stawali I jak swą siłą Kozaków wspierali. Co sam chan bacząc — znowu od lewego Skrzydła część ordy zemknie do prawego, Aby tym kształtem mógł ściany oboje Zamięszać i paść sławą oczy swoje. Więc że i tu krzyk silny wstaje w boju Ludzi walecznych, a praca pokoju Nie mając we krwi bijących się brodzi, Aż kołat zbrojny niebiosa przechodzi, Tu murzów ginie co przedniejszych wiele I wielka się moc krymskiej ordy ściele, Którzy się nazad — próżno myślić o tem! — Do Krymu z swoim nie wrócą żywotem. Jako i w lewym skrzydle dosyć siła Wojna — nie rodząc — naszych utraciła Ludzi z powiatów wyżej mianowanych, Gdyż runął kolos niejeden
stawali I jak swą siłą Kozaków wspierali. Co sam chan bacząc — znowu od lewego Skrzydła część ordy zemknie do prawego, Aby tym kształtem mógł ściany oboje Zamięszać i paść sławą oczy swoje. Więc że i tu krzyk silny wstaje w boju Ludzi walecznych, a praca pokoju Nie mając we krwi bijących się brodzi, Aż kołat zbrojny niebiosa przechodzi, Tu murzów ginie co przedniejszych wiele I wielka się moc krymskiej ordy ściele, Którzy się nazad — próżno myślić o tem! — Do Krymu z swoim nie wrócą żywotem. Jako i w lewym skrzydle dosyć siła Wojna — nie rodząc — naszych utraciła Ludzi z powiatów wyżej mianowanych, Gdyż runął kolos niejeden
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 116
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
.
Ale co mi o mężnej Marfizie rzeczecie? Co o Gwidonie Dzikiem rozumieć będziecie? Co i o Sansonecie, co o drugich owych Rycerzach wielkich, syniech Oliwijerowych? Nie baliby się byli pierwej sta tysięcy, A teraz uciekają jako ród zajęcy, Jako króliki, jako gęłębie na ciszą, Kiedy grzmot jaki bliski i kołat usłyszą.
XCIII.
Tak swem jako i obcem dźwięk i moc wadziła, Co z uczarowanego rogu wychodziła; Ucieka za Marfizą Sansonet z Gwidonem, Za Gwidonem Akwilant pospołu z Gryfonem. Ale ich wszędzie ściga i dosięga w uszy Dźwięk, który strach przynosi wylęknionej duszy. Astolf biega po mieście, a u gęby trzyma Swoję
.
Ale co mi o mężnej Marfizie rzeczecie? Co o Gwidonie Dzikiem rozumieć będziecie? Co i o Sansonecie, co o drugich owych Rycerzach wielkich, syniech Oliwijerowych? Nie baliby się byli pierwej sta tysięcy, A teraz uciekają jako ród zajęcy, Jako króliki, jako gęłębie na ciszą, Kiedy grzmot jaki blizki i kołat usłyszą.
XCIII.
Tak swem jako i obcem dźwięk i moc wadziła, Co z uczarowanego rogu wychodziła; Ucieka za Marfizą Sansonet z Gwidonem, Za Gwidonem Akwilant pospołu z Gryfonem. Ale ich wszędzie ściga i dosięga w uszy Dźwięk, który strach przynosi wylęknionej duszy. Astolf biega po mieście, a u gęby trzyma Swoję
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 136
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nienawidzi, jeśli jej on łaje, Ona mu to oboje sowito oddaje; Serce jadem nadęte i wściekłością miała, Która się jej przez oczy i twarz wydawała. W takiej chęci i w takiej zgodzie onem czasem Jachali z sobą wespół pewnem wielkiem lasem.
LXXII.
Wtem wieczorem usłyszą niedaleko drogi Tenten jakiś, wołanie, kołat i krzyk srogi I dźwięki ciężkich razów, nieomylne znaki, Że tam zwada albo bój beł straszliwy jaki. Królewic chcąc się z bliska przypatrzyć wszytkiemu, Wypuścił w tamtę stronę koniowi rączemu, Gabryna za niem - ale w drugiej pieśni pocznę O tem śpiewać, a teraz niech sobie odpocznę.
KONIEC PIEŚNI DWUDZIESTEJ PIERWSZEJ. PIEŚŃ
nienawidzi, jeśli jej on łaje, Ona mu to oboje sowito oddaje; Serce jadem nadęte i wściekłością miała, Która się jej przez oczy i twarz wydawała. W takiej chęci i w takiej zgodzie onem czasem Jachali z sobą wespół pewnem wielkiem lasem.
LXXII.
Wtem wieczorem usłyszą niedaleko drogi Tenten jakiś, wołanie, kołat i krzyk srogi I dźwięki ciężkich razów, nieomylne znaki, Że tam zwada albo bój beł straszliwy jaki. Królewic chcąc się z blizka przypatrzyć wszytkiemu, Wypuścił w tamtę stronę koniowi rączemu, Gabryna za niem - ale w drugiej pieśni pocznę O tem śpiewać, a teraz niech sobie odpocznę.
KONIEC PIEŚNI DWUDZIESTEJ PIERWSZEJ. PIEŚŃ
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 168
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jakie ciska. Z. Helena. Gozdz pański wrzuciła: Arabska. Od tego morza przypowieść. Gniewliwszy niż Adria.
Dnia 24 Grud: w Wigilią Narodzenia Pańskiego/ ucichnęło morze/ nie mogliśmy do żadnego portu/ dla tak uroczystego Święta wiechać. Nocy Pańskiego Narodzenia staliśmy na morzu/ i był taki wrzask i kołat całą tę noc/ żeśmy ledwie mogli powinne nasze Kapłańskie modlitwy odprawować marynarze nad zwyczaj dni powszednich/ wierzę szatańskim poduszczeniem około w święta/ kiedy nietylko robią/ ale przysięgają/ i bluźnią/ swarzą się/ przeklinają/ etc. tak tę noc świętą strawili. Tegoż dnia widzieliśmy granice Albaniej/ abo A
iákie ćiska. S. Helena. Gozdz panski wrzućiłá: Arábska. Od tego morza przypowieść. Gniewliwszy niz Adrya.
Dniá 24 Grud: w Wigilią Národzenia Páńskiego/ ućichnęło morze/ nie moglismy do żadnego portu/ dla ták uroczystego Swiętá wiecháć. Nocy Páńskiego Národzenia stalismy ná morzu/ y był táki wrzask y kołát cáłą tę noc/ żesmy ledwie mogli powinne násze Kápłáńskie modlitwy odpráwowáć márynarze nád zwyczay dni powszednich/ wierzę szátáńskim podusczeniem około w świętá/ kiedy nietylko robią/ ále przyśięgáią/ y bluźnią/ swarzą sie/ przeklináią/ etc. ták tę noc świętą strawili. Tegoż dniá widźielismy gránice Albániey/ ábo A
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 106
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
iż to znagła fala powstała była/ niczego się nie obawiające/ pobił/ zaczym wojsko i lud konny/ staraniem Szlachciców Rzymskich/ prędko i łacno przypłynął ku niemu do brzegów. Tegoż niemal czasu nadedniem powiedziano nieprzyjacielowi/ że w obozie Rzymskim nad zwyczaj rozruch i nie pokoj/ lud płynie wielki przeciwko rzece/ kołat głośny tamże słyszeć wioseł/ a trochę niżej żołnierz w statkach jedzie. Francuzowie tedy rozumiejąc/ że we trzech miejscach przeprawiają się Rzymianie/ a iż dla Edwejskiej rebelizacjej serce straciwszy uciekać myślą/ swoje też wojsko na trzy części rozdzielili. Abowiem i obronę dla obozu zostawili/ i trochę ludu ku Metyosedu aby nie spieszniej jedno jako
iż to znagłá falá powstáłá była/ niczego sie nie obawiáiące/ pobił/ záczym woysko y lud konny/ starániem Szláchćicow Rzymskich/ prędko y łácno przypłynął ku niemu do brzegow. Tegoż niemal czásu nádedniem powiedźiano nieprzyiaćielowi/ że w oboźie Rzymskim nád zwyczay rozruch y nie pokoy/ lud płynie wielki przećiwko rzece/ kołát głośny támże słyszeć wioseł/ á trochę niżey żołnierz w státkách iedźie. Fráncuzowie tedy rozumieiąc/ że we trzech mieyscách przepráwiáią sie Rzymiánie/ á iż dla Edweyskiey rebelizácyey serce stráćiwszy vćiekáć myślą/ swoie też woysko ná trzy częśći rozdźielili. Abowiem y obronę dla obozu zostáwili/ y trochę ludu ku Metyosedu áby nie spieszniey iedno iáko
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 189.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
bydła wielką wielkość do miasta pędził/ a rozsadziwszy tam na obronę swoich/ jakoby o dziesiątej wnoc/ leśnymi i ciasnymi drożyskami zboże ku miastu jął zwozić. Aulusa Hircjusza Panze Powiaty się poddawają. Lukterowe ostatnie zamysły. Miasto barzo obronne. Księgi VIII. o wojnie Francuskiej. Hetmani urzędem się dzielą. Rzymianie czuli.
Kołat ich straż obozowa i warta poczuła/ dla czego szpiegi zaraz wysłano/ którzy gdy co się działo oznajmili/ Kaniniusz nic nie mieszkając/ kilka rot z bliższych Kasztelów zsobą wziął i nadedniem uderzył na nie. Ci nagłym przypadkiem strowożeni/ zaraz do onej swojej rozsadzonej obrony bieżeli/ których skoro naszy obaczyli/ tym usilniej poskoczywszy
bydłá wielką wielkość do miástá pędźił/ á rozsadźiwszy tám ná obronę swoich/ iákoby o dźieśiątey wnoc/ leśnymi y ćiasnymi drożyskami zboże ku miástu iął zwoźić. Aulusá Hircyuszá Pánze Powiáty sie poddawáią. Lukterowe ostátnie zamysły. Miásto bárzo obronne. Kśiegi VIII. o woynie Fráncuskiey. Hetmáni vrzędem sie dzielą. Rzymiánie czuli.
Kołát ich straż obozowa y wártá poczułá/ dla czego szpiegi záraz wysłano/ ktorzy gdy co sie dźiało oznáymili/ Kániniusz nic nie mieszkáiąc/ kilká rot z bliższych Kásztellow zsobą wźiął y nádedniem vderzył ná nie. Ci nagłym przypadkiem strowożeni/ záraz do oney swoiey rozsádzoney obrony bieżeli/ ktorych skoro nászy obaczyli/ tym vśilniey poskoczywszy
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 231.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
w ysłany/ Jeszczeż nawietrze zmiękczon pieniem/ i stronami; I jakby w czym przewinił/ padszy przed nogami/ Podał mu się w pokorę. bitwa się gruntuje Z niechcenia: miary nie masz: jędza zła króluje. Broń każdą iścieby był zwyciężył/ lecz srogi Wrzask więc Berecyntijskich piszczałek głos mnogi/ Bębnów kołat/ z klaskaniem krzyk ogromny/ pienie Jego głuszyły lutnie. w tenże czas kamienie Niesłuchanego wieszczka krwią zamalowane. A naprzód jego pieśnią prawie zadumiane Różne ptastwa/ z wężami zwierzęce gromady/ Orfejskich widoków dank rozbiły Maenady. Akąd viuszywszy ręce/ do Orfea skoczą: Zlatujac się jak ptacy/ gdy sowę w dzień zoczą:
w ysłány/ Ieszczeż náwietrze zmiękczon pieniem/ y stronámi; Y iákby w czym przewinił/ padszy przed nogámi/ Podał mu się w pokorę. bitwá się gruntuie Z niechcenia: miáry nie masz: iędzá zła kroluie. Broń káżdą iśćieby był zwyćiężył/ lecz srogi Wrzask więc Berecyntiyskich piszczáłek głos mnogi/ Bębnow kołát/ z kláskániem krzyk ogromny/ pienie Iego głuszyły lutnie. w tenże czás kámienie Niesłuchánego wieszczká krwią zámálowáne. A naprzod iego pieśnią prawie zadumiáne Rożne ptástwá/ z wężámi źwierzęce gromády/ Orpheyskich widokow dánk rozbiły Maenády. Akąd viuszywszy ręce/ do Orphea skoczą: Zlátuiac się iák ptacy/ gdy sowę w dźień zoczą:
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 268
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
umierają. SATYRA IX. Straszny przykład.
Pisze Kromer o jednym człowieku dostatnim I możnym oraz/ ale przy tym srogim zdzircy. Któremu gdy przy śmierci Ksiądz żałować kazał Rzecie. Daj mi z tym pokoj. Jużem ja diabłu Duszę i ciało oddał. Już BÓG skazał Dekret. W tym słyszeć było bicie/ kołat zgęstych razów A na ciele siności/ dęgi/ guzy/ rany W którym on katowaniu nieszczesną wyzionął Duszę/ i do piekielny Katuszy ją oddał. Takiż o Mieczysławie.
Mieczysława Księżęcia Kujawskiego/ myszy Zagryzły dla tego/ że goście bankietował Dostatkami/ ubogim Wdowom i Sierotom Wydartymi; Tak BÓg chciał swą zemstę pokazać. O
vmieráią. SATYRA IX. Strászny przykład.
Pisze Kromer o iednym człowieku dostatnim Y możnym oraz/ ále przy tym srogim zdźircy. Ktoremu gdy przy śmierći Xiądz żałowáć kazał Rzećie. Day mi z tym pokoy. Iużem ia dyabłu Duszę y ćiáło oddał. Iuż BOG skazał Dekret. W tym słyszeć było bićie/ kołat zgęstych rázow A ná ćiele śinośći/ dęgi/ guzy/ rány W ktorym on katowániu nieszczesną wyźionął Duszę/ y do piekielny Kátuszy ią oddał. Tákisz ó Mieczysławie.
Mieczysławá Xiężęćia Kuiawskiego/ myszy Zágryzły dla tego/ że gośćie bánkietował Dostatkámi/ vbogim Wdowom y Sierotom Wydártymi; Ták BOg chćiał swą zemstę pokazáć. O
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 27
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Jerozolimskiego na powietrzu były widziane. Bo jako pisze Józef historyk Żydowski: Pierwszego dnia Maja przed zachodem słońca pokazały się zewsząd po powietrzu wozy, i roty zbrojne przez obłoki przecho- dzące, miasto wszystko w około otaczając. I drudzy Historykowie takie znaki i widoki na niebie przed wielkiemi wojnami wspominają. Plinius tak pisze: Brząkanie i kołat oręża wojennego, i trąby okrzyk, że był na niebie słychany pod czas wojen z Cymbrami wzięlismy od przodków wiadomość. Co się i przedtym i po tym często trafiało. Eutropiusz także historyk wspomina: iż gdy Pompejusz z Cesarem walczył, taki był zbrój kołat na powietrzu słyszany, iż w Antiochii co żywo do murów jako
Ierozolimskiego ná powietrzu były widźiáne. Bo iáko pisze Iozeph historyk Zydowski: Pierwszego dniá Máiá przed zachodem słońcá pokazáły się zewsząd po powietrzu wozy, y roty zbroyne przez obłoki przecho- dzące, miásto wszystko w około otaczáiąc. Y drudzy Historykowie tákie znáki y widoki ná niebie przed wielkiemi woynámi wspomináią. Plinius ták pisze: Brząkánie y kołát oręża woiennego, y trąby okrzyk, że był ná niebie słychány pod czás woien z Cymbrámi wzięlismy od przodkow wiádomość. Co się y przedtym y po tym często tráfiáło. Eutropiusz tákże historyk wspomina: iż gdy Pompeiusz z Cesárem walczył, táki był zbroy kołát ná powietrzu słyszány, iż w Antyochiey co żywo do murow iáko
Skrót tekstu: BemKom
Strona: 9.
Tytuł:
Kometa to jest pogróżka z nieba na postrach, przestrogę i upomnienie ludzkie
Autor:
Mateusz Bembus
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
niebie przed wielkiemi wojnami wspominają. Plinius tak pisze: Brząkanie i kołat oręża wojennego, i trąby okrzyk, że był na niebie słychany pod czas wojen z Cymbrami wzięlismy od przodków wiadomość. Co się i przedtym i po tym często trafiało. Eutropiusz także historyk wspomina: iż gdy Pompejusz z Cesarem walczył, taki był zbrój kołat na powietrzu słyszany, iż w Antiochii co żywo do murów jako przeciw następującemu nieprzyjacielowi dla obrony biegło. Ale i Grzegorz ś. Papież w kazaniu swoim jednym świadczy: iż pirwej niż na Włoską ziemię za czasu jego miecz nieprzyjacielski Bóg przywiódł, widział onsam, i wiele inszych z nim wid, jako ufce wojenne na powietrzu
niebie przed wielkiemi woynámi wspomináią. Plinius ták pisze: Brząkánie y kołát oręża woiennego, y trąby okrzyk, że był ná niebie słychány pod czás woien z Cymbrámi wzięlismy od przodkow wiádomość. Co się y przedtym y po tym często tráfiáło. Eutropiusz tákże historyk wspomina: iż gdy Pompeiusz z Cesárem walczył, táki był zbroy kołát ná powietrzu słyszány, iż w Antyochiey co żywo do murow iáko przećiw nástępuiącemu nieprzyiáćielowi dla obrony biegło. Ale y Grzegorz ś. Papież w kazániu swoim iednym świádczy: iż pirwey niż ná Włoską ziemię zá czásu iego miecz nieprzyiaćielski Bog przywiodł, widział onsam, y wiele inszych z nim wid, iáko vfce woienne ná powietrzu
Skrót tekstu: BemKom
Strona: 9.
Tytuł:
Kometa to jest pogróżka z nieba na postrach, przestrogę i upomnienie ludzkie
Autor:
Mateusz Bembus
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619