny targ chłop jajca z niemałą kobielą Do miasteczka
MA CZTERY NOGI, A PTAK DWIE
Właśnie pod męskich strojów i pod nieubogi Wymion ciężar — nad ptaka zwierzę ma dwie nogi. Człeka w tym ukrzywdziła natura — więc stary Lub słaby miewa trzeci kij pod też ciężary. 61. CZEMU PTAK NIE PTASZĘ RODZI, ALE JAJE
Gdyby choć jedno żywe w macierzy siedziało Ptaszę, kałdonem by ją swojem rozepchało. 62. CONTRA: CZEMU ZWIERZĘ JAJA NIE ZNOSI
Wolałaby klacz osieść ogierowe stroje, Niżli swe znioski, chcąc z nich mieć źrzebiątek dwoje. 63. CZEMU RUŚ JAJCA TŁUKĄ NA WELIKDEŃ
W Wielki Post ruski sam, przed świętą niedzielą, Na krasny targ chłop jajca z niemałą kobielą Do miasteczka
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 20
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
pociecho nieżywa. Tobie zaś niechaj śmierć w grubym kolorze, Niepewny pociech żeńskich sukcesorze, Tapczan na mary, w krój perłowej szaty Kir, a w kir wszytkie przerobi bławaty. Niechaj ci sowa wyrok smutny gwarzy, Hymen wesołej nie pozwala twarzy, A w kształt słodkiego oblubieńcy łona, Najbrzydsza z Megier nadstawia kałdona. Niech ci sposobne na najęte kwiki W okropnych zgrzebiach tył zaćmią prefiki, A nie gorącej nadziei ochłoda W białym splendorze zdobi panna młoda. Niech zad na ścirw twój, nie na marcypany Poda w igrzysku tłum gości wybrany, A na mózg nie myśl swobodna, lecz z piekła Furia jaka szalona i wściekła. Inaczej,
pociecho nieżywa. Tobie zaś niechaj śmierć w grubym kolorze, Niepewny pociech żeńskich sukcesorze, Tapczan na mary, w krój perłowej szaty Kir, a w kir wszytkie przerobi bławaty. Niechaj ci sowa wyrok smutny gwarzy, Hymen wesołej nie pozwala twarzy, A w kształt słodkiego oblubieńcy łona, Najbrzydsza z Megier nadstawia kałdona. Niech ci sposobne na najęte kwiki W okropnych zgrzebiach tył zaćmią prefiki, A nie gorącej nadziei ochłoda W białym splendorze zdobi panna młoda. Niech zad na ścirw twój, nie na marcypany Poda w igrzysku tłum gości wybrany, A na mozg nie myśl swobodna, lecz z piekła Furyja jaka szalona i wściekła. Inaczej,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 266
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
: „panie łaskawy, panie uczciwy, panie zacny”; obyczaj afektu i konfidencji: „panie Jerzy, panie Stanisławie, panie Wojciechu”. Ukłon od głowy, a nie od pępka aż do samej ziemi miał się w mierze przystojnej. Wszytko poszanowanie w sercu, a nie w powierzchowności i pasowaniu aż do smrodu kałdona trzymało przyjemnie.
Zygmunt: Tymi czasy, widzę, wszytko się to zrównało, co bywało w dystynkcji, jako submisyja w akcji, tak w słowach poszanowania obyczaj przechodzi miarę swoją: IMć Dobrodziej biskup, IMć Dobrodziej wojewoda, IMć Dobrodziej podstarości ich, IMć Dobrodziej burmistrz, JejMć Dobrodzika w Kiernozi albo w Kusienicach wójtowa.
: „panie łaskawy, panie uczciwy, panie zacny”; obyczaj afektu i konfidencyi: „panie Jerzy, panie Stanisławie, panie Wojciechu”. Ukłon od głowy, a nie od pępka aż do samej ziemi miał się w mierze przystojnej. Wszytko poszanowanie w sercu, a nie w powierzchowności i pasowaniu aż do smrodu kałdona trzymało przyjemnie.
Zygmunt: Tymi czasy, widzę, wszytko się to zrównało, co bywało w dystynkcyi, jako submisyja w akcyi, tak w słowach poszanowania obyczaj przechodzi miarę swoją: JMć Dobrodziej biskup, JMć Dobrodziej wojewoda, JMć Dobrodziej podstarości ich, JMć Dobrodziej burmistrz, JejMć Dobrodzika w Kiernozi albo w Kusienicach wójtowa.
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 274
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Osób, wiadomości o sobie godnych.
żywot Kalwinki każdej, jest to Akademia, gdzie taką Kalwini zabierają naukę od Boga w Tajemnicach wiary, że ani od Kościoła, ani od Soborów Generalnych, ani od Ojców Świętych, ani od Biskupów nie potrzebują nauki i informacyj. Szóstą rzecz uważają Katolicy i wnoszą, że u Kalwinek kałdun jestto wielowładna Kancelaria, z której eksportują dyspensę, odpustów, pokuty, ślubów, dobrych uczynków, wolności od słuchania praw pospolitych, od grzechów, które u nich są venialia.
Stej Kalwina niezbożnego Sekty urodziło się innych cztery: jedna Reformatorum, trzymająca się mocno nauki jego, która długo trwała w Francyj; tandem stamtąd wykorzeniona
Osob, wiadomości o sobie godnych.
żywot Kalwinki każdey, iest to Akademia, gdzie taką Kalwini zabieraią naukę od Boga w Taiemnicach wiary, że ani od Kościoła, ani od Soborow Generalnych, ani od Oycow Swiętych, ani od Biskupow nie potrzebuią nauki y informacyi. Szostą rzecz uważaią Katolicy y wnoszą, że u Kalwinek kałdun iestto wielowładna Kancellarya, z ktorey exportuią dyspensę, odpustow, pokuty, ślubow, dobrych uczynkow, wolności od słuchania praw pospolitych, od grzechow, ktore u nich są venialia.
Ztey Kalwina niezbożnego Sekty urodziło się innych cztery: iedna Reformatorum, trzymaiąca się mocno nauki iego, ktora długo trwała w Francyi; tandem ztamtąd wykorzeniona
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 618
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
wyprowadzić lekarstwy purgującemi. Najczęściej pijaków ta choroba infestować zwykła, a nie tylko ta, ale wiele innych bardzo szkodliwych, które wierszem dla lepszego im zrozumienia opisuję. BAchus zuchwały, zawraca głowę, Oczy zaślepia, odmienia mowę. Rzuca jak kaduk, niby co złego, Pijaka Trunkiem zara[...] nego. Jako w bareły lejąc w kałdony, Womitem trapi na obie strony. Kaszlu nabawia, płuca wysusza, Apetyt traci, pamięć narusza. W głowie i w rękach drzenie sprawuje, I sprosnym trądem. twarz obsypuje. W pęcherzu, w nerkach rodzi kamienie; Czyni i w członkach wielkie bolenie. Gdy ich zaraża przykrą Chiragrą Zbyt bolejącą nóg iPOdagrą. Nad
wyprowádzić lekárstwy purguiącemi. Nayczęśćiey piiakow tá chorobá infestowáć zwykłá, á nie tylko tá, ále wiele innych bárdzo szkodliwych, ktore wierszem dla lepszego im zrozumienia opisuię. BAchus zuchwáły, záwraca głowę, Oczy záślepia, odmienia mowę. Rzuca iak káduk, niby co złego, Piiaká Trunkiem zára[...] nego. Iáko w báreły leiąc w káłdony, Womitem trapi ná obie strony. Kászlu nábawia, płucá wysusza, Apetyt tráći, pámięć nárusza. W głowie y w rękách drzenie spráwuie, Y sprosnym trądem. twarz obsypuie. W pęcherzu, w nerkách rodźi kamienie; Czyni y w członkách wielkie bolenie. Gdy ich záraża przykrą Chirágrą Zbyt boleiącą nog iPOdágrą. Nád
Skrót tekstu: CompMed
Strona: 106
Tytuł:
Compendium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1719
Data wydania (nie później niż):
1719
Izraelem: Ogniste Ofiary Pańskie/ i dziedzictwo jego jeść będą. 2. A dziedzictwa nie będą mieli bracią swoją/ Pan jest dziedzictwem ich/ jako im powiedział. 3. A toć będzie prawo należące Kapłanom od ludu/ od ofiarujących ofiarę/ bądź wołu/ bądź owcę tedy oddadzą Kapłanowi łopatkę i czeluści/ i kałdun: 4. Pierwociny zboża twego/ wina twego/ i oliwy twojej/ także pierwociny wełny z Owiec twoich/ oddasz mu. 5. Abowiem obrał go Pan Bóg twój ze wszystkich pokoleń twoich/ aby stał ku usłudze w imieniu Pańskim/ on/ i Synowie jego po wszystkie dni. 6.
A Gdyby przyszedł Lewita
Izráelem: Ogniste Ofiáry Páńskie/ y dźiedźictwo jego jeść będą. 2. A dźiedźictwá nie będą mieli bráćią swoją/ Pan jest dźiedźictwem jch/ jáko jm powiedźiał. 3. A toć będźie práwo należące Kápłanom od ludu/ od ofiárujących ofiárę/ bądź wołu/ bądź owcę tedy oddádzą Kápłanowi łopátkę y czeluśći/ y káłdun: 4. Pierwoćiny zbożá twego/ winá twego/ y oliwy twojey/ tákże pierwoćiny wełny z Owiec twojich/ oddasz mu. 5. Abowiem obrał go Pan Bog twoj ze wszystkich pokoleń twojich/ áby stał ku usłudze w imieniu Páńskim/ on/ y Synowie jego po wszystkie dni. 6.
A Gdyby przyszedł Lewitá
Skrót tekstu: BG_Pwt
Strona: 204
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Powtórzonego Prawa
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
rzecz jawna, Bo ją stamtąd do głowy gonią żakom z dawna. Przeto kto w moim piśmie chce się doktorować, Musi wprzód w Witembergu me pludry całować. A toż już macie cztery co przedniejsze cnoty, Czcicież me femurały jako klejnot złoty. I trzeźwości konterfet możecie w nich miewać, Bo wolałem w swój kałdun, niżli w pludry wlewać. Ktoby też o pokory wizerunki prosił, Wielka pokora, żem ich na głowie nie nosił. Pragniecie-li też wiary, nadzieje, miłości, Najdziecie tam tych rzeczy wielkie obfitości. Ilekroć na nie okiem, lub myślą pojzrzycie, Że to są pludry moje, aza nie wierzycie
rzecz jawna, Bo ją stamtąd do głowy gonią żakom z dawna. Przeto kto w moim piśmie chce się doktorować, Musi wprzód w Witembergu me pludry całować. A toż już macie cztery co przedniejsze cnoty, Czcicież me femurały jako klejnot złoty. I trzeźwości konterfet możecie w nich miewać, Bo wolałem w swój kałdun, niżli w pludry wlewać. Ktoby też o pokory wizerunki prosił, Wielka pokora, żem ich na głowie nie nosił. Pragniecie-li też wiary, nadzieje, miłości, Najdziecie tam tych rzeczy wielkie obfitości. Ilekroć na nie okiem, lub myślą pojzrzycie, Że to są pludry moje, aza nie wierzycie
Skrót tekstu: ChądzJRelKontr
Strona: 302
Tytuł:
Relacja
Autor:
Jan Chądzyński
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
mi się nie trzeba odrzekać. Tysiąc sposobów przed oczyma kładę, Przez jaką zginąć, przyjdzie mi zagładę; I mniej mam czasu do śmierci, niżeli Kary, która mię z tym światem rozdzieli. Już z tąd, lub z owąd, że do mnie wypadną Z swą drapieżnością Tygrzyce szkaradną; Lub, co mię w kałdun skryje swój żarłoczy, Niedźwiedź, albo wilk idzie mi na oczy. Mogą być i lwy, mogą być i lwice Na Wyspie, co ma puste okolice: A któż wie, jeśli srogiego odyńca, Z tak okropnego nie ujrzę zwierzyńca? Nad to i Morze swoje ma straszydła: Wyjdzie dziw, albo bestia obrzydła,
mi się nie trzebá odrzekáć. Tyśiąc sposobow przed oczymá kłádę, Przez iáką zginąć, przyidźie mi zágłádę; Y mniey mam czásu do śmierći, niżeli Káry, ktora mię z tym świátem rozdźieli. Iuż z tąd, lub z owąd, że do mnie wypádną Z swą drapieżnośćią Tygrzyce szkárádną; Lub, co mię w káłdun skryie swoy żárłoczy, Niedźwiedź, álbo wilk idźie mi ná oczy. Mogą bydź y lwy, mogą bydź y lwice Ná Wyspie, co ma puste okolice: A ktoż wie, ieśli srogiego odyńcá, Z ták okropnego nie uyrzę zwierzyńcá? Nád to y Morze swoie ma strászydłá: Wyidźie dźiw, álbo bestya obrzydła,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 134
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695