wasze, non sunt oves propriae. 2. Panie mój takeś się to zakochał w-tym tytułe Pasterza owiec, że to innego Gospodarstwa nie mianujesz? a zaś ty Panie nie jest też gospodarzem nad innymi zwierzęty? Ty pasiesz ptaszęta niebieskie, ty karmisz Kruczęta, ty obłów dajesz Lwom, Tygrysom, i wszelkiej dziczyźnie. Nuż Panie i między samemi ludźmi, którzy postaremu pod władzą i gospodarowaniem twoim są, izali się nie najdzie pyszny jak paw, albo koń, gniewliwy jak Lew, drapieżny jak Tygrys, zazdrościwy jako szyc, a ty Panie wszystkich tylko owieczkami nazywasz, jakoby innych wszystkich natury, przyrodzenia, w-innego coś
wásze, non sunt oves propriae. 2. Pánie moy tákeś się to zákochał w-tym tytule Pásterzá owiec, że to innego Gospodárstwa nie miánuiesz? á zaś ty Pánie nie iest też gospodarzem nád innymi zwierzęty? Ty pásiesz ptaszętá niebieskie, ty karmisz Kruczętá, ty obłow dáiesz Lwom, Tygrysom, i wszelkiey dziczyźnie. Nuż Pánie i między sámemi ludzmi, ktorzy postáremu pod władzą i gospodárowaniem twoim są, izali się nie naydźie pyszny iák paw, álbo koń, gniewliwy iák Lew, drapieżny iák Tygrys, zazdrościwy iáko szyc, á ty Pánie wszystkich tylko owieczkámi názywasz, iákoby innych wszystkich nátury, przyrodzenia, w-innego coś
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 51
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
na same owce sciąga: animam suam dat pro ovibus suis. 9. DAJE PRZYCZYNĘ do mego przedsięwzięcia Anastasius Sinaita. : bestie wprowadzone są do raju, ale w-oborze dobrego Pasterza, na wzór Baranka Chrustusa, zarazem owcami nazywają się wszstkie. Ma to służba Pana Boga naszego. Wszystkie one pozory bestialskie, sierści dziczyzny, okrutność zwierza, wszystka się ta odmienia: a na wzór baranka Chrystusa, wszyscy się w-owce obracają. 10. COŻ TAM WIDZISZ EZECHIELU? widzę prawi czworo zwierząt similitudo quauor animalium. Jedno patrzcie jako to ciężko o człowieka, żeby to o nim mówić się mogło: Ej człowiek że to! bydła
ná sáme owce zćiąga: animam suam dat pro ovibus suis. 9. DAIE PRZYCZYNĘ do mego przedśięwźięćia Anastasius Sinaita. : bestyie wprowádzone są do ráiu, ále w-oborze dobrego Pásterzá, ná wzor Báránká Chrustusá, zárázem owcámi názywáią się wszstkie. Ma to służbá Páná Bogá nászego. Wszystkie one pozory bestyálskie, śierśći dziczyzny, okrutność zwierzá, wszystká się tá odmienia: á ná wzor báránká Chrystusá, wszyscy się w-owce obracáią. 10. COŻ TAM WIDZISZ EZECHIELU? widzę práwi czworo zwierząt similitudo quauor animalium. Iedno pátrzćie iáko to ćiężko o człowieká, żeby to o nim mowić się mogło: Ey człowiek że to! bydłá
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 52
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
— co komu smakuje, To niechaj przed się bierze, wiem, że się nie struje. Jest łosoś, są lipienie, jest i rosła szczuka, Jest smaczna w żółtej jusze cielęciny sztuka. Raczcie tedy jeść, proszę, to, co nam Bóg zdarzył, Byle mi smacznie kucharz zająca uwarzył. Proszę i na dziczyznę! Nowina w tym kraju Taki bażant, wiem, że się nie lęgnie w tym gaju. Do pieczystego proszę, o, przysmaki jakie! Sałata z ogórkami, dostatki wszelakie. Jam nie Włoch, barzo mało o kapary stoję, Limoniej też nie pragnę, oliwek się boję. Aleć co doma i czego
— co komu smakuje, To niechaj przed się bierze, wiem, że się nie struje. Jest łosoś, są lipienie, jest i rosła szczuka, Jest smaczna w żółtej jusze cielęciny sztuka. Raczcie tedy jeść, proszę, to, co nam Bóg zdarzył, Byle mi smacznie kucharz zająca uwarzył. Proszę i na dziczyznę! Nowina w tym kraju Taki bażant, wiem, że się nie lęgnie w tym gaju. Do pieczystego proszę, o, przysmaki jakie! Sałata z ogórkami, dostatki wszelakie. Jam nie Włoch, barzo mało o kapary stoję, Limoniej też nie pragnę, oliwek się boję. Aleć co doma i czego
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 255
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
głowę w larum farum przedziwne, wszytkie obyczaje w konfuzyją i obelgą przyjemna panom w naśladowanie sili i przerabia manijera. A cóż powiem o inszych, które hipokondryczna bez dochodu i intraty figuruje emulacja. Kędy pokojowy na farbaniec, dworzanin na przysiewek służą, a stoły nad wioski dłuższe, zwierzyną nocnego pola i szczwania, dziczyzną z najętej bukwie, kuropatwą kijowego rozjazdu, w słonym i gorszkim łez ludzkich rosole i sosie zastawiają ogromnie. Co powiem na ostatek o wszytkich, kędy po te nieszczęśliwe czasy cale nie masz nic do cnoty, do dobrych obyczajów, do ćwiczenia, do nauki i eksperyjencji, do wysługi i promocji, do przyzwoitego gęby szlacheckiej
głowę w larum farum przedziwne, wszytkie obyczaje w konfuzyją i obelgą przyjemna panom w naśladowanie sili i przerabia manijera. A cóż powiem o inszych, które hipokondryczna bez dochodu i intraty figuruje emulacyja. Kędy pokojowy na farbaniec, dworzanin na przysiewek służą, a stoły nad wioski dłuższe, zwierzyną nocnego pola i szczwania, dziczyzną z najętej bukwie, kuropatwą kijowego rozjazdu, w słonym i gorszkim łez ludzkich rosole i sosie zastawiają ogromnie. Co powiem na ostatek o wszytkich, kędy po te nieszczęśliwe czasy cale nie masz nic do cnoty, do dobrych obyczajów, do ćwiczenia, do nauki i eksperyjencyi, do wysługi i promocyi, do przyzwoitego gęby szlacheckiej
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 278
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
nieco pokrzepiwszy, Prędko się (co miał na pierwszem baczeniu) Na Ładyżynie w obozie stawiwszy, Gość z kompanią swoją pożądany Wojskowych witał, wzajemnie witany.
Stamtąd ochotą zagrzany wrodzoną Nie dołożywszy woli w tem ojcowej, Z szkodą mieszkańców grubych uprzykrzoną, Po Ukrainie przechodził Dniestrowej: Takąż imprezą w myśli stanowioną, Nawiedzał pola dziczyzny Bohowej Aż pod Kuczubej, skąd go ojciec możny Ledwie powrócił przez swój zakaz groźny.
Wnet jednak chęci jego posłużyła Pogoda: hordy z łożysk swych wypadły Z sułtanem Gałgą czyniąc szkody siła, Jako deszcz nagły pod Ochwatów spadły; Tam gdy ich srogość wszędzie się burzyła, Nędznych mieszkańców smutne cery bladły. Aż im w tych
nieco pokrzepiwszy, Prędko się (co miał na pierwszém baczeniu) Na Ładyżynie w obozie stawiwszy, Gość z kompanią swoją pożądany Wojskowych witał, wzajemnie witany.
Ztamtąd ochotą zagrzany wrodzoną Nie dołożywszy woli w tém ojcowej, Z szkodą mieszkańców grubych uprzykrzoną, Po Ukrainie przechodził Dniestrowej: Takąż imprezą w myśli stanowioną, Nawiedzał pola dziczyzny Bohowej Aż pod Kuczubej, zkąd go ojciec możny Ledwie powrócił przez swój zakaz groźny.
Wnet jednak chęci jego posłużyła Pogoda: hordy z łożysk swych wypadły Z sułtanem Gałgą czyniąc szkody siła, Jako deszcz nagły pod Ochwatów spadły; Tam gdy ich srogość wszędzie się burzyła, Nędznych mieszkańców smutne cery bladły. Aż im w tych
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 339
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
odcięty. Ty to wiesz lepiej; jam tylko słyszała, Jak się na niego Matka rozgniewała; Ze gdy jej zabił dwóch rodzonych braci, Sprawi; co śmiercią tego syn przypłaci. Dzik Kaledoński, kraj wojował cały; A Meleager, niechciał się zuchwały Ruszyć; aby był obronił Ojczyzny Od pusztoszenia, i mordów dziczyzny. Sama go tylko Atalanta skłoni Małżeńską prośbą; że się ma do broni: Szczęśliwsza ona; bo znała odmianę: A moje słowa, jako groch na ścianę. Jednak mi na to, nie gozi się żalić; Bo, żem twą żoną, nie mogę się chwalić: Luboś mię często, jak Pan
odćięty. Ty to wiesz lepiey; iam tylko słyszáłá, Iák się na niego Mátká rozgniewáłá; Ze gdy iey zábił dwoch rodzonych bráći, Spráwi; co śmierćią tego syn przypłáći. Dźik Káledoński, kráy woiowáł cáły; A Meleáger, niechćiał się zuchwáły Ruszyć; áby był obronił Oyczyzny Od pusztoszenia, y mordow dźiczyzny. Sámá go tylko Atálántá skłoni Małżeńską proźbą; że się ma do broni: Szczęśliwszá oná; bo znáłá odmiánę: A moie słowá, iáko groch ná śćiánę. Iednák mi ná to, nie goźi się żálić; Bo, żem twą żoną, nie mogę się chwálić: Luboś mię często, iák Pan
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 33
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
dołach na to wykopanych łowią/ i biją/ taką pracą wciąga się młodź do wszelkich niewczasów/ i ćwiczy się takowymi łowy/ a którzy ich więcej ubili/ rogi na świadectwo przed pospólstwem położywszy/ wielką pochwałę odnoszą/ ale by też małuczkie jeszcze z gniazda kto wziął/ nie dadzą się żadnym sposobem ugłaskać/ ani swej dziczyzny chcą odstąpić. Wielkość rogów/ kształt ich i postać/ daleko jest różna od rogów naszych wołów/ które pilno wyszukawszy/ około krawędzi srebrem oprawiają/ i na nawiętszych bankietach miasto kubków ich używają. Nabożeństwo. Zycie. To Pogańska. G. Juliusza Cezara Pokarmy. Nie złe to racje. Foremne męstwo. Sądy.
dołách ná to wykopánych łowią/ y biią/ táką pracą wćiąga sie młodź do wszelkich niewczásow/ y ćwiczy sie tákowymi łowy/ á ktorzy ich więcey vbili/ rogi ná świádectwo przed pospolstwem położywszy/ wielką pochwałę odnoszą/ ále by też małuczkie iescze z gniazdá kto wźiął/ nie dádzą sie żadnym sposobem vgłaskać/ ani swey dźiczyzny chcą odstąpić. Wielkość rogow/ kształt ich y postáć/ dáleko iest rożna od rogow nászych wołow/ ktore pilno wyszukawszy/ około kráwędźi srebrem opráwiáią/ y ná nawiętszych bánkietách miásto kubkow ich vżywáią. Nabożeństwo. Zyćie. To Pogáńska. G. Iuliuszá Cezárá Pokármy. Nie złe to rácye. Foremne męstwo. Sądy.
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 142.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
się zakochała, znowu triumfuje Nad mężem i stracona cera jej farbuje Usasanczone wargi i blade jagody; Ochłodła po oblaniu owem wrzącej wody.
Gdy już nieporownane w bystrym biegu konie Słoneczne z ich światłością na zachodniej stronie Ochyniono spotniałe w słonem oceanie, Już się pokazowało śliczne haftowanie Złocistych gwiazd na niebie, już była w te czasy Dziczyzna — werterbiste opuściwszy lasy I zagęszczone knieje — na swe żyrowiska Powychodziła w pola: niedźwiedź, który ściska Nie uszema z odyńcem i które pierzchliwo Z bojaźnią trawkę szczypią — w przesmyki co żywo Ruszyły się zwierzęta. Wtedy Włoch do żony Jako ma być pod hełmem był odprowadzony I wszytkie, które z pieskiem miał przy sobie
sie zakochała, znowu tryumfuje Nad mężem i stracona cera jej farbuje Usasanczone wargi i blade jagody; Ochłodła po oblaniu owem wrzącej wody.
Gdy już nieporownane w bystrym biegu konie Słoneczne z ich światłością na zachodniej stronie Ochyniono spotniałe w słonem oceanie, Już sie pokazowało śliczne haftowanie Złocistych gwiazd na niebie, już była w te czasy Dziczyzna — werterbiste opuściwszy lasy I zagęszczone knieje — na swe żyrowiska Powychodziła w pola: niedźwiedź, ktory ściska Nie uszema z odyńcem i ktore pierzchliwo Z bojaźnią trawkę szczypią — w przesmyki co żywo Ruszyły się zwierzęta. Wtedy Włoch do żony Jako ma być pod hełmem był odprowadzony I wszytkie, ktore z pieskiem miał przy sobie
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 87
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
nie odprawują/ ba i niebieskie/ bez tych światłości wesela nie uchodzą. Źle się powodzi takim/ którzy bez światła czekają oblubieńća. IV. CZyli ci nieba obywatele/ przyjęli ziemskich mieszkańców plęsy/ którzy więc na swych weselach tańcują świeczkowego/ szukając przyjaznych sobie/ choć w oczach stoją. V. CZyli wystraszyć jaką dziczyznę chcą z tej stajni/ zwłaszcza lwa straszno ryczącego/ żeby dwu bydląt nie pożarł/ stądby Dziecinie zbywało na ogrzaniu/ gdyż nastraśniejsze na lwa oręże/ pochodnia zapalona? VI. CZy nie zbiegł jaki duchów towarzysz z nieba górnego: którego w stajni szukają? boć to tu miejsce nad niebo sobie ulubili mieszkańcy nieba
nie odpráwuią/ bá y niebieskie/ bez tych światłośći wesela nie vchodzą. Źle się powodzi tákim/ ktorzy bez świátłá czekáią oblubieńćá. IV. CZyli ći niebá obywátele/ przyięli źiemskich mieszkáńcow plęsy/ ktorzy więc ná swych weselách táńcuią świeczkowego/ szukaiąc przyiaznych sobie/ choć w oczách stoią. V. CZyli wystrászyć iaką dźiczyznę chcą z tey stáyni/ zwłaszcza lwá straszno ryczącego/ żeby dwu bydląt nie pożárł/ stądby Dźiećinie zbywało ná ogrzaniu/ gdyż nastráśnieysze ná lwá oręże/ pochodnia zápalona? VI. CZy nie zbiegł iaki duchow towárzysz z niebá gornego: ktorego w stáyni szukáią? boć to tu mieysce nad niebo sobie vlubili mieszkáńcy nieba
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 20
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
lubo JEZUS jako się tylko urodził zaraz się położył między bydlęty; te jednak tykać nie śmiały jego ozdoby/ raczej broniły ogrzewaniem/ żeby go zimno nie zwarzyło. Ale gdy się ozdoba jego w Jerozolimie rozgłosiła/ zawisny Tyran znieść go wszelaką mocą usiłował; musiała Matka przenieść tak śliczny kwiatek do Egiptu. Dostanie się potym między dziczyznę w dorosłym wieku. O Panie/ jak go ta zeszpecić będzie chciała? jak go znieść będzie usiłowała? Pokaże go raz obtoczonego cierniem i purpurą okrytego Piłat/ jakoby w jakiej obronie/ aby się żaden nie ważył nań następować. Aliści zaraz głosy: Tolle. Znieś go. Wynieś go. Abo tak śliczny/
lubo IEZVS iáko się tylko vrodźił záraz się położył między bydlęty; te iednák tykáć nie śmiáły iego ozdoby/ ráczey broniły ogrzewániem/ żeby go źimno nie zwárzyło. Ale gdy się ozdobá iego w Ierozolimie rozgłośiłá/ zawisny Tyran znieść go wszelaką mocą vśiłował; muśiáłá Mátká przenieść ták śliczny kwiatek do Egiptu. Dostanie się potym między dźiczyznę w dorosłym wieku. O Pánie/ iák go tá zeszpećić będźie chćiáłá? iák go znieść będźie vśiłowáłá? Pokaże go raz obtoczonego ćierniem y purpurą okrytego Piłat/ iákoby w iakiey obronie/ áby się żaden nie ważył nań następowáć. Aliśći záraz głosy: Tolle. Znieś go. Wynieś go. Abo ták śliczny/
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 281
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636