to, aby nic nad to, co było proponowano, nie wtrącono, a co więtsza, aby jedni bez drugich sejm zawierać mogli, podano. Więc, żeby to oprzykrzyć, iżby nikt przeciwić się nie śmiał, poczęto następować na tych, co nie k myśli mawiali i niesmaczne consilia dawali, kontemptami i despektami je karmiąc, czym zaś ci tam konfidenci aperte ludzie od wolnych sentencji odstraszali, ukazując, że kiedy się tym przednim nie przepiekło (a jeszcze na tym nie stanie), cóż nam mniejszym ! Stądże i sposobów rozmaitych szukano, aby na sejmie tych, którzy sprzeciwiali się, kłuszać, trudności im zadawać, dobrą sławę z
to, aby nic nad to, co było proponowano, nie wtrącono, a co więtsza, aby jedni bez drugich sejm zawierać mogli, podano. Więc, żeby to oprzykrzyć, iżby nikt przeciwić się nie śmiał, poczęto następować na tych, co nie k myśli mawiali i niesmaczne consilia dawali, kontemptami i despektami je karmiąc, czym zaś ci tam konfidenci aperte ludzie od wolnych sentencyej odstraszali, ukazując, że kiedy się tym przednim nie przepiekło (a jeszcze na tym nie stanie), cóż nam mniejszym ! Stądże i sposobów rozmaitych szukano, aby na sejmie tych, którzy sprzeciwiali się, kłuszać, trudności im zadawać, dobrą sławę z
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 284
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
przyczyna, Że nie tej wagi u was gówno, co uryna? Wierę by szkoda czynić między nimi braku: Tać chorego z zapachu, tamto wyda z smaku, I biorąc rzeczy wedle zdrowego rozsądku, Jedne mcc mają, idąc z jednego żołądku. 256 (P). PIERWEJ SOBKOWI, POTEM DOBKOWI DO KRAJCZEGO NIEDYSKRETNEGO
Karmiąc dziecię dwuletnie piastunka w kołysce, Zbierała w gębie kaszę, że mało na łyżce Zostawiła. Widząc błąd, rzecze dziecię: Mamo, Już mię nie trzeba karmić, będę jadło samo. I my dziś, panie krajczy, nie chcemy być na twej Dyskrecyjej. Nam kury, sobie kuropatwy; Źleś u wczorajszej z
przyczyna, Że nie tej wagi u was gówno, co uryna? Wierę by szkoda czynić między nimi braku: Tać chorego z zapachu, tamto wyda z smaku, I biorąc rzeczy wedle zdrowego rozsądku, Jedne mcc mają, idąc z jednego żołądku. 256 (P). PIERWEJ SOBKOWI, POTEM DOBKOWI DO KRAJCZEGO NIEDYSKRETNEGO
Karmiąc dziecię dwuletnie piastunka w kołysce, Zbierała w gębie kaszę, że mało na łyżce Zostawiła. Widząc błąd, rzecze dziecię: Mamo, Już mię nie trzeba karmić, będę jadło samo. I my dziś, panie krajczy, nie chcemy być na twej Dyskrecyjej. Nam kury, sobie kuropatwy; Źleś u wczorajszej z
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 114
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Częstom człowieka tak spodobał sobie, Żem w nim kładł większą nadzieję niż w Tobie, Często godności i dobrego mienia Chciwość tak wodze ujęła sumnienia, Żem ich posadził, jakoby tam Ciebie Nie było nigdy, za bogi na niebie. Jam brał na darmo i z lekką uwagą Imię Twe, ciężką karmiąc Cię zniewagą; Mieć na bluźnierstwa obrzydłe otwarty Język za dworstwo miałem i za żarty. Zakazanymi częstom się krępował Klątwami, których skutek nie zdejmował; Krzywoprzysięstwem żem zgrzeszył, mój Boże, Któż nad Cię lepiej przeświadczyć mię może, Kiedym Ci w całej został obietnicy, Którąm uczynił przy świętej chrzcielnicy. Ja
. Częstom człowieka tak spodobał sobie, Żem w nim kładł większą nadzieję niż w Tobie, Często godności i dobrego mienia Chciwość tak wodze ujęła sumnienia, Żem ich posadził, jakoby tam Ciebie Nie było nigdy, za bogi na niebie. Jam brał na darmo i z lekką uwagą Imię Twe, ciężką karmiąc Cię zniewagą; Mieć na bluźnierstwa obrzydłe otwarty Język za dworstwo miałem i za żarty. Zakazanymi częstom się krępował Klątwami, których skutek nie zdejmował; Krzywoprzysięstwem żem zgrzeszył, mój Boże, Któż nad Cię lepiej przeświadczyć mię może, Kiedym Ci w całej został obietnicy, Którąm uczynił przy świętej chrzcielnicy. Ja
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 222
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jak bym z chęcią Tobie, Braciszku, służyła, wszytko bym dla wygody Twojej uczyniła. Jak bym się w nocy często do Ciebie skradała, jak bym zawsze przy jasłkach czujnie pilnowała. Moją szczyrą usługą tak bym pilna była, żebym Ci się podobno cale uprzykrzyła. Ilekroć matka, swymi karmiąc Cię piersiami, odda, tylekroć mymi wezmę Cię rękami. Każę Cię, ukrywając przed słonecznym żarem, w cienie nosić – wnet miłym będziesz mi ciężarem. Będę, bym zmordowane oczęta uśpiła, różnych piosnek śpiewaniem Twe płacze tuliła, lub Cię też z mojej zechcę kołysać ochoty, do tak miłej wprzód nie dam nikomu
jak bym z chęcią Tobie, Braciszku, służyła, wszytko bym dla wygody Twojej uczyniła. Jak bym się w nocy często do Ciebie skradała, jak bym zawsze przy jasłkach czujnie pilnowała. Moją szczyrą usługą tak bym pilna była, żebym Ci się podobno cale uprzykrzyła. Ilekroć matka, swymi karmiąc Cię piersiami, odda, tylekroć mymi wezmę Cię rękami. Każę Cię, ukrywając przed słonecznym żarem, w cienie nosić – wnet miłym będziesz mi ciężarem. Będę, bym zmordowane oczęta uśpiła, różnych piosnek śpiewaniem Twe płacze tuliła, lub Cię też z mojej zechcę kołysać ochoty, do tak miłej wprzód nie dam nikomu
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 102
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Zorzę Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę, lubo je sen mroczy; wtym, spojrzawszy po kątach, łzami karmiąc łkanie, krzyknę: „Czy śpisz, czyli tu jesteś, me Kochanie!”. Gdy nic nie odpowiada Ten, co w łóżku leżał, uchwycę się za głowę: „Ach, już mię odbieżał!”. Wskrzeszę ognia co prędzej i wnet ślad znajduję, którym serce strapione barziej ruinuję. Wołam: „
Zorzę Miesiąc biegiem ścigał i głęboki sen oczy obciążałe dźwigał, gdy mi się zdało, że mię coś we śnie ostrzega: „Wstań, oto cię Kochanek już cale odbiega!”. Ocknę się i snu pełne przecierając oczy, na czujnym łokciu wesprę, lubo je sen mroczy; wtym, spojrzawszy po kątach, łzami karmiąc łkanie, krzyknę: „Czy śpisz, czyli tu jesteś, me Kochanie!”. Gdy nic nie odpowiada Ten, co w łóżku leżał, uchwycę się za głowę: „Ach, już mię odbieżał!”. Wskrzeszę ognia co prędzej i wnet ślad znajduję, którym serce strapione barziej ruinuję. Wołam: „
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 106
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
snadnoby się jednak temu mogło poradzić.
Ale co najgorszego to zwyczaj, który się w nałóg obraca nieprzełamany; Kreteńczykowie swoich Boźków o to najbardziej prosili, żeby na ich nieprzyjaciół, jaki zły zwyczaj dopuścili; znając, że ich prędzej zwojuje, niż oni siłami swemi; zły przykład do naśladowania Mitrydatesa, który się trucizną karmiąc, tak się do niej przyzwycżaił, że mu nic nieszkodziła; ja tak sobie myślę, że nasze złe nałogi, są to owa trucizna, która leniter consumit; że nas jesźcże opatrzność Boska utrzymuje, nie czujemy nanaszej konsumpcyj, która codzień większy fatô nostrô progres czyni; i jeżeli gdy nas co ziwo
snadnoby się iednak temu mogło poradźić.
Ale co naygorszego to zwyczay, ktory się w nałog obraca nieprzełamany; Kreteńczykowie swoich Boźkow o to naybardźiey prośili, źeby na ich nieprzyiaćioł, iaki zły zwyczáy dopuśćili; znaiąc, źe ich prędzey zwoiuie, niź oni siłami swemi; zły przykład do naśladowańia Mitrydatesa, ktory się trućizną karmiąc, tak się do niey przyzwycźaił, źe mu nic nieszkodźiła; ia tak sobie myślę, źe nasze złe nałogi, są to owa trućizna, ktora leniter consumit; źe nas iesźcźe opatrzność Boska utrzymuie, nie czuiemy nanaszey konsumpcyi, ktora codźień wiekszy fatô nostrô progres czyni; i ieźeli gdy nas co źywo
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 58
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
zalecać będzie sprawiedliwych sobie życzliwych. Rzecze, iż: “Ci są, którzy w mię wierzyli, mnie, Bogu swemu, z ochotą służyli; ci są, co dla mnie krew swą przelewali, świat opuszczali; Mat. 25,(31-40)
ci są, którzy mnie z serca miłowali, głodnego karmiąc, więźnia nawiedzali, nagiego bacząc, mnie się litowali, przyodziewali. Zaczym godni są, bym to im zapłacił, a chwałą moją wszytkich ubogacił, żeby królestwo wieczne otrzymali, w nim zostawali”. Pochwali Ociec, także Aniołowie zdanie Sędziego, by robotnikowie dobrzy z zapłaty wiecznej się cieszyli, bez końca żyli.
zalecać będzie sprawiedliwych sobie życzliwych. Rzecze, iż: “Ci są, którzy w mię wierzyli, mnie, Bogu swemu, z ochotą służyli; ci są, co dla mnie krew swą przelewali, świat opuszczali; Matth. 25,(31-40)
ci są, którzy mnie z serca miłowali, głodnego karmiąc, więźnia nawiedzali, nagiego bacząc, mnie się litowali, przyodziewali. Zaczym godni są, bym to im zapłacił, a chwałą moją wszytkich ubogacił, żeby królestwo wieczne otrzymali, w nim zostawali”. Pochwali Ociec, także Aniołowie zdanie Sędziego, by robotnikowie dobrzy z zapłaty wiecznej się cieszyli, bez końca żyli.
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 55
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
kaznodzieje, co ludziom kazali, piekło i niebo im pokazowali, by uciekali od gniewu przyszłego nieomylnego. Słońce z miesiącem będzie też skarżyło: “Iżem tak długo złym ludziom świeciło, a oni tego na złe używali, Boga gniewali”. Ziemia się ozwie: “Jam złych piastowała, jak matka, wszytkich karmiąc, napawała; oni, złośliwi, tym łatwiej grzeszyli, swawolnie żyli”. Toż będą jeszcze stworzenia mówiły: “Myśmy złym ludziom we wszytkim służyły, oni nas na grzech, Boże, obracali, o Cię nie dbali”.
Powstaną święci z swymi przykładami dobrych uczynków, z jasnymi cnotami, którymi grzesznym
kaznodzieje, co ludziom kazali, piekło i niebo im pokazowali, by uciekali od gniewu przyszłego nieomylnego. Słońce z miesiącem będzie też skarżyło: “Iżem tak długo złym ludziom świeciło, a oni tego na złe używali, Boga gniewali”. Ziemia się ozwie: “Jam złych piastowała, jak matka, wszytkich karmiąc, napawała; oni, złośliwi, tym łatwiej grzeszyli, swawolnie żyli”. Toż będą jeszcze stworzenia mówiły: “Myśmy złym ludziom we wszytkim służyły, oni nas na grzech, Boże, obracali, o Cię nie dbali”.
Powstaną święci z swymi przykładami dobrych uczynków, z jasnymi cnotami, którymi grzesznym
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 57
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, żył blisko pułroku; jak mu odebrano, umarł Serenius. Pszeniczny chleb z swej pszenicy najlepszy, osobliwie z czoła samego, mąki pszennej, królewskim chlebem zwany. Taki chleb bardziej niżli inne rozgrzewa. Pszenica warzona bardzo tuczy, tryny jej i plewy woły bardzo tuczą, a otręby cielęta. Kapłony pszenicą w ciemnej komorze karmiąc, mlekiem nalewając, smaczne, białe, i tłuste bywają. Piwo z pszenicy najlepsze. Inne zboża jakoto groch, tatąrka, proso, szocawica, bób, delikatnym nie są zdrowe, bo krew grubą mnożą humory, wiatry ciężkie, sby niespokojne sprawują. Mają jednak u medyków niektóre cnoty, i pomagają chorym,
, żył blisko pułroku; iak mu odebrano, umarł Serenius. Pszeniczny chleb z swey pszenicy naylepszy, osobliwie z czoła samego, mąki pszenney, krolewskim chlebem zwany. Taki chleb bárdziey niżli inne rozgrzewa. Pszenica warzona bardzo tuczy, tryny iey y plewy woły bardzo tuczą, á otręby cielęta. Kapłony pszenicą w ciemney komorze karmiąc, mlekiem nalewaiąc, smaczne, białe, y tłuste bywaia. Piwo z pszenicy naylepsze. Inne zboża iakoto groch, tatąrka, proso, szocawica, bob, delikatnym nie są zdrowe, bo krew grubą mnożą humory, wiatry ciężkie, sby niespokoyne sprawuią. Maią iednak u medykow niektore cnoty, y pomagaią chorym,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 443
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
kąd tedy się spodziewać pomocy/ Leżąc w tej nędzy zawsze/ i wednie/ i w nocy? Świat swojemi marnościami grzeszniki oszukiwa.
Zrozumiej/ proszę/ w który kraj zaprowadzony Jesteś od twych występków? wznieś wzrok omamiony/ W którą cię omylny świat krainę w prowadził? I jakim ciebie w ostęp nieszczęściem osadził? Karmiąc cię marnościami/ a miasto napoju Kłamstwem chłodząc twe żądze/ jako woda z zdroju? Otwórz powieki/ i wzrok/ a obacz w jak strony Odległe od twych grzechów jesteś zawiedziony? Uważaj/ iż tylko sny przed sobą obłudne/ A hirkocerwy stawiąc do pojęcia trudne/ Sam w swych zamysłach giniesz. Przetoż utrapienie/
kąd tedy się spodźiewáć pomocy/ Leżąc w tey nędzy zawsze/ y wednie/ y w nocy? Swiát swoiemi marnośćiámi grzeszniki oszukiwá.
Zrozumiey/ proszę/ w ktory kráy záṕrowádzony Iesteś od twych występkow? wznieś wzrok omámiony/ W ktorą ćię omylny świát kráinę w prowadźił? Y iakiem ciebie w ostęp nieszcżęśćiem osádźił? Karmiąc ćię márnośćiami/ á miásto napoiu Kłámstwem chłodząc twe żądze/ iako woda z zdroiu? Otworz powieki/ y wzrok/ á obacż w iak strony Odległe od twych grzechow iesteś záwiedźiony? Vważay/ iż tylko sny przed sobą obłudne/ A hirkocerwy stawiąc do poięćiá trudne/ Sam w swych zamysłách giniesz. Przetoż vtrapienie/
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 81
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694