wstydzi/ Eszkulapiusz: gdy bez skutku widzi/ Próżne lekarstwa; a choroba sucha/ Lekarstw nie słucha.
Wolne Syropy/ i pigułki ckliwe/ I z sublimatem fluksy zaraźliwe Łaźnie codzienne/ i kadzenia różne. Bez skutku próżne
Próżne i darme. botym jeszcze gorzy/ Uparta w kościach/ franca bólu sporzy/ Dręczy/ katuje/ tak że już mgłe żyły/ Drogiej krwie zbyły.
Smaku do jadła nie masz/ ani w nocy/ Miły sen ulży co ckliwej niemocy Spać nie pozwoli. Dwa razy trapi/ we dnie w nocy boli/ Twe to gamratna/ sztuki/ Afrodyto Jak małej trochy miłości sowito/ Przypłacam teraz; za trochę żartować
wstydźi/ Eszkulápiusz: gdy bez skutku widźi/ Prożne lekárstwa; á chorobá sucha/ Lekárstw nie słucha.
Wolne Syropy/ y pigułki ckliwe/ Y z sublimátem fluxy záraźliwe Łaźnie codźienne/ y kádzenia rozne. Bez skutku prozne
Prożne y dárme. botym ieszcze gorzy/ Vpárta w kośćiách/ fráncá bolu sporzy/ Dręczy/ kátuie/ ták że iuż mgłe żyły/ Drogiey krwie zbyły.
Smáku do iadłá nie mász/ áni w nocy/ Miły sęn vlży co ckliwey niemocy Spáć nie pozwoli. Dwá rázy trapi/ we dnie w nocy boli/ Twe to gámrátna/ sztuki/ Aphrodyto Iák máłey trochy miłośći sowito/ Przypłacam teraz; zá trochę żártowáć
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 157
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Umysł w niecnocie i sam przez się potępiony Drżeć i blednąć dla cnoty będzie porzuconej. Nie tak ci rozpalone sycylskie ryczały Woły miedziane, gdy je miechy poddymały, Ani tak miecz na cienkiej nici zawieszony Straszył kark choć w purpurę świetną obleczony, Jako tego, który już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej nie zwierzy się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swój żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak
Umysł w niecnocie i sam przez się potępiony Drżeć i blednąć dla cnoty będzie porzuconej. Nie tak ci rozpalone sycylskie ryczały Woły miedziane, gdy je miechy poddymały, Ani tak miecz na cienkiej nici zawieszony Straszył kark choć w purpurę świetną obleczony, Jako tego, ktory już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej nie zwierzy się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swoj żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 438
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ach mnie i więcej niż Mścisław/ tamten cię postem dręczył/ paleniem mordował/ na koniec strzały w piersiach twych uwięzieniem zamordował/ ten nie peryt Anatomista po członkach cię (gdzieżeście rozbierania i nauki spectatorowie Doktorzy?) rozbiera; ten cię zmarłego (gdzieżeś nad zmarłemi Tobiaszowe miłosierdzie) nieszczęsny morderca ukręcając święte członki twoje katuje; ten grób (gdzieżeś święte grobów poszanowanie/ gdzie statucie przeciwko ich gwałtowników?) błogosławionej dusze twojej roztargiwa. Wskrzesł widzę znowu Cinna Hanus/ Niemiec Chirurg Chorągwie Jego Mci Pana Strusa na tenczas do Moskwy; osadzić Dmitra Roztrichę na Północego Carstwa Stolicy idącej/ ten przywędrowawszy z miasta Kijowa do Monastyra Pieczarskiego/ szedł z
ách mnie y więcey niż Mścisław/ támten cię postem dręczył/ paleniem mordował/ ná koniec strzały w pierśiách twych vwięźieniem zámordował/ ten nie perit Anátomistá po członkách ćię (gdźieżeśćie rozbieránia y náuki spectatorowie Doktorzy?) rozbiera; ten ćię zmárłego (gdźieżeś nád zmárłemi Tobiaszowe miłośierdźie) nieszczęsny mordercá vkręcáiąc święte członki twoie kátuie; ten grob (gdźieżeś święte grobow poszánowánie/ gdźie státućie przećiwko ich gwałtownikow?) błogosłáwioney dusze twoiey rostárgiwa. Wskrzesł widzę znowu Cinná Hánus/ Niemiec Chirurg Chorągwie Ie^o^ Mći Páná Strusá ná tenczás do Moskwy; osádźić Dmitrá Rostrichę ná Pułnocnego Cárstwá Stolicy idącey/ ten przywędrowawszy z miástá Kiiowá do Monástyrá Pieczárskiego/ szedł z
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 114.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Wzięłabyś była pewnie na boty czerwone Abo na grzbiet upstrzony za to winszowanie. Słyszysz, jakie Maruszce tam daje śniadanie? A słaba jest nieboga: dziś trzeci dzień wstała Z choroby, a przedsię ją na żniwo wygnała Niebaczna gospodyni. Tak ci służba umie, Rzadko czeladnikowi kto dziś wyrozumie. Patrz, jako ją katuje. Za głowę się jęła Nieboga. Przez łeb ją ciął, krwią się oblinęła. Podobno mu coś rzekła; każdemu też rada Domówi. Tak to bywa, gdy kto siła gada. Dobrze mieć, jako mówią, język za zębami. I my mu dajmy pokój, choć żartuje z nami. Żart pański stoi za
Wzięłabyś była pewnie na boty czerwone Abo na grzbiet upstrzony za to winszowanie. Słyszysz, jakie Maruszce tam daje śniadanie? A słaba jest nieboga: dziś trzeci dzień wstała Z choroby, a przedsię ją na żniwo wygnała Niebaczna gospodyni. Tak ci służba umie, Rzadko czeladnikowi kto dziś wyrozumie. Patrz, jako ją katuje. Za głowę się jęła Nieboga. Przez łeb ją ciął, krwią się oblinęła. Podobno mu coś rzekła; każdemu też rada Domówi. Tak to bywa, gdy kto siła gada. Dobrze mieć, jako mówią, język za zębami. I my mu dajmy pokój, choć żartuje z nami. Żart pański stoi za
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 158
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
podczas do bicia przychodzi. Niegodni żeby ich zwać ludźmi. Bestie nierozumne/ a wzdy które się sparzą/ zgadzają się z sobą/ i dzikie żyją w pokoju niedzwiedzie. A tu jaka zawziętość drugą połowę ciała swego katować. DRUGA CZĘSC ODPOWIEDZI
Niebo na się uraża, przyjaźń rwie i psuje, Kto drugą ciała swego połowę katuje. Nie rzekę że to jest wiejskie kochanie/ co się i zalecając sobie/ biją się; ale raczej ośla miłość/ o której Hiszpani mówią/
Miłość ośla przez kopanie, zaczyna się i kąsanie. Były tego żałosne przykłady/ jako w Rzymie świadczy nagrobek jednej pięknej i młodej Panny/ którą starzec pojąwszy z zdrości znać
podczás do bićia przychodźi. Niegodni żeby ich zwáć ludźmi. Bestye nierozumne/ á wzdy ktore się zparzą/ zgadzáią się z sobą/ y dźikie żyią w pokoiu niedzwiedźie. A tu iáka záwźiętość drugą połowę ćiáłá swego kátowáć. DRVGA CZĘSC ODPOWIEDZI
Niebo na się uraża, przyiazń rwie y psuie, Kto drugą ćiáłá swego połowę katuie. Nie rzekę że to iest wieyskie kochánie/ co się y zálecáiąc sobie/ biią się; ále raczey ośla miłość/ o ktorey Hiszpáni mowią/
Miłość ośla przez kopánie, záczyna się y kąsanie. Były tego żáłosne przykłády/ iáko w Rzymie świadczy nágrobek iedney piękney y młodey Pánny/ ktorą stárzec poiąwszy z zdrośći znáć
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 86
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
chorobom obrokiem. Złe jedno z siebie zrucisz, aż drugie, aż trzecie, Aż i dziesiąte oślep lezie; rzekłbyś, że cię Z nogami zjedzą. Wszakże choć ich tyła chmura, Brydnia są mrówki względem onego jaszczura, Który we dnie i w nocy, na jawi i we śnie Serce w piersiach sumnieniem katuje boleśnie. Więc dłużej w tym pieleszu mam dogniać brzydkiem? Z lepszym bym, na galerze robiąc, był pożytkiem. Porwę się i w skok bieżę do kościoła, kędy Daleko widzę różne od starych obrzędy, Żem się ledwie obaczył, jeślim ja w kościele. Insze rzeczy opuszczam, których jest tak wiele
chorobom obrokiem. Złe jedno z siebie zrucisz, aż drugie, aż trzecie, Aż i dziesiąte oślep lezie; rzekłbyś, że cię Z nogami zjedzą. Wszakże choć ich tyła chmura, Brydnia są mrówki względem onego jaszczura, Który we dnie i w nocy, na jawi i we śnie Serce w piersiach sumnieniem katuje boleśnie. Więc dłużej w tym pieleszu mam dognijać brzydkiem? Z lepszym bym, na galerze robiąc, był pożytkiem. Porwę się i w skok bieżę do kościoła, kędy Daleko widzę różne od starych obrzędy, Żem się ledwie obaczył, jeślim ja w kościele. Insze rzeczy opuszczam, których jest tak wiele
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 185
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nigdy nieleniwym.
Chwali skromność; młodego roztrznąsnął przymioty, Cicho sobie przypomniał trosk swoich obroty. A gdy to przyszło na myśl, aż się zarumienił, Ze Uriasz w Dawida, Dawid w Saula zmienił. Tu sęk twardy na Króle, tu zawiły kłębek, Jak sumnieniu i Prawu dać razem pogębek. Jedno zwierzchu katuje, drugie woła zdołu; Niepożądaj bliźniego żony, ani wołu. Pasuje się Król mocniej niżeli z Olbrzymem, Wolałby mieć utarczkę nową z Filistymem.Trzech wnętrznych adwersarzów ciężko mu potopić, Ni sprzedać, ni świeconą wodą, można skropić. Bojaźń BOGA to pierwszy młot, do serca kuje, Drugi Prawo Zakonne
nigdy nieleniwym.
Chwali skromność; młodego roztrznąsnął przymioty, Cicho sobie przypomniał trosk swoich obroty. A gdy to przyszło na myśl, aż się zarumienił, Ze Uryasz w Dawida, Dawid w Saula zmienił. Tu sęk twardy na Krole, tu zawiły kłębek, Jak sumnieniu y Prawu dać razem pogębek. Jedno zwierzchu katuie, drugie woła zdołu; Niepożąday bliźniego żony, ani wołu. Pasuie się Krol mocniey niżeli z Olbrzymem, Wolałby mieć utarczkę nową z Filistymem.Trzech wnętrznych adwersarzow cięszko mu potopić, Ni sprzedać, ni świeconą wodą, można skropić. Boiaźń BOGA to pierwszy młot, do serca kuie, Drugi Prawo Zakonne
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 99
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
będzie rozpasany Cielesne żądze, na grzech wyuzdany, Niech coraz skrupuł w sumnieniu zapije, Przecię ten robak zawsze w nim ożyje Za każdym grzechem i te skryte mole Zawsze go gryzą; niechaj jedzie w pole, Niech gra, tańcuje i czym chce, ich zbywa, Przecięsię coraz sumnienie ożywa, Które tak umysł katuje strwożony, Jak miecz na nitce straszył zawieszony. Chrońmyż się wszyscy tych pożądliwości, Które ukrytą złość mają w słodkości, Świętej pragniemy, której kto skosztuje Słodszy kanarów wszytkich smak uczuje. EMBLEM A 57
Miłość święta idzie z latarnią, a człowiek z ciemnice patrzy na nię i drze się do niej.
będzie rozpasany Cielesne żądze, na grzech wyuzdany, Niech coraz skrupuł w sumnieniu zapije, Przecię ten robak zawsze w nim ożyje Za każdym grzechem i te skryte mole Zawsze go gryzą; niechaj jedzie w pole, Niech gra, tańcuje i czym chce, ich zbywa, Przecięsię coraz sumnienie ożywa, Które tak umysł katuje strwożony, Jak miecz na nitce straszył zawieszony. Chrońmyż się wszyscy tych pożądliwości, Które ukrytą złość mają w słodkości, Świętej pragniemy, której kto skosztuje Słodszy kanarów wszytkich smak uczuje. EMBLEM A 57
Miłość święta idzie z latarnią, a człowiek z ciemnice patrzy na nię i drze się do niej.
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 316
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
w sicekły/ i wypada z lasów lgnących błotem/ Ślinami/ i posoką paszczękę zjuszywszy/ Jak pióron/ wzrok płomieniem jaskrawym sprawiwszy, Ten i z jadu/ i z głodu/ lub jednako broi/ Z jadu gorszy: abowiem by kąska nie stoi/ Aby krwią głód/ i zamor zraziła betija: Lecz dobytek katuje/ i na śmierć zabija. I z nas srodze niektórzy od niego zranieni/ Stad broniąc/ o śmierć przyszł (brzeg się krwią czerwieni.) I z wodami skrajnemi zrykane kaługi. Lecz z niepożytkiem zwłoka/ czas nie płaci długi; Póki jeszcze cokolwiek/ do oręża skoczmy/ Wzujmy zbroje/ i wszyscy oraz się
w śicekły/ y wypada z lásow lgnących blotem/ Slinámi/ y posoką pászczękę ziuszywszy/ Iák pioron/ wzrok płomieniem iáskráwym̃ spráwiwszy, Ten y z iádu/ y z głodu/ lub iednáko broi/ Z iádu gorszy: abowiem̃ by kąská nie stoi/ Aby krwią głod/ y zamor zráźiłá betiia: Lecz dobytek kátuie/ y ná śmierć zábiia. Y z nas srodze niektorzy od niego zránieni/ Stad broniąc/ o śmierć przyszł (brzeg się krwią czerwieni.) Y z wodámi skráynemi zrykáne káługi. Lecz z niepożytkiem zwłoká/ czás nie płáći długi; Poki ieszcze cokolwiek/ do oręża skoczmy/ Wzuymy zbroie/ y wszyscy oraz się
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 279
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
wieże budują na głowie i baszty Trzecie tam opinają/ i stroją ten Ołtarz Jako na Boże ciało/ albo grób piątkowy. Pyta się jako kształtnie? dawają swe Vota Pojedynkiem i Panny i ich Ochmistrzyni Jakoby szło o sławę albo ściętą szyję. W tym jej w nos mucha jaka wlezie o ladaco Laje/ fuka/ katuje/ szczypie/ bije/ grozi Pannom swym i służebnym. Pani stara nosa Umyka/ bo się w tej ledwie nie dostanie. Więc gdy Mąż tylko w domu/ okudłana chodzi. A jako tam skąd który gach przyjedzie/ albo Wierny jej Kochaneczek/ aszci się wystroi. Seim i rada zawołana. Na którym Vota dają
wieże buduią ná głowie y baszty Trzećie tam opináią/ y stroią ten Ołtarz Iáko ná Boże ćiáło/ álbo grob piątkowy. Pyta się iáko kształtnie? dawáią swe Vota Poiedynkiem y Pánny y ich Ochmistrzyni Iákoby szło o sławę álbo śćiętą szyię. W tym iey w nos muchá iáka wleźie o ladaco Láie/ fuka/ katuie/ szczypie/ biie/ groźi Pánnom swym y służebnym. Páni stará nosá Vmyka/ bo się w tey ledwie nie dostanie. Więc gdy Mąsz tylko w domu/ okudłaná chodźi. A iáko tam zkąd ktory gach przyiedźie/ álbo Wierny iey Kochaneczek/ ászći się wystroi. Seim y rada zawołána. Ná ktorym Vota dáią
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 40
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650