nosem. 676. Pieśń na pożegnaniu
.
Już konie siodłają, Już wsiadać wołają, Już cię odjechać muszę, Przez co nieznośna żałość trapi duszę.
Komuż cię zostawię? Kiedyż się zaś stawię, Gdy oczy wypłakane Oglądają cię, me dziewczę kochane?
Już konie wywodzą, Już drudzy wychodzą, A me serce kamienieje, Kiedy tu jego zostają nadzieje.
Kiedyż nieużyte I trosk mych niesyte Fata mię tu stawicie, Kiedyż nieznośny żal mój uśmierzycie?
Już konie trzymają, Już się i żegnają, Ach serce nieszczęśliwe Twardsze kamienia, gdy zostajesz żywe.
Cóż w tak ciężkiej dobie Cóż ja pocznę sobie? Niech raczej nieszczęśliwy Umrę cale
nosem. 676. Pieśń na pożegnaniu
.
Już konie siodłają, Już wsiadać wołają, Już cię odjechać muszę, Przez co nieznośna żałość trapi duszę.
Komuż cię zostawię? Kiedyż się zaś stawię, Gdy oczy wypłakane Oglądają cię, me dziewczę kochane?
Już konie wywodzą, Już drudzy wychodzą, A me serce kamienieje, Kiedy tu jego zostają nadzieje.
Kiedyż nieużyte I trosk mych niesyte Fata mię tu stawicie, Kiedyż nieznośny żal moj uśmierzycie?
Już konie trzymają, Już się i żegnają, Ach serce nieszczęśliwe Twardsze kamienia, gdy zostajesz żywe.
Coż w tak ciężkiej dobie Coż ja pocznę sobie? Niech raczej nieszczęśliwy Umrę cale
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 388
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nad dwie lecie ze mną tu pobywszy, W nieutulonym żalu trwałym zostawiwszy, Pobiegłaś przecz gościńcem bitym przyrodzenia, Ale tam, kędy dobrzy chodzą bez wątpienia. Syn za tobą, coś mi go świeżo porodziła, Lecz to mniejsza, gdybyś ty sama żywa była! Niech Nijobe nad dziećmi, jak chce, kamienieje —
Mnie ciebie żal, o dziecię nic mi się nie dzieje; Jest-ci drugie, lecz tylko na to pozostało, Żeby mi szczerze płakać matki pomagało. Za tobą wszystkie poszły pociechy mężowe, Jako tu ma być głowa, jako serce zdrowe? Poszły, ach, umiejętne i łagodne słowa, Którym miejsce dawała
nad dwie lecie ze mną tu pobywszy, W nieutulonym żalu trwałym zostawiwszy, Pobiegłaś przecz gościńcem bitym przyrodzenia, Ale tam, kędy dobrzy chodzą bez wątpienia. Syn za tobą, coś mi go świeżo porodziła, Lecz to mniejsza, gdybyś ty sama żywa była! Niech Nijobe nad dziećmi, jak chce, kamienieje —
Mnie ciebie żal, o dziecię nic mi się nie dzieje; Jest-ci drugie, lecz tylko na to pozostało, Żeby mi szczerze płakać matki pomagało. Za tobą wszystkie poszły pociechy mężowe, Jako tu ma być głowa, jako serce zdrowe? Poszły, ach, umiejętne i łagodne słowa, Którym miejsce dawała
Skrót tekstu: LeszczALirBar_I
Strona: 579
Tytuł:
Lament Imści Pana Andrzeja z Lesna
Autor:
Andrzej Leszczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1639
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
(bo inne morza tego nie rodzą) z dna morskiego w wielu miejscach klejowatego, czyli z soku takiegoż, wynikającego ex fundo morza, czyli z pary klejowatej z ziemi wynikającej, ogniem podziemnym rozgrzanej, i znowu w krople, a potym w corpus w sztuki spędzającym, rodzi się ten bursztyn, i zimnem wody kamienieje i ciężkiemi falami bywa na brzeg wyrzucony. Jest koloru tego passim takiego miód przaśny, tarciem go zagrzawszy, ciągnie do siebie dzbła słomy, letkie trzaseczki, a często i ciężkie corpora, byle non excedant pondera vires, jako doświadczono X. Rzączyński w swej Historyj naturalnej ciekawej pisze, że w Prusiech znaleziono sztukę Bursztynu siedmniaście
(bo inne morza tego nie rodzą) z dna morskiego w wielu mieyscach kleiowatego, czyli z soku takiegoż, wynikaiącego ex fundo morza, czyli z pary kleiowatey z ziemi wynikaiącey, ogniem podziemnym rozgrzaney, y znowu w krople, a potym w corpus w sztuki spędzaiącym, rodzi się ten bursztyn, y zimnem wody kamienieie y cieszkiemi falami bywa na brzeg wyrzucony. Iest koloru tego passim takiego miod przasny, tarciem go zagrzawszy, ciągnie do siebie dzbła słomy, letkie trzaseczki, á często y cięszkie corpora, byle non excedant pondera vires, iako doswiadczono X. Rzączyński w swey Historyi naturalney ciekawey pisze, że w Prusiech znaleziono sztukę Bursztynu siedmniaście
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 342
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
laski gładkie, pójdą gładko pod prawidło mularskie, będąc strugane. Alboteż miasto Jasek, do tarcic trzcinę drutami, i cwiekami przybijaj, czasem między laskami gliną z słomą; alias wałkami wylepiają się próżne spatia, wtykają się kamyki, lub cegiełki drobno potłuczone, dopiero się narzuca gipsem, przymieszawszy wapna, gdyż sam gips prędko kamienieje i nie dałby się wyrobić pod prawidło. O Gypsie zaś sciendum, iż się rodzi koło Krakowa, Rohatyna, Podkamienia etc. który się świeci jak szkło; i dzieli w tafelki jak szkłoMoskiewskie. Trzeba go palić, alias w piecyk dobrze napalony grudami nasypać, zalepić, z czego on z bieleje; tłuc go
laski gładkie, poydą gładko pod prawidło mularskie, będąc strugane. Alboteż miasto Iasek, do tarcic trzcinę drutami, y cwiekami przybiiay, czasem między laskami gliną z słomą; alias wałkami wylepiaią się prożne spatia, wtykaią się kamyki, lub cegiełki drobno potłuczone, dopiero się narzuca gipsem, przymieszawszy wapna, gdyż sam gips prędko kamienieie y nie dałby się wyrobić pod prawidło. O Gypsie zaś sciendum, iż się rodzi koło Krakowa, Rohatyna, Podkamienia etc. ktory się swieci iak szkło; y dzieli w tafelki iak szkłoMoskiewskie. Trzeba go palić, alias w piecyk dobrze napalony grudami nasypać, zalepić, z czego on z bieleie; tłuc go
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 355
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
z skały, Członki do twardej opoki przystały.
I teraz, mówią, łzami się zalewa Zimne synów swych groby obłapiając, l śnieg z marmoru nigdy się nie zlewa: Tak i korona polska uważając Zgubę tak wielu synów swych omdlewa, Na niestateczność szczęścia narzekając,
I jak Niobe na sercu truchleje, A od żałości prawie kamienieje.
Bowiem po wiecznej pamięci godnego Zejściu monarchy króla Władysława, Pana zwycięstwy wielkiemi znacznego, Któremu zawsze fortuna łaskawa We wszem służyła, a wiekuistego Imienia w świecie życzyła mu sława, Jak wielu różnych trudności doznała, Jak wiele ciężkich stosów wytrzymała.
Gdy przeciwko niej przewrotni poddani, I chlebojedzce Kozacy powstali, Gdy pod Korsuniem obadwa
z skały, Członki do twardej opoki przystały.
I teraz, mówią, łzami się zalewa Zimne synów swych groby obłapiając, l śnieg z marmoru nigdy się nie zlewa: Tak i korona polska uważając Zgubę tak wielu synów swych omdlewa, Na niestatecznosć szczęścia narzekając,
I jak Niobe na sercu truchleje, A od żałości prawie kamienieje.
Bowiem po wiecznej pamięci godnego Zejściu monarchy króla Władysława, Pana zwycięstwy wielkiemi znacznego, Któremu zawsze fortuna łaskawa We wszem służyła, a wiekuistego Imienia w świecie życzyła mu sława, Jak wielu różnych trudności doznała, Jak wiele cięszkich stosów wytrzymała.
Gdy przeciwko niej przewrotni poddani, I chlebojedzce Kozacy powstali, Gdy pod Korsuniem obadwa
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 319
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, ani Za swe nieposłuszeństwo byliby karani. Drzewo wprzód, zakon po nim grzechu dał przyczynę, Grzech miłosierdziu, żeby odpuszczał Bóg winę, Także sprawiedliwości, bo kto nim pogardzi, Nie tylko, że go skarze, ale i zatwardzi; Co się faraonowi stało, Żydom dzieje, Gdy ich na słowo boże serce kamienieje. Widział, że miał człowiek wpaść przez grzech do paszczęki Śmierci, dlatego Syna przeznaczył przed wieki, Żeby go, wziąwszy ciało śmiertelności na się, Do żywota wiecznego śmierci wyjął zasię, Zmazawszy grzech Adamów krztu świętego wodą; Lecz tych tylko, co spółku z szatanem nie wiodą, Bo nieposłuszni jego najświętszemu słowu Z pierwszej
, ani Za swe nieposłuszeństwo byliby karani. Drzewo wprzód, zakon po nim grzechu dał przyczynę, Grzech miłosierdziu, żeby odpuszczał Bóg winę, Także sprawiedliwości, bo kto nim pogardzi, Nie tylko, że go skarze, ale i zatwardzi; Co się faraonowi stało, Żydom dzieje, Gdy ich na słowo boże serce kamienieje. Widział, że miał człowiek wpaść przez grzech do paszczeki Śmierci, dlatego Syna przeznaczył przed wieki, Żeby go, wziąwszy ciało śmiertelności na się, Do żywota wiecznego śmierci wyjął zasię, Zmazawszy grzech Adamów krztu świętego wodą; Lecz tych tylko, co społku z szatanem nie wiodą, Bo nieposłuszni jego najświętszemu słowu Z pierwszej
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 570
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
partykularną tejże Dobroci pomocą, dostąpiłeś szczęścia, nad którego, ani ty sobie większego życzyć ani najłaskawsze Państwo doskonalszego dać niemoże. Bierzesz przyjaciela, bez którego radości płonne, pociechy omylne, praca niewdzięczna, żywot snem, zabawy cieniem, uciechy dy mem zostają, bez którego perły blednieją, kruszce ciemnieją, złoto kamienieje, miękko utkane jedwabie uciskają, przezroczyste diamenty i karbunkuły gasną, największe skarby niszczeją. A jako nieżal Grecyj przebyć, Archipelag przeżeglować, dalekie Persyj, Anatoliej, i odleglejszych krajów najsekretniejsze widzieć kąty, byleby upragniąnej dostać perły: jako miło trans Garamanthas et Indos wybieżeć, byle poządanej dociągnąć imprezy, jako niemasz
partykularną teyże Dobroci pomocą, dostąpiłeś szczęścia, nad ktorego, áni ty sobie większego życzyć áni nayłaskawsze Państwo doskonálszego dáć niemoże. Bierzesz przyiaciela, bez ktorego rádości płonne, pociechy omylne, praca niewdzięczna, żywot snem, zabáwy cieniem, uciechy dy mem zostáią, bez ktorego perły blednieią, kruszce ciemnieią, złoto kámienieie, miękko utkáne iedwabie uciskáią, przezroczyste dyamenty y karbunkuły gásną, naywiększe skarby niszczeią. A iáko nieżal Grecyi przebyć, Archipelag przeżeglowáć, dálekie Persyi, Anatoliey, y odlegleyszych kráiow naysekretnieysze widzieć kąty, byleby upragniąney dostáć perły: iáko miło trans Garamanthas et Indos wybieżeć, byle poządáney dociągnąć imprezy, iáko niemasz
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 47
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
wielki strumień piaszczysty/ który na dwu padołach winnice popsował i drzewa/ i więcej nad milon szkody uczynił. Grzmot zaś z tego okna dał się słyszeć na sześć set mil Włoskich w około/ jako w samym Arechypie. Ma Peru i insze cudowne i dziwne rzeczy/ jako w Gwankabelece zdrój jeden/ z którego woda wypadająca kamienieje. Blisko Potozu w Prowincji Cossepis na jednej wysepce/ z jednego jeziora wody barzo zimnej/ płynie ukrop. Insze rozmaite rzeczy tym podobne przypomina X. Akosta w swych książkachde natura Noui orbis.
Są Peruani dobrego i spokojnego przyrodzenia/ a krzywdy i prześladowania/ choć bezwinne/ wszytkie znoszą cierpliwie/ mówiąc swym językiem:
wielki strumień piaszczysty/ ktory ná dwu pádołách winnice popsował y drzewá/ y więcey nád milon szkody uczynił. Grzmot záś z tego okná dał się słyszeć ná sześć set mil Włoskich w około/ iáko w sámym Arechypie. Ma Peru y insze cudowne y dźiwne rzeczy/ iáko w Gwánkábelece zdroy ieden/ z ktorego wodá wypadáiąca kámienieie. Blisko Potozu w Prowinciey Cossepis ná iedney wysepce/ z iednego ieźiorá wody bárzo źimney/ płynie ukrop. Insze rozmáite rzeczy tym podobne przypomina X. Akostá w swych kśiąszkáchde natura Noui orbis.
Są Peruani dobrego y spokoynego przyrodzenia/ á krzywdy y prześládowánia/ choć bezwinne/ wszytkie znoszą ćierpliwie/ mowiąc swym ięzykiem:
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 3.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
SYGNIFIKACJA
Że krew nie woda, dawno powiadają, Bo którzy szczerze w sobie się kochają Krewni i żywot jeden dla drugiego Chętny odważy przyjaciela swego. Ale najbarziej w dziatkach swych rodzicy I zgodne stadło jako w połowicy Dusz swych kochają; kiedy widzą matki W zdrowiu, fortunie kwitnące swe dziatki, Serce im kwitnie, a zaś kamienieje, Gdy widzą swoje ostatnie nadzieje Już konające, gdy jedna zawiera Oczy, a druga ręka łzy ociera. I biedna matka drogo by kupiła, Żeby ją jednaż pogrzebią mogiła. Od Boga-ć w serce ludzkie jest wszczepiona Ta miłość krewnych najbliższych wrodzona, Ale ta onej niebieskiej miłości, Która nad wszytkie większa jest
SYGNIFIKACYJA
Że krew nie woda, dawno powiadają, Bo którzy szczerze w sobie się kochają Krewni i żywot jeden dla drugiego Chętny odważy przyjaciela swego. Ale najbarziej w dziatkach swych rodzicy I zgodne stadło jako w połowicy Dusz swych kochają; kiedy widzą matki W zdrowiu, fortunie kwitnące swe dziatki, Serce im kwitnie, a zaś kamienieje, Gdy widzą swoje ostatnie nadzieje Już konające, gdy jedna zawiera Oczy, a druga ręka łzy ociera. I biedna matka drogo by kupiła, Żeby ją jednaż pogrzebią mogiła. Od Boga-ć w serce ludzkie jest wszczepiona Ta miłość krewnych najbliższych wrodzona, Ale ta onej niebieskiej miłości, Która nad wszytkie większa jest
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 330
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
krom Budzyńskich bogata jest Węgierska ziemia/ w insze zacne Cieplice tak gorące/ w których kury/ gęsi/ parzą i golą/ jako zimne i kwaśne przy których miedź/ balon/ koperwasy kopią. . Jest w Powiecie Barsjańskim/ przy zamku Lewa/ kwaśnej wody źrzodło/ z którego woda na wiatr się wybiwszy/ zaraz kamienieje/ tak że wyjścia szukając miedzy swoimiż brzegami/ raz z tej/ drugi raz z innej strony wyjścia sobie szuka/ i płynienie odmienia. Także w Powiecie Nowogród/ przy zamku Fileg/ z skalistej i wysokiej góry Woda kapie/ pod którą na dole widać słupy wielkie/ białe/ na kształt ludzi/ których malarze
krom Budzyńskich bogáta iest Węgierska źiemiá/ w insze zacne Cieplice ták gorące/ w ktorych kury/ gęśi/ párzą y golą/ iáko źimne y kwáśne przy ktorych miedź/ bálon/ koperwásy kopią. . Iest w Powiećie Barsyáńskim/ przy zamku Lewá/ kwáśney wody źrzodło/ z ktorego wodá ná wiátr się wybiwszy/ záraz kámienieie/ ták że wyszćia szukáiąc miedzy swoimiż brzegámi/ raz z tey/ drugi raz z inney strony wyszćia sobie szuka/ y płynienie odmienia. Tákże w Powiećie Nowogrod/ przy zamku Phileg/ z skálistey y wysokiey gory Wodá kápie/ pod ktorą na dole widáć słupy wielkie/ białe/ na kształt ludzi/ ktorych malárze
Skrót tekstu: PetrJWod
Strona: 5
Tytuł:
O wodach w Drużbaku i Łęckowej
Autor:
Jan Innocenty Petrycy
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1635
Data wydania (nie później niż):
1635