bez chyby swoję drużbę drugą, Co nam Krzyż Święty wyniosła z ciemnice: Ona raz tylko i za pracą długą Zbawienne ludziom dała tajemnice, Ty przez twarz gładką, przez postępki chyże Nowe wystawiasz coraz ludziom krzyże.
Co mąk może być, co męki i kary, Wszytkiego w sercach czynisz nam ponowę, Skąd widząc taką katownią, z tej miary Słusznie cię krzyżem, krzyżem mym nazowę. Ach, jeśli tak jest, niechże mię przybiją Na ten krzyż mocnym gwoździem na pasyją! NOWE ZIELE
Między różnymi, których ogród mój ma wiele, Osobliwie panienki lubią jedno ziele, Które rwą nie na wieńce zdobić krasne czoła, Nie na równianki,
bez chyby swoję drużbę drugą, Co nam Krzyż Święty wyniosła z ciemnice: Ona raz tylko i za pracą długą Zbawienne ludziom dała tajemnice, Ty przez twarz gładką, przez postępki chyże Nowe wystawiasz coraz ludziom krzyże.
Co mąk może być, co męki i kary, Wszytkiego w sercach czynisz nam ponowę, Skąd widząc taką katownią, z tej miary Słusznie cię krzyżem, krzyżem mym nazowę. Ach, jeśli tak jest, niechże mię przybiją Na ten krzyż mocnym gwoździem na pasyją! NOWE ZIELE
Między różnymi, których ogród mój ma wiele, Osobliwie panienki lubią jedno ziele, Które rwą nie na wieńce zdobić krasne czoła, Nie na równianki,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 46
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
/ jaką zdradę nad nimi knowali/ chcąc ich wszytkie siły znieść/ wysiec/ wygładzić/ miedzy ścianami i parkany swoimi/ jako zwierze jakie połowić. Co na jawią zaraz podali zdradni Moskalowie/ ten jaszczurcy naród wszytką mocą oburzyli się na nich/ straż z baszt ich spychając/ siekąc/ bijąc/ ostre oręża i prawie katownie na wszytkich zgotowawszy. O zdrado niesłychana/ o obrzydliwy narodzie i krwie chciwy. Widząc tedy nieżart wodzowie czuli/ narodu obojga żołniejstwo wyborne/ do broni się i koni swych porwali. W dzień trzeci święta Wielkonocnego/ gdzie wielka nawałność na nich uderzyła wilków zdradzieckich: jednak nieposzczęścił Bóg chytrości ich: bo od mężnego żołnierstwa
/ iáką zdrádę nád nimi knowáli/ chcąc ich wszytkie śiły znieść/ wysiec/ wygłádźić/ miedzy sćiánámi y párkány swoimi/ iako źwierze iákie połowić. Co ná iáwią záraz podáli zdrádni Moskalowie/ ten iászczurcy narod wszytką mocą oburzyli sie ná nich/ straż z baszt ich spycháiąc/ siekąc/ biiąc/ ostre oręża y práwie kátownie ná wszytkich zgotowawszy. O zdrádo niesłychána/ o obrzydliwy narodźie y krwie chćiwy. Widząc tedy nieżárt wodzowie czuli/ narodu oboygá żołnieystwo wyborne/ do broni sie y koni swych porwáli. W dźień trzeći świętá Wielkonocnego/ gdżie wielka nawáłność ná nich vderzyłá wilkow zdradźieckich: iednák nieposczęsćił Bog chytrośći ich: bo od mężnego żołnierstwá
Skrót tekstu: PasŻoł
Strona: Bij
Tytuł:
Pasja żołnierzów obojga narodów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
powbijano, owych ze skóry żywo odzierają, a tych płatają. Bartolom Salutius in Sept tubis § IV Męki duszne, a największe dwie
Gdy ciało takie męki podejmuje, dusza też wespół podobnych kosztuje, gore by w ogniu szczepa ususzona, w nim pogrążona. Że z ciałem oraz grzeszyła zmysłami, z nim to jednako płaci katowniami – na to jest wiecznie dusza opłakana ciału oddana. Luc. 16,(24-25)
Co była pięknie od Boga stworzona, teraz od Niego wiecznie porzucona, odarta z ślicznej szaty łaski Jego, ubioru swego. Co ją Bóg przedtym jak Ociec miłował, jak oblubieniec łożnicę gotował, teraz obmierzła stworzeniu wszytkiemu,
powbijano, owych ze skóry żywo odzierają, a tych płatają. Bartholom Saluthius in Sept tubis § IV Męki duszne, a największe dwie
Gdy ciało takie męki podejmuje, dusza też wespół podobnych kosztuje, gore by w ogniu szczepa ususzona, w nim pogrążona. Że z ciałem oraz grzeszyła zmysłami, z nim to jednako płaci katowniami – na to jest wiecznie dusza opłakana ciału oddana. Luc. 16,(24-25)
Co była pięknie od Boga stworzona, teraz od Niego wiecznie porzucona, odarta z ślicznej szaty łaski Jego, ubioru swego. Co ją Bóg przedtym jak Ociec miłował, jak oblubieniec łożnicę gotował, teraz obmierzła stworzeniu wszytkiemu,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 73
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
tak krótkiej grzechowej lubości utracił dobra wiecznej szczęśliwości, a kupił piekło z mękami srogimi, nieskończonymi; iż wieczną chwałę przez grzech utraconą mógł był odzyskać pokutą czynioną, z którą go Bóg tak długo oczekiwał, do Siebie wzywał. Lecz nade wszytko dwie rzeczy frasują złych ludzi w piekle i te ich mordują nad wszytkie męki, katownie stworzone i pomyślone. Pierwsza, iż na twarz Boską nie patrzają, Twórce swojego i Boga nie znają, nie zażywają źrzódła szczęśliwości, Boskiej Istności. Bo ten jest koniec, na który stworzona dusza, na Boski obraz uczyniona, aby na Boga swojego patrzała, w Nim się kochała. Jerem. 2,
On jest
tak krótkiej grzechowej lubości utracił dobra wiecznej szczęśliwości, a kupił piekło z mękami srogimi, nieskończonymi; iż wieczną chwałę przez grzech utraconą mógł był odzyskać pokutą czynioną, z którą go Bóg tak długo oczekiwał, do Siebie wzywał. Lecz nade wszytko dwie rzeczy frasują złych ludzi w piekle i te ich mordują nad wszytkie męki, katownie stworzone i pomyślone. Pierwsza, iż na twarz Boską nie patrzają, Twórce swojego i Boga nie znają, nie zażywają źrzódła szczęśliwości, Boskiej Istności. Bo ten jest koniec, na który stworzona dusza, na Boski obraz uczyniona, aby na Boga swojego patrzała, w Nim się kochała. Jerem. 2,
On jest
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 75
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
ciężko zasłużoną, jak drogą, bo krwią i zdrowiem kupioną, zatrzymujecie, sobie przywłaszczacie, za swoje macie. Ach, biada temu, co w nieprzejednany gniew Boski padnie i będzie skazany na śmierć bez końca do piekła srogiego, ognia wiecznego. Już Bóg swojego nie będzie kasował dekretu ani będzie się litował nad więźniem wiecznie katownie cierpiącym, umierającym. Już sama Boska moc piekło zamknyła, zamki, zapory dobrze opatrzyła, od wrót piekielnych klucz w morze wrzucony, wiecznie zgubiony. Lecz i straż czuła, o, jako pilnuje więźniów nieszczęsnych, która ich morduje, każdego wedle uczynku przeszłego popełnionego. Czym kto popełnił więcej nieprawości, tym też będzie miał
ciężko zasłużoną, jak drogą, bo krwią i zdrowiem kupioną, zatrzymujecie, sobie przywłaszczacie, za swoje macie. Ach, biada temu, co w nieprzejednany gniew Boski padnie i będzie skazany na śmierć bez końca do piekła srogiego, ognia wiecznego. Już Bóg swojego nie będzie kasował dekretu ani będzie się litował nad więźniem wiecznie katownie cierpiącym, umierającym. Już sama Boska moc piekło zamknyła, zamki, zapory dobrze opatrzyła, od wrót piekielnych klucz w morze wrzucony, wiecznie zgubiony. Lecz i straż czuła, o, jako pilnuje więźniów nieszczęsnych, która ich morduje, każdego wedle uczynku przeszłego popełnionego. Czym kto popełnił więcej nieprawości, tym też będzie miał
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 83
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
grad i wicher barzo popędliwy. Na górze pełno było katów, co wieszali ludzie na szubienicach, palach; ci trzymali
haki i widły ostre, którymi ciągnęli dusze wzbraniające się: które raz wepchnęli w ogień srogi, gdzie były, o, jak rozpalone, drugi raz w zimno ciężkie, gdzie były zmrożone. «Tą katownią – rzekł Anioł – bywają karani ludzie wiarę łamiący, zdrajcami nazwani». Potym przyszli nad przepaść, ta była straszliwa, ciemna, jakby bezdenna, o, jako brzydliwa, gdyż z niej smrody siarczyste, trupie wypadały, tak ciężkie, zaraźliwe, że się jak nic zdały męki one, co przedtym już były widziane
grad i wicher barzo popędliwy. Na górze pełno było katów, co wieszali ludzie na szubienicach, palach; ci trzymali
haki i widły ostre, którymi ciągnęli dusze wzbraniające się: które raz wepchnęli w ogień srogi, gdzie były, o, jak rozpalone, drugi raz w zimno ciężkie, gdzie były zmrożone. «Tą katownią – rzekł Anioł – bywają karani ludzie wiarę łamiący, zdrajcami nazwani». Potym przyszli nad przepaść, ta była straszliwa, ciemna, jakby bezdenna, o, jako brzydliwa, gdyż z niej smrody siarczyste, trupie wypadały, tak ciężkie, zaraźliwe, że się jak nic zdały męki one, co przedtym już były widziane
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 90
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
wzniecali. Bo tak tam wszytkim duszom będącym czynili, każdą niby żelazo w ogniu rozpalili. Gdy już dusze od ognia były roztopione, wnet były na kowadło od czartów włożone. Ci je tak długo tłukli i młotami bili, aże je w jedno miękkie ciasto obrócili. A przecię dusze nędzne w całości zostają, umierając w katowniach, zniszczenia nie znają. Mówił potym diabeł jeden do drugiego: «Czy się im już dojęło cale do żywego?». A w drugiej kuźni czarci im odpowiadali: «Rzućcie je nam, czy dosyć żebyśmy uznali». Tedy je ognistymi kleszczami porwali, jak i pierwszy, tak i ci w ogniu rozpalali
wzniecali. Bo tak tam wszytkim duszom będącym czynili, każdą niby żelazo w ogniu rozpalili. Gdy już dusze od ognia były roztopione, wnet były na kowadło od czartów włożone. Ci je tak długo tłukli i młotami bili, aże je w jedno miękkie ciasto obrócili. A przecię dusze nędzne w całości zostają, umierając w katowniach, zniszczenia nie znają. Mówił potym dyjabeł jeden do drugiego: «Czy się im już dojęło cale do żywego?». A w drugiej kuźni czarci im odpowiadali: «Rzućcie je nam, czy dosyć żebyśmy uznali». Tedy je ognistymi kleszczami porwali, jak i pierwszy, tak i ci w ogniu rozpalali
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 96
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
. A w drugiej kuźni czarci im odpowiadali: «Rzućcie je nam, czy dosyć żebyśmy uznali». Tedy je ognistymi kleszczami porwali, jak i pierwszy, tak i ci w ogniu rozpalali. Tak zawsze raz tam, raz tu bywały rzucone nędzne dusze, aż były w ogień obrócone. Gdy Tundalus w takowych katowniach zostaje, oto przewodnik jego widzieć mu się daje,
z łaźnie onej tak przykrej wyprowadzonego spyta, jakby się miewał, a zatym do niego rzecze: «Zaż tak przyjemne ciała lubieżności były, jakie są teraz piekielne przykrości?». Nie odpowiedział na to Tundalus znędzniony, sił bowiem do mówienia nie miał, utrapiony
. A w drugiej kuźni czarci im odpowiadali: «Rzućcie je nam, czy dosyć żebyśmy uznali». Tedy je ognistymi kleszczami porwali, jak i pierwszy, tak i ci w ogniu rozpalali. Tak zawsze raz tam, raz tu bywały rzucone nędzne dusze, aż były w ogień obrócone. Gdy Tundalus w takowych katowniach zostaje, oto przewodnik jego widzieć mu się daje,
z łaźnie onej tak przykrej wyprowadzonego spyta, jakby się miewał, a zatym do niego rzecze: «Zaż tak przyjemne ciała lubieżności były, jakie są teraz piekielne przykrości?». Nie odpowiedział na to Tundalus znędzniony, sił bowiem do mówienia nie miał, utrapiony
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 96
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
oszukana, naszej mocy piekielnej na wieki oddana. Niechaj cię, jeśli może, wyrwie z naszej mocy, jego już nie obaczysz w pośrzodku tej nocy». Tedy rzekli do siebie: «Czegóż już mieszkamy? Czemu Lucyperowym zębom jej nie damy?».
Zatym, wziąwszy oręża, porwać ją myślili, śmiercią i katowniami wiecznymi grozili. Wszyscy się jakby węgle ostygłe czernieli, oczy zaś gorejące jako panwie mieli. Zęby się ich jakby śnieg w paszczękach bielały, żądła zaś u ogonów zakrzywione tkwiały. By sępowie skrzydłami pierzchliwie latali, a pazury żelazne, długie wyciągali. Wtym przybędzie znikniony wódz, Anioł światłości, i rozgromi straszliwe anioły ciemności.
oszukana, naszej mocy piekielnej na wieki oddana. Niechaj cię, jeżli może, wyrwie z naszej mocy, jego już nie obaczysz w pośrzodku tej nocy». Tedy rzekli do siebie: «Czegóż już mieszkamy? Czemu Lucyperowym zębom jej nie damy?».
Zatym, wziąwszy oręża, porwać ją myślili, śmiercią i katowniami wiecznymi grozili. Wszyscy się jakby węgle ostygłe czernieli, oczy zaś gorejące jako panwie mieli. Zęby się ich jakby śnieg w paszczekach bielały, żądła zaś u ogonów zakrzywione tkwiały. By sępowie skrzydłami pierzchliwie latali, a pazury żelazne, długie wyciągali. Wtym przybędzie znikniony wódz, Anioł światłości, i rozgromi straszliwe anioły ciemności.
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 99
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
panowali, niedobrze sobie danej mocy używali.
Ten przeto jest nazwany książęciem ciemności, iż tu wszyscy do jego należą zwierzchności. Wszytkie męki, choćby też największe widziane, niczym prawie zostają do tej przyrównane». «Prawda jest – rzecze dusza – bo samo widzenie miejsca tego, także smród, cięższe jest dręczenie aniż wszytkie katownie, na którem patrzała abo ich też z drugimi sama doznawała. Przeto proszę, niech będę stąd wyprowadzona prędko, a od tej męki przez cię wybawiona. Widzę tu dość znajomych, towarzystwa mego, którymem ja na świecie dopomagał złego. Lękam się, by mi z nimi zostać nie kazano, a tak jako i onych
panowali, niedobrze sobie danej mocy używali.
Ten przeto jest nazwany książęciem ciemności, iż tu wszyscy do jego należą zwierzchności. Wszytkie męki, choćby też największe widziane, niczym prawie zostają do tej przyrównane». «Prawda jest – rzecze dusza – bo samo widzenie miejsca tego, także smród, cięższe jest dręczenie aniż wszytkie katownie, na którem patrzała abo ich też z drugimi sama doznawała. Przeto proszę, niech będę stąd wyprowadzona prędko, a od tej męki przez cię wybawiona. Widzę tu dość znajomych, towarzystwa mego, którymem ja na świecie dopomagał złego. Lękam się, by mi z nimi zostać nie kazano, a tak jako i onych
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 101
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004