trzeba, dzień najdłuższy lecie, Kurczy mi się żołądek, zjadłby co na trzecie. „Biegaj, chłopcze, do kuchnie.” A że była blisko, Wróciwszy: „Mości panie, zimne i ognisko.” Zgoła mi, prawdę rzekszy, było matyjasno. Już do czwartej z południa. Aż też niosą kwaśno Na srebrze wczorajszego cielęcia ostatki. Nie tak na skrutynium podejmują świadki. Miał ci na kata do mnie pisać po łacinie, Zjadłbym ja wedle czasu doma i na cynie. „Czemuż tak późno obiad?” — pytam się sąsiada. „Bo jegomość dla zdrowia wieczerzy nie jada.” „Bodajże
trzeba, dzień najdłuższy lecie, Kurczy mi się żołądek, zjadłby co na trzecie. „Biegaj, chłopcze, do kuchnie.” A że była blisko, Wróciwszy: „Mości panie, zimne i ognisko.” Zgoła mi, prawdę rzekszy, było matyjasno. Już do czwartej z południa. Aż też niosą kwaśno Na srebrze wczorajszego cielęcia ostatki. Nie tak na skrutynijum podejmują świadki. Miał ci na kata do mnie pisać po łacinie, Zjadłbym ja wedle czasu doma i na cynie. „Czemuż tak późno obiad?” — pytam się sąsiada. „Bo jegomość dla zdrowia wieczerzy nie jada.” „Bodajże
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 105
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mocne wino zmorzy, Dziesięćkroć się, niźli nam, przydawało gorzej; Lepiej, kto się ma gniewać, kto ma kawy liczyć, Nie poić i tak często zdrowia nam nie życzyć. Nie masz nic śmiertelnego, już się znamy z winem — Odpowiedzą, a oraz chcą klin wybić klinem. Ale by ten, co kwaśno zjadł, zruciwszy piankę, Więc mu w skok na serwecie przyniosą siekankę. Szepcą za tym, śmieją się i panny, i dziewki, A ten wali, siągając do spodniej polewki, Już ostatka dojadał, gdy się chłopiec dowie I cicho panu swemu on specjał powie; Który, bo mu się nazad skwarne ma do
mocne wino zmorzy, Dziesięćkroć się, niźli nam, przydawało gorzej; Lepiej, kto się ma gniewać, kto ma kawy liczyć, Nie poić i tak często zdrowia nam nie życzyć. Nie masz nic śmiertelnego, już się znamy z winem — Odpowiedzą, a oraz chcą klin wybić klinem. Ale by ten, co kwaśno zjadł, zruciwszy piankę, Więc mu w skok na serwecie przyniosą siekankę. Szepcą za tym, śmieją się i panny, i dziewki, A ten wali, siągając do spodniej polewki, Już ostatka dojadał, gdy się chłopiec dowie I cicho panu swemu on specyjał powie; Który, bo mu się nazad skwarne ma do
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 163
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kasze, grochy, mleka; Jesz u stołu warzone i co się dopieka; Żółta, czarna i szara albo biała jucha, Wszytko to, wszytko zlewasz do jednego brzucha. Tu chrzan, kmin i gorczyca, pieprz, imbier, kubeba;
Jesz potem, do czego suć tych rzeczy nie trzeba. Jesz słodko, kwaśno, gorzko: każde to osobno Dobre. Niechżebyć wsiekał cebule w ryż drobno, Niechby wszytko to kucharz dał na jednej misie Miasto jedzenia, rzekłbyś: dlaboga, ckni mi się. Że taką w moich wierszach uczyniłem łększą, Tem u siebie pokładał przyczynę największą: Miał syny stary Jakub, miał też
kasze, grochy, mleka; Jesz u stołu warzone i co się dopieka; Żółta, czarna i szara albo biała jucha, Wszytko to, wszytko zlewasz do jednego brzucha. Tu chrzan, kmin i gorczyca, pieprz, imbier, kubeba;
Jesz potem, do czego suć tych rzeczy nie trzeba. Jesz słodko, kwaśno, gorzko: każde to osobno Dobre. Niechżebyć wsiekał cebule w ryż drobno, Niechby wszytko to kucharz dał na jednej misie Miasto jedzenia, rzekłbyś: dlaboga, ckni mi się. Że taką w moich wierszach uczyniłem łększą, Tęm u siebie pokładał przyczynę największą: Miał syny stary Jakub, miał też
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 384
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
szczyrze kocha, i ta nie zdradą. Tej usta jak kanar, tej jak lipiec gęba. Klorys godna raju, a Filis nieba. BANKIET WYMYŚLNY
Były wilcze pasztety i kiełbasy lisie, Para żab szpilkowanych na głębokiej misie. Zwierciadło do rosołu, z chrzanem barskie mydło, I do ostrego pieprzu wyrwąnty i szydło. Obuch kwaśno, sieradzka wkowka z fordymentem, Stary półhak z oliwą, buzdygan z cymentem.
Szczenięca siekanina, kocię do sałaty I starego kożucha opiekane łaty. Szołdry z udów komorzych i wątróbki musze, Żądła szerszenie w gorzkiej zaprawiane jusze, Salamandra pieczona, żółta krakacica, Smolanę sęki, z wapnem smażona żywica. Kuropatwa pod wiecheć,
szczyrze kocha, i ta nie zdradą. Tej usta jak kanar, tej jak lipiec gęba. Klorys godna raju, a Filis nieba. BANKIET WYMYŚLNY
Były wilcze pasztety i kiełbasy lisie, Para żab szpilkowanych na głębokiej misie. Zwierciadło do rosołu, z chrzanem barskie mydło, I do ostrego pieprzu wyrwąnty i szydło. Obuch kwaśno, sieradzka wkowka z fordymentem, Stary półhak z oliwą, buzdygan z cymentem.
Szczenięca siekanina, kocię do sałaty I starego kożucha opiekane łaty. Szołdry z udów komorzych i wątróbki musze, Żądła szerszenie w gorzkiej zaprawiane jusze, Salamandra pieczona, żółta krakacica, Smolanę sęki, z wapnem smażona żywica. Kuropatwa pod wiecheć,
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 602
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, Odważny Węgrzyn i Margrabczyk śmiały, Mołdawiec, Wołoch i Bosnak zuchwały, Ordyniec dziki, Turczyn męstwem wzięty,
Za jednę fraszkę i pęcherz nadęty. Już to trzydziestą spędzasz ty ćwiczyznę, Jak krwie nie szczędzisz za miłą ojczyznę. Niechże i teraz twój pałasz dowodzi, W krwi bisurmańskiej niech po jelca brodzi. Pojrz kwaśno, przytni i zgrzytni zębami, Niech jak kapustne głowy z zawojami Całych szeregów łby lecą pod konie, A sprosne trupy niech okryją błonie.
I tego muza moja niechaj głosi, Co apostołów pierwszych imię nosi, Bielskiego baszę, Mazowieckie plemię, Co ma ojczyznę piękną płocką ziemię. Ten niech Piotrowe odłożywszy kluczę, Mieczem Pawłowym
, Odważny Węgrzyn i Margrabczyk śmiały, Mołdawiec, Wołoch i Bosnak zuchwały, Ordyniec dziki, Turczyn męstwem wzięty,
Za jednę fraszkę i pęcherz nadęty. Już to trzydziestą spędzasz ty ćwiczyznę, Jak krwie nie szczędzisz za miłą ojczyznę. Niechże i teraz twoj pałasz dowodzi, W krwi bisurmańskiej niech po jelca brodzi. Pojrz kwaśno, przytni i zgrzytni zębami, Niech jak kapustne głowy z zawojami Całych szeregow łby lecą pod konie, A sprosne trupy niech okryją błonie.
I tego muza moja niechaj głosi, Co apostołow pierwszych imię nosi, Bielskiego baszę, Mazowieckie plemię, Co ma ojczyznę piękną płocką ziemię. Ten niech Piotrowe odłożywszy kluczę, Mieczem Pawłowym
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 286
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
potrzebowała/ mało nie jednakimże sposobem wszytkim zabiegać/ tak odwrotowi pokarmów mężczyskiemu/ jako i inszej wszytkiej białej płci. Upomnienie jednak tu niezawadzi/ że w tym razie purgacje nie służą/ ale radniej womity arcy wolne/ jako w pierwszym Rozdzialepowiedziano/ ktemu i to jeśli biała płeć do womitów łatwa. Pokarmy zejdą się kwaśno cierpnące/ słone/ mięsa nie tłuste/ pieczyste/ ptaszki/ gruszki/ pigwy/ pinee/ oliwki/ naczczo się też zejdą kołaczki diarrhod: abo z ciepłą wodą. Jeśli ciepłego przyrodzenia: jeśli zaś zimny żołądek/ tedy kołaczki aromat: rosat: z winem dobrym. Zwierzchu żołądek mazać olejkiem miętczanym/ pigwowym/
potrzebowáłá/ máło nie iednákimże sposobem wszytkim zábiegáć/ ták odwrotowi pokármow mężczyskiemu/ iáko y inszey wszytkiey białey płći. Vpomnienie iednák tu niezawádźi/ że w tym ráźie purgácye nie służą/ ále rádniey womity árcy wolne/ iáko w pierwszym Rozdźialepowiedźiano/ ktemu y to ieśli biała płeć do womitow łátwa. Pokármy zeydą się kwáśno ćierpnące/ słone/ mięsá nie tłuste/ pieczyste/ ptaszki/ gruszki/ pigwy/ pineae/ oliwki/ náczczo się też zeydą kołaczki diarrhod: ábo z ćiepłą wodą. Ieśli ćiepłego przyrodzenia: ieśli záś źimny żołądek/ tedy kołaczki aromat: rosat: z winem dobrym. Zwierzchu żołądek mázáć oleykiem miętczánym/ pigwowym/
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: B3v
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
żaki w szkole. I ciebie w oczy młody parobek nie kole. Pietrucha Jam sługa. Insza sługa, insza gospodyni; Ja sobie grzeszę, ona nie na swój karb czyni, Ale wszystek dom gubi. I ja bym życzyła, Abym nigdy płochego nic nie popełniła. Ale starosta do nas znowu przystępuje, Kwaśno patrzy, z nahajką na nas się gotuje. Zaśpiewam ja mu przedsię, rad on pieśni słucha. Patrzy na nas i stanął, i nadkłada ucha. Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego! Naucz swych obyczajów starostę naszego. Ty piękny dzień promieńmi swoimi oświecasz I wzajem księżycowi noc ciemną polecasz, Jako ty bez
żaki w szkole. I ciebie w oczy młody parobek nie kole. Pietrucha Jam sługa. Insza sługa, insza gospodyni; Ja sobie grzeszę, ona nie na swój karb czyni, Ale wszystek dom gubi. I ja bym życzyła, Abym nigdy płochego nic nie popełniła. Ale starosta do nas znowu przystępuje, Kwaśno patrzy, z nahajką na nas się gotuje. Zaśpiewam ja mu przedsię, rad on pieśni słucha. Patrzy na nas i stanął, i nadkłada ucha. Słoneczko, śliczne oko, dnia oko pięknego! Naucz swych obyczajów starostę naszego. Ty piękny dzień promieńmi swoimi oświecasz I wzajem księżycowi noc ciemną polecasz, Jako ty bez
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 164
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
jeśli według ludzkich oczu chcesz Zonę sobie z twarzy obrać/ to jest rzecz nieskończona; bo jednemu będzie się zdała arcypiękna/ drugi rzecze nie masz nic nad ludzi. A trzeci powie nic wdzięku nie ma./ Włoch mówi Dei gosti non accede disputare. O smak się szkoda wadzić Bo każdy ma swój smak/ jeden kwaśno/ dtugi słodko lubi: każdy też ma swoje oczy. Jeśli zaś według swoich oczu dobierać będziesz sobie Zony to najpiękniejsza: Niech ona komu będzie szpetna/ kiedy tobie piękna: Dla tegoż ja kończąc o urodzie/ takąć radę daję: eksplikując ci owo zwyczajne przysłowie/ które się każe żenic oczyma i uszyma. Uszyma
ieśli według ludzkich oczu chcesz Zonę sobie z twarzy obráć/ to iest rzecz nieskończona; bo iednemu będźie się zdáłá árcypiękna/ drugi rzecze nie mász nic nád ludźi. A trzeći powie nic wdźięku nie ma./ Włoch mowi Dei gosti non accede disputare. O smák się szkodá wádźić Bo każdy ma swoy smák/ ieden kwáśno/ dtugi słodko lubi: káżdy też ma swoie oczy. Ieśli záś według swoich oczu dobieráć będźiesz sobie Zony to naypięknieysza: Niech oná komu będźie szpetna/ kiedy tobie piękna: Dla tegosz ia kończąc o urodźie/ tákąć rádę dáię: explikując ci owo zwyczáyne przysłowie/ ktore się każe żenic oczymá y uszymá. Vszymá
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 14
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
to/ o co się tak siłu starało tyś ugonił/ i wszystkicheś przerżucił przez kosz: Jeśli zaś nie wiedziała co miłość/ Panną będąc/ tym lepiej: Nicci potym Pannie znać się bardzo na miłosnych komplementach/ lepiej że ty pierwszy kochania jej uczyć będziesz: O to się nie bój/ żeby zawzdy miała kwaśno patrzyć/ i nie aplikować się do miłości. Nauczyć się tego z czasy; nie frasuj się o to/ byle zaś nie było nazbyt/ i z uprzykrzeniem twoim; choć ona z razu ucieka i stroni/ przywyknie powoli I przyjdzieć ona sama, jak owieczka do siana. Żebyś jedno zaś przed tą nie uciekał
to/ o co się ták śiłu stáráło tyś ugonił/ y wszystkicheś przerżućił przez kosz: Ieśli záś nie wiedźiáłá co miłość/ Panną będąc/ tym lepiey: Nicći potym Pánnie znáć się bárdzo ná miłosnych komplementách/ lepiey że ty pierwszy kochánia iey uczyć będźiesz: O to się nie boy/ żeby záwzdy miáłá kwáśno patrzyć/ y nie applikowáć się do miłośći. Náuczyć się tego z czásy; nie frásuy się o to/ byle záś nie było názbyt/ y z uprzykrzeniem twoim; choć oná z razu ućieka y stroni/ przywyknie powoli Y przyidźieć oná sámá, iák owieczká do śiáná. Zebyś iedno záś przed tą nie ućiekáł
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 34
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
zaś potem wywożą przed piekło na mile, Po które z tego świata Żydzi zajeżdżają, I za dobrą monetę sam je odmieniają. Każą też podczas przypiec Burchardowi nerek,
Abo tłustych i smacznych uskwarzyć mu szperek. Abo też drapaniny zrobić na śniadanie, Tego mu się wszystkiego dowoli dostanie. Więc jeszcze sam tak pierno i kwaśno jadają, Że się aż gęby krzywią, oczy wysiadają. Zaś co przedtem Burchardy pozbył był języka, Kiedy po kury łażąc, utrząsł się z kurnika, To teraz się śpiewaniem ustawnie zabawia, Jednoż przecie słów wszytkich dobrze nie wymawia. Złożył jakąsi dumę na Michalską notę, Jako się mężnie z kurmi potykał w sobotę
zaś potem wywożą przed piekło na mile, Po które z tego świata Żydzi zajeżdżają, I za dobrą monetę sam je odmieniają. Każą też podczas przypiec Burchardowi nerek,
Abo tłustych i smacznych uskwarzyć mu szperek. Abo też drapaniny zrobić na śniadanie, Tego mu się wszystkiego dowoli dostanie. Więc jeszcze sam tak pierno i kwaśno jadają, Że się aż gęby krzywią, oczy wysiadają. Zaś co przedtem Burchardy pozbył był języka, Kiedy po kury łażąc, utrząsł się z kurnika, To teraz się śpiewaniem ustawnie zabawia, Jednoż przecie słów wszytkich dobrze nie wymawia. Złożył jakąsi dumę na Michalską notę, Jako się mężnie z kurmi potykał w sobotę
Skrót tekstu: ChądzJRelKontr
Strona: 300
Tytuł:
Relacja
Autor:
Jan Chądzyński
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968