lepiej być mniej dobrym mowcą lub Wierszopisem, niżeli doskonałym oszczercą i paszkwilantem. Jeżeli na koniec bawi ich Satyra, niech przeczytają a z uwagą tę prostą bajeczkę: Chłopcy stojąc nad bagnem upatrywali żab, a skoro się która pokazała, rzucali na nią kamykami, gdy tego długo było, jedna z odważniejszych, wydobywszy łeb z kałuży rzekła: Chłopcy! jeżeli to was bawi, wiedzcie iż tu idzie o nasze życie. MONITOR Na R. P. 1772. dnia 18. Stycznia. Nro. VI.
Pallida mors aequo pulsat pede pauperum tabernas Regumque turres, ô beate Sexti! Vitae summa brevis, spem nos vetat inchoare longam, Jam te
lepiey bydź mniey dobrym mowcą lub Wierszopisem, niżeli doskonałym oszczercą y paszkwilantem. Jeżeli na koniec bawi ich Satyra, niech przeczytaią á z uwagą tę prostą baieczkę: Chłopcy stoiąc nad bagnem upatrywali żab, a skoro się ktora pokazała, rzucali na nią kamykami, gdy tego długo było, iedna z odważnieyszych, wydobywszy łeb z kałuży rzekła: Chłopcy! ieżeli to was bawi, wiedzcie iż tu idzie o nasze życie. MONITOR Na R. P. 1772. dnia 18. Stycznia. Nro. VI.
Pallida mors aequo pulsat pede pauperum tabernas Regumque turres, ô beate Sexti! Vitae summa brevis, spem nos vetat inchoare longam, Jam te
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 35
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
kto umiał przy Dudzie/ A miejsca niebywało Fałszom i Obłudzie.
Cóż gdy rzędem stanęły niewinne Dziewoje/ Jednakim Tonem głosy moderując swoje. Których widząc i słysząc goście zadumieli/ Mniemali że z postaci i z głosu Anieli.
Lepszasz jest pod pokrywką zła obłuda? czyli Przy wesołej uprzejme serce krotofili. Często lód przeźroczysty kałuże przykrywa/ Pod płaszczem Nabożeństwa Hypocrisis bywa.
Tej tedy proszą Muzy moje Licencji Jeśliby nieprzypadły snadź do Fantażyej Komu; Niechze on sobie z Heraklitem ślocha/ A niegani kto w pieśniach Wesołych się kocha. Pieśń III. NA Odwrót. Do I. M. P. JANA NA RAKOWIE SIENIŃSKIEGO Dóbr. Komp.
kto vmiał przy Dudźie/ A mieyscá niebywáło Fałszom y Obłudźie.
Cosz gdy rzędem stanęły niewinne Dźiewoie/ Iednákim Tonem głosy moderuiąc swoie. Ktorych widząc y słysząc gośćie zádumieli/ Mniemáli że z postáći y z głosu Anieli.
Lepszasz iest pod pokrywką zła obłudá? czyli Przy wesołey vprzeyme serce krotofili. Często lod przeźroczysty káłuże przykrywa/ Pod płaszczem Nabożeństwá Hypocrisis bywa.
Tey tedy proszą Muzy moie Licentiey Iezliby nieprzypádły snadź do Fántáżyey Komu; Niechze on sobie z Heráklitem ślocha/ A niegáni kto w pieśniách Wesołych sie kocha. PIESN III. NA ODWROT. Do I. M. P. IANA NA RAKOWIE SIENINSKIEGO Dobr. Comp.
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 151
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Hardy Tatara przyszedł na cię z sześćdziesiąt tysięcy żołnierstwa swego, uderzył na mało nabrane roty twoje, mając ufność w bachmatach i w sahajdakach swoich, w szablach swych, w tysiącach swoich, widzisz jako pogromiony został, jako uciekał dniem i nocą, nad wiatr prędszy, odwrotów zwykłych zapomniawszy, po lasach się kryjąc, w kałużach gliowatych, w jarach głębokich grąznąc i ginąc? Omyliła go prawica jego, i koń jego natarczywy z jeźdzcem wespół przeląkł się, i placu odbiegać musiał.
Który strzeże prawdy na wieki. I ta niemała pochwała jest Boga naszego; obietnicy swej Bóg zawsze dosyć czyni, bo i może ratować i chce. Prawda wiary matką
Hardy Tatara przyszedł na cię z sześćdziesiąt tysięcy żołnierstwa swego, uderzył na mało nabrane roty twoje, mając ufność w bachmatach i w sahajdakach swoich, w szablach swych, w tysiącach swoich, widzisz jako pogromiony został, jako uciekał dniem i nocą, nad wiatr prędszy, odwrotów zwykłych zapomniawszy, po lasach się kryjąc, w kałużach gliowatych, w jarach głębokich grąznąc i ginąc? Omyliła go prawica jego, i koń jego natarczywy z jeźdzcem wespół przeląkł się, i placu odbiegać musiał.
Który strzeże prawdy na wieki. I ta niemała pochwała jest Boga naszego; obietnicy swej Bóg zawsze dosyć czyni, bo i może ratować i chce. Prawda wiary matką
Skrót tekstu: BirkBaszaKoniec
Strona: 265
Tytuł:
Kantymir Basza Porażony albo o zwycięstwie z Tatar, przez Jego M. Pana/ P. Stanisława Koniecpolskiego, Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Fabian Birkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
484 (F). AEQUIVOCATIO
Jedna wdowa w swojej wsi, dla poprawy mostu, Prosi sąsiada na gać o spuszczenie chrostu, Nie mając go w swym lesie. Niech jejmość nie płaci,
Odpisze ten, bo darmo spuści dla niej gaci; Owszem się sam przyłoży, ile tylko zduże, Żeby mógł odchylisko zatkać jej kałuże. 485 (F). CILICIUM ALBO WŁOSIENNICA
Zalecając dewotkę jeden mnich po śmierci, Prawi, że cilicium z włosów, czyli z sierci, Nosiła pod koszulą; jeszcze i to przydał, Żeby tego nie twierdził, kiedyby nie widał. Jedni się śmiali, drudzy szeptali po cichu: Nie tobie należało zaglądać tam
484 (F). AEQUIVOCATIO
Jedna wdowa w swojej wsi, dla poprawy mostu, Prosi sąsiada na gać o spuszczenie chrostu, Nie mając go w swym lesie. Niech jejmość nie płaci,
Odpisze ten, bo darmo spuści dla niej gaci; Owszem się sam przyłoży, ile tylko zduże, Żeby mógł odchylisko zatkać jej kałuże. 485 (F). CILICIUM ALBO WŁOSIENNICA
Zalecając dewotkę jeden mnich po śmierci, Prawi, że cilicium z włosów, czyli z sierci, Nosiła pod koszulą; jeszcze i to przydał, Żeby tego nie twierdził, kiedyby nie widał. Jedni się śmiali, drudzy szeptali po cichu: Nie tobie należało zaglądać tam
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 216
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Manifesty Prymasa i Hetmana z innemi przeciw Królowi. Przytym i Królewskie Remanifesty, dysidencje i Ścissie urosły. Ze zaś Turcy zbliżali się do Kamieńca, kiedy Król i Ojczyzna zapomnieli o sobie, Hetman Sobieski jako Waleczny Rycerz poszedł z małą kwotą, bo tylko z 1000. Husaryj, i nie wielą lekkich, i pod Kałużą zniósł 20000. Tatarów pierwsze straże, czym i Corpus Tureckie przestraszone. W tym miasto sukursu Konfederacja Generalna GOŁĘBIOWSKA wynikła, Prymas z Partią, swoja pro Perduellibus przyznany i osądzony, Dobra sekwestrowane, wolny głos, Trybunały i Senatus Konsylia zniesione, o czym Żałuski fol: 405. part: I. Tom: I,
Manifesty Prymasa i Hetmana z innemi przećiw Królowi. Przytym i Królewskie Remanifesty, dissidencye i Scissie urosły. Ze zaś Turcy zbliżali śię do Kamieńca, kiedy Król i Oyczyzna zapomnieli o sobie, Hetman Sobieski jako Waleczny Rycerz poszedł z małą kwotą, bo tylko z 1000. Husaryi, i nie wielą lekkich, i pod Kałużą zniósł 20000. Tatarów pierwsze straże, czym i Corpus Tureckie przestraszone. W tym miasto sukkursu Konfederacya Generalna GOŁĘBIOWSKA wynikła, Prymas z Partyą, swoja pro Perduellibus przyznany i osądzony, Dobra sekwestrowane, wolny głos, Trybunały i Senatus Consilia znieśione, o czym Załuski fol: 405. part: I. Tom: I,
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 112
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
muszkietowa, brzmi żądlista mucha? O, kiedyżby, tak srogim przestraszony dźwiękiem Pomyślę, teraz się stać Briarem storękiem! Szabla po piętach tłucze, chustka z szyje spadła; Kapelusz z głowy, jeszczem też miał trochę sadła. Sapię, dmucham, pocę się z niesłychanej nuże. Toż dopadszy na drodze głębokiej kałuże, I z głową się zanurzę; w tej dopiero toni, Dwa odniósszy postrzały, zniknąłem pogoni.
Szczęśliwe, mówię, błoto i moja obrona. Ach, nie darmoż na wierzbie dziś krakała wrona. Teraz, skoro ją słyszę, bez wszelkich ogrodek, Tak mi się w pamięć wbiła, bieżę na
muszkietowa, brzmi żądlista mucha? O, kiedyżby, tak srogim przestraszony dźwiękiem Pomyślę, teraz się stać Bryjarem storękiem! Szabla po piętach tłucze, chustka z szyje spadła; Kapelusz z głowy, jeszczem też miał trochę sadła. Sapię, dmucham, pocę się z niesłychanej nuże. Toż dopadszy na drodze głębokiej kałuże, I z głową się zanurzę; w tej dopiero toni, Dwa odniósszy postrzały, zniknąłem pogoni.
Szczęśliwe, mówię, błoto i moja obrona. Ach, nie darmoż na wierzbie dziś krakała wrona. Teraz, skoro ją słyszę, bez wszelkich ogrodek, Tak mi się w pamięć wbiła, bieżę na
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 406
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Nie kładź przed mię sałaty, salsy i saporu; Kwituję cię z musztardy; daj mi jeść z przemoru. Dobry przysmak apetyt napiwszy się wódki; Daj zrazową pieczenią, weźm sobie jagódki. Raz się tylko przydało, w srogim pragnąc znoju Woła Kserkses: jak żyw-em lepszego napoju Nie pił, chwyciwszy wody z śmierdzącej kałuże. Wyśpi się na kamieniu pieszczoch podczas nuże. 510. SZUBIEŃCA OD KRZYŻA INSZA
Tak przed szubieńcą, mówisz, jak przed męką bożą, Dobrze czynią ci, którzy czapkę z głowy złożą. Ale gdy jawnej krzywdzie sprawiedliwość przeczy,
Różne to są od siebie i dalekie rzeczy: Sprawiedliwości było, i w prawo, i
Nie kładź przed mię sałaty, salsy i saporu; Kwituję cię z musztardy; daj mi jeść z przemoru. Dobry przysmak apetyt napiwszy się wódki; Daj zrazową pieczenią, weźm sobie jagódki. Raz się tylko przydało, w srogim pragnąc znoju Woła Kserkses: jak żyw-em lepszego napoju Nie pił, chwyciwszy wody z śmierdzącej kałuże. Wyśpi się na kamieniu pieszczoch podczas nuże. 510. SZUBIEŃCA OD KRZYŻA INSZA
Tak przed szubieńcą, mówisz, jak przed męką bożą, Dobrze czynią ci, którzy czapkę z głowy złożą. Ale gdy jawnej krzywdzie sprawiedliwość przeczy,
Różne to są od siebie i dalekie rzeczy: Sprawiedliwości było, i w prawo, i
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 410
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pamiątka tej zacnej sprawy jego nie zaginęła, postanowił igrzyska, które były nazwane Pytia, to jest Smoczyny. Od onegoż czasu i samemu Apollinowi przydane to nazwisko Pytius, Smoczyński. Powieść Dwunasta.
INszych rozlicznych zwierząt ziemia narodzieła Dobrowolnie/ skoro się stara przepaleła Woda ogniem Słonecznym/ i ługi wilgotne Wzdęły się od gorąca i kałuże błotne: I ziemią/ jak w żywocie matki obżywione/ Płodne nasiona rzeczy porosły zrodzone. I postać jakąkolwiek z czasem wzięły na się. Tak skoro siedmiorzeki A Nilus mokre za się Role opuścił/ a sam z swoimi wodami Obrócił się dawnymi znowu łożyskami: I skoro się Niebieską gwiazdą już zagrzało Świeże błoto/ mnóstwo się
pámiątká tey zacney spráwy iego nie záginęłá, postánowił igrzyská, ktore były názwáne Pythia, to iest Smoczyny. Od onegoż czásu y sámemu Apollinowi przydáne to nazwisko Pythius, Smoczyński. Powieść Dwánásta.
INszych rozlicznych źwierząt źiemiá národźiełá Dobrowolnie/ skoro się stára przepalełá Wodá ogniem Słonecznym/ y ługi wilgotne Wzdęły się od gorącá y káłuże błotne: Y źiemią/ iak w żywoćie mátki obżywione/ Płodne náśiona rzeczy porosły zrodzone. Y postáć iákąkolwiek z czásem wźięły ná się. Ták skoro śiedmiorzeki A Nylus mokre zá się Role opuśćił/ á sam z swoimi wodámi Obroćił się dawnymi znowu łożyskámi: Y skoro się Niebieską gwiazdą iuż zágrzało Swieże błoto/ mnostwo się
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 25
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
potrzeba. Skąd śmichem zbywam owe ad genium teraźniejszego wieku zagęszczone w posiedzeniach i zgromadzeniach wyniosłe rodowitości swojej magnificat tudzież silące się w konkurencjach według niej o miejsca, o honory i o jakieś ekstraordynaryjne poszanowania pretensyje. Jakoby to wszytko imieniowi samemu służyć miało, co cnocie, zasługom i chwalebnym należy przymiotom. A oto widujemy w kałużach miesiąc, widujemy i promień słoneczny w smrodzie, a przecież dla udzielnego temu obojgu światła jaśnie oświeconym nie nazwiemy paskudy. Pojdzie promień za swoim słońcem, dokąd go bieg zwyczajny obróci, a plugastwo, żadnej z niego nie nabrawszy istoty, smrodem na swoim miejscu zostanie, jako i ów parenteliacik, nie wziąwszy nic
potrzeba. Skąd śmichem zbywam owe ad genium teraźniejszego wieku zagęszczone w posiedzeniach i zgromadzeniach wyniosłe rodowitości swojej magnificat tudzież silące się w konkurencyjach według niej o miejsca, o honory i o jakieś ekstraordynaryjne poszanowania pretensyje. Jakoby to wszytko imieniowi samemu służyć miało, co cnocie, zasługom i chwalebnym należy przymiotom. A oto widujemy w kałużach miesiąc, widujemy i promień słoneczny w smrodzie, a przecież dla udzielnego temu obojgu światła jaśnie oświeconym nie nazwiemy paskudy. Pojdzie promień za swoim słońcem, dokąd go bieg zwyczajny obróci, a plugastwo, żadnej z niego nie nabrawszy istoty, smrodem na swoim miejscu zostanie, jako i ów parentelijacik, nie wziąwszy nic
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 176
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
co jest nałożony prawie bez liczby trupami zgniełymi, jak śmierdzącymi! Gdyby z nich jeden był tu postawiony, świat jego smrodem byłby zarażony; wszytkich ciał smrodu, którzy tam mieszkają, w piekle wąchają. Wiatr nie przechodzi przez pieczary one, żeby powietrze czynił przeczyszczone. Jadem śmiertelnym ludzie oddychają, on połykają. Cuchną kałuże nigdy niespuszczane; o, jako śmierdzą gnoje nieskrzybane, pędracy w wrzodach, ropy rozcieczone i zaśmierdzone! Czarci też swoich wonności dodają, gdy potępieńcom pod nos poddymają jak gorzkie fumy z piekielnej apteki z swojej paszczęki. Jako smrodliwa mgła piekielna ona. z siarki, plugastwa wszelkiego wzniecona, na ukaranie dana grzechowego smrodu brzydkiego.
co jest nałożony prawie bez liczby trupami zgniełymi, jak śmierdzącymi! Gdyby z nich jeden był tu postawiony, świat jego smrodem byłby zarażony; wszytkich ciał smrodu, którzy tam mieszkają, w piekle wąchają. Wiatr nie przechodzi przez pieczary one, żeby powietrze czynił przeczyszczone. Jadem śmiertelnym ludzie oddychają, on połykają. Cuchną kałuże nigdy niespuszczane; o, jako śmierdzą gnoje nieskrzybane, pędracy w wrzodach, ropy rozcieczone i zaśmierdzone! Czarci też swoich wonności dodają, gdy potępieńcom pod nos poddymają jak gorzkie fumy z piekielnej apteki z swojej paszczeki. Jako smrodliwa mgła piekielna ona. z siarki, plugastwa wszelkiego wzniecona, na ukaranie dana grzechowego smrodu brzydkiego.
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 70
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004