tego, i źle a niebacznie mię wdał w te plotki. Bo jakom ja miał takie rzeczy mówić przedniem, kiedym o tym od nikogo niesłyszał, z Jego Mością też Panem Marszałkiem Koronnym jako przed tym tak i teraz niemiałem korespondecji, ani znajomości z Jego Mością Panem Starostą Sochaczowskiem, lubo w krewności. Pierwsze moje było poznanie, a zaraz miałem zniem wniść w takie dyskursi, daję to każdemu pod uwagę jako to złe udanie niewinnie od niego cierpię, jestem ja gotów w obec to wymówić Jego mości Panu Staroście, że odemnie tego nigdy niesłyszał, i zaprzeć się tego zewstydem musi, bo
tego, y źle á niebácznie mię wdał w te plotki. Bo iákom ia miał tákie rzeczy mowić przedniem, kiedym o tym od nikogo niesłyszał, z Ie^o^ Mośćią też Pánem Márszałkiem Koronnym iáko przed tym ták y teraz niemiałem correspondétiey, áni znáiomośći z Ie^o^ Mośćią Pánem Stárostą Socháczowskiem, lubo w krewnośći. Pierwsze moie było poznánie, á záraz miałem zniem wniść w tákie discursi, dáię to káżdemu pod vwagę iáko to złe vdánie niewinnie od niego ćierpię, iestem ia gotow w obec to wymowić Iego mośći Pánu Stárośćie, że odemnie tego nigdy niesłyszał, y záprzeć się tego zewstydem musi, bo
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 133
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
gałęzi mając zbłocone mułami. Przywrócony już świat był/ który skoro swemi Oczyma Deukalion pustym/ i na ziemi Wielkie milczenie ujźrzał/ zalawszy się łzami/ Takimi rzecz do Pyrrhy zaczyna słowami: H O siostro/ o żono/ o Niewiasto kochana/ Sama tylko jedyna żywo zachowana/ Którą mnie spolny rodzaj/ i związki Stryjeczne Krewności/ i Małżeństwo przyłączyło wieczne/ I dziś niebezpieczeństwa samy przyłączają Ziem tych/ którekolwiek wschód i zachód widają. Nas dwoje wszytkim ludem/ a co nad to beło W swojej bezdennej głębi morzez zatopieło: A jeszcze i nadzieją/ o żywocie naszą/ Nie zbyt się jest czym cieszyć. bo i teraz straszą Serce chmury:
gáłęźi máiąc zbłocone mułámi. Przywrocony iuż świát był/ ktory skoro swemi Oczymá Deukálion pustym/ y ná źiemi Wielkie milczenie vyźrzał/ zálawszy się łzámi/ Tákimi rzecz do Pyrrhy záczyna słowámi: H O śiostro/ o żono/ o Niewiásto kochána/ Sámá tylko iedyna żywo záchowána/ Ktorą mnie spolny rodzay/ y związki Stryieczne Krewnośći/ y Małżeństwo przyłączyło wieczne/ Y dźiś niebespieczeństwá sámy przyłączáią Ziem tych/ ktorekolwiek wschod y zachod widáią. Nas dwoie wszytkim ludem/ á co nád to beło W swoiey bezdenney głębi morzez zátopieło: A ieszcze y nádźieią/ o żywoćie naszą/ Nie zbyt się iest czym ćieszyć. bo y teraz strászą Serce chmury:
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 22
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
złością był zaślepiony, żeby tego nie widział i nie uznał, żeśmy to durissima et extrema necessitate przyciśnieni czynić to musieli. Koniecznie nam potrzebna była i ta szlachty przysięga, aby jako ta baba kalumniatorka była źrzódłem naszej kalumnii i z niej planta czyniona była, tak aby securi ad radicem posita tej baby kalumniatorki wymyślona niepodściwa krewność et ad abolendam in perpetuum tej kłamliwej krewności calumniam przez ostateczny i najdoskonalszy dowód, to jest ofiarę sumienia i duszy szlachty w tejże wsi, skąd i ta bezbożna baba, osiadłej, ludzi szędziwych i godnych w Wielkim Księstwie Lit. i województwie podlaskim imion, stirpitus wykorzeniona była. Bo któż po takiej korporalnej i aktualnie
złością był zaślepiony, żeby tego nie widział i nie uznał, żeśmy to durissima et extrema necessitate przyciśnieni czynić to musieli. Koniecznie nam potrzebna była i ta szlachty przysięga, aby jako ta baba kalumniatorka była źrzódłem naszej kalumnii i z niej planta czyniona była, tak aby securi ad radicem posita tej baby kalumniatorki wymyślona niepodściwa krewność et ad abolendam in perpetuum tej kłamliwej krewności calumniam przez ostateczny i najdoskonalszy dowód, to jest ofiarę sumienia i duszy szlachty w tejże wsi, skąd i ta bezbożna baba, osiadłej, ludzi szędziwych i godnych w Wielkim Księstwie Lit. i województwie podlaskim imion, stirpitus wykorzeniona była. Bo któż po takiej korporalnej i aktualnie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 808
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
i nie uznał, żeśmy to durissima et extrema necessitate przyciśnieni czynić to musieli. Koniecznie nam potrzebna była i ta szlachty przysięga, aby jako ta baba kalumniatorka była źrzódłem naszej kalumnii i z niej planta czyniona była, tak aby securi ad radicem posita tej baby kalumniatorki wymyślona niepodściwa krewność et ad abolendam in perpetuum tej kłamliwej krewności calumniam przez ostateczny i najdoskonalszy dowód, to jest ofiarę sumienia i duszy szlachty w tejże wsi, skąd i ta bezbożna baba, osiadłej, ludzi szędziwych i godnych w Wielkim Księstwie Lit. i województwie podlaskim imion, stirpitus wykorzeniona była. Bo któż po takiej korporalnej i aktualnie publicznie wykonanej tych godnych ludzi przysiędze wątpić może
i nie uznał, żeśmy to durissima et extrema necessitate przyciśnieni czynić to musieli. Koniecznie nam potrzebna była i ta szlachty przysięga, aby jako ta baba kalumniatorka była źrzódłem naszej kalumnii i z niej planta czyniona była, tak aby securi ad radicem posita tej baby kalumniatorki wymyślona niepodściwa krewność et ad abolendam in perpetuum tej kłamliwej krewności calumniam przez ostateczny i najdoskonalszy dowód, to jest ofiarę sumienia i duszy szlachty w tejże wsi, skąd i ta bezbożna baba, osiadłej, ludzi szędziwych i godnych w Wielkim Księstwie Lit. i województwie podlaskim imion, stirpitus wykorzeniona była. Bo któż po takiej korporalnej i aktualnie publicznie wykonanej tych godnych ludzi przysiędze wątpić może
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 808
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
tym płaszczykiem lud chowając, cicho broić pomagający; drudzy zaś jarzmem wołów, to jest niepotrzebną cierpliwością, niedbalstwo swoje pokrywali, jako niektórzy oziębli katolicy, którzy choćby mogli (skarbami i afektami zjednoczeni) dać odpór heretykom, wolą jednak cierpieć jarzmo przenaśladowania, jako boży wołkowie; a niektórzy też naostatek żoną, to jest krewnością niepomoc swoję wymawiali, to jest iż im żal było bić rebelizantów, przeto że są ich bracia, szwagrowie etc., albo poprostu, iż zgoła więcej człowieka niż Boga miłowali. Stąd uważając Elearowie, iż dla tego podobno cesarz chrześcijański, wzgardziwszy wezwanymi, z opłotków korony polskiej (którą jak płotem Bóg chrześcijaństwo od pogan
tym płaszczykiem lud chowając, cicho broić pomagający; drudzy zaś jarzmem wołów, to jest niepotrzebną cierpliwością, niedbalstwo swoje pokrywali, jako niektórzy oziębli katolicy, którzy choćby mogli (skarbami i afektami zjednoczeni) dać odpór heretykom, wolą jednak cierpieć jarzmo przenaśladowania, jako boży wołkowie; a niektórzy też naostatek żoną, to jest krewnością niepomoc swoję wymawiali, to jest iż im żal było bić rebelizantów, przeto że są ich bracia, szwagrowie etc., albo poprostu, iż zgoła więcej człowieka niż Boga miłowali. Ztąd uważając Elearowie, iż dla tego podobno cesarz chrześciański, wzgardziwszy wezwanymi, z opłotków korony polskiej (którą jak płotem Bóg chrześciaństwo od pogan
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 56
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
na gromadę zaciągnionych, za usilnem staraniem gromady z władzy mnie danej od I. O. Książęcia etc. obrany jest wojtem lakub Michalik przysiężny, do niego są naznaczeni: Tomasz Ziołko, lakub Michalik, Sebastian Janusz, Stanisław Ptaszkowski, Wawrzeniec lanusz, Szymon Stachura, który wójt powinien sprawiedliwie sądzić, nieuwazając na krewność, ale jak sama słusznosc każe, nikomu nie folgując, bojazn boską zachowywać we wsi, przysiężni zaś powinni do prawa stanąć, kiedy ich wójt kuli obesle, i ci powinni dać wojtowi uszanowanie, wójt przysiężnym i całej gromadzie, a ktoby prawa niesłuchał, na takiego grzywien zamkowych 10, na gromadę grzyw.
na gromadę zaciągnionych, za usilnem staraniem gromady z władzy mnie daney od I. O. Xiązęcia etc. obrany iest woytem lakub Michalik przysiężny, do niego są naznaczeni: Tomasz Ziołko, lakub Michalik, Sobestian Ianusz, Stanisław Ptaszkowski, Wawrzeniec lanusz, Szymon Stachura, ktory woyt powinien sprawiedliwie sądzić, nieuwazaiąc na krewnośc, ale iak sama słusznosc kaze, nikomu nie folguiąc, boiazn boską zachowywac we wsi, przysięzni zaś powinni do prawa stanąć, kiedy ich woyt kuli obesle, y ci powinni dać woytowi uszanowanie, woyt przysięznym y całey gromadzie, a ktoby prawa niesłuchał, na takiego grzywien zamkowych 10, na gromadę grzyw.
Skrót tekstu: KsPtaszUl_3
Strona: 566
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Ptaszkowa, cz. 3
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Ptaszkowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1722 a 1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1722
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
już i w śmiertelności I same były wprawiły i babki życia zbawiły, Która, mię mając w opiece, zdała rząd na insze ręce. W klasztorze mieszkając, małom nie umarła na ospę.
Leć jeszcze łaskawe nieba, wiedząc, co młodości trzeba, Opiekuna sporządzili, co szedł z matczynej linii. Dość afektu przy krewności opiekuńskiej powinności Uznawałam, choć w tym siła fortuna mi zazdrościła. Opiekuje się mną Wojewoda krakowski, Zebrzydowski, dziad mój, sama niechętna.
Leć już klasztorne mieszkanie opuszczając, pod staranie Ojca mego i opiekę bezpiecznie pod nią uciekę, Zwłaszcza, że przydały jeszcze nieba na matczyne miejsce Tę, co zetrze sierocieńskie łzy afektem
już i w śmiertelności I same były wprawiły i babki życia zbawiły, Która, mię mając w opiece, zdała rząd na insze ręce. W klasztorze mieszkając, małom nie umarła na ospę.
Leć jeszcze łaskawe nieba, wiedząc, co młodości trzeba, Opiekuna sporządzili, co szedł z matczynej liniji. Dość afektu przy krewności opiekuńskiej powinności Uznawałam, choć w tym siła fortuna mi zazdrościła. Opiekuje się mną Wojewoda krakowski, Zebrzydowski, dziad mój, sama niechętna.
Leć już klasztorne mieszkanie opuszczając, pod staranie Ojca mego i opiekę bezpiecznie pod nię uciekę, Zwłaszcza, że przydały jeszcze nieba na matczyne miejsce Tę, co zetrze sierocieńskie łzy afektem
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 5
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
- Mówi - żem sobie przyczynę śmierci zadał, że dziewczynę Swoję w tę niewolą wprawił, a niemasz ktoby wybawił!” Memran na to zostawuje opiekunów zapisuje. O mnie się frasował.
A najbardziej prosi tego, co dziś korona na jego Głowie - a wtenczas buława, wszędy o nim była sława. Krewność mu z afektem głosi, dla której go o to prosi, By mię w swoję wziął opiekę, w tym nieszczęściu podał rękę, Króla Imości teraźniejszego opiekunem czyni
I tak już omelne szczęście obróciło się w nieszczęście. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Tam, gdzie ja wszytkę nadzieję założyłam, cóż się dzieje? Oto Bellony marsowe wprawiły
- Mówi - żem sobie przyczynę śmierci zadał, że dziewczynę Swoję w tę niewolą wprawił, a niemasz ktoby wybawił!” Memran na to zostawuje opiekunów zapisuje. O mnie się frasował.
A najbardziej prosi tego, co dziś korona na jego Głowie - a wtenczas buława, wszędy o nim była sława. Krewność mu z afektem głosi, dla której go o to prosi, By mię w swoję wziął opiekę, w tym nieszczęściu podał rękę, Króla Jmości teraźniejszego opiekunem czyni
I tak już omelne szczęście obróciło się w nieszczęście. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Tam, gdzie ja wszytkę nadzieję założyłam, cóż się dzieje? Oto Bellony marsowe wprawiły
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 36
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
Iże go tam zastaniemy, abo go czekać będziemy. Czego gdym się dowiedziała, nie jechać, leć bym leciała Rada, gdybym miała skrzydła, by przez miecze i też szydła.
Niedaleko miejsca będąc, iże spieszno w drodze pędząc, Więc staniem trochę wypocząć. Aż też idzie bardzo prosząc Ten, co krewnością złączony mnie sam z siebie, jemu z żony. I w tym stadle dość niezgody, choć i ona i on młody. W Markuszowie p. Firlej prosił do zamku.
Leć go prędko przestrzegają, mówiąc, że nie powiadają, Co się z mojem ojcem stało: już mu się wiedzieć dostało. Więc do zamku
Iże go tam zastaniemy, abo go czekać będziemy. Czego gdym się dowiedziała, nie jechać, leć bym leciała Rada, gdybym miała skrzydła, by przez miecze i też szydła.
Niedaleko miejsca będąc, iże spieszno w drodze pędząc, Więc staniem trochę wypocząć. Aż też idzie bardzo prosząc Ten, co krewnością złączony mnie sam z siebie, jemu z żony. I w tym stadle dość niezgody, choć i ona i on młody. W Markuszowie p. Firley prosił do zamku.
Leć go prędko przestrzegają, mówiąc, że nie powiadają, Co się z mojem ojcem stało: już mu się wiedzieć dostało. Więc do zamku
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 38
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
po grzbiecie słuszne kary. P. Krakowski przybiegszy, kasztelanica laską wybił.
Bo aż trzcina się spadała, - gdzie i kość poczuć to miała. A wtym się do mnie udaje, a swojej żenie znać daje, Żeby rychło przybywała - bo natenczas odjechała, - By mię w żalu hamowała, gdyż też ze mną krewność miała. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Sam się zdobywa na słowa, mówiąc: „Luboś białogłowa, Chciej się swym rozumem rządzić i, że Bóg tak chciał sporządzić, Przyjmij to już z Jego ręki! Jać też chcę dodać opieki, Jakąbyś u ojca miała, ze mnie będziesz uznawała.” P. Krakowski
po grzbiecie słuszne kary. P. Krakowski przybiegszy, kastelanica laską wybił.
Bo aż trzcina się spadała, - gdzie i kość poczuć to miała. A wtym się do mnie udaje, a swojej żenie znać daje, Żeby rychło przybywała - bo natenczas odjechała, - By mię w żalu hamowała, gdyż też ze mną krewność miała. ŻYCIA JEDNEJ SIEROTY
Sam się zdobywa na słowa, mówiąc: „Luboś białogłowa, Chciej się swym rozumem rządzić i, że Bóg tak chciał sporządzić, Przyjmij to już z Jego ręki! Jać też chcę dodać opieki, Jakąbyś u ojca miała, ze mnie będziesz uznawała.” P. Krakowski
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 42
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935