na koniu podpiły ksiądz drzymie, Za czym, chybiwszy drogi, wpadł w wilczy dół zimie. W godzinę, kiedy mu się on świeży trop uda, Bo śnieg ścieżkę zasypał, wpadł za księdzem duda; Aż i wilk, obciążywszy kiszki cudzym skopem, Onymże, umykając przed pogonią, tropem. Szkapa kwiczy; kadzi wilk, owi wrzeszczą: rata, Konfidencyjej nie masz, wiatr śniegiem zamiata. Aż gdy miesiąc zaświecił, wichry się uciszą, Jadąc chłopi do targu, z daleka usłyszą Głos owych dusz wpółzmarzłych, co się w czyśćcu topią, I skoro, co z większego, śnieg do nich odkopią. Naprzód księdza na łańcuch biorą
na koniu podpiły ksiądz drzymie, Za czym, chybiwszy drogi, wpadł w wilczy dół zimie. W godzinę, kiedy mu się on świeży trop uda, Bo śnieg ścieżkę zasypał, wpadł za księdzem duda; Aż i wilk, obciążywszy kiszki cudzym skopem, Onymże, umykając przed pogonią, tropem. Szkapa kwiczy; kadzi wilk, owi wrzeszczą: rata, Konfidencyjej nie masz, wiatr śniegiem zamiata. Aż gdy miesiąc zaświecił, wichry się uciszą, Jadąc chłopi do targu, z daleka usłyszą Głos owych dusz wpółzmarzłych, co się w czyścu topią, I skoro, co z większego, śnieg do nich odkopią. Naprzód księdza na łańcuch biorą
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 223
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ptak, której żarliwy Dech drzewa suszy i wypala niwy; Taki i w piekle smród bardziej nad wszytkie Męki skazanych trapi dusze brzydkie. Smrodliwe ziele, o ziele śmiertelne, Tyś nad zaduchy szkodliwsze piekielne, Nad arszeniki, i twój dym szkarady Przechodzi zmyślnych aptek włoskich jady! O straszne głowy — nie głowy, lecz kadzi Szockie, których ten zaduch nie rozsadzi! Taki-ć to dym był, którym założnice Z mężowej Fazis paliła łożnice; Takimi zioła strutą nazbyt szczery Herkules suknią wziął od Dejaniry. Kto ojca zabił, pogwałcił ołtarze, Ojczyznę zdradził — niechaj go nie karze Inaksza męka za grzech niejednaki, Dymem go tylko niech kurzą tabaki
ptak, której żarliwy Dech drzewa suszy i wypala niwy; Taki i w piekle smród bardziej nad wszytkie Męki skazanych trapi dusze brzydkie. Smrodliwe ziele, o ziele śmiertelne, Tyś nad zaduchy szkodliwsze piekielne, Nad arszeniki, i twój dym szkarady Przechodzi zmyślnych aptek włoskich jady! O straszne głowy — nie głowy, lecz kadzi Szockie, których ten zaduch nie rozsadzi! Taki-ć to dym był, którym założnice Z mężowej Fazis paliła łożnice; Takimi zioły strutą nazbyt szczéry Herkules suknią wziął od Dejaniry. Kto ojca zabił, pogwałcił ołtarze, Ojczyznę zdradził — niechaj go nie karze Inaksza męka za grzech niejednaki, Dymem go tylko niech kurzą tabaki
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 356
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
DZIEŃ ŚW. TRZECH KRÓLÓW Z BARDIOWA DO BIECZA POWRACAJĄCEGO PODCZAS INKURSJEJ KRÓLA SZWEDZKIEGO GUSTAWA
Wczora żadnego króla, dzisia mamy pięci: Dwaj ziemscy, a trzej z nieba przyjechali święci. A ci które ofiary Chrystusowi dali,
Ziemscy by je królowie bardzo radzi brali: Gustaw ma gust we złocie, o zapach nie stoi; Kazimierz kadzi mirrą, bo się bardzo boi. 129 (P). PEWNE DLA NIEPEWNEGO ODWAŻYĆ
Miał chłop żonę okrutnie nierobotną zgoła; Nigdy nie szła do miasta, nigdy do kościoła; Jednę, i to złą mając koszulę na piecu, Ustawicznie się iszcząc, siedziała na piecu. Trafiło się, że mąż szedł na jarmark do
DZIEŃ ŚW. TRZECH KRÓLÓW Z BARDIOWA DO BIECZA POWRACAJĄCEGO PODCZAS INKURSJEJ KRÓLA SZWEDZKIEGO GUSTAWA
Wczora żadnego króla, dzisia mamy pięci: Dwaj ziemscy, a trzej z nieba przyjechali święci. A ci które ofiary Chrystusowi dali,
Ziemscy by je królowie bardzo radzi brali: Gustaw ma gust we złocie, o zapach nie stoi; Kazimierz kadzi mirrą, bo się bardzo boi. 129 (P). PEWNE DLA NIEPEWNEGO ODWAŻYĆ
Miał chłop żonę okrutnie nierobotną zgoła; Nigdy nie szła do miasta, nigdy do kościoła; Jednę, i to złą mając koszulę na piecu, Ustawicznie się iszcząc, siedziała na piecu. Trafiło się, że mąż szedł na jarmark do
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 258
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ale dziś nic was to nie szpeci: Macie wsi, dziesięciny; żon nie masz, są dzieci, Choć się ich trzeba podczas zapierać wizyty; Żeście wszytkim ojcami, macie nad lewity. 223. RADA EKs TEMPORE
Szlachcic, dom zbudowawszy, drugiego się radzi, Co czynić, że mu komin kurzy, wychód kadzi. „W komin kakać, a ogień nosić do wychodu — Rzecze — z tamtego dymu, z tego nie bój smrodu.” 224. GŁOWA CZARNA, BRODA ŻÓŁTA
Zaraz poznać, kiedy myśl od języka stroni: Broda sierci papużej, czupryna gawroniej. Żółta gęba, łeb czarny, tłumaczy niestatek: Począwszy ociec głowę
ale dziś nic was to nie szpeci: Macie wsi, dziesięciny; żon nie masz, są dzieci, Choć się ich trzeba podczas zapierać wizyty; Żeście wszytkim ojcami, macie nad lewity. 223. RADA EX TEMPORE
Szlachcic, dom zbudowawszy, drugiego się radzi, Co czynić, że mu komin kurzy, wychód kadzi. „W komin kakać, a ogień nosić do wychodu — Rzecze — z tamtego dymu, z tego nie bój smrodu.” 224. GŁOWA CZARNA, BRODA ŻÓŁTA
Zaraz poznać, kiedy myśl od języka stroni: Broda sierci papużej, czupryna gawroniej. Żółta gęba, łeb czarny, tłumaczy niestatek: Począwszy ociec głowę
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 292
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ROTMISTRZA
Czemu Piwo Tatarów na Wołyniu ścina? Bo im cale Mahomet zabronił pić wina. Cóż rozumiesz, kiedyby napoił z tej dziurki, Jeśliby pod Kamieńcem nie wyścinał Turki? Bodajże się rodzili tacy piwowarzy, Nie byliby nam srodzy Turcy i Tatarzy. Aż co chłop, to piwowar w Polsce, lecz bez kadzi; Chociażby był z samego Czerska, nie poradzi. 532. DO ŻOŁNIERZA WE FRANCY
Miałem cię zacz niedawno, kiedyś Szwedów gromił; Ale teraz, kiedy cię lada kiep uskromił, Wsadziwszy jako w kozi rożek w gąsior z sośnie, Kiedyć na czole szyszka miasto lauru rośnie, Nie barzo się do twojej
ROTMISTRZA
Czemu Piwo Tatarów na Wołyniu ścina? Bo im cale Mahomet zabronił pić wina. Cóż rozumiesz, kiedyby napoił z tej dziurki, Jeśliby pod Kamieńcem nie wyścinał Turki? Bodajże się rodzili tacy piwowarzy, Nie byliby nam srodzy Turcy i Tatarzy. Aż co chłop, to piwowar w Polszczę, lecz bez kadzi; Chociażby był z samego Czerska, nie poradzi. 532. DO ŻOŁNIERZA WE FRANCY
Miałem cię zacz niedawno, kiedyś Szwedów gromił; Ale teraz, kiedy cię leda kiep uskromił, Wsadziwszy jako w kozi rożek w gąsior z sośnie, Kiedyć na czole szyszka miasto lauru rośnie, Nie barzo się do twojej
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 419
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
,
Mając już kędy gładkie nimfy upatrzone, Składa Bóstwo w złoty deszcz lub w puch utajone. Neptun kiedy z Tetydą ma swe alaspasy, Groźny trydent wzgardzony leży w one czasy. Pluton gdy z Proserpiną wesoły, wnet piekła Milczą i Tyzyfone odpoczywa wściekła. Wtenczas brańcy piekielni od mąk pokoj mają I złe siostry bezdennej kadzi lać przestają. Mądra oraz waleczna Pallas, gdy w Atenie Alternatę zasiada, świetna tarcz na ścienie Wisi i srogi oszczep w kącie gdzieś wakuje, Wtenczas, gdy młodź w koncepty mądre poleruje. Apollo gdy z muzami śpiewa na Parnasie, Lutnia w ręku, a sajdak leży gdzieś w szałasie. Wtąż myśliwa Diana, gdy
,
Mając już kędy gładkie nimfy upatrzone, Składa bostwo w złoty deszcz lub w puch utajone. Neptun kiedy z Tetydą ma swe alaspasy, Groźny trydent wzgardzony leży w one czasy. Pluton gdy z Proserpiną wesoły, wnet piekła Milczą i Tyzyfone odpoczywa wściekła. Wtenczas brańcy piekielni od mąk pokoj mają I złe siostry bezdennej kadzi lać przestają. Mądra oraz waleczna Pallas, gdy w Atenie Alternatę zasiada, świetna tarcz na ścienie Wisi i srogi oszczep w kącie gdzieś wakuje, Wtenczas, gdy młodź w koncepty mądre poleruje. Apollo gdy z muzami śpiewa na Parnasie, Lutnia w ręku, a sajdak leży gdzieś w szałasie. Wtąż myśliwa Dyana, gdy
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 272
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Szlachcica Polskiego oddaje i ofiaruje.
DIogenes Sinopeńczyk, wielkiej nauki, i przedziwnej mądrości człowiek, Wielmożny Panie Wołyński Panie mnie Miłościwy, gdy pilnie dla zdrowia Ojczyzny swej Ateńczyków pracujących, i rozmaicie onej zasługujących się, obaczył, niechciał też w tej mierze ostatnim być i żadnym, ale chęć swą uprzejmą przeciw nim oświadczając, kadź tę, która mieszkaniem jego była, i tam, i sam tak długo przed wszytkimi obracał, ażby wdzięczność swą wiadomą uczynił. Tak ja, mając wiele przed sobą, którzy już dawno uprzejme chęci swe, przeciw W. M. osławili: drudzy oddają: drudzy oddać gotują się; niechcąc sam jeden tak
Szláchćicá Polskiego oddáie y ofiáruie.
DIogenes Sinopeńczyk, wielkiey náuki, y przedźiwney mądrośći człowiek, Wielmożny Pánie Wołyński Pánie mnie Miłośćiwy, gdy pilnie dla zdrowia Oyczyzny swey Atheńczykow prácuiących, y rozmáićie oney zásługuiących się, obaczył, niechćiał też w tey mierze ostátnim bydź y zádnym, ále chęć swą vprzeymą przećiw nim oświadczáiąc, kadź tę, ktora mieszkániem iego byłá, y tám, y sám ták długo przed wszytkimi obrácał, áżby wdźięczność swą wiádomą vczynił. Ták ia, máiąc wiele przed sobą, ktorzy iuż dawno vprzeyme chęći swe, przećiw W. M. osławili: drudzy oddáią: drudzy oddáć gotuią się; niechcąc sam ieden ták
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: 3
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
SUMARIUSZ WIERSZÓW UBÓSTWO DOBROWOLNE
Dyjogenes cynikus, filozof pogański, Mając dość majętności i dostatek pański Rozdał wszytko ubogim, a sam, bez pieniędzy, Uczynił profesją życia w znacznej nędzy,
Jednę sobie sprawiwszy kadź, w której pod niebem Nago siedząc żył tylko wyżebranym chlebem. I w takim dobrowolnym ubóstwie swe lata Trawił, póki zażywał bytu tego świata — Stąd dostał u poganów nieśmiertelnej sławy. By tak dziś kto uczynił, byłby błazen prawy — Jak i owi, co owo w karty się ograją, Bo też ci dobrowolnie
SUMARIUSZ WIERSZÓW UBÓSTWO DOBROWOLNE
Dyjogenes cynikus, filozof pogański, Mając dość majętności i dostatek pański Rozdał wszytko ubogim, a sam, bez pieniędzy, Uczynił profesyą życia w znacznej nędzy,
Jednę sobie sprawiwszy kadź, w której pod niebem Nago siedząc żył tylko wyżebranym chlebem. I w takim dobrowolnym ubóstwie swe lata Trawił, póki zażywał bytu tego świata — Stąd dostał u poganów nieśmiertelnej sławy. By tak dziś kto uczynił, byłby błazen prawy — Jak i owi, co owo w karty się ograją, Bo też ci dobrowolnie
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 253
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
I w takim dobrowolnym ubóstwie swe lata Trawił, póki zażywał bytu tego świata — Stąd dostał u poganów nieśmiertelnej sławy. By tak dziś kto uczynił, byłby błazen prawy — Jak i owi, co owo w karty się ograją, Bo też ci dobrowolnie, mając, nic nie mają. Tylko że się ów w kadzi parzył na ulicy, A ci zaś, chłodem żywi, w świdnickiej piwnicy. Stoi za kadź każdemu i za baśnią stoi, Kogo zmyją bez ługu w karty, aż się znoi. DOBRA MYŚL OCHOTNEGO GOSPODARZA
Apollo złotowłosy, zdejm sajdak z strzałami, Każ dziś na stronę bojom pospołu z wojnami, A weź lutnią słoniową
I w takim dobrowolnym ubóstwie swe lata Trawił, póki zażywał bytu tego świata — Stąd dostał u poganów nieśmiertelnej sławy. By tak dziś kto uczynił, byłby błazen prawy — Jak i owi, co owo w karty się ograją, Bo też ci dobrowolnie, mając, nic nie mają. Tylko że się ów w kadzi parzył na ulicy, A ci zaś, chłodem żywi, w świdnickiej piwnicy. Stoi za kadź każdemu i za baśnią stoi, Kogo zmyją bez ługu w karty, aż się znoi. DOBRA MYŚL OCHOTNEGO GOSPODARZA
Apollo złotowłosy, zdejm sajdak z strzałami, Każ dziś na stronę bojom pospołu z wojnami, A weź lutnią słoniową
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 253
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
poganów nieśmiertelnej sławy. By tak dziś kto uczynił, byłby błazen prawy — Jak i owi, co owo w karty się ograją, Bo też ci dobrowolnie, mając, nic nie mają. Tylko że się ów w kadzi parzył na ulicy, A ci zaś, chłodem żywi, w świdnickiej piwnicy. Stoi za kadź każdemu i za baśnią stoi, Kogo zmyją bez ługu w karty, aż się znoi. DOBRA MYŚL OCHOTNEGO GOSPODARZA
Apollo złotowłosy, zdejm sajdak z strzałami, Każ dziś na stronę bojom pospołu z wojnami, A weź lutnią słoniową z białośniegiej kości, Bo dziś u mnie zastaniesz bardzo wdzięcznych gości. Dziś radość i wesele u
poganów nieśmiertelnej sławy. By tak dziś kto uczynił, byłby błazen prawy — Jak i owi, co owo w karty się ograją, Bo też ci dobrowolnie, mając, nic nie mają. Tylko że się ów w kadzi parzył na ulicy, A ci zaś, chłodem żywi, w świdnickiej piwnicy. Stoi za kadź każdemu i za baśnią stoi, Kogo zmyją bez ługu w karty, aż się znoi. DOBRA MYŚL OCHOTNEGO GOSPODARZA
Apollo złotowłosy, zdejm sajdak z strzałami, Każ dziś na stronę bojom pospołu z wojnami, A weź lutnią słoniową z białośniegiej kości, Bo dziś u mnie zastaniesz bardzo wdzięcznych gości. Dziś radość i wesele u
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 253
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965