Domowy zaśpiewał kto umiał przy Dudzie/ A miejsca niebywało Fałszom i Obłudzie.
Cóż gdy rzędem stanęły niewinne Dziewoje/ Jednakim Tonem głosy moderując swoje. Których widząc i słysząc goście zadumieli/ Mniemali że z postaci i z głosu Anieli.
Lepszasz jest pod pokrywką zła obłuda? czyli Przy wesołej uprzejme serce krotofili. Często lód przeźroczysty kałuże przykrywa/ Pod płaszczem Nabożeństwa Hypocrisis bywa.
Tej tedy proszą Muzy moje Licencji Jeśliby nieprzypadły snadź do Fantażyej Komu; Niechze on sobie z Heraklitem ślocha/ A niegani kto w pieśniach Wesołych się kocha. Pieśń III. NA Odwrót. Do I. M. P. JANA NA RAKOWIE SIENIŃSKIEGO Dóbr.
Domowy záśpiewał kto vmiał przy Dudźie/ A mieyscá niebywáło Fałszom y Obłudźie.
Cosz gdy rzędem stanęły niewinne Dźiewoie/ Iednákim Tonem głosy moderuiąc swoie. Ktorych widząc y słysząc gośćie zádumieli/ Mniemáli że z postáći y z głosu Anieli.
Lepszasz iest pod pokrywką zła obłudá? czyli Przy wesołey vprzeyme serce krotofili. Często lod przeźroczysty káłuże przykrywa/ Pod płaszczem Nabożeństwá Hypocrisis bywa.
Tey tedy proszą Muzy moie Licentiey Iezliby nieprzypádły snadź do Fántáżyey Komu; Niechze on sobie z Heráklitem ślocha/ A niegáni kto w pieśniách Wesołych sie kocha. PIESN III. NA ODWROT. Do I. M. P. IANA NA RAKOWIE SIENINSKIEGO Dobr.
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 151
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
tutejszego latissima pars ubyła, z którego do Lublina poszło 30 ludzi z porucznikiem, do Białej-Cerkwi 1020 z kapitanem. Listy margrabskie informują nas o zgromadzeniu się w różnych miejscach ludzi brandenburgskich, których lustrować pryncypał ich wyjeżdża.
Z Gdańska d. 17 Mai 1721. Koło portów inflanckich i kurlandzkich, jeszcze tak rzęsisto jest lodów, że okręty niektóre wychodzić nie mogą. Ferunt, że Szliszyn graf umarł w Narwie temi dniami. Fregat ruskich stanęło pod insulą Konladem kilka. Książę Goargini gubernator hiberny w Peterburku, in publico foro obwieszony; przeciwko niektórym adherentom jego surowa continuatur inkwizycja z rozkazu cara imci, który książęciu Mężykowi dał komendę nad wojennemi okrętami,
tutejszego latissima pars ubyła, z którego do Lublina poszło 30 ludzi z porucznikiem, do Białéj-Cerkwi 1020 z kapitanem. Listy margrabskie informują nas o zgromadzeniu się w różnych miejscach ludzi brandeburgskich, których lustrować pryncypał ich wyjeżdża.
Z Gdańska d. 17 Mai 1721. Koło portów inflanckich i kurlandzkich, jeszcze tak rzęsisto jest lodów, że okręty niektóre wychodzić nie mogą. Ferunt, że Szliszyn graf umarł w Narwie temi dniami. Fregat ruskich stanęło pod insulą Konladem kilka. Książę Goargini gubernator hiberny w Peterburku, in publico foro obwieszony; przeciwko niektórym adherentom jego surowa continuatur inkwizycya z rozkazu cara jmci, który książęciu Mężykowi dał komendę nad wojennemi okrętami,
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 432
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
się wleką kontrakty, rzekę, i po Pryszce, Lecz skoro się importun pocznie przykrzyć kiszce, Kazawszy, żeby jechał z myśliwcem pachołek, W upatrzony przez dzięki z konia zsiadam dołek. I skoro z pracą sznury dziesiąte roztroczę, W sypkim śniegu, niestotyż, stare gnaty moczę, Nabieram w poły z śniegiem w szarawary lodu; Aleć i ów diasek, nie mając rozwodu (Daremnie się zadnia twarz we trzy dzwona zżyma), Ani się jej chce puścić, gwałtem się jej trzyma. Drygant się rwie; puściwszy, trudno go pojmać; Nie wiedzieć, co wprzód w garści, co i w zębach trzymać. Rękawice w śnieg wdeptał
się wleką kontrakty, rzekę, i po Pryszce, Lecz skoro się importun pocznie przykrzyć kiszce, Kazawszy, żeby jechał z myśliwcem pachołek, W upatrzony przez dzięki z konia zsiadam dołek. I skoro z pracą sznury dziesiąte roztroczę, W sypkim śniegu, niestotyż, stare gnaty moczę, Nabieram w poły z śniegiem w szarawary lodu; Aleć i ów dyjasek, nie mając rozwodu (Daremnie się zadnia twarz we trzy dzwona zżyma), Ani się jej chce puścić, gwałtem się jej trzyma. Drygant się rwie; puściwszy, trudno go poimać; Nie wiedzieć, co wprzód w garści, co i w zębach trzymać. Rękawice w śnieg wdeptał
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 57
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
widząc, że nie peć, skoczył na brzeg z promu; Woli, niż uczestnikiem, świadkiem być przypadku. Idźże, Diable, żeś nie był u Neptuna w zadku; Nie chciałeś z żoną Raby, wiesz, co diabłom czynią, Napijesz się po uszy lada bagna z świnią. 411. INSZY LÓD, INSZA WODA
„Czemu Dunajec mostem grzbietu siodłać nie da?” „Bo mu go zimie sadnią — na to odpowieda. — Jeśli kto lub saniami, lubo konno jedzie,
Jako piórem zapisał, wszędy znać po ledzie.” „Sadniąć mu go i lecie za każdym przewozem.” „Wnet się tam goi
widząc, że nie peć, skoczył na brzeg z promu; Woli, niż uczestnikiem, świadkiem być przypadku. Idźże, Diable, żeś nie był u Neptuna w zadku; Nie chciałeś z żoną Raby, wiesz, co diabłom czynią, Napijesz się po uszy leda bagna z świnią. 411. INSZY LÓD, INSZA WODA
„Czemu Dunajec mostem grzbietu siodłać nie da?” „Bo mu go zimie sadnią — na to odpowieda. — Jeśli kto lub saniami, lubo konno jedzie,
Jako piórem zapisał, wszędy znać po ledzie.” „Sadniąć mu go i lecie za każdym przewozem.” „Wnet się tam goi
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 178
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Sapieżyńskich toż samo zrobili, reszta się poddała. Król nie rychło odważył się iść z Władysławem do Moskwy, ale jako Nieprzyjaciel przyjęty wrócił się z wstydem, nieumiawszy dawniej szanować szczęścia i Rady Wodza Wielkiego. Stany zaś Moskiewskie obrali sobie Carem Michała Fedorowicza Syna Metropolity Roztockiego, Demetriusza zaś Sektatorów, i Zonę Mniszkównę pod lodem potopili, Tegoż Roku Mołdawska Prowincja odpadła od Polski, bo po śmierci Jeremiasza Mohyły Książęcia Moldawskiego Syn jego Konstantyn był wypędzony od Stefana Tomizy przez Turków inwestyowanego Wojewody Multańskiego. Stefan Potocki Siostrę Konstantyna za Zonę mający zebrawszy 6000. młodzi poszedł na zemstę krzywdy Konstantyna, ale od 30000. Tatarów opasany, sam żywcem wzięty a
Sapieżyńskich toż samo zrobili, reszta śie poddała. Król nie rychło odważył śię iść z Władysławem do Moskwy, ale jako Nieprzyjaćiel przyjęty wróćił śię z wstydem, nieumiawszy dawniey szanować szczęśćia i Rady Wodza Wielkiego. Stany zas Moskiewskie obrali sobie Carem Michała Fedorowicza Syna Metropolity Rostockiego, Demetryusza zaś Sektatorów, i Zonę Mniszkównę pod lodem potopili, Tegoż Roku Mołdawska Prowincya odpadła od Polski, bo po smierći Jeremiasza Mohyły Xiążęćia Moldawskiego Syn jego Konstantyn był wypędzony od Stefana Tomizy przez Turków inwestyowanego Wojewody Multańskiego. Stefan Potocki Siostrę Konstantyna za Zonę mający zebrawszy 6000. młodźi poszedł na zemstę krzywdy Konstantyna, ale od 30000. Tatarów opasany, sam żywcem wźięty á
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 77
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
doświadczonemi. W Litwie też Związek uspokojony pod komendą Paca Hetmana Polnego Litt: ekspedyowany przeciw Moskwie w 30000. stojącej, a na Ukrainie 40000 pod Komendą Komanadowskiego, który po fortecach wojsko rozłożył, unikając batalii z Wojskiem Polskim. Roku 1664. Polskie wojsko żymą Miasta i Zamki odbierać poczeło Moskwie, z przyczyny łatwiejszego dostępu po lodach ile przy gęstych rzekach i jeziorach, Tatarowie nasyciwszy się zdobyczami odstąpili wojska Polskiego, Król jednak mając swoich około 25000. ku Stolicy ciągnął, któremu świeżych Tatarów 20000. przyszło prócz Kozaków, Litewskie też wojsko zbliżało się pod Komendą Paca Hetmana, które się potkało z 15000. Moskwy pod Brańskiem, i przy Sukursie od Króla
doświadczonemi. W Litwie też Związek uspokojony pod kommendą Paca Hetmana Polnego Litt: expedyowany przećiw Moskwie w 30000. stojącey, á na Ukrainie 40000 pod Kommendą Komanadowskiego, który po fortecach woysko rozłożył, unikając batalii z Woyskiem Polskim. Roku 1664. Polskie woysko żimą Miasta i Zamki odbierać poczeło Moskwie, z przyczyny łatwieyszego dostępu po lodach ile przy gęstych rzekach i jeźiorach, Tatarowie nasyciwszy śię zdobyczami odstąpili woyska Polskiego, Król jednak mając swoich około 25000. ku Stolicy ćiągnął, któremu świeżych Tatarów 20000. przyszło prócz Kozaków, Litewskie też woysko zbliżało śię pod Kommendą Paca Hetmana, które śię potkało z 15000. Moskwy pod Brańskiem, i przy Sukkurśie od Krola
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 103
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
, bracie, i po to. Pobrał diabeł monetę, niech weźmie i złoto. Hajwo kości pod stołem, pokaż je sam dziecię, Czy nie macie tam drugich, bo wy to umiecie? Wej pogańskiego syna, jak poszalbierował Kostkę, jak ją podłubał, jak w nią naspiżował Srebra żywego. Wejże jak po jakim ledzie Po smarowanym stole, przetomci mu jedzie Kostka, jako ją złoży. To łżesz, chybaby to Sam umiesz szalbierować, bodaj cię zabito! Zdechniesz pogański synu, tylko cię raz chopię. Ej stójcie, garłem gracie w hetmańskiej to szopie. Tam do diabła na majdan! Trzeci warstat zasię Już się nie w takim
, bracie, i po to. Pobrał djabeł monetę, niech weźmie i złoto. Hajwo kości pod stołem, pokaż je sam dziecię, Czy nie macie tam drugich, bo wy to umiecie? Wej pogańskiego syna, jak poszalbierował Kostkę, jak ją podłubał, jak w nię naspiżował Srebra żywego. Wejże jak po jakim ledzie Po smarowanym stole, przetomci mu jedzie Kostka, jako ją złoży. To łżesz, chybaby to Sam umiesz szalbierować, bodaj cię zabito! Zdechniesz pogański synu, tylko cię raz chopię. Ej stojcie, garłem gracie w hetmańskiej to szopie. Tam do djabła na majdan! Trzeci warstat zasię Już się nie w takim
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 452
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
— rzekła — abym zawsze miała Zwycięstwa mego ten znak niewątpliwy, Że kto tak kona, dłużej będzie żywy.” DO CHŁOPCA
Nalej mi, chłopcze! Kiedy przyjaciele Wymówili się z wieczerzy, ja śmiele Tak jako z nimi i za ichże zdrowie Wypiję, póki pamięć będzie w głowie. Potocki cugiem w kryształowym lodzie Pojedzie, mając rumak na powodzie; Szmelinga zdrowie zaś królewskim cugiem Ciągnie się, nalej ośm, jeden za drugiem; Za Szomowskiego, choć z nim mam urazy, Że mi groch skwasił, trzy nalej trzy razy; Za Grotkowskiego, wszak nam stanie wątku, Nie żałuj, chłopcze, kieliszków dziesiątku; Przeczkowski kończy,
— rzekła — abym zawsze miała Zwycięstwa mego ten znak niewątpliwy, Że kto tak kona, dłużej będzie żywy.” DO CHŁOPCA
Nalej mi, chłopcze! Kiedy przyjaciele Wymówili się z wieczerzy, ja śmiele Tak jako z nimi i za ichże zdrowie Wypiję, póki pamięć będzie w głowie. Potocki cugiem w kryształowym lodzie Pojedzie, mając rumak na powodzie; Szmelinga zdrowie zaś królewskim cugiem Ciągnie się, nalej ośm, jeden za drugiem; Za Szomowskiego, choć z nim mam urazy, Że mi groch skwasił, trzy nalej trzy razy; Za Grotkowskiego, wszak nam stanie wątku, Nie żałuj, chłopcze, kieliszków dziesiątku; Przeczkowski kończy,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 34
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie z ślepoty, bo chociaż dla zdrady Wzrok ma związany, widzi jaśniej słońca.
Było-ć by dobrze, kiedy by te słońca, Co rozgrzewają wszytek okrąg rady, Chciały się pomścić mych ogniów, jej zdrady, I moję pannę zagrzały do końca. Ale źle! Inszych ogniów tu potrzeba, Mało na jej lód wszytkie ognie z nieba.
Janie, gdy rady dodasz na te zdrady, Niż mi do końca zmierzchną dni i słońca, Godnym potrzeba osądzić cię nieba! STAREJ
Czteryś tylko, duchniczko, miała, pomnię, zęby: Dwa-ć jednym kaszlem, drugim dwa wypadły z gęby. Możesz teraz bezpiecznie kasłać raz i trzeci: Choćby
nie z ślepoty, bo chociaż dla zdrady Wzrok ma związany, widzi jaśniej słońca.
Było-ć by dobrze, kiedy by te słońca, Co rozgrzewają wszytek okrąg rady, Chciały się pomścić mych ogniów, jej zdrady, I moję pannę zagrzały do końca. Ale źle! Inszych ogniów tu potrzeba, Mało na jej lód wszytkie ognie z nieba.
Janie, gdy rady dodasz na te zdrady, Niż mi do końca zmierzchną dni i słońca, Godnym potrzeba osądzić cię nieba! STAREJ
Czteryś tylko, duchniczko, miała, pomnię, zęby: Dwa-ć jednym kaszlem, drugim dwa wypadły z gęby. Możesz teraz bezpiecznie kasłać raz i trzeci: Choćby
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 38
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
kajdany. Smęcił się z przodku, ale obaczywszy I twarz piękniejszą, i wzrok dobrze żywszy Niż u swej matki, polubił okowy I rzekł, już z niebem rozstać się gotowy: „Takich mi właśnie oczu było trzeba, Skąd lepiej będę strzelał niźli z nieba.” RÓŻNICA
W sercu mróz nosisz, w piersiach szczere lody, A farba-ć zdobi rumiane jagody; Ja w sercu pałam, a twarz mi blednieje — O, jak się znacznie lepiej z tobą dzieje! ORACJA KWIETNA
Ja, com przedtem bijał Turki I łapał lękliwe kurki, Nalazłem, gdzie w gumnie dziura, Służyłem jak wierny ciura — Teraz, jak
kajdany. Smęcił się z przodku, ale obaczywszy I twarz piękniejszą, i wzrok dobrze żywszy Niż u swej matki, polubił okowy I rzekł, już z niebem rozstać się gotowy: „Takich mi właśnie oczu było trzeba, Skąd lepiej będę strzelał niźli z nieba.” RÓŻNICA
W sercu mróz nosisz, w piersiach szczere lody, A farba-ć zdobi rumiane jagody; Ja w sercu pałam, a twarz mi blednieje — O, jak się znacznie lepiej z tobą dzieje! ORACJA KWIETNA
Ja, com przedtem bijał Turki I łapał lękliwe kurki, Nalazłem, gdzie w gumnie dziura, Służyłem jak wierny ciura — Teraz, jak
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 66
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971