/ wiedz który kędy/ Nadpustoszały obadwa rzędy. Ten defekt tając/ wargi zatyka/ I już nie mówi/ leć cale kszyka.
Gdy po Francusku warkocz rozwinie/ Będzie pod pachą jako u świnie. Kędy też łysso/ sztuką zabieży. A cudzą siercią głowę najeży
W tańcu ją widzieć/ wiej rączym chodzie. Jako kalika koń na powodzie. Gdzie obracając usilnie grzbietem/ Na bliższych rzuca wiatry Zybetem.
Tę jedyną ma do siebie wadę/ Ze lekce waży mądrą Palladę. Tej swą urodę kładący ceny/ Ze jest daleko gładszą Heleny. Pieśń XI. HYMAEN.
ŚLiczna Wenus twe woźniki/ Zaprzągaj wskok do lektyki. Jeżeli kiedy dziś spiesz/
/ wiedz ktory kędy/ Nádpustoszáły obádwá rzędy. Ten defekt táiąc/ wárgi zátyka/ Y iuż nie mowi/ leć cále kszyka.
Gdy po Fráńcusku wárkocz rozwinie/ Będźie pod pachą iáko v świnie. Kędy też łysso/ sztuką zábieży. A cudzą śierćią głowę náieży
W tańcu ią widźieć/ wiey rączym chodźie. Iáko káliká koń ná powodźie. Gdźie obracáiąc vśilnie grzbietem/ Ná bliższych rzuca wiátry Zybetem.
Tę iedyną ma do śiebie wádę/ Ze lekce waży mądrą Pálládę. Tey swą vrodę kłádący ceny/ Ze iest dáleko głádszą Heleny. PIESN XI. HYMAEN.
SLiczna Wenus twe woźniki/ Záprzągáy wskok do lektyki. Ieżeli kiedy dźiś spiesz/
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 163
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
robione w szafie, których od prawdziwych ksiąg rozróżnić trudno: jedne wpółotwarte, drugie od szczurów niby pogryzione, trzecie od molów potoczone, inne podarte i t. d.; kałamarzyk w tejże szafie z piórem stoi, malowany jakby prawdziwy: karty z napisami nad szafami jakby papierowe i t. d.: osoby kalek różnych snycerskiej roboty, malowane, jak żywe i t. d. Miejsce śliczne w innej alio, które całą Wenecję a fronte zasłania od impetycji morza: jest wyspa tak długa jako całej jest długości Wenecja, ta wyspa od spodu do wierzchu i nad ziemią jeszcze jako szańc cegłą obmurowana i umocniona, że największy impet fali
robione w szafie, których od prawdziwych ksiąg rozróżnić trudno: jedne wpółotwarte, drugie od szczurów niby pogryzione, trzecie od molów potoczone, inne podarte i t. d.; kałamarzyk w tejże szafie z piórem stoi, malowany jakby prawdziwy: karty z napisami nad szafami jakby papierowe i t. d.: osoby kalek różnych snycerskiéj roboty, malowane, jak żywe i t. d. Miejsce śliczne w innéj alio, które całą Wenecyę a fronte zasłania od impetycyi morza: jest wyspa tak długa jako całéj jest długości Wenecya, ta wyspa od spodu do wierzchu i nad ziemią jeszcze jako szanc cegłą obmurowana i umocniona, że największy impet fali
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 82
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
ewangelią, którą ksiądz przeczyta; Bo ta, co nic z obojga nie mogła powiedzieć, Modlić się u obiadu musiała, nie siedzieć. Czytano w tę niedzielę, jako bankiet sprawiał Wielki król, jako mu się z niego kto wymawiał: Ten żonę pojął, drugi wieś, ów kupił woły, Że mu przyszło osadzać kalekami stoły. Więc gdy pierwsza i wtóra sentencyją prawi,
Aż trzecia: „Dlatego się, powieda, nie stawi Na tę wielką wieczerzą od króla proszony, Bo się ożenił, trzeba spróbować mu żony.” Śmieją się wszyscy, a nikt nie pomyśli sobie, Że ta, nie bywszy żoną, już była na próbie
ewangeliją, którą ksiądz przeczyta; Bo ta, co nic z obojga nie mogła powiedzieć, Modlić się u obiadu musiała, nie siedzieć. Czytano w tę niedzielę, jako bankiet sprawiał Wielki król, jako mu się z niego kto wymawiał: Ten żonę pojął, drugi wieś, ów kupił woły, Że mu przyszło osadzać kalekami stoły. Więc gdy pierwsza i wtóra sentencyją prawi,
Aż trzecia: „Dlatego się, powieda, nie stawi Na tę wielką wieczerzą od króla proszony, Bo się ożenił, trzeba spróbować mu żony.” Śmieją się wszyscy, a nikt nie pomyśli sobie, Że ta, nie bywszy żoną, już była na próbie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 62
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wierny, Gdy mu usta z święconej zasypie salserny I rzecze ksiądz: „efeta”, co „otwórz się” znaczy, Głuch słyszy, chromy chodzi i ślepy obaczy. Przetoć został żupnikiem pan Pieniążek chromy, Kochowski głuch podżupkiem; czemuż niewidomy Męciński nie ważnikiem? Zbyłby z oka łupy. Mogą wszyscy kalecy cisnąć się do żupy. 430. SKĄD KNIAZIOWIE W LITWIE
Szlachcic jeden litewski, jadąc na rumaku, Słyszy, że Świnia, w płocie uwiązszy przy krzaku, Kwiczy; a ten do swego: „Dzi, bracie, Litwinka! Patrz, jako nas po rodzie poznała ta świnka! Na mnieć to woła: Litwin
wierny, Gdy mu usta z święconej zasypie salserny I rzecze ksiądz: „effeta”, co „otwórz się” znaczy, Głuch słyszy, chromy chodzi i ślepy obaczy. Przetoć został żupnikiem pan Pieniążek chromy, Kochowski głuch podżupkiem; czemuż niewidomy Męciński nie ważnikiem? Zbyłby z oka łupy. Mogą wszyscy kalecy cisnąć się do żupy. 430. SKĄD KNIAZIOWIE W LITWIE
Szlachcic jeden litewski, jadąc na rumaku, Słyszy, że Świnia, w płocie uwiązszy przy krzaku, Kwiczy; a ten do swego: „Dzi, bracie, Litwinka! Patrz, jako nas po rodzie poznała ta świnka! Na mnieć to woła: Litwin
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 185
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
im. pana Mroczka po wysłuchanej kalkulacji oddalić suplikujemy, bo gdyby nie protekcja im. pana podkomorzego podczas konfederacji nas sumptem onego nie utrzymała, pewnie by nas ani jednego nie zostało, bo ichm. panowie podstarościowie coraz to insze najeżdżają, do ostatniej nas zguby przyprowadzają. W wiosce zaś Klinczanach, gdzie tylko gospodarzów i to kalek, tam wszelkie podatki tak jako z miasteczka płacić każą i nad zaprzysiężenie dymów 3 nałożono. W tym tedy wszystkim żebrząc Najjaśniejszego Majestatu za miłe, szczęśliwe i długoletnie panowanie doznawszy ojcowskiej klemencji z żonami i dziatkami naszymi Majestat Boski błagać powinni jesteśmy. Jako ci, którzy jesteśmy niegodni poddani i podnóżkowie mieszczanie, Żydzi i całego klucza
jm. pana Mroczka po wysłuchanej kalkulacyi oddalić suplikujemy, bo gdyby nie protekcyja jm. pana podkomorzego podczas konfederacyi nas sumptem onego nie utrzymała, pewnie by nas ani jednego nie zostało, bo ichm. panowie podstarościowie coraz to insze najeżdżają, do ostatniej nas zguby przyprowadzają. W wiosce zaś Klinczanach, gdzie tylko gospodarzów i to kalek, tam wszelkie podatki tak jako z miasteczka płacić każą i nad zaprzysiężenie dymów 3 nałożono. W tym tedy wszystkim żebrząc Najjaśniejszego Majestatu za miłe, szczęśliwe i długoletnie panowanie doznawszy ojcowskiej klemencyi z żonami i dziatkami naszymi Majestat Boski błagać powinni jesteśmy. Jako ci, którzy jesteśmy niegodni poddani i podnóżkowie mieszczanie, Żydzi i całego klucza
Skrót tekstu: SupKuzRzecz
Strona: 29
Tytuł:
Suplika poddanych kuźnickich do króla
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
listy urzędowe
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
w tym pauperibus Przyszedł ktoś do jejmości. I tak ci się była Według Seneki z żalu wpół radość zrodziła. Z mężatką-li czy z wdową było — nie zgadniecie! Agonizant ni na tym był, ni tamtym świecie. 57. PEDOGRYK
Dziad, kiedy pedogryka wynoszą z kościoła: — „Wzdy się zmiłuj, kaleko, nad żebrakiem!” — woła. Ów — zważywszy tę prośbę — rzecze z gniewem w żalu: — „Nę! bom ja z bogatszego, niśli ty, śpitalu.” 58. BARBARA
Rombarbarom — lekarstwo to bywa w aptyce. Bez rom — mógłby lekarstwem kto być tej dziewice. IV 59
w tym pauperibus Przyszedł ktoś do jejmości. I tak ci się była Według Seneki z żalu wpół radość zrodziła. Z mężatką-li czy z wdową było — nie zgadniecie! Agonizant ni na tym był, ni tamtym świecie. 57. PEDOGRYK
Dziad, kiedy pedogryka wynoszą z kościoła: — „Wzdy się zmiłuj, kaleko, nad żebrakiem!” — woła. Ów — zważywszy tę prośbę — rzecze z gniewem w żalu: — „Nę! bom ja z bogatszego, niśli ty, śpitalu.” 58. BARBARA
Rombarbarom — lekarstwo to bywa w aptyce. Bez rom — mógłby lekarstwem kto być tej dziewice. IV 59
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 19
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
/ i idzie sam do piekarnie; przed którą/ i w której/ obaczy wielką ludzi kupę/ w której z choremi skupili się i zdrowi/ tych on odłączywszy wypędził mowąc: zdrowiście i dobrze zasłużyć tudzież i zarobić sobie pożywienie możecie/ a przecie Pana skorego odmściciela nieobawiając się/ chleby i pokarmy ułomnych kalik/ i bidnych żebraków pożyracie/ idźcież/ więcej bym was tu nigdy nie widział Ty zaś bracie Antoni/ niedołężnym tylko tym i godnym chleba jałmużnego dawaj/ a tak kiedyżkolwiek niepotrzebnego za się umniejszy roschodu/ w tym odszedł/ i zaledwie w Celli swej usiadł/ alić mała pokaże się na pogodnym niebie chmurka/
/ y idźie sam do piekárnie; przed ktorą/ y w ktorey/ obaczy wielką ludźi kupę/ w ktorey z choremi skupili się y zdrowi/ tych on odłączywszy wypędził mowąc: zdrowiśćie y dobrze zásłużyć tudźież y zárobić sobie pożywienie możećie/ á przećie Páná skorego odmśćicielá nieobawiáiąc się/ chleby y pokármy vłomnych kálik/ y bidnych żebrakow pożyraćie/ idźćież/ więcey bym was tu nigdy nie widźiał Ty záś bráćie Antoni/ niedołężnym tylko tym y godnym chlebá iáłmużnego daway/ á ták kiedyżkolwiek niepotrzebne^o^ zá się vmnieyszy roschodu/ w tym odszedł/ y záledwie w Celli swey vśiadł/ álić máła pokaże sie ná pogodnym niebie chmurká/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 127.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
w okolicy Monastyra pszenicę/ i żyto/ tak wytłukł/ iż zdźbła żadnego całego nie zostało/ a o miedze tak drugich Monastyrów jako i poddanych siew. bom nic prawie nie zaszkodził (widząc staruszek miły/ i skempstwu swemu tak prędką pomstę przypisawszy/ rozkazuje każdemu proszącemu odtąd chleba i warzywa dawać: dla starych zaś kalik kuchnię zbudował/ z którejby ustawicznie karmili się. Napotym jeśli który z tych chlebowych szafarzów mówił/ nie dostanie na Bracią/ nie mam skąd dać/ zwykł był mawiać Ociec Święty: zły sługo/ daj i tym którzy potrzebują/ ciebie nie stanie samego/ a Monastyr święty do pośledniego ubóstwa nigdy nie przydzie za łaską
w okolicy Monástyrá pszenicę/ y żyto/ ták wytłukł/ iż zdźbłá żadnego cáłego nie zostáło/ á o miedze ták drugich Monástyrow iáko y poddánych śiew. bom nic práwie nie zászkodźił (widząc stáruszek miły/ y skęmpstwu swemu tak prędką pomstę przypisawszy/ roskazuie każdemu proszącemu odtąd chlebá y wárzywá dawáć: dla stárych záś kálik kuchnię zbudował/ z ktoreyby vstáwicznie karmili się. Nápotym iesli ktory z tych chlebowych száfárzow mowił/ nie dostánie ná Brácią/ nie mam zkąd dáć/ zwykł był mawiáć Oćiec Swięty: zły sługo/ day y tym ktorzy potrzebuią/ ciebie nie stánie sámego/ á Monástyr święty do posledniego vbostwá nigdy nie przydźie zá łáską
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 128.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
dobremu miastu i barzo wielką spezą aedificatur, aleć jeszcze imperfectum opus , ponieważ intus jest wiele kamienic, pałaców, kościołów kilka, które znosić cale będą dla dziedzińca.
Dnia 29. Byłem za miastem w Al Inkali nazwanym miejscu. To jest szpital jeden, który jest wystawiony przez teraźniejszego króla dla wszystkich żołnierzów, kalek, którzy w potrzebie postrzeleni lubo szkodliwie ranieni zostają, także też na starych, którzy już aetate consumpti służyć wojsku dalej nie mogą.
To miejsce wielce magnifice exstructum. Jest jakoby pałac najwyborniejszy i największy, wszytek z kamienia ciosanego z osobami rżniętemi; ma dziedzińców cztery barzo wesołych z gankami i salami, kaplicę, we
dobremu miastu i barzo wielką spezą aedificatur, aleć jeszcze imperfectum opus , ponieważ intus jest wiele kamienic, pałaców, kościołów kilka, które znosić cale będą dla dziedzińca.
Dnia 29. Byłem za miastem w Al Inkali nazwanym miejscu. To jest szpital jeden, który jest wystawiony przez teraźniejszego króla dla wszystkich żołnierzów, kalek, którzy w potrzebie postrzeleni lubo szkodliwie ranieni zostają, także też na starych, którzy już aetate consumpti służyć wojsku dalej nie mogą.
To miejsce wielce magnifice exstructum. Jest jakoby pałac najwyborniejszy i największy, wszytek z kamienia ciosanego z osobami rżniętemi; ma dziedzińców cztery barzo wesołych z gankami i salami, kaplicę, we
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 290
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
się leczyli niemało, i tam przecie in exercitio militari zostają, nie próżnują. Wartę zawsze i straż tamże doprawują, wał około tej fabryki kopią, ale non obligantur ad hoc, jeno który chce, ponieważ nad pensją ordynaryną na dzień po złotemu dają tym, którzy kopią. Jest wiele dużych, zdrowych, jeno że kalek, a wszyscy mają swoją wygodę dobrą, ponieważ ten szpital ma co rok intraty na tych żolnierzów i na edyfikację cztery miliony.
O Paryżu dalej nie piszę, gdyż na opisanie onego trzeba by ksiąg kilkunastu, dość jeno na tym, iż samych karet jest komput 50 000, ducta proportione jakowa ma być magnificencja miasta.
się leczyli niemało, i tam przecie in exercitio militari zostają, nie próżnują. Wartę zawsze i straż tamże doprawują, wał około tej fabryki kopią, ale non obligantur ad hoc, jeno który chce, ponieważ nad pensją ordynaryną na dzień po złotemu dają tym, którzy kopią. Jest wiele dużych, zdrowych, jeno że kalek, a wszyscy mają swoją wygodę dobrą, ponieważ ten szpital ma co rok intraty na tych żolnierzów i na edyfikację cztery miliony.
O Paryżu dalej nie piszę, gdyż na opisanie onego trzeba by ksiąg kilkunastu, dość jeno na tym, iż samych karet jest komput 50 000, ducta proportione jakowa ma być magnificencja miasta.
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 291
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004