złożywszy palce na krzyż, klęknie I przysięże szkaradnie, na żywego Boga, Że tu do śmierci jego nie postoi noga, Że myślistwo porzuci, że w czym go uszkodzi, Przeprosiwszy o kontempt, sowicie nagrodzi. I zaraz, dawszy pokój dzisiejszej uciesze, Zostawiwszy psy w polu, ku domowi czesze. I ten, kiwnąwszy cugiem: „Zdarłeś mi się z wędy; Znajdziesz mię, będzieszli się chciał mścić — rzecze — wszędy. Jeszczeć nie napisano, znać, śmierci dekretu.” W tym wypaliwszy na wiatr z obu pistoletu, Wraca nazad do ojca. U książęcia rada, Skoro się słudzy zbiegną; każdy swą powiada:
złożywszy palce na krzyż, klęknie I przysięże szkaradnie, na żywego Boga, Że tu do śmierci jego nie postoi noga, Że myślistwo porzuci, że w czym go uszkodzi, Przeprosiwszy o kontempt, sowicie nagrodzi. I zaraz, dawszy pokój dzisiejszej uciesze, Zostawiwszy psy w polu, ku domowi czesze. I ten, kiwnąwszy cugiem: „Zdarłeś mi się z wędy; Znajdziesz mię, będzieszli się chciał mścić — rzecze — wszędy. Jeszczeć nie napisano, znać, śmierci dekretu.” W tym wypaliwszy na wiatr z obu pistoletu, Wraca nazad do ojca. U książęcia rada, Skoro się słudzy zbiegną; każdy swą powiada:
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 208
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Wypadnie nań sobaczka kostroucha skokiem; Niezmierny hałas czyni koło niego, szczeka. Długo się ten do muru przycisnąwszy czeka, Aza go sobie wspomnią po onym bałuchu: A kiedyż też przestaniesz w ostatku, zły duchu! Chce wziąć kamień, bo jakieś leżały kawalce, Aż mu w świeżym utoną onym istym pałce. Kiwnie ręką co z mocy i tak się o mury Trąci, że mu po członki zaśnieją pazury. Zapomniawszy o gównie, w skok do gęby z palcem. Więc usta napełniwszy nielubnym zakalcem, Spluwa przecie przy murze, gdy na popłuczyny W gębę mu oknem wlała pełen trzop uryny. Różne miłość przysmaki, różne ma swe gusty
Wypadnie nań sobaczka kostroucha skokiem; Niezmierny hałas czyni koło niego, szczeka. Długo się ten do muru przycisnąwszy czeka, Aza go sobie wspomnią po onym bałuchu: A kiedyż też przestaniesz w ostatku, zły duchu! Chce wziąć kamień, bo jakieś leżały kawalce, Aż mu w świeżym utoną onym istym pałce. Kiwnie ręką co z mocy i tak się o mury Trąci, że mu po członki zaśnieją pazury. Zapomniawszy o gównie, w skok do gęby z palcem. Więc usta napełniwszy nielubnym zakalcem, Spluwa przecie przy murze, gdy na popłuczyny W gębę mu oknem wlała pełen trzop uryny. Różne miłość przysmaki, różne ma swe gusty
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 222
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Pytając się; powiedział, że nie miała drugiej. Zawoławszy go potem: „I ja też te kąski, Które i ty, rad jadam — rzecze — bracie, z gąski.” Ten gęś na jednej stojąc obaczywszy nodze:
„Patrzże, Waszmość, bo i w tej pewnie nie wygodzę.” Pan kiwnie i zawoła, gęś stanie na obu; A kucharz: „Zażyć było takiego sposobu, Na uwarzoną w czarnej do obiadu jusze Krzyknąć było; znalazłaby się druga, tuszę.” 113. SZTUCZNY ZŁODZIEJ
Wiódł chłop na Kleparz przedać jałowicę, Gdzie dwu żołdatów stało przez ulicę; Ta się ociąga, ów dba na
Pytając się; powiedział, że nie miała drugiej. Zawoławszy go potem: „I ja też te kąski, Które i ty, rad jadam — rzecze — bracie, z gąski.” Ten gęś na jednej stojąc obaczywszy nodze:
„Patrzże, Waszmość, bo i w tej pewnie nie wygodzę.” Pan kiwnie i zawoła, gęś stanie na obu; A kucharz: „Zażyć było takiego sposobu, Na uwarzoną w czarnej do obiadu jusze Krzyknąć było; znalazłaby się druga, tuszę.” 113. SZTUCZNY ZŁODZIEJ
Wiódł chłop na Kleparz przedać jałowicę, Gdzie dwu żołdatów stało przez ulicę; Ta się ociąga, ów dba na
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 251
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nauka? Taż się przyda. Audi Słuchaj. Ale kiedy ona zatrzaśnie drzwi, gdy jej mąż cokolwiek rzecze, nie masz tam Audi, nie masz ucha, na męża wejrzeć nie chce, podobno komu innemu umie się przypatrzyć; to nie masz oka. nie masz et vide, a kiedy łbem tylko co raz kiwnie, już ta nie nakłania ucha. Powiedcież to tym co na Kazaniu nie były, bo wam co Kazania rady słuchacie, ta nauka snać nie służy. 6. DOWODZĘ POWTÓRE że wiara ma być z-uczynkami, że wiara ucha i ręku potrzebuje. 7. OPISUIĄC DUCH Z. wyście Izraelczyków z-
náuká? Taż się przyda. Audi Słuchay. Ale kiedy oná zátrzáśnie drzwi, gdy iey mąż cokolwiek rzecze, nie masz tám Audi, nie mász vchá, ná mężá weyrzeć nie chce, podobno komu innemu vmie się przypátrzyć; to nie mász oká. nie mász et vide, á kiedy łbem tylko co raz kiwnie, iuż tá nie nákłánia vchá. Powiedćież to tym co ná Kazániu nie były, bo wąm co Kazánia rády słuchaćie, tá náuká snać nie służy. 6. DOWODZĘ POWTORE że wiárá ma bydz z-uczynkámi, że wiárá vchá i ręku potrzebuie. 7. OPISUIĄC DUCH S. wyśćie Izráelczykow z-
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 46
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, powiadając, że jakiś nieznajomy pląta się w namiocie królewskim, a wszystko w oczy zagląda Królowi. Oficyjer odpowiedział: „Diaboł wi, jeżeli nie szpieg jaki? Proszę mi go pokazać. Spytam się ja jego, co za człek?”, a gdy mu go pokazano, że był bardzo blisko stołu królewskiego, kiwnął na niego mówiąc: „Proszę do siebie”; jak się zbliżył, tak go za ramię uchwycił oficyjer i niespodzianie za ramię trzymając z ferworem wielkim krzyknął na niego: „A ty pogański synu, szpieg, poznałem cię”. Tak Wołoszyn w tym punkcie odpowiedział ze strachu: „Tak jest, prawda,
, powiadając, że jakiś nieznajomy pląta się w namiocie królewskim, a wszystko w oczy zagląda Królowi. Oficyjer odpowiedział: „Diaboł wi, jeżeli nie szpieg jaki? Proszę mi go pokazać. Spytam się ja jego, co za człek?”, a gdy mu go pokazano, że był bardzo blisko stołu królewskiego, kiwnął na niego mówiąc: „Proszę do siebie”; jak się zbliżył, tak go za ramię uchwycił oficyjer i niespodzianie za ramię trzymając z ferworem wielkim krzyknął na niego: „A ty pogański synu, szpieg, poznałem cię”. Tak Wołoszyn w tym punkcie odpowiedział ze strachu: „Tak jest, prawda,
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 51
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
powadze". Gdy zaś tak się zjachali, że ledwie konie głowami się zetknęli, dopiero Król porwał się do czapki, a Cesarz do kapelusza; obydwa razem prawie zsiedli z koni, witali się i z sobą rozmawiali. Pułkownicy też nasi poczęli się zjeżdżać, a który przyjachawszy pokłonił się Cesarzowi, to on tylko głową kiwnął, a kapelusza nie zdjął. W tym hetman polny Mikołaj Sieniawski idzie do powitania Cesarza i pyta się powracających: „A jak tam Cesarz przyjmuje naszych senatorów, pułkowników?" Odpowiadają mu, że wszystkich jednakowo, bo gdy mu się
kto kłania z naszych, to kapelusza nie zdejmuje, tylko głową kiwa. Hetman mówi
powadze". Gdy zaś tak się zjachali, że ledwie konie głowami się zetknęli, dopiero Król porwał się do czapki, a Cesarz do kapelusza; obydwa razem prawie zsiedli z koni, witali się i z sobą rozmawiali. Pułkownicy też nasi poczęli się zjeżdżać, a który przyjachawszy pokłonił się Cesarzowi, to on tylko głową kiwnął, a kapelusza nie zdjął. W tym hetman polny Mikołaj Sieniawski idzie do powitania Cesarza i pyta się powracających: „A jak tam Cesarz przyjmuje naszych senatorów, pułkowników?" Odpowiadają mu, że wszystkich jednakowo, bo gdy mu się
kto kłania z naszych, to kapelusza nie zdejmuje, tylko głową kiwa. Hetman mówi
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 71
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
je rok w jakimsi gmachu chowano: znać po zapachu. Choćby nierad, to częstuję, bo macocha poszeptuje, Siedząc tudzież podle niego, trąca łokciem w bok onego. W łoźnicy czestował.
Niedługo się tańcem bawią, do pokoju się wracają. Tu coś baba poszeptuje, za nami go wy prawuje. Ale on, kiwnąwszy głową, nie chce się turbować mową. Ledwo że się i ukłonił, czyli głowy trochę skłonił. Ochmistrzyni p. Krakowskiej coś mu szeptała.
A nazajutrz po śniadaniu, a przy mojem ubieraniu, Ledwo w Ezopa wmówili, czyli go też już wtrącili Do pokoju, gdzie poziera, a palcem prochy ociera. Coś mu
je rok w jakimsi gmachu chowano: znać po zapachu. Choćby nierad, to częstuję, bo macocha poszeptuje, Siedząc tudzież podle niego, trąca łokciem w bok onego. W łoźnicy czestował.
Niedługo się tańcem bawią, do pokoju się wracają. Tu coś baba poszeptuje, za nami go wy prawuje. Ale on, kiwnąwszy głową, nie chce się turbować mową. Ledwo że się i ukłonił, czyli głowy trochę skłonił. Ochmistrzyni p. Krakowskiej coś mu szeptała.
A nazajutrz po śniadaniu, a przy mojem ubieraniu, Ledwo w Ezopa wmówili, czyli go też już wtrącili Do pokoju, gdzie poziera, a palcem prochy ociera. Coś mu
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 17
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
Przed niemi Orszak Panów przedniejszych wspaniały. Na czele sam Hospodar, na gładkim turczynie Gościa czeka, w układnej dość wesoło minie. Zatym się i Pan przesiadł na konia z karety, W wspaniałość z uczonego, nie w lekkie korwety. I jak by znał swą dzielność, choć się inny sadzi, Łbem wzgardzić co raz kiwnie, że mu to nie wadzi.
Tu, gdy w równym z Wołochy drogi staniem dziale, Wysunie się Hospodar, i tak poufale Komplementuje Pana wyborną łaciną, Świadcząc jak jest szczęśliwy tą jego gościną, Ze znać po układności było, znać po cerze, Iż chętnie Gościa wita, iż i rad mu szczerze. W
Przed niemi Orszak Pánow przednieyszych wspaniały. Ná czele sam Hospodar, ná głádkim turczynie Gościa czeka, w ukłádney dość wesoło minie. Zatym się y Pan przesiadł ná koniá z kárety, W wspaniáłość z uczonego, nie w lekkie korwety. I iák by znał swą dźielność, choć się inny sádzi, Łbem wzgárdzić co raz kiwnie, że mu to nie wádźi.
Tu, gdy w rownym z Wołochy drogi stániem dziale, Wysunie się Hospodar, y tak poufale Komplementuie Pána wyborną łáciną, Swiádcząc iak iest szczęśliwy tą iego gościną, Ze znáć po ukłádności było, znáć po cerze, Iż chętnie Gościa wita, iż y rad mu szczerze. W
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 50
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
, boć łeb od czoła odarł do kołnierza. SROKA 156. EPITAFIUM SROCE
Sroka tu leży, pierza garść i mięsa trocha, Rozprawnisia i pana swojego pieszczocha;
W tę nadzieję po dworze kiedy śmiele chodzi, Jastrząb niespodziewany z góry w nią ugodzi. Woła na pana rata, już będąc wysoko; A ten, kiwnąwszy ręką: Bóg cię żegnaj, sroko. 157. DO WDOWY HERBU SROKA
Srokę masz w herbie. Sroka, cokolwiek się zdarzy I co od ludzi słyszy, pospolicie gwarzy: Raz się panną, drugi raz sama kurwą zowie; Czasem kłama, czasem też sroka prawdę powie. Życzyłbym twoję słyszeć. Panną cię
, boć łeb od czoła odarł do kołnierza. SROKA 156. EPITAFIUM SROCE
Sroka tu leży, pierza garść i mięsa trocha, Rozprawnisia i pana swojego pieszczocha;
W tę nadzieję po dworze kiedy śmiele chodzi, Jastrząb niespodziewany z góry w nię ugodzi. Woła na pana rata, już będąc wysoko; A ten, kiwnąwszy ręką: Bóg cię żegnaj, sroko. 157. DO WDOWY HERBU SROKA
Srokę masz w herbie. Sroka, cokolwiek się zdarzy I co od ludzi słyszy, pospolicie gwarzy: Raz się panną, drugi raz sama kurwą zowie; Czasem kłama, czasem też sroka prawdę powie. Życzyłbym twoję słyszeć. Panną cię
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 466
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, do której jurysdykeyjej nie należy; czytano i protestacyją przez ks. Szaniawskiego na ks. im. kardynała w nuncjaturze uczynioną. Potem listy, jako się z zakonnikami umawiał, aby zadosyć uczynili jego afektacyjej, żeby we wszystkich swoich kościołach publikowali na imp. wojewodę ekskomunikę. Król im. ramionami na to ściskał i głową kiwnął. Potem mszy słuchał wespół z królową im. w swoim pokoju, obiad z sobą jedli i z imp. posłem. Królowa im. grała karty.
Towarzysz przyjachał z Okopów, ten powiedział, że ta orda, która sromotnie pod Kamieniec dniem i nocą uchodziła, cale już na Budziaki powróciła. Jest za co Bogu
, do której jurysdykeyjej nie należy; czytano i protestacyją przez ks. Szaniawskiego na ks. jm. kardynała w nuncjaturze uczynioną. Potem listy, jako się z zakonnikami umawiał, aby zadosyć uczynili jego afektacyjej, żeby we wszystkich swoich kościołach publikowali na jmp. wojewodę ekskomunikę. Król jm. ramionami na to ściskał i głową kiwnął. Potem mszy słuchał wespół z królową jm. w swoim pokoju, obiad z sobą jedli i z jmp. posłem. Królowa jm. grała karty.
Towarzysz przyjachał z Okopów, ten powiedział, że ta orda, która sromotnie pod Kamieniec dniem i nocą uchodziła, cale już na Budziaki powróciła. Jest za co Bogu
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 143
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958