skutek ludzkości, pożytek ochoty: Boska wprzód, nie bez wielkiej, obraza, sromoty; Hańba potem; nieprzyjaźń ludzka pogotowiu; Bez szkody niepodobna; cóż mówić o zdrowiu, Gdy utraciwszy rozum, zmysłów ludzkich skrzynię, Wino mnie nieszczęśliwe przerobiło w świnię, Niechże się albo krótka przewlecze najdłużej, Albo wieczna noc oczy zasromane zmruży. Jednak żeby się o mnie nie mogli dopytać, Niech mi konia dodadzą, nim dzień pocznie świtać. Jako żołnierz z przegranej uchodzi potrzeby, Tak ja, obrzydły pijak, muszę szukać, gdzie by Krótką chwilę szalonej wesołości mojej Cały rok uspokoił, jeśli uspokoi. 20 (N). TREFUNEK
Przyjechał do szlachcica
skutek ludzkości, pożytek ochoty: Boska wprzód, nie bez wielkiej, obraza, sromoty; Hańba potem; nieprzyjaźń ludzka pogotowiu; Bez szkody niepodobna; cóż mówić o zdrowiu, Gdy utraciwszy rozum, zmysłów ludzkich skrzynię, Wino mnie nieszczęśliwe przerobiło w świnię, Niechże się albo krótka przewlecze najdłużej, Albo wieczna noc oczy zasromane zmruży. Jednak żeby się o mnie nie mogli dopytać, Niech mi konia dodadzą, nim dzień pocznie świtać. Jako żołnierz z przegranej uchodzi potrzeby, Tak ja, obrzydły pijak, muszę szukać, gdzie by Krótką chwilę szalonej wesołości mojej Cały rok uspokoił, jeśli uspokoi. 20 (N). TREFUNEK
Przyjechał do szlachcica
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 20
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
gardząc, światem brzydząc, Kaję się grzechów jawnie. Ręce święte, was całuję, Za te łaski wam dziękuję, Żeście grzesznym na zbawienie Srogie zniosły poranienie, I niesłychane rany. Więc Jezu mój krwią zbroczony, Twej się cisnę do obrony, Twoich ręku do opieki Idę, prosząc, niech na wieki Nie będę zasromany. Czwarte pozdrowienie boku Pana Chrystusowego.
Witaj Jezu, któż litości Twej wypowie obfitości? Członki twoje, członki święte, Jak haniebnie są rozpięte Na krzyżu nieprzystojnie? Zbawicielów witaj boku, Miodowego pełen soku, Zbawiennego dusz obroku; Teraz z drogiej krwie w potoku Obfitujesz tak hojnie. Z poufaniem idę śmiele, Macając ran w
gardząc, światem brzydząc, Kaję się grzechów jawnie. Ręce święte, was całuję, Za te łaski wam dziękuję, Żeście grzesznym na zbawienie Srogie zniosły poranienie, I niesłychane rany. Więc Jezu mój krwią zbroczony, Twej się cisnę do obrony, Twoich ręku do opieki Idę, prosząc, niech na wieki Nie będę zasromany. Czwarte pozdrowienie boku Pana Chrystusowego.
Witaj Jezu, któż litości Twej wypowie obfitości? Członki twoje, członki święte, Jak haniebnie są rozpięte Na krzyżu nieprzystojnie? Zbawicielów witaj boku, Miodowego pełen soku, Zbawiennego dusz obroku; Teraz z drogiej krwie w potoku Obfitujesz tak hojnie. Z poufaniem idę śmiele, Macając ran w
Skrót tekstu: KochBerTur
Strona: 55
Tytuł:
Rytm świętego Bernarda
Autor:
Wespazjan Kochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1668
Data wydania (nie wcześniej niż):
1668
Data wydania (nie później niż):
1668
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wierszem i prozą
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Polska
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
, i z dwiema hełmami, Widząc, że przed nią wszytka tłuszcza uciekała, Do gospody wodzami konia obracała.
CXX.
I Astolf i Sansonet za nią pojachali, I ku bramie powolej w zad ustępowali. Pospólstwo dalej na nie nacierać nie śmiało I ujęte strachami, u bramy zostało. I Gryfon i Akwilant, srodze zasromani, Że na pierwszem potkaniu beli pozbijani, Okiem wesołym pojźrzeć od ziemie nie chcieli I Norandynowi się ukazać nie śmieli.
CXXI.
Skoro znowu dostali swoich dzielnych koni, Szli na nieprzyjacioły, mając w ręku broni; Za niemi król, za królem bieżeli dworowi, Albo umrzeć albo więc pomścić się gotowi. „Bij!
, i z dwiema hełmami, Widząc, że przed nią wszytka tłuszcza uciekała, Do gospody wodzami konia obracała.
CXX.
I Astolf i Sansonet za nią pojachali, I ku bramie powolej w zad ustępowali. Pospólstwo dalej na nie nacierać nie śmiało I ujęte strachami, u bramy zostało. I Gryfon i Akwilant, srodze zasromani, Że na pierwszem potkaniu beli pozbijani, Okiem wesołem pojźrzeć od ziemie nie chcieli I Norandynowi się ukazać nie śmieli.
CXXI.
Skoro znowu dostali swoich dzielnych koni, Szli na nieprzyjacioły, mając w ręku broni; Za niemi król, za królem bieżeli dworowi, Albo umrzeć albo więc pomścić się gotowi. „Bij!
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 66
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
obaczył, że i tam nie była, Myśli sobie, że pewnie w drogę się puściła Skazanego młodzieńca od śmierci obronić I przybyć w czas, widząc, że długo będą gonić.
LXXXIX.
I między leżącemi, których przeraziła Przykra jasność, tę, co go tam przyprowadziła, Ujźrzał i wziął ją przed się i zbyt zasromany, Jachał stamtąd, sam w sobie wszytek pomieszany, I w płaszcz jej, który miała, z pokrowca obraną, Uwinął Atlantowę tarcz uczarowaną. Zaczem przyszła do siebie i pierwszych dostała Zmysłów, skoro na przykry blask patrzyć przestała. PIEŚŃ XXII.
XC.
Rugier jedzie żałosny po swojej wygranej, Nie śmie od ziemie
obaczył, że i tam nie była, Myśli sobie, że pewnie w drogę się puściła Skazanego młodzieńca od śmierci obronić I przybyć w czas, widząc, że długo będą gonić.
LXXXIX.
I między leżącemi, których przeraziła Przykra jasność, tę, co go tam przyprowadziła, Ujźrzał i wziął ją przed się i zbyt zasromany, Jachał stamtąd, sam w sobie wszytek pomieszany, I w płaszcz jej, który miała, z pokrowca obraną, Uwinął Atlantowę tarcz uczarowaną. Zaczem przyszła do siebie i pierwszych dostała Zmysłów, skoro na przykry blask patrzyć przestała. PIEŚŃ XXII.
XC.
Rugier jedzie żałosny po swojej wygranej, Nie śmie od ziemie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 191
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
stamtąd, sam w sobie wszytek pomieszany, I w płaszcz jej, który miała, z pokrowca obraną, Uwinął Atlantowę tarcz uczarowaną. Zaczem przyszła do siebie i pierwszych dostała Zmysłów, skoro na przykry blask patrzyć przestała. PIEŚŃ XXII.
XC.
Rugier jedzie żałosny po swojej wygranej, Nie śmie od ziemie podnieść twarzy zasromanej, Rozumie, że mu będzie zawsze wymiatane Na oczy tak niegodnie zwycięstwo dostane. „Jako się mam poprawić - prawi - po tem błędzie? Każdy ganić, każdy mi tem urągać będzie, Żem zwyciężył, tak będą mówić, nie siłami, Nie męstwem jakim, ale brzydkiemi czarami”.
XCI.
Kiedy tak
stamtąd, sam w sobie wszytek pomieszany, I w płaszcz jej, który miała, z pokrowca obraną, Uwinął Atlantowę tarcz uczarowaną. Zaczem przyszła do siebie i pierwszych dostała Zmysłów, skoro na przykry blask patrzyć przestała. PIEŚŃ XXII.
XC.
Rugier jedzie żałosny po swojej wygranej, Nie śmie od ziemie podnieść twarzy zasromanej, Rozumie, że mu będzie zawsze wymiatane Na oczy tak niegodnie zwycięstwo dostane. „Jako się mam poprawić - prawi - po tem błędzie? Każdy ganić, każdy mi tem urągać będzie, Żem zwyciężył, tak będą mówić, nie siłami, Nie męstwem jakiem, ale brzydkiemi czarami”.
XCI.
Kiedy tak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 192
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nadzieję, która go poczęła Cieszyć, utracił. Zaczym będąc frasowliwy V czynił powrót, na swój Pałac osobliwy. Źli duchowie zaś, którzy od Teudasa byli Dla zwycięstwa posłani, ze wstydem przybyli; A choć się szczyczą kłamstwem, przecie, którą wzięli Od Królewicza klęskę, tę wyznać musieli. Bo na twarzy zmyślonej wstydem zasromanej, A smutnej, nieśli znaki klęski otrzymanej; Do których rzecze Teudas: O słabego męstwa Rycerze? niemogliście podłego zwycięstwa Wygrać ku sławie swojej na jednym młodzieńcu, I z goła niechcieliście w bobkowym być wieńcu. Na te wyrzekłe słowa Teudasa źli czarci Wydać prawdę na światłość musieli przyparci Boskim z Nieba mandatem
nádźieię, ktora go poczełá Cieszyć, vtráćił. Záczym będąc frásowliwy V czynił powrot, ná swoy Páłác osobliwy. Zli duchowie záś, ktorzy od Theûdásá byli Dla zwyćięstwá posłáni, ze wstydem przybyli; A choć się szczyczą kłamstwem, przećie, ktorą wźieli Od Krolewica klęskę, tę wyznáć muśieli. Bo ná twarzy zmyśloney wstydem zásrománey, A smutney, nieśli znáki klęski otrzymáney; Do ktorych rzecze Theûdás: O słábego męstwá Rycerze? niemogliśćie podłego zwyćięstwá Wygráć ku sławie swoiey ná iednym młodźieńcu, Y z gołá niechćieliśćie w bobkowym bydź wieńcu. Ná te wyrzekłe słowá Theûdásá źli czárći Wydáć prawdę ná świátłość muśieli przypárći Boskim z Niebá mándatem
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 235
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
siły. Melissa też w tenże raz postać mi zdejmuje Cudzą, a własną moję pierwszą ukazuje. Uważ, gościu, jakowe żale ją napadły: Twarz chustą była, wargi rumiane pobladły.
XL.
Oboje, trupom równi, strętwiawszy stojemy, Oboje wzrok spuszczony mając, nie mówiemy. Aż ja wprzód rozwiązałem język zasromany, Abym jad z niecierpliwej wyrzucić mógł rany: „Tak mię to, najkochańsza żono, zdradzasz, moja, Za złoto? Tak to na nie łakoma chęć twoja?” Ona nic, milczy, gościu, jako kamień wryty, Z oczu tylko płynął jej zdrój płaczu obfity.
XLI.
Wstyd ją ujął,
siły. Melissa też w tenże raz postać mi zdejmuje Cudzą, a własną moję pierwszą ukazuje. Uważ, gościu, jakowe żale ją napadły: Twarz chustą była, wargi rumiane pobladły.
XL.
Oboje, trupom równi, strętwiawszy stojemy, Oboje wzrok spuszczony mając, nie mówiemy. Aż ja wprzód rozwiązałem język zasromany, Abym jad z niecierpliwej wyrzucić mógł rany: „Tak mię to, najkochańsza żono, zdradzasz, moja, Za złoto? Tak to na nie łakoma chęć twoja?” Ona nic, milczy, gościu, jako kamień wryty, Z oczu tylko płynął jej zdrój płaczu obfity.
XLI.
Wstyd ją ujął,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 289
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
srożyły? Jeśli o miłość idzie, z jego płomieniami Nikt, nikt nie zrówna, co ich gasić chciał śmierciami. Nakoniec ostrą bronią chce zaraz dowodzić, Iż jego jest, iż mu w tem nie ma żaden szkodzić”.
LI.
Zdumiał się, słysząc Karzeł powieść niespodzianą, I na dół twarz nieznacznie spuszcza zasromaną; Bo tak tuszył, tak twierdził, że Leon serdeczny Z dziewicą pojedynek wygrał niebezpieczny. Niedaleko Marfiza najmężniejsza stała I zaledwo, aż Leon domówił, wytrwała, Potem przed Karłem stanie, wzrok trzyma surowy W Leonie i prowadzi rzecz swą temi słowy:
LII.
Ponieważ brata niemasz, coby zapalczywe Skończył spórki o
srożyły? Jeśli o miłość idzie, z jego płomieniami Nikt, nikt nie zrówna, co ich gasić chciał śmierciami. Nakoniec ostrą bronią chce zaraz dowodzić, Iż jego jest, iż mu w tem nie ma żaden szkodzić”.
LI.
Zdumiał się, słysząc Karzeł powieść niespodzianą, I na dół twarz nieznacznie spuszcza zasromaną; Bo tak tuszył, tak twierdził, że Leon serdeczny Z dziewicą pojedynek wygrał niebezpieczny. Niedaleko Marfiza najmężniejsza stała I zaledwo, aż Leon domówił, wytrwała, Potem przed Karłem stanie, wzrok trzyma surowy W Leonie i prowadzi rzecz swą temi słowy:
LII.
Ponieważ brata niemasz, coby zapalczywe Skończył spórki o
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 377
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
po prawej posadził I wesoły o sprawach ich ważniejszych radził. Alić z pola przyśpieszył bohatyr nieznany, W czarny, kosztowny, piękny nasuwień ubrany; Koń czarny, puklerz wisiał z ramienia lewego Czarny, a sam nad podziw wzrostu ogromnego:
XC
Beł to Rodomont, z Sarce królik zawołany, Co po wziętem od dziewki razie zasromany, Przysiągł nie nosić szable u boku swojego I zbroją nie okrywać grzbietu szerokiego, Aż rok jeden, dzień jeden, miesiąc jeden minie. Sam tem czasem u jednej taił się jaskinie, Bo tak rycerze zwykli karać samych siebie Po nienadanej wieków dawniejszych potrzebie.
XCVII.
Tak z konia nie zsiadając, nie schylając głowy,
po prawej posadził I wesoły o sprawach ich ważniejszych radził. Alić z pola przyśpieszył bohatyr nieznany, W czarny, kosztowny, piękny nasuwień ubrany; Koń czarny, puklerz wisiał z ramienia lewego Czarny, a sam nad podziw wzrostu ogromnego:
XC
Beł to Rodomont, z Sarce królik zawołany, Co po wziętem od dziewki razie zasromany, Przysiągł nie nosić szable u boku swojego I zbroją nie okrywać grzbietu szerokiego, Aż rok jeden, dzień jeden, miesiąc jeden minie. Sam tem czasem u jednej taił się jaskinie, Bo tak rycerze zwykli karać samych siebie Po nienadanej wieków dawniejszych potrzebie.
XCVII.
Tak z konia nie zsiadając, nie schylając głowy,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 388
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
sztychem twarzy dosięgają.
CXII.
Nie okrył twardem smoczem łupieżem swej głowy Rodomont, który nosił król kiedyś surowy, Król Babilonu srogi, i u boku swego Nie miał tej szable, własna co bywała jego. Bo jak od Bradamanty został zwyciężony Na mostku, gdzie wir wściekłej rzeki biegł szalony, Różnie to porozrzucał wszystko, zasromany: Tak go gniew, żal i wstyd bódł srogi, niesłychany.
CXIII.
Wdział jednak inszą zbroję dobrą, doświadczoną I broń przypasał twardą, dziwnie wyostrzoną. Lecz ani ta i insza naleźć się nie mogła, Coby Afra ustrzegła, coby mu pomogła Przeciw najokrutniejszej Balizardzie jego: Tak hełmy, tarcze kraje z
sztychem twarzy dosięgają.
CXII.
Nie okrył twardem smoczem łupieżem swej głowy Rodomont, który nosił król kiedyś surowy, Król Babilonu srogi, i u boku swego Nie miał tej szable, własna co bywała jego. Bo jak od Bradamanty został zwyciężony Na mostku, gdzie wir wściekłej rzeki biegł szalony, Różnie to porozrzucał wszystko, zasromany: Tak go gniew, żal i wstyd bódł srogi, niesłychany.
CXIII.
Wdział jednak inszą zbroję dobrą, doświadczoną I broń przypasał twardą, dziwnie wyostrzoną. Lecz ani ta i insza naleźć się nie mogła, Coby Afra ustrzegła, coby mu pomogła Przeciw najokrutniejszej Balizardzie jego: Tak hełmy, tarcze kraje z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 392
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905