macać. Iść mi z chaty mej przyszło, nie zaraz się wracać.” Przyszła do tych skądś białogłowa, Na wspomniałych ucisków trafiła ich słowa.
Rzęsistymi zaleje oczy swoje łzami. „A toż się, co i ze mną — rzecze — dzieje z wami. Jeden tylko mój miałam dość szczupły posiłek, Krówkę jednę, ubóstwa sam istotny schyłek. Napadł na mię, ubogą, pełen nielitości Żołnierz jakiś zuchwały wyuzdanej złości. Bierze mi krowę moję jakby serce z ciała, Ta mię bowiem żywiła, jednę-m tylko miała. Prosiłam go rzewliwym moim narzekaniem, Aby mi ją powrócił, do nóg upadaniem. Idę za nim na milę
macać. Iść mi z chaty mej przyszło, nie zaraz się wracać.” Przyszła do tych skądś białogłowa, Na wspomniałych ucisków trafiła ich słowa.
Rzęsistymi zaleje oczy swoje łzami. „A toż się, co i ze mną — rzecze — dzieje z wami. Jeden tylko mój miałam dość szczupły posiłek, Krówkę jednę, ubóstwa sam istotny schyłek. Napadł na mię, ubogą, pełen nielitości Żołnierz jakiś zuchwały wyuzdanej złości. Bierze mi krowę moję jakby serce z ciała, Ta mię bowiem żywiła, jednę-m tylko miała. Prosiłam go rzewliwym moim narzekaniem, Aby mi ją powrócił, do nóg upadaniem. Idę za nim na milę
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 734
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
ogrodu. A jeżeli ziarno cudze przez bliskość zagona na własną upadło mu skibę, zaraz ją był gotów odorać, mając za śnieć i zarazę całego osiewku swojego jeden kłosek albo ziarno nieswoje. Nie trapiła przez zazdrość sąsiada tłuściejsza i żyźniejsza ziemia sąsiedzka ani sąsiadki pod pretekstem węża albo przez gusła i czartowskie sposoby próbowały dojków krówek nieswoich, ale wszyscy na fundamencie bojaźni i przykazania Boskiego, życząc bliźniemu jako sami sobie, z ichże powodzenia szczęśliwego cieszyli się zawsze jakoby z własnego. Dlaczego też wszytkim P. Bóg dzielił się na wszelakie potrzeby łaskawie i szczodrobliwie tak dalece, że każdy we wszytko dla siebie obfitując nie miał okazji zwady, kłótni,
ogrodu. A jeżeli ziarno cudze przez bliskość zagona na własną upadło mu skibę, zaraz ją był gotów odorać, mając za śnieć i zarazę całego osiewku swojego jeden kłosek albo ziarno nieswoje. Nie trapiła przez zazdrość sąsiada tłuściejsza i żyźniejsza ziemia sąsiedzka ani sąsiadki pod pretekstem węża albo przez gusła i czartowskie sposoby próbowały dojków krówek nieswoich, ale wszyscy na fundamencie bojaźni i przykazania Boskiego, życząc bliźniemu jako sami sobie, z ichże powodzenia szczęśliwego cieszyli się zawsze jakoby z własnego. Dlaczego też wszytkim P. Bóg dzielił się na wszelakie potrzeby łaskawie i szczodrobliwie tak dalece, że każdy we wszytko dla siebie obfitując nie miał okazyi zwady, kłótni,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 209
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, o co na kadencji lubelskiej miał być sądzony. Tedy przybiegł starosta piotrkowski wtenczas do Białegostoku szukając hetmańskiej dla Kruszewskiego protekcji, której że hetman dać rekuzował i jeszcze staroście piotrkowskiemu dał admonicją, tedy starosta piotrkowski był zasmucony i zaczął jadąc w karecie narzekać na swoją dolą. Dopiero ja odezwałem się, że to jest owa krówka Efremowa, że może Pan Bóg za to karać, że starosta piotrkowski, zapomniawszy spokrewnienia ze mną i wszelkiej sprawiedliwości, w sprawie naszej z księciem kanclerzem mianej tak był przywiązany do księcia kanclerza, że zamiast jakiej pomocy wszystkie mi w Wschowie przeciwności czynił i fałszywe mi rady swoje z barzo złą dla mnie konsekwencją dawał.
, o co na kadencji lubelskiej miał być sądzony. Tedy przybiegł starosta piotrkowski wtenczas do Białegostoku szukając hetmańskiej dla Kruszewskiego protekcji, której że hetman dać rekuzował i jeszcze staroście piotrkowskiemu dał admonicją, tedy starosta piotrkowski był zasmucony i zaczął jadąc w karecie narzekać na swoją dolą. Dopiero ja odezwałem się, że to jest owa krówka Efremowa, że może Pan Bóg za to karać, że starosta piotrkowski, zapomniawszy spokrewnienia ze mną i wszelkiej sprawiedliwości, w sprawie naszej z księciem kanclerzem mianej tak był przywiązany do księcia kanclerza, że zamiast jakiej pomocy wszystkie mi w Wschowie przeciwności czynił i fałszywe mi rady swoje z barzo złą dla mnie konsekwencją dawał.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 646
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Wilk okrutny. Niedawno przed chatą prosiątko Porwał, uciekając do lasu bardzo spiesznym krokiem — Mile, bojaźni pełne, a pożarł je ostrym rozerwawszy zębem. Bardzo często ten nocą do zamkniętych wdzierał się obór I podkopując się pod chlewy (wiele by opowiadać żałosno), Jakież szkody naszym wyrządzał żarłok oborom, Ileż wołków, krówek, kóz, ileż pogryzł cielątek! Lecz opowiadam już to, co widziałem: co rzekł Achates,
Wszystko tak było! Drogie oglądać karety, Wielbłądy i muły można było, także wojska zastęp I królów szatą zdobnych błyszczącą bławatami. W stronie jakiej znajdowałoby się Dziecię niebieskie zrodzone, Pilno pytali, bogate bardzo nagrody
Wilk okrutny. Niedawno przed chatą prosiątko Porwał, uciekając do lasu bardzo spiesznym krokiem — Mile, bojaźni pełne, a pożarł je ostrym rozerwawszy zębem. Bardzo często ten nocą do zamkniętych wdzierał się obór I podkopując się pod chlewy (wiele by opowiadać żałosno), Jakież szkody naszym wyrządzał żarłok oborom, Ileż wołków, krówek, kóz, ileż pogryzł cielątek! Lecz opowiadam już to, co widziałem: co rzekł Achates,
Wszystko tak było! Drogie oglądać karety, Wielbłądy i muły można było, także wojska zastęp I krolów szatą zdobnych błyszczącą bławatami. W stronie jakiej znajdowałoby się Dziecię niebieskie zrodzone, Pilno pytali, bogate bardzo nagrody
Skrót tekstu: RódLudzOkoń
Strona: 30
Tytuł:
Ekloga, w której ród ludzki ...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1727
Data wydania (nie wcześniej niż):
1727
Data wydania (nie później niż):
1727
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
i na ten jedziesz, gdyż wiem, że i ten pierwszego nie ujdzie, albo raczej zgromadzeniem zgody nie dojdzie: nie zgodzą się, a przed się zamieszanie. Uporski: Przedsię ja na rokosz jadę. Rozumowski: Jeśli złość ludziom wyrządzać, komory, skrzynki cudze rewidować, stodoły uprzątać, ubogie szarpać, wołki, krówki, owieczki, kurki, gąski do obozu wozić, nosić i jemi się tuczyć — ale pomnij na ś. post, bo dyspensacjej nie masz, a przeklęctwo, Izy ludzkie połykać — tedyby doma lepiej siedzieć. Uporski: Próżno, przedsię na ten rokosz jechać. Rozumowski: Siełam tam ich na pierwszy widział jadących
i na ten jedziesz, gdyż wiem, że i ten pierszego nie ujdzie, albo raczej zgromadzeniem zgody nie dojdzie: nie zgodzą się, a przed się zamieszanie. Uporski: Przedsię ja na rokosz jadę. Rozumowski: Jeśli złość ludziom wyrządzać, komory, skrzynki cudze rewidować, stodoły uprzątać, ubogie szarpać, wołki, krówki, owieczki, kurki, gąski do obozu wozić, nosić i jemi się tuczyć — ale pomnij na ś. post, bo dyspensacyej nie masz, a przeklęctwo, Izy ludzkie połykać — tedyby doma lepiej siedzieć. Uporski: Prozno, przedsię na ten rokosz jechać. Rozumowski: Siełam tam ich na pierszy widział jadących
Skrót tekstu: WsiadRokCz_II
Strona: 75
Tytuł:
Wsiadanie na rokosz P. Uporskiego, któremu odradza P. Rozumowski, przez ks. Skargę Jezuitę złożone 20 Aprilis a. 1607.
Autor:
Piotr Skarga
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
zmarzła, na wiosnę ożyje, Puści zieloną trawę prędko z siebie, Paść się ją będzie i jagnię, i źrzebię. Bydło wysypie wyskakując w pole, Zazielenią się dżdżem skropione role. Różne wnet kwiaty, jako jakie plemię, Z swojej się matki na świat puszczą, ziemie. Skoro słoneczne ugrzeją promienie, Mrówki i krówki ziemia z się wyżenie. Jako na rzekach lód rozstanie, ryba Grać pocznie, że się lodu stłukła szyba
I żaby w bagnach wiosnę przywitają Głosami, jakie z swej natury mają. Z ułów wylecą na powietrze pszczoły, Wiosna każdemu czas zgoła wesoły. I gołe drzewa liście puszczą z siebie, Na ziemi wiosna uczyni jak
zmarzła, na wiosnę ożyje, Puści zieloną trawę prędko z siebie, Paść się ją będzie i jagnię, i źrzebię. Bydło wysypie wyskakując w pole, Zazielenią się dżdżem skropione role. Różne wnet kwiaty, jako jakie plemię, Z swojej się matki na świat puszczą, ziemie. Skoro słoneczne ugrzeją promienie, Mrówki i krówki ziemia z się wyżenie. Jako na rzekach lód rozstanie, ryba Grać pocznie, że się lodu stłukła szyba
I żaby w bagnach wiosnę przywitają Głosami, jakie z swej natury mają. Z ułów wylecą na powietrze pszczoły, Wiosna kożdemu czas zgoła wesoły. I gołe drzewa liście puszczą z siebie, Na ziemi wiosna uczyni jak
Skrót tekstu: BarŁLutBar_I
Strona: 471
Tytuł:
Lutnia appolinowa każdej sprawie gotowa
Autor:
Łazarz Baranowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1671
Data wydania (nie wcześniej niż):
1671
Data wydania (nie później niż):
1671
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
moich, nie mniej do moich korespondentów po miastach publicznych cudzoziemskich będących. 20. Polowałem na gniazdo wilków, gdzie że się i łoś ekstra wielki znajdował, wszystkom to potłukł, to jest siedmioro już sporych wilcząt i spomnianego machinę, który ważył 1.213 funtów. 21. Na drugie gniazdo wilków polowałem w Krówce, gdzie jednego starego z czterema młodymi zastawszy, pobiłem, przy tym sarn trzy. Eadem byłem w Sworach i w Worońcu. 22. Fest św. Magdaleny jako imieniu żony mojej, choć tu nie przytomnej, solennie i huczno był odbyty z balem do późna, choć przy żałobie po wuju moim. 23
moich, nie mniej do moich korespondentów po miastach publicznych cudzoziemskich będących. 20. Polowałem na gniazdo wilków, gdzie że się i łoś ekstra wielki znajdował, wszystkom to potłukł, to jest siedmioro już sporych wilcząt i spomnianego machinę, który ważył 1.213 funtów. 21. Na drugie gniazdo wilków polowałem w Krówce, gdzie jednego starego z czterema młodymi zastawszy, pobiłem, przy tym sarn trzy. Eadem byłem w Sworach i w Worońcu. 22. Fest św. Magdaleny jako imieniu żony mojej, choć tu nie przytomnej, solennie i huczno był odbyty z balem do późna, choć przy żałobie po wuju moim. 23
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 145
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak