Prawe skrzydło zawodząc, z humorem się szasta,
Już wjeżdża Tworzyjańską ulicą do miasta. Po dachach, oknach, rynnach dziwowidzów siła; Aż gdzieś z kąta wylazszy zastąpi kobyła. Tu mój drygant, na munsztuk ani na ostrogi Nie dbając, jako wściekły rzuci na nią nogi. Trzyma się żołnierz grzywy; gdy koń zadem kiwa, W toku dzierżąc kopiją, w takt mu potakiwa. Śmiali się wszyscy srodze, ale nie bez strachu, Żeby zaś oka komu nie wykłuł na dachu; Mianowicie dziewczęta, choć już król był blisko, Wolały, niż nań, na to patrzyć widowisko. 422. NA SIWĄ BRODĘ POD CZARNĄ GŁOWĄ
Prędko,
Prawe skrzydło zawodząc, z humorem się szasta,
Już wjeżdża Tworzyjańską ulicą do miasta. Po dachach, oknach, rynnach dziwowidzów siła; Aż gdzieś z kąta wylazszy zastąpi kobyła. Tu mój drygant, na munsztuk ani na ostrogi Nie dbając, jako wściekły rzuci na nię nogi. Trzyma się żołnierz grzywy; gdy koń zadem kiwa, W toku dzierżąc kopiją, w takt mu potakiwa. Śmiali się wszyscy srodze, ale nie bez strachu, Żeby zaś oka komu nie wykłuł na dachu; Mianowicie dziewczęta, choć już król był blisko, Wolały, niż nań, na to patrzyć widowisko. 422. NA SIWĄ BRODĘ POD CZARNĄ GŁOWĄ
Prędko,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 183
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
rozmowy, Szlachcic, wiedząc do siebie pijane narowy, Zaproszony na znaczne od sąsiada gody,
Wziąć się zaraz rozkaże sługom do gospody, Postrzegąli, że najmniej wino w nim mozoli; By i związać, jeżeli nie pójdzie po woli. Trafiło się, że słudzy, akwawitą z rana Podpiwszy, żeby szedł spać, kiwają na pana. Obiad jeszcze daleko, zbrania się po prostu; Jeść by wolał, bo i sen nieprzyjemny z postu. Idą i pod ręce go prowadzą z zastola. Wszyscy patrzą: skąd śmiałość, skąd im ta swawola? Chcą go bronić i odjąć pijanej czeladzi. A szlachcic: „Niech to, proszę,
rozmowy, Szlachcic, wiedząc do siebie pijane narowy, Zaproszony na znaczne od sąsiada gody,
Wziąć się zaraz rozkaże sługom do gospody, Postrzegąli, że najmniej wino w nim mozoli; By i związać, jeżeli nie pójdzie po woli. Trafiło się, że słudzy, akwawitą z rana Podpiwszy, żeby szedł spać, kiwają na pana. Obiad jeszcze daleko, zbrania się po prostu; Jeść by wolał, bo i sen nieprzyjemny z postu. Idą i pod ręce go prowadzą z zastola. Wszyscy patrzą: skąd śmiałość, skąd im ta swawola? Chcą go bronić i odjąć pijanej czeladzi. A szlachcic: „Niech to, proszę,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 239
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
do swojej koszele. Nim mię raz on obuchem, ja go ośm koszelą; Nie zaraz się na Żydów hajducy ośmielą. Bałem się na ostatek zabiwszy kłopotu, Szedłem chyżo w swą drogę, nie folgując błotu. On mnie piętnaście razy, jam go urwał ze sto. I koszałkem porzucił, takem kiwał często.” 97. OMYŁKA
Jadąc szlachcic ubogi o jednym woźnicy, Stanął sobie w południe na pokarm w Wiślicy. Tamta rzeczpospolita pijana i z szkołą Luterskim go ministrem uczyniwszy, w gołą Dadzą sto plag panewkę; nie pomogły paski, Paciorki, karawaki, książki i obrazki. Czas na świecie i w bożym wszytko mieni
do swojej koszele. Nim mię raz on obuchem, ja go ośm koszelą; Nie zaraz się na Żydów hajducy ośmielą. Bałem się na ostatek zabiwszy kłopotu, Szedłem chyżo w swą drogę, nie folgując błotu. On mnie piętnaście razy, jam go urwał ze sto. I koszałkęm porzucił, takem kiwał często.” 97. OMYŁKA
Jadąc szlachcic ubogi o jednym woźnicy, Stanął sobie w południe na pokarm w Wiślicy. Tamta rzeczpospolita pijana i z szkołą Luterskim go ministrem uczyniwszy, w gołą Dadzą sto plag panewkę; nie pomogły paski, Paciorki, karawaki, książki i obrazki. Czas na świecie i w bożym wszytko mieni
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 245
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jemu naśmiałem się dosyć, Śmieję się i sam, chcąc go rozkcmosić; On po staremu, puściwszy w słup oczy, Duma, ni stary wałach na poboczy. A gdy nie płużą fraszki, więc nabożne Pieśni i czytam historyje rożne, Co w naszej Polsce, co się działo w Rzymie; Aż mój łbem kiwa i za stołem drzymie, Bo jeszcze było nie zdjęto obrusa. Patrz, co za figiel przypierzy pokusa. Długom, choć z wielkim, trzymał wiatr, niewczasem; Chcę kęs uchylić lochtu, aż ten basem Po całym prawie da się słyszeć gmachu. Że się rozgniewa, przyznam, byłem w strachu. Już
jemu naśmiałem się dosyć, Śmieję się i sam, chcąc go rozkcmosić; On po staremu, puściwszy w słup oczy, Duma, ni stary wałach na poboczy. A gdy nie płużą fraszki, więc nabożne Pieśni i czytam historyje rożne, Co w naszej Polszczę, co się działo w Rzymie; Aż mój łbem kiwa i za stołem drzymie, Bo jeszcze było nie zdjęto obrusa. Patrz, co za figiel przypierzy pokusa. Długom, choć z wielkim, trzymał wiatr, niewczasem; Chcę kęs uchylić lochtu, aż ten basem Po całym prawie da się słyszeć gmachu. Że się rozgniewa, przyznam, byłem w strachu. Już
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 295
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
o to zakładać się szkoda.” Rzecze ów: „Łaska twoja będzie mi nagroda.” Toż wszytkie w sobie siły zebrawszy do kupy,
Uderzy jaje, że się rozpierzchną skorupy; Żółtek mu z gęby ciecze po nieszczęsnej lamie. Wszyscy w śmiech; ten rad, że się swej popisał damie, Która głową kiwając, pojrzawszy nań mile: „Daj go katu, kto by rzekł o tak wielkiej sile.” 243. ZAKŁAD SŁUGI Z PANEM
Poszedł o zakład z panem jeden sługa, Że nie doleży trzech plag od kańczuga. Lecz skoro go pan raz i drugi zatnie, Powiesi kańczug; ów, rychło ostatnie Dojdzie zacięcie
o to zakładać się szkoda.” Rzecze ów: „Łaska twoja będzie mi nagroda.” Toż wszytkie w sobie siły zebrawszy do kupy,
Uderzy jaje, że się rozpierzchną skorupy; Żółtek mu z gęby ciecze po nieszczęsnej lamie. Wszyscy w śmiech; ten rad, że się swej popisał damie, Która głową kiwając, pojźrawszy nań mile: „Daj go katu, kto by rzekł o tak wielkiej sile.” 243. ZAKŁAD SŁUGI Z PANEM
Poszedł o zakład z panem jeden sługa, Że nie doleży trzech plag od kańczuga. Lecz skoro go pan raz i drugi zatnie, Powiesi kańczug; ów, rychło ostatnie Dojdzie zacięcie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 298
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z drumlą nie chodzi, pasztet z grochem, równo: Koza rozmaryn, Świnia po staremu gówno. 452 (N). BŁAZEN Z NOSEM
Dostatni, grzeczny, z nosem szlachcic sporem Siadł na bankiecie obok z senatorem, Który trefnisia w sukni szachowanej W regiestrze chował z inszymi dworzany. Ten, stojąc przed nim, kiwa głową długo: „O, wielkiż to nos, wielki nos! czy mu go Garncarz robił? czy od kowala kuty? Czy się gdzie matka zapatrzyła w szkuty?
Jest tu z półtrzecia pewnie mięsa funta; Czy Piekarskiego kilof na Zygmunta?” „Pogański synu — szlachcic rzecze głosem — Nie dopieroż ja
z drumlą nie chodzi, pasztet z grochem, równo: Koza rozmaryn, Świnia po staremu gówno. 452 (N). BŁAZEN Z NOSEM
Dostatni, grzeczny, z nosem szlachcic sporem Siadł na bankiecie obok z senatorem, Który trefnisia w sukni szachowanej W regiestrze chował z inszymi dworzany. Ten, stojąc przed nim, kiwa głową długo: „O, wielkiż to nos, wielki nos! czy mu go Garncarz robił? czy od kowala kuty? Czy się gdzie matka zapatrzyła w szkuty?
Jest tu z półtrzecia pewnie mięsa funta; Czy Piekarskiego kilof na Zygmunta?” „Pogański synu — szlachcic rzecze głosem — Nie dopieroż ja
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 382
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mija karczmy na zbawiennej drodze. 28. OSOBLIWE W PRAWOWANIU SIĘ UPODOBANIE
Dwóch szlachty — stojąc z sobą gospodą w Piotrkowie — Pyta jeden drugiego: „Skąd?” Aż ów tak powie: „Mieszkam ja stąd mil kilka w pół drogi od Rawy, Z złem sąmsiadem jutro się mej spodziewam sprawy”. Aż ten kiwając głową: „Fortuny zazdroszczę, Iże — dla odległości — często tu nie goszczę. Tuż pruskich granic mieszkam, przejazdzka daleka! A gdybym tu nie miał być, korciłoby człeka!” 29. CZEMU CZŁOWIEK SIWIEJE
Jak mularz — wystawiwszy swą fabrykę — bieli, Tak i natura czyni jakbyście
mija karczmy na zbawiennej drodze. 28. OSOBLIWE W PRAWOWANIU SIĘ UPODOBANIE
Dwoch szlachty — stojąc z sobą gospodą w Piotrkowie — Pyta jeden drugiego: „Skąd?” Aż ów tak powie: „Mieszkam ja stąd mil kilka w pół drogi od Rawy, Z złem sąmsiadem jutro się mej spodziewam sprawy”. Aż ten kiwając głową: „Fortuny zazdroszczę, Iże — dla odległości — często tu nie goszczę. Tuż pruskich granic mieszkam, przejazdzka daleka! A gdybym tu nie miał być, korciłoby człeka!” 29. CZEMU CZŁOWIEK SIWIEJE
Jak mularz — wystawiwszy swą fabrykę — bieli, Tak i natura czyni jakbyście
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 11
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Na drodze, rozumiejąc, że pewnie uciekał.
V.
Skoro przybliżywszy się Rugier, nań nadbieżał, Pyta hardzie, dlaczego takiem pędem bieżał? On nic nie odpowiada na to myśliwcowi I bieży po staremu ani się stanowi. Myśliwiec widząc, że się Rugier nie ozywa, Woła w głos i na niego lewą ręką kiwa: „Co rzeczesz - prawi - kiedy musisz stanąć zgoła, Ode mnie i od tego wściągniony sokoła?”
VI.
To wymówiwszy, z ręki puszcza ptaka, który Rabikana rączego zalatuje z góry. Łowiec z swojego konia na ziemię zskakuje I uzdę z głowy, munsztuk z gęby mu wyjmuje: On bieży, jako
Na drodze, rozumiejąc, że pewnie uciekał.
V.
Skoro przybliżywszy się Rugier, nań nadbieżał, Pyta hardzie, dlaczego takiem pędem bieżał? On nic nie odpowiada na to myśliwcowi I bieży po staremu ani się stanowi. Myśliwiec widząc, że się Rugier nie ozywa, Woła w głos i na niego lewą ręką kiwa: „Co rzeczesz - prawi - kiedy musisz stanąć zgoła, Ode mnie i od tego wściągniony sokoła?”
VI.
To wymówiwszy, z ręki puszcza ptaka, który Rabikana rączego zalatuje z góry. Łowiec z swojego konia na ziemię zskakuje I uzdę z głowy, munsztuk z gęby mu wyjmuje: On bieży, jako
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 148
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z Berlingierem
IX.
I inszych mniejszych wiele, swych i cudzoziemców, To Francuzów, to Włochów, to Czechów, to Niemców, Każdy przy swojem panie na śmierć odważony, Między najmężniejszemi chcąc być policzony. Ale się do tej sprawy inszem czasem wrócę; Teraz pióro za wielkiem książęciem obrócę, Który z daleka woła i kiwa rękami, Prosząc, abym go swemi nie mijał rymami.
X.
Już czas, iżbym się też co z Astolfem zabawił, Któregom, jeśli dobrze pomnicie, zostawił, Kiedy po tak wygnaniu długiem, utęskniony, Pragnął się znowu wrócić do ojczystej strony, Tak, jako mu otuchę była uczyniła Ta, co
z Berlingierem
IX.
I inszych mniejszych wiele, swych i cudzoziemców, To Francuzów, to Włochów, to Czechów, to Niemców, Każdy przy swojem panie na śmierć odważony, Między najmężniejszemi chcąc być policzony. Ale się do tej sprawy inszem czasem wrócę; Teraz pióro za wielkiem książęciem obrócę, Który z daleka woła i kiwa rękami, Prosząc, abym go swemi nie mijał rymami.
X.
Już czas, iżbym się też co z Astolfem zabawił, Któregom, jeśli dobrze pomnicie, zostawił, Kiedy po tak wygnaniu długiem, uteskniony, Pragnął się znowu wrócić do ojczystej strony, Tak, jako mu otuchę była uczyniła Ta, co
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 332
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, dalej postępuje, Gdzie Nilus Trojanowę rzekę w się przyjmuje; Ale niżli przyjechał, gdzie weń właśnie wchodzi, Ujźrzał przeciwko sobie kogoś w krzywej łodzi.
XLII.
Bliżej będąc, obaczył, że na niej szedł wodą Pustelnik do pół piersi z długą siwą brodą, Który go wzywał na łódź, ręką nań kiwając I „Postój, postój, synu!” z daleka wołając. „Jeśli - powiada - zdrowie nie lekce szacujesz, Jeśli dziś umrzeć nie chcesz i żywot miłujesz, Przewieź się na drugi brzeg, a nie jedź tą stroną, Co cię wiedzie na pewną śmierć, nieuchronioną.
XLIII.
Bo jeszcze nie ujedziesz spełna
, dalej postępuje, Gdzie Nilus Trojanowę rzekę w się przymuje; Ale niżli przyjechał, gdzie weń właśnie wchodzi, Ujźrzał przeciwko sobie kogoś w krzywej łodzi.
XLII.
Bliżej będąc, obaczył, że na niej szedł wodą Pustelnik do pół piersi z długą siwą brodą, Który go wzywał na łódź, ręką nań kiwając I „Postój, postój, synu!” z daleka wołając. „Jeśli - powiada - zdrowie nie lekce szacujesz, Jeśli dziś umrzeć nie chcesz i żywot miłujesz, Przewieź się na drugi brzeg, a nie jedź tą stroną, Co cię wiedzie na pewną śmierć, nieuchronioną.
XLIII.
Bo jeszcze nie ujedziesz spełna
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 341
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905