wileńskiego, tameśmy jedli obiad, włoch imścin sekretarz śpiewał bardzo dobrze; napiwszy się słusznie wyjechaliśmy do Kurkl, stanęliśmy 19^go^. Daj Boże szczęśliwie zmieszkać.
20^go^ Rosochacki z dóbr lennych w brasławskim powiecie będących, a w arendzie natenczas zostających, gratis od chłopów różnego zboża przywiózł beczek 45, ryb dwa wozy i kurów kóp trzy.
2 Aprilis byłem u ip. Siesickiego wojewody mścisławskiego teraźniejszego, za Wiłkomierzem w pałacu przyjęty i traktowany należycie; był ze mną ip. Kossakowski cześnik rzeczycki. Nazajutrz po cześci jego miałem się źle: ledwiem nie umarł, czy z przepicia czy z uroków.
9^go^ chrzestnym ojcem albo kumem był
wileńskiego, tameśmy jedli obiad, włoch jmścin sekretarz śpiewał bardzo dobrze; napiwszy się słusznie wyjechaliśmy do Kurkl, stanęliśmy 19^go^. Daj Boże szczęśliwie zmieszkać.
20^go^ Rosochacki z dóbr lennych w brasławskim powiecie będących, a w arendzie natenczas zostających, gratis od chłopów różnego zboża przywiózł beczek 45, ryb dwa wozy i kurów kóp trzy.
2 Aprilis byłem u jp. Siesickiego wojewody mścisławskiego teraźniejszego, za Wiłkomierzem w pałacu przyjęty i traktowany należycie; był ze mną jp. Kossakowski cześnik rzeczycki. Nazajutrz po cześci jego miałem się źle: ledwiem nie umarł, czy z przepicia czy z uroków.
9^go^ chrzestnym ojcem albo kumem był
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 66
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
bohatyry Czytać na wieki dzisiejsze satyry, Aż oną moją zabawą jedyną Złe chwile miną.
Chceszli też wiedzieć moje pożywienie, Wiedz, że niewiele pragnie przyrodzenie. Cóż mi po więcej, czegoż mi potrzeba, Gdy mam dość chleba?
Przytym jagniątko, cielę, postawiony Czasem i wołek, indyk utuczony, Gdy kur a nadto nabiały, jarzyny, Cóż głod uczyni?
Już tego w mojej nie najdziesz komorze, Co więc ostatnie posyła tu morze, Radbym się obszedł bez kramu na wieki I bez apteki.
Wystałe piwo domowej roboty, I to więc doda gościowi ochoty. Jeśli też można lepszego rodzaju, Albo z Tokaju
Lub w domu
bohatyry Czytać na wieki dzisiejsze satyry, Aż oną moją zabawą jedyną Złe chwile miną.
Chceszli też wiedzieć moje pożywienie, Wiedz, że niewiele pragnie przyrodzenie. Coż mi po więcej, czegoż mi potrzeba, Gdy mam dość chleba?
Przytym jagniątko, cielę, postawiony Czasem i wołek, indyk utuczony, Gdy kur a nadto nabiały, jarzyny, Coż głod uczyni?
Już tego w mojej nie najdziesz komorze, Co więc ostatnie posyła tu morze, Radbym się obszedł bez kramu na wieki I bez apteki.
Wystałe piwo domowej roboty, I to więc doda gościowi ochoty. Jeśli też można lepszego rodzaju, Albo z Tokaju
Lub w domu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 352
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
z tej przyczyny, Znać, żeś nie jadła nigdy tej zwierzyny. O MARKU
Nie dziwuj, że wieczerzą późno Marek jada: Przypatrz się, jaka żona podle niego siada. Rad by nocy przykrócił, zdrzemać się nie może, Woli z tak brzydką babą za stół niż na łoże, Woli z kumem pilnować do kurów szklenice, Niż się podle przemierzłej ukłaść czarownice. DO OCZU SWOICH
Żart to i fraszka przeciw Bogumile, Coście widziały, oczy, do tej chwile, Choć wam gładkości włoskie nie nowina, I które nosi francuska kraina, Co ich angielska wystawia korona, Malta wojenna i hiszpańska strona, Co Wenecja pokrywa w zapusty,
z tej przyczyny, Znać, żeś nie jadła nigdy tej zwierzyny. O MARKU
Nie dziwuj, że wieczerzą późno Marek jada: Przypatrz się, jaka żona podle niego siada. Rad by nocy przykrócił, zdrzemać się nie może, Woli z tak brzydką babą za stół niż na łoże, Woli z kumem pilnować do kurów szklenice, Niż się podle przemierzłej ukłaść czarownice. DO OCZU SWOICH
Żart to i fraszka przeciw Bogumile, Coście widziały, oczy, do tej chwile, Choć wam gładkości włoskie nie nowina, I które nosi francuska kraina, Co ich angielska wystawia korona, Malta wojenna i hiszpańska strona, Co Wenecyja pokrywa w zapusty,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 58
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
drugim Tatarem Podpiwszy na bankiecie ofiaruje darem. Tamten mu smycz brytanów we srebrnej obroży, Jakby nad psa Tatara nie szacując drożej. 430. NA WAŁACHY
Szczyry to wymysł, szczyra, mówię, bajka, Młodym chłopiętom rznąć dla głosu jajka; Owszem, że opak i przeciw naturze, Każdy to w końcu obaczy i w kurze: Póki ma jajca, tamten rże, ten pieje, Tam wnętry, a tu wyjąwszy kurzeje. Wałach i kapłon, chociaż się zawiedzie, Pocznie coś basem, a kwintą dowiedzie. 431 (P). Z PUSTEJ KLECI SOWA WYLECI
Szlachcic jeden, do dworu wyprawując syna, Co też sobie przypomniał, w tym
drugim Tatarem Podpiwszy na bankiecie ofiaruje darem. Tamten mu smycz brytanów we srebrnej obroży, Jakby nad psa Tatara nie szacując drożej. 430. NA WAŁACHY
Szczyry to wymysł, szczyra, mówię, bajka, Młodym chłopiętom rznąć dla głosu jajka; Owszem, że opak i przeciw naturze, Każdy to w końcu obaczy i w kurze: Póki ma jajca, tamten rże, ten pieje, Tam wnętry, a tu wyjąwszy kurzeje. Wałach i kapłon, chociaż się zawiedzie, Pocznie coś basem, a kwintą dowiedzie. 431 (P). Z PUSTEJ KLECI SOWA WYLECI
Szlachcic jeden, do dworu wyprawując syna, Co też sobie przypomniał, w tym
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 373
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
W ten czas i Lażnia/ i lekarstwa zdrowe/ I na krew będzie puszczadło gotowe.
CZERWIEC. Sałatę gotuj/ zmyślaj Kredencerzu Rzeczy chłodzące/ podaj na talerzu. Fundament zdrowem na ten czas wesele: Nic zamyślawaj o Doktorze wiele.
LIPIEC. Grzeszy kto w piecu pali/ ogień sieje Niebo/ wstań rychlej niż wtóry kur Pieje. Strój zimno Laznia/ tu Balwierz na stronie; Każ się przegrodzić od żony zasłonie.
SIERPIEN. Nie dać spać i jeść Syrius na niebie/ Nie myśl i Mężu z żoną o potrzebie. Precz z Cyrulikiem i gorące wody/ I po Doktora daremne zawody.
WRZESIEN. Nieleń się urwać owoc w sadzie
W ten cżás y Láżnia/ y lekárstwá zdrowe/ Y ná krew będzie puscżádło gotowe.
CZERWIEC. Sáłatę gotuy/ zmyślay Kredencerzu Rzecży chłodzące/ poday ná tálerzu. Fundáment zdrowem ná ten cżas wesele: Nic zámyślaway o Doktorze wiele.
LIPIEC. Grzeszy kto w piecu pali/ ogień śieie Niebo/ wstań rychley niż wtory kur Pieie. Stroy źimno Láznia/ tu Bálwierz ná stronie; Każ się przegrodzić od żony zásłonie.
SIERPIEN. Nie dáć spáć y ieść Syryus ná niebie/ Nie myśl y Męzu z żoną o potrzebie. Precż z Cyrulikiem y gorące wody/ Y po Doktorá daremne záwody.
WRZESIEN. Nieleń się vrwać owoc w sádzie
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: F
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
byli. Dropie stoły gotowali, serwety łamali, Pokrzywnicy świeżym zielem je przesypowali. Mucha grała na organach, a komar kalkował, Bąk na sztorcie przegrawając nieco ją sturbował;
Sowa tam na skrzypcach grała, dudek na cymbale, A skowronek upiwszy się ochrypiał był w cale. Krzywonos grał na kornecie, puchacz na puzanie, Kur zaś tak pił, że i krople nie zostało w dzbanie; Sroka piwa nawarzyła w krężelowej dziurze, A szczygiełek wodę nosił w czerwonym kapturze. Indyk wszędzie burmistrzował, postrzegał wszystkiego, Aby szczury na policy nie pogryźli czego. Wrona piekła korowaje, kawka pomagała, Przetoż sobie obie nodze ciastem pomazała. W tym żurawie
byli. Dropie stoły gotowali, serwety łamali, Pokrzywnicy świeżym zielem je przesypowali. Mucha grała na organach, a komar kalkował, Bąk na sztorcie przegrawając nieco ją sturbował;
Sowa tam na skrzypcach grała, dudek na cymbale, A skowronek upiwszy się ochrypiał był w cale. Krzywonos grał na kornecie, puchacz na puzanie, Kur zaś tak pił, że i krople nie zostało w dzbanie; Sroka piwa nawarzyła w krężelowej dziurze, A szczygiełek wodę nosił w czerwonym kapturze. Indyk wszędzie burmistrzował, postrzegał wszystkiego, Aby szczury na policy nie pogryźli czego. Wrona piekła korowaje, kawka pomagała, Przetoż sobie obie nodze ciastem pomazała. W tym żurawie
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 611
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
-tłumaczeniu tegoż miejsca, to podaje Chryzolog. Myślił sobie Chrystus, Królestwo moje barzo się zamieszało, i prawdę mówiąc, ma jeden drugiemu co żadać. To już Piotrowi mogli zadać, odstąpił Pana, przeniewierzył się, wszedł w-fakcyją nieprzyjaznych Pańskich, i wiedzą kędy, w-domu Kaifaszowym: wiedzą kiedy, kiedy kur zapiał: wiedzą o którym czasie, w-nocy Petrus negauit mówi Chryzolog. Janowi jest też co zadać, bo szpetnie uciekł, Ioannes fugit. Tomasz Neutralista, wszytko coś powątpiwał, na dalszą deliberacyją brał, Thomas dubitat. Wszyscy pospolitym ruszeniem albo raczej uciekaniem, odstapili mię cuncti relinquunt. Kiedy przyidą lepsze
-tłumáczeniu tegoż mieyscá, to podáie Chryzolog. Myślił sobie Christus, Krolestwo moie bárzo się zámieszáło, i prawdę mowiąc, ma ieden drugiemu co żádáć. To iuż Piotrowi mogli zádáć, odstąpił Páná, przeniewierzył się, wszedł w-fákcyią nieprzyiáznych Páńśkich, i wiedzą kędy, w-domu Káifaszowym: wiedzą kiedy, kiedy kur zápiał: wiedzą o ktorym czáśie, w-nocy Petrus negauit mowi Chryzolog. Ianowi iest też co zádáć, bo szpetnie vćiekł, Ioannes fugit. Tomász Neutrálistá, wszytko coś powątpiwał, ná dalszą deliberácyią brał, Thomas dubitat. Wszyscy pospolitym ruszeniem álbo ráczey vćiekániem, odstápili mię cuncti relinquunt. Kiedy przyidą lepsze
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 29
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
rozumiej że czuć Zakonnikom i Duchownym tylko samym przysłusza/ i tobie należy/ ponieważ prócz ożenienia/ i od pokarmów się niektórych wstrzymania; tożchrześcianin każdy/ co dobry Zakonnik wypełnić jest powinien. Nie zasypiaj tedy o zbawieniu twoim/ gdyż nie wiesz kiedy Pan domu przydzie/ późno/ czyli w północy? alboli na kurach/ lubo też na świtaniu /aby kiedy przydzie nienalazł cię śpiacego/ nie zasypiaj mówię i bądź gotowy/ abowiem której nie spodziewasz się godziny/ Syn człowieczy przydzie/ i zaprowadzicię nieospałego z sobą na wieczne dusze twej wesele; zaś jeżeli zaspisz/ piekielny Epaminondas nieczującego cię o zbawieniu swym nalazszy/ mieczem przebije/
rozumiey że czuć Zakonnikom y Duchownym tylko sámym przysłusza/ y tobie należy/ ponieważ procz ożenienia/ y od pokármow się niektorych wstrzymánia; tożchrześciánin kożdy/ co dobry Zakonnik wypełnić iest powinien. Nie zásypiay tedy o zbáwieniu twoim/ gdyż nie wiesz kiedy Pan domu przydźie/ pozno/ czyli w połnocy? álboli ná kurách/ lubo też ná świtániu /áby kiedy przydźie nienálazł ćię śpiacego/ nie zásypiay mowię y bądź gotowy/ ábowiem ktorey nie spodziewász się godziny/ Syn człowieczy przydzie/ y záprowádźićię nieospáłego z sobą ná wieczne dusze twey wesele; záś ieżeli záspisz/ piekielny Epaminondas nieczuiące^o^ cię o zbáwieniu swỹ nálazszy/ mieczem przebiie/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 120.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
. Powodź w Utrechcie i w całej Holandyj. Rzeka Leck na 72 cale wyższa była niż innych powodzi. Miasto Z. Jean de Luz już morzem, już strumieniami z gór Pyrenejskich na 4 łokcie zalane.
14 Lutego, trzęsienie ziemi w Tripolu trwało 5 lub 6 minut. Także w Algierze.
W Mediolanie choroba miedzy kurami i indykami, której skutek ten był, iż to ptastwo w górę podleciawszy nieżywe na ziemię padało. Na toż ptastwo podobna zaraza w Hiszpanij i Francij. w Beauvais wynalezione przeciwko tej zarazie następujące lekarstwa. Wsypać garść popiołu z kory jesionowej do wody studziennej, i przegotowawszy dawać przed jedzeniem do picia, albo lać w gardło
. Powodź w Utrechcie y w całey Hollandiy. Rzeka Leck na 72 cale wyższa była niż innych powodzi. Miasto S. Jean de Luz iuż morzem, iuż strumieniami z gor Pyreneyskich na 4 łokcie zalane.
14 Lutego, trzęsienie ziemi w Tripolu trwało 5 lub 6 minut. Także w Algierze.
W Mediolanie choroba miedzy kurami y indykami, ktorey skutek ten był, iż to ptastwo w gorę podleciawszy nieżywe na ziemię padało. Na toż ptastwo podobna zaraza w Hiszpaniy y Franciy. w Beauvais wynalezione przeciwko tey zarazie nastepuiące lekarstwa. Wsypać garść popiołu z kory iesionowey do wody studzienney, y przegotowawszy dawać przed iedzeniem do picia, albo lać w gardło
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 232
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
ludzkie rozmaitym chorobom podlega.
Kruk Krukowi oka nie wykłuje.
Drugim często ten pomoże, który sam tego nie może.
Trafiła Kosa na kamień. Nalazł swój swego.
Byś był co dobrego, nie miałbyś grzbieta krzywego.
Lekarza czyni srogiego, nieposłuszeństwo jego.
Kto ma ciążą, tego nie wiążą.
Dano Kurowi grzędę, a on chce wieże.
Na upor lekarstwa nie masz.
Każdy człowiek, gani swój wiek.
Kto na czyjem wozku jedzie, musi jego piosnkę śpiewać.
Kto mówi co chce, usłyszy czego niechce.
Gdzie dwiema nagotują, i trzeci się pożywi.
Czasem przy winnym i niewinnemu się dostaje.
Złemu
ludzkie rozmaitym chorobom podlega.
Kruk Krukowi oka nie wykłuje.
Drugim często ten pomoże, ktory sam tego nie może.
Trafiła Kosa na kamien. Nalazł swoy swego.
Byś był co dobrego, nie miałbyś grzbieta krzywego.
Lekarza czyni srogiego, nieposłuszeństwo jego.
Kto ma ciążą, tego nie wiążą.
Dano Kurowi grzędę, a on chce wieże.
Na upor lekarstwa nie masz.
Każdy cżłowiek, gani swoy wiek.
Kto na czyjem wozku jedźie, muśi jego piosnkę śpiewać.
Kto mowi co chce, usłyszy czego niechce.
Gdzie dwiemá nagotują, y trzeći śię pożywi.
Czasem przy winnym y niewinnemu śię dostaje.
Złemu
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 36
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702