Możesz-ci, idąc za zwycięstwa prawem, Więzieniem onych karać niełaskawem, Lecz nie tak ciemnym i niech jętych ludzi Turma twa więzi tylko, a nie brudzi.
Serce me, co w ten rękaw zabłądziło, Uśnie w tej nocy; będzie mu się śniło, Że na śmierć siedzi i zwątpi o życiu W ciemnej katuszy i smętnym pobyciu.
Ale to snadź my, cośmy się palili Dymnym wzdychaniem, ten rękaw skopcili, I stąd się to stał, a nie zwykłym czynem, Koleński rękaw serc naszych kominem. DO IGŁY
Jakoż cię zaraz, bezrozumna igło, Karanie z nieba lotne nie przyścigło,
Żeś śmiała palce tak udatne zranić
Możesz-ci, idąc za zwycięstwa prawem, Więzieniem onych karać niełaskawem, Lecz nie tak ciemnym i niech jętych ludzi Turma twa więzi tylko, a nie brudzi.
Serce me, co w ten rękaw zabłądziło, Uśnie w tej nocy; będzie mu się śniło, Że na śmierć siedzi i zwątpi o życiu W ciemnej katuszy i smętnym pobyciu.
Ale to snadź my, cośmy się palili Dymnym wzdychaniem, ten rękaw skopcili, I stąd się to stał, a nie zwykłym czynem, Koleński rękaw serc naszych kominem. DO IGŁY
Jakoż cię zaraz, bezrozumna igło, Karanie z nieba lotne nie przyścigło,
Żeś śmiała palce tak udatne zranić
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 44
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Synu Boży! Jam zgrzeszył, Ciebie o me złości sieką; Żebym ja był zdrów, Tyś dzisia kaleką. Ty, coś dopiero uzdrawiał tak wielu, Mieć przyjaciela w całym Izraelu
Nie możesz, żeby w tak szkaradym znoju Wodyć, nie żółci, podał do napoju. Jezu, do srogiej idący katusze, Odejm, odejm grzech brzydki od mej dusze. Niech nie zostaje jedna kropla na niej Krwie, którą z Ciebie ci toczą tyrani. 458. NA NIEDZIELĘ KWIETNIĄ
Patrzając na akt dzisiejszego testu, Gdzie nie w tysiącu, mniej rzekę, nie we stu, Jaką królowie ziemscy mają, modą, Wszech królów króla kalwakaty
, Synu Boży! Jam zgrzeszył, Ciebie o me złości sieką; Żebym ja był zdrów, Tyś dzisia kaleką. Ty, coś dopiero uzdrawiał tak wielu, Mieć przyjaciela w całym Izraelu
Nie możesz, żeby w tak szkaradym znoju Wodyć, nie żółci, podał do napoju. Jezu, do srogiej idący katusze, Odejm, odejm grzech brzydki od mej dusze. Niech nie zostaje jedna kropla na niej Krwie, którą z Ciebie ci toczą tyrani. 458. NA NIEDZIELĘ KWIETNIĄ
Patrzając na akt dzisiejszego testu, Gdzie nie w tysiącu, mniej rzekę, nie we stu, Jaką królowie ziemscy mają, modą, Wszech królów króla kalwakaty
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 386
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, niestetyż! – rozjątrzenia nowe nie zaleczą już zioła i Machaonowe, bo się te rozszerzają tak barzo w mym ciele, jak od broni pogańskiej gdy więc ginie wiele; rany, które rabują skrytych myśli końce i pod ciężką doktorską ręką bolejące, albowiem zbytnie grzechy zraniły mi duszę, przywiódszy ją już cale o ciemne katusze. Jeszczem nadto strapiona i pszczelną puchliną, której wymiot wstrzymany jest wielką przyczyną. Rwie nadętość i kiszki, bo się wiatr w nią wraża, piersi też cicho kancer Wenery zaraża. W tym wszytkim gdym pomocy doktorskiej żądała, zawsze mię obietnica zdrowia oszukała. Jakoż za nic takiego w swych naukach praca – kto
, niestetyż! – rozjątrzenia nowe nie zaleczą już zioła i Machaonowe, bo się te rozszerzają tak barzo w mym ciele, jak od broni pogańskiej gdy więc ginie wiele; rany, które rabują skrytych myśli końce i pod ciężką doktorską ręką bolejące, albowiem zbytnie grzechy zraniły mi duszę, przywiódszy ją już cale o ciemne katusze. Jeszczem nadto strapiona i pszczelną puchliną, której wymiot wstrzymany jest wielką przyczyną. Rwie nadętość i kiszki, bo się wiatr w nię wraża, piersi też cicho kancer Wenery zaraża. W tym wszytkim gdym pomocy doktorskiej żądała, zawsze mię obietnica zdrowia oszukała. Jakoż za nic takiego w swych naukach praca – kto
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 37
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
swoje. O jako Ziemia Carogrodzka teraz się weseli? jako poskoczyła/ gdy ciebie obaczyła/ niezbożnego Pana zadawionego? Jodły leśne (to jest Bisurmianie) i ci się nad śmiercią twoją rozweselili. Cóż Chrześcijanie/ którzy są jako Cedrowie Libanu wysokie/ ozdobne; gdy obaczyli/ a ciebie ćma ludzi twoichże własnych prowadzi do katuszej/ w której miałeś być zaduszony. Mówili tedy: Już nie powstanie dalibóg więcej/ któryby nas po gospodach mordował/ któryby nas do dźwigania zaprzągał: zdrajca nasz/ nie Pan nasz/ zginął. Gdy Faraona Bóg w morzu topił/ tańcowały góry jako barankowie, mówi Pismo ś. Gdy Juliana Apostatę Bóg
swoie. O iáko Ziemiá Cárogrodzka teraz się weseli? iáko poskoczyłá/ gdy ciebie obaczyłá/ niezbożnego Páná zádawionego? Iodły leśne (to iest Bisurmiánie) y ći się nád śmierćią twoią rozweselili. Coż Chrześćiánie/ ktorzy są iáko Cedrowie Libanu wysokie/ ozdobne; gdy obaczyli/ á ćiebie ćmá ludźi twoichże własnych prowádźi do kátuszey/ w ktorey miałeś być záduszony. Mowili tedy: Iuż nie powstánie dalibog więcey/ ktoryby nas po gospodách mordował/ ktoryby nas do dźwigánia záprzągał: zdraycá nász/ nie Pan nász/ zginął. Gdy Pháráoná Bog w morzu topił/ táńcowáły gory iáko báránkowie, mowi Pismo ś. Gdy Iulianá Apostátę Bog
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 36
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
gdy Ksiądz Mszą świętą odprawował/ choć ich nieświęcił/ także gołebiami tylo karmić pomówione o czary a nie innym mięsem. Także poświęconym olejem po wszystkich rogach stołu krzyże pierwej pomaścić/ na kształt Biskupa gdy ołtarze święci/ na którym potym będzie siedżyała o czary pomówiona nie tykając się ziemie. Także nie w Ratuszu abo w katuszy gdzie temu miejsce/ ale do lasa w nocy wywieść pomówioną/ i tam się nad nią do woli po wilkowsku pastwić w nocy. Tak że chcesz wiedzieć kto jest czarownicą/ mowże jednę pewną choć świętą modlitwę/ o której niepowiadam/ myśląc gdy mówisz o tej którą masz podeirzaną/ jeśli się na ten czas
gdy Kśiądz Mszą świętą odpráwował/ choć ich nieświęćił/ także gołebiámi tylo karmić pomowione o czáry a nie innym mięsem. Tákże poświęconym oleiem po wszystkich rogách stołu krzyże pierwey pomáśćić/ ná kształt Biskupá gdy ołtarze święći/ ná ktorym potym będzie siedżiáłá o czáry pomowiona nie tykáiąc sie ziemie. Tákże nie w Ratuszu ábo w kátuszy gdzie temu mieisce/ ále do lásá w nocy wywieść pomowioną/ y tám sie nád nią do woli po wilkowsku pástwić w nocy. Ták że chcesz wiedzieć kto iest czárownicą/ mowże iednę pewną choć świętą modlitwę/ o ktorey niepowiadam/ myśląc gdy mowisz o tey ktorą masz podeirzáną/ iesli sie na ten czás
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 70
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Serdeczne ściśnieniePrzyjmi za karę Bracie. od tąd serce moje Niech więzieniem; a więźniem, serce będzie twoje. Jaki grzech, taka kara. MEL: Pod tak miłą karę, Na którą mnie Braterska osądziła cnota, Ochotnym idę sercem! Proszę; niech tam póty, Póki żyć będę, żyje. Z tak lubej katuszy, Nigdy mnie żadna chwila, żadna rzecz nieruszy. Luboć, cóż mi po wszystkim, gdyby urażona Dobroć na mnie Ojcowska boleć, jęczeć miała. Więc żebrzę dobry Ojcze, uczyń sercu folgę Twojemu i mojemu; żebrzę odpuszczenia. Winę moję przeciw krwi, krew twoja sprawiła: Godnać jest kary płochość, lecz
Serdeczne ściśnieniePrzyimi zá kárę Brácie. od tąd serce moie Niech więzieniem; á więźniem, serce będzie twoie. Jáki grzech, táka kárá. MEL: Pod ták miłą kárę, Ná którą mnie Bráterska osądziłá cnotá, Ochotnym idę sercem! Proszę; niech tám póty, Póki żyć będę, żyie. Z ták lubey kátuszy, Nigdy mnie żadna chwilá, żadna rzecz nieruszy. Luboć, coż mi po wszystkim, gdyby uráżona Dobroć ná mnie Oycowska boleć, ięczeć miáłá. Więc żebrzę dobry Oycze, uczyń sercu folgę Twoiemu i moiemu; żebrzę odpuszczenia. Winę moię przeciw krwi, krew twoiá spráwiłá: Godnać iest káry płochosć, lécz
Skrót tekstu: JawJon
Strona: 73
Tytuł:
Jonatas
Autor:
Stanisław Jaworski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
82. lib. 5. Tusc. Quaest. num. 78.
Wszystek lud pełen był żarliwości ku Bogom swoim, między nami (mówi Cyceron) nienowina widzieć Kościoły obdarte, Posągi wykradzione; ale u Egipcjanów niesłychana rzecz, aby kot miał znieważyć krokodyla, bociana, albo kota, i woleli by byli ostatnią wytrzymać katusz, niżeli podobne popełnić świętokradztwo. Na śmierć skazany był, ktokolwiek dobrowolnie zabił które z tych zwierząt, taką karę odnosił, ktoby zabił bociana, abo kota, czy przypadkiem, czyli z własnej woli. Diodorus ogłasza nam trefunek, którego był świadkiem mięszkając w Egipcie: Rzymianin zabiwszy kota nieostrożnie, i nieumyślnie, zapalczywe
82. lib. 5. Tusc. Quaest. num. 78.
Wszystek lud pełen był żarliwośći ku Bogom swoim, między nami (mowi Cyceron) nienowiná widzieć Kośćioły obdarte, Posągi wykradzione; ale u Egypcyánow niesłychaná rzecz, áby kot miáł znieważyć krokodyla, boćiáná, albo kota, y woleli by byli ostatnią wytrzymáć katusz, niżeli podobne popełnić świętokradztwo. Ná śmierć skázany był, ktokolwiek dobrowolnie zabił ktore z tych zwierząt, táką karę odnośił, ktoby zabił boćiana, abo kota, czy przypadkiem, czyli z własney woli. Diodorus ogłasza nám trefunek, ktorego był świádkiem mięszkaiąc w Egypcie: Rzymianin zábiwszy kota nieostrożnie, y nieumyślnie, zapálczywe
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 116
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
roztyrki Sprawiedliwie niegodnym tej go czynią bierki.” (245)
Nie zaraz się pospólstwo głupie w tym rozgarnie: Tedy jawnego zbójcę wyjmą z złodziejarnie, Który katowskie piątna już ma na swym ciele, A Chrystusa, że chorych uleczył tak wiele, Tylko że nań coś wiedzą ich faryzeusze, Zabiciu przysądziwszy, wrzucą do katusze? Różni różnie, lecz skoro wda się w to starszyna: Barabasz człek cnotliwy, na Chrystusa wina. Dwu, trzech zabił Barabasz, choćby i dwunastu, Nic to nie jest — całemu Chrystus grozi miastu. (251)
Insza wolta w pospólstwie, skoro go przerobi Duchowieństwo: wnet jako gęsi więc do zobi Drą
roztyrki Sprawiedliwie niegodnym tej go czynią bierki.” (245)
Nie zaraz się pospólstwo głupie w tym rozgarnie: Tedy jawnego zbójcę wyjmą z złodziejarnie, Który katowskie piątna już ma na swym ciele, A Chrystusa, że chorych uleczył tak wiele, Tylko że nań coś wiedzą ich faryzeusze, Zabiciu przysądziwszy, wrzucą do katusze? Różni różnie, lecz skoro wda się w to starszyna: Barabasz człek cnotliwy, na Chrystusa wina. Dwu, trzech zabił Barabasz, choćby i dwunastu, Nic to nie jest — całemu Chrystus grozi miastu. (251)
Insza wolta w pospólstwie, skoro go przerobi Duchowieństwo: wnet jako gęsi więc do zobi Drą
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 575
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, który w żywocie swym nosiła. T. Patrz jakowe abortus. B. Proserpina leżąc wznak od onego razu, przyszedszy trochę do siebie, zemdlonym poczęła wołać głosem. Ách ach niestetyż, ach niestetyż zabiram. Pluton słysząc lubo ranny, daje Plenipotencją pospolitemu ruszeniu Szatańskiemu, aby mnie żywo pojmawszy do wiecznej wrzucili katusze, wiąząc ręce i nogi siarczystemi padalcami, co się woczemgnieniu stało. T. Otozci, na co przyszedł Bohatyr straszny, na dnie samym siedzi okopciałego rarasu, z którego wyniść, hoc opus, hic labor est. B. Niedesperowałem jednak myśląc o śrzodkach i sposobach do wyniścia z ciemnej skały, abym
, ktory w zywoćie swym nośiłá. T. Pátrz iákowe abortus. B. Proserpiná leżąc wznák od onego rázu, przyszedszy trochę do śiebie, zemdlonym poczęłá wołáć głosem. Ách ách niestetysz, ách niestetysz zábiram. Pluton słysząc lubo ránny, dáie Plenipotentią pospolitemu ruszeniu Szatánskiemu, áby mie żywo poimawszy do wieczney wrzućili kátusze, wiąząc ręce y nogi śiárczystemi pádálcámi, co się woczemgnieniu stáło. T. Otozći, ná co przyszedł Bohátyr straszny, ná dnie samym śiedźi okopćiáłego rárásu, z ktorego wyniść, hoc opus, hic labor est. B. Niedesperowałem iednák myśląc o śrzodkách y sposobách do wyniśćia z ćiemney skáły, ábym
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 42
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
mojej panny ochłody, toć się na koniec i serce w popiół albo perzynę obrócić musi. Niemniej i to jeszcze, moja śliczna Marysieńku, przydaje strachu i utrapienia, że już trzeci dzień, jako żadnej o zdrowiu Wci mojej duszy nie mam wiadomości ani responsu na kilka listów moich. Ja tu siedzę jako w katuszy, nie mając do przechadzki, tylko kapuściany ogród (a dni są tak wielkie, bo się rano wstaje, że się wiekom równają), gorąco zaś wielkie nie pozwala przejażdżki, chyba ku wieczorowi, i to natenczas spokojnie z myślami się bawić nie pozwolą. I to też zgryzoty nie ujmuje, kiedy coraz większa się
mojej panny ochłody, toć się na koniec i serce w popiół albo perzynę obrócić musi. Niemniej i to jeszcze, moja śliczna Marysieńku, przydaje strachu i utrapienia, że już trzeci dzień, jako żadnej o zdrowiu Wci mojej duszy nie mam wiadomości ani responsu na kilka listów moich. Ja tu siedzę jako w katuszy, nie mając do przechadzki, tylko kapuściany ogród (a dni są tak wielkie, bo się rano wstaje, że się wiekom równają), gorąco zaś wielkie nie pozwala przejażdżki, chyba ku wieczorowi, i to natenczas spokojnie z myślami się bawić nie pozwolą. I to też zgryzoty nie ujmuje, kiedy coraz większa się
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 437
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962