Tyzyfona nie stułą lecz pętem/ Umotała mię związkiem tym przeklętem. Ja dziś na żywą młodź gdy rzucę oczy Nieraz hojna łza/ smutną twarz omoczy. I nieraz rzekę; którysz szyb tak szpory Podziemny? śliczne krył w sobie Marmory? Gdzie Alabastry wdzięczne zatajone Były? dopiero oczom mym Zjawione? Ach głupia ręko? co kwapiąc się marnie Mijasz winniki i smaczne bitarnie: A biorąc chucią zbyt łapczywą z słomy Grdułę/ gasisz nią Apetyt łakomy P. Och. Już ci po prawdzie mówiący w tej mierze: Nie ochoczy Pan jakoś ku Wenerze. Gdy Jastrząb głodny/ choć przepiórka stroni/ Nie ona jego/ ale on ją goni. Widzę natura
Tyzyphoná nie stułą lecz pętem/ Vmotáłá mię związkiem tym przeklętem. Ia dźiś ná żywą młodź gdy rzucę oczy Nieraz hoyna łzá/ smutną twarz omoczy. Y nieraz rzekę; ktorysz szyb ták szpory Podźiemny? śliczne krył w sobie Mármory? Gdźie Alábástry wdźięczne zátáione Były? dopiero oczom mym ziáwione? Ach głupia ręko? co kwápiąc się márnie Miiasz winniki y smáczne bitárnie: A biorąc chućią zbyt łápczywą z słomy Grdułę/ gáśisz nią Appetyt łákomy P. Och. Iuż ći po prawdźie mowiący w tey mierze: Nie ochoczy Pąn iákoś ku Wenerze. Gdy Iastrząb głodny/ choć przepiorká stroni/ Nie ona iego/ ále on ią goni. Widzę náturá
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 187
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Prosi na ucztę obu/ i Małżeńskie gody/ Znakomity Poeta Pan młody/ nie młody. Abosz wzrok oka twego szczęśliwie to zdarzy/ Ze zomięszkanych pociech ucieszą się Starzy. Ze z głowy/ zbrody Prorok/ dojdzie Abrahama/ Któremu w siedmdziesiąt lat/ łaska Boska sama Syna dała. Chociaż bieg wieku przyrodzony/ Bardziej kwapił od Zony/ niżełi do Zony. Tyś pierwsza Trojańskiego Parysa swatała/ Gdyś nadobną Helenę jemu przyrzekała. Za twoim zaleceniem Kawaler on ładny/ Teseus; w łaskę przyszedł pieknej Ariadny. Ty nietylko ten związek/ między ludźmi święty/ Konasz: Leć między ptastwem i między zwierzęty. Idzie Lew za samicą/
Prośi ná vcztę obu/ y Małżeńskie gody/ Znákomity Poetá Pąn młody/ nie młody. Abosz wzrok oká twego szczęśliwie to zdárzy/ Ze zomięszkánych poćiech vćieszą się Stárzy. Ze z głowy/ zbrody Prorok/ doydźie Abráhámá/ Ktoręmu w śiedmdźieśiąt lat/ łáská Boska sámá Syná dáłá. Choćiasz bieg wieku przyrodzony/ Bárdźiey kwápił od Zony/ niżełi do Zony. Tyś pierwsza Troiańskiego Parysá swatáłá/ Gdyś nadobną Helęnę iemu przyrzekáłá. Zá twoim záleceniem Káwáler on łádny/ Theseus; w łáskę przyszedł piekney Ariádny. Ty nietylko ten związek/ między ludźmi święty/ Konasz: Leć między ptástwęm y między zwierzęty. Idźie Lew zá sámicą/
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 207
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
miłości Proroku. Jezlić też tej pociechy zajrzałyby Fata/ Snadna będzie wymówka/ na podeszłe lata Aleć ja nic nie wątpię/ znając obyczaje Wszak też Bóg Cudów jeszcze czynić nie przestaje. Hymaenee gaś świece goście się rozchodzą. Gęste gwiazdy wygasły/ co ciemną noc rodzą. Jasna wschodzi Jutrzenka; leć się niech nie kwapi/ Aż wgonionym swą Damę nasz Sambor połapi. Której jeśliby niechciał dopinać fakcji/ To jej żywot przeczyta Świętej Cecyliej. Lirycorum Polskich O tym Bracheliusz pisze. etc. Anno AEtatis 140. Vxorem duxit Londini in Anglia. Księgi Trzecie. Lirycorum Polskich Pieśń XXXI. DO DOMOWYCH.
CIebiez zapomnieć ulubiony z wielu?
miłośći Proroku. Iezlić też tey poćiechy záyrzáłyby Fátá/ Snádna będźie wymowká/ ná podeszłe látá Aleć ia nic nie wątpię/ znáiąc obyczáie Wszák też Bog Cudow ieszcze czynić nie przestáie. Hymaenee gáś świece gośćie się rozchodzą. Gęste gwiazdy wygásły/ co ćiemną noc rodzą. Iásna wschodźi Iutrzenká; leć się niech nie kwápi/ Aż wgonionym swą Dámę nász Sámbor połápi. Ktorey iezliby niechćiał dopináć fáktiey/ To iey żywot przeczyta Swiętey Cecyliey. Lyricorum Polskich O tym Bracheliusz pisze. etc. Anno AEtatis 140. Vxorem duxit Londini in Anglia. Kśięgi Trzećie. Lyricorum Polskich PIESN XXXI. DO DOMOWYCH.
CIebiez zápomnieć vlubiony z wielu?
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 210
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
inne (czego się pożal mocny Boże!) Co chłopstwu/ stać musiały niewstydliwe łoże. Inne wpuł-nagie/ zmiłym zdrowiem/ uchodziły; Gdy buntowników Pułki nagle nastąpiły. Porzuciła/ dla trwogi/ nie jedna sprzęt złoty: Perły/ drogie kamienie i inne klejnoty. Nie jedna się/ pieniędzmi/ śmierci wykupiła; Których kwapiąc się w domu z szkatułą pozbyła. Wszystko prawie/ od strachu/ z rąk drzących/ leciało/ Co się na wychodzący wóz/ układać miało. Inne od miłych Mężów/ przez miecz odłączone Błakały się/ jak wpuszczy/ owce obłądzone. Różnym stroskane żalem/ wierutne sieroty. Wstydem się zalewały przed swych sąsiad w
inne (czego się pożal mocny Boże!) Co chłopstwu/ stáć muśiáły niewstydliwe łoże. Inne wpuł-nágie/ zmiłym zdrowiem/ vchodźiły; Gdy buntownikow Pułki nagle nástąpiły. Porzućiłá/ dla trwogi/ nie iedná sprzęt złoty: Perły/ drogie kámienie y inne kleynoty. Nie iedná się/ pieniądzmi/ śmierći wykupiłá; Ktorych kwápiąc się w domu z szkátułą pozbyłá. Wszystko práwie/ od stráchu/ z rąk drzących/ lećiáło/ Co się ná wychodzący woz/ vkłádáć miáło. Inne od miłych Mężow/ przez miecz odłączone Błakáły się/ iák wpuszczy/ owce obłądzone. Roznym stroskáne żalem/ wierutne śieroty. Wstydem się zálewáły przed swych sąśiad w
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
mody: Ledwie że brwi na twarzy nie golą w ostatku; A kędy nic po włosach, tam ich po dostatku. 47 (F). ŁYSY Z BRODĄ WIELOMOWNY
Więcej w gębie niż w głowie czując, ta przyczyna, Że się z głowy do gęby przeniosła czupryna; Ale miałać się i tu po nieszczęścia kwapić, Boć i gęba nic więcej, tylko ziewać a pić. Słowa dobrze nie rzeką, choć kosmate, usta, Wiatr tylko jak z komina, kiedy głowa pusta. 48 (F). GADKA
Powiedz mi, teologu, albo ty, biskupie, Który to prorok, nim go zawieszą na słupie, Ocet
mody: Ledwie że brwi na twarzy nie golą w ostatku; A kędy nic po włosach, tam ich po dostatku. 47 (F). ŁYSY Z BRODĄ WIELOMOWNY
Więcej w gębie niż w głowie czując, ta przyczyna, Że się z głowy do gęby przeniosła czupryna; Ale miałać się i tu po nieszczęścia kwapić, Boć i gęba nic więcej, tylko ziewać a pić. Słowa dobrze nie rzeką, choć kosmate, usta, Wiatr tylko jak z komina, kiedy głowa pusta. 48 (F). GADKA
Powiedz mi, teologu, albo ty, biskupie, Który to prorok, nim go zawieszą na słupie, Ocet
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 30
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
się dziwić. 241 (P). ZA ŚMIECHEM PŁACZ W TROPY
Dobrze mądrzy człowieka równają do świata. Jako tu dnia i nocy chodzi alternata, Raz deszcz, drugi pogoda, tak w człowieczym ciele Za rozkoszą choroba, za smutkiem wesele, Płacz chodzi za pociechą, rzewne łzy za śmiechem, Żal za żądzą grzechową kwapi się z pośpiechem: Nie masz miodu bez żądła, bez bólu rozkoszy. Szczęśliwy, kto się w dobre sumnienie panoszy: To pieszczotą rozkoszy, to słodyczą miody
Przenosi, dając wieczne bez deszcza pogody. Niech złym jasne piekielni słońce kryją smocy, To dobremu dzień wieczny, bez mroku, bez nocy. 242 (P
się dziwić. 241 (P). ZA ŚMIECHEM PŁACZ W TROPY
Dobrze mądrzy człowieka równają do świata. Jako tu dnia i nocy chodzi alternata, Raz deszcz, drugi pogoda, tak w człowieczym ciele Za rozkoszą choroba, za smutkiem wesele, Płacz chodzi za pociechą, rzewne łzy za śmiechem, Żal za żądzą grzechową kwapi się z pośpiechem: Nie masz miodu bez żądła, bez bólu rozkoszy. Szczęśliwy, kto się w dobre sumnienie panoszy: To pieszczotą rozkoszy, to słodyczą miody
Przenosi, dając wieczne bez deszcza pogody. Niech złym jasne piekielni słońce kryją smocy, To dobremu dzień wieczny, bez mroku, bez nocy. 242 (P
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 108
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wsi pewnej. Karczma pusta. Kto, pytam, panem? Aż mój krewny, Jużeśmy się dwadzieścia nie widzieli roków. Ślę z pieniędzmi do dwora sługę dla obroków, Aleć był tak dyskretny, że mi bez pieniędzy Owsa i czego trzeba przysyłał co prędzej, Z tą jednak kondycyją, żebym się nie kwapił Z jego wsi, ażby on mnie i ja go obłapił. Nazajutrz, w drogę wozy wyprawiwszy wprzódy, Wyboczę na rumaku do dwora z gospody. Ledwie co siędziem, ledwie powitam się mile, Aż grzmot, hałas, jakby mnie uparał po żyle: Żona jego z dziewczęty z srogim robi płaczem, Jedne szczepą
wsi pewnej. Karczma pusta. Kto, pytam, panem? Aż mój krewny, Jużeśmy się dwadzieścia nie widzieli roków. Ślę z pieniądzmi do dwora sługę dla obroków, Aleć był tak dyskretny, że mi bez pieniędzy Owsa i czego trzeba przysyłał co prędzej, Z tą jednak kondycyją, żebym się nie kwapił Z jego wsi, ażby on mnie i ja go obłapił. Nazajutrz, w drogę wozy wyprawiwszy wprzódy, Wyboczę na rumaku do dwora z gospody. Ledwie co siędziem, ledwie powitam się mile, Aż grzmot, hałas, jakby mnie uparał po żyle: Żona jego z dziewczęty z srogim robi płaczem, Jedne szczepą
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 133
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tym wszechmocność i mądrość, jako na obrazie, Miłosierdzie obaczysz niepojęte w nowym, Boga wisząc na drzewie dla człeka krzyżowym. 388 (F). DO CHLUBNEGO POETY
Mówisz, że łekcesz swoim ludzkie uszy wierszem; Prawdziwie, że się mylisz, albom ja też pierwszem, Którego, niechaj się tam wszyscy do nich kwapią, Nie rzkąc w uszy, lecz w serce, twoje rymy drapią. Albo się i ja mylę, zgodzi się oboje: Zawsze cudze ganimy, chcąc wystawić swoje. 389 (F). NA KABATY BIAŁOGŁOWSKIE
Bodajże też zabito tych krawców z ich modą! Czy nie dosyć nas żony, choć bez rogów,
tym wszechmocność i mądrość, jako na obrazie, Miłosierdzie obaczysz niepojęte w nowym, Boga wisząc na drzewie dla człeka krzyżowym. 388 (F). DO CHLUBNEGO POETY
Mówisz, że łekcesz swoim ludzkie uszy wierszem; Prawdziwie, że się mylisz, albom ja też pierwszem, Którego, niechaj się tam wszyscy do nich kwapią, Nie rzkąc w uszy, lecz w serce, twoje rymy drapią. Albo się i ja mylę, zgodzi się oboje: Zawsze cudze ganimy, chcąc wystawić swoje. 389 (F). NA KABATY BIAŁOGŁOWSKIE
Bodajże też zabito tych krawców z ich modą! Czy nie dosyć nas żony, choć bez rogów,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 165
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nim syna,
Bo ta choć zatwardzialsze serca ludzkie zgina. I złość, i gniew, i upór, wszystko to odleci Wtenczas, gdy miłość cierpi, gdy nam biorą dzieci. Wypchnął Żydy farao, czego wprzód wyswarzyć Nie mógł Mojżesz z Aronem. Mięsa im uwarzyć Nie przyszło, dzieże zmiesić – tak spieszy, tak kwapi, Kiedy go śmierć w kochanym dziecięciu utrapi. O, jak mocna tych związków i miłości siła, Którą przeciwko dzieciom natura wlepiła! Jam-ci to barziej grzechy niż on Żydy lubił I chociaż mnie niejedną plagą Bóg mój ubił, Nie chciałem ich z Egiptu puścić mego ciała, Aż skoro mię ostatnia plaga doleciała
nim syna,
Bo ta choć zatwardzialsze serca ludzkie zgina. I złość, i gniew, i upór, wszystko to odleci Wtenczas, gdy miłość cierpi, gdy nam biorą dzieci. Wypchnął Żydy farao, czego wprzód wyswarzyć Nie mógł Mojżesz z Aronem. Mięsa im uwarzyć Nie przyszło, dzieże zmiesić – tak spieszy, tak kwapi, Kiedy go śmierć w kochanym dziecięciu utrapi. O, jak mocna tych związków i miłości siła, Którą przeciwko dzieciom natura wlepiła! Jam-ci to barziej grzechy niż on Żydy lubił I chociaż mnie niejedną plagą Bóg mój ubił, Nie chciałem ich z Egiptu puścić mego ciała, Aż skoro mię ostatnia plaga doleciała
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 115
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
się w grobie, Widząc, jak kiedyś, ten, co żywot daje, Krzyż między dwiema wystawion łotrami. DO MOTYLA
Lekko, motylu! Ogień to szkodliwy! Strzeż się tej świece i tej jasnej twarzy, W której się skrycie śmierć ozdobna żarzy, I nie bądź swego męczeństwa tak chciwy.
Sam się w grób kwapisz i w pogrzeb zdradliwy, Sam leziesz w trunnę i tak ci się marzy, Że cię to zbawi, co cię na śmierć sparzy. — Ach! Jużeś poległ, gachu nieszczęśliwy!
Aleś w tym szczęśliw, że z pocałowaniem I dokazawszy zawziętej rozpusty Z twoją kochaną rozstałeś się świecą.
O! Gdyby
się w grobie, Widząc, jak kiedyś, ten, co żywot daje, Krzyż między dwiema wystawion łotrami. DO MOTYLA
Lekko, motylu! Ogień to szkodliwy! Strzeż się tej świece i tej jasnej twarzy, W której się skrycie śmierć ozdobna żarzy, I nie bądź swego męczeństwa tak chciwy.
Sam się w grób kwapisz i w pogrzeb zdradliwy, Sam leziesz w trunnę i tak ci się marzy, Że cię to zbawi, co cię na śmierć sparzy. — Ach! Jużeś poległ, gachu nieszczęśliwy!
Aleś w tym szczęśliw, że z pocałowaniem I dokazawszy zawziętej rozpusty Z twoją kochaną rozstałeś się świecą.
O! Gdyby
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 106
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971