bossą nogą Depce po nich Panienka/ szkodzić jej nie mogą/ Nie zaszkodzą i tobie: w gorszym razie będziesz/ Kiedy skoro skorupę ostro te przebedziesz/ Na dziwne stąd rozkoszną spuścisz się dolinę/ Gdzie jak snadno łakocią uśpić więc dziecinę/ Co nic nieustraszyły otworżone gęby Lwów straszliwym. Co ostre Hodyncowe zęby/ I Lamparcie pazury. Rozkosz cię miejscowa Obawiam się uwiedzie. Przetoż bądź gotowa/ A mądrej Felicjej trzymaj się nauki/ Której jeśli posłuchasz/ dokażesz tej sztuki/ Jakiej żaden przed tobą/ z żyjących tu ludzi/ Teraz odydz wesoła; Niechai się niemudzi/ I które cię zwycięstwo potkać ma w tym dziele/ Nie mieszkaj
bossą nogą Depce po nich Pánienká/ szkodzić iey nie mogą/ Nie zászkodzą y tobie: w gorszym razie będziesz/ Kiedy skoro skorupę ostro te przebedziesz/ Ná dziwne ztąd roskoszną spuscisz się dolinę/ Gdzie iák snadno łákocią vśpić więc dziecinę/ Co nic nieustrászyły otworżone gęby Lwow strászliwym. Co ostre Hodyncowe zęby/ Y Lámpárcie pázury. Roskosz cię mieyscowa Obawiam się vwiedzie. Przetoż bądz gotowa/ A mądrey Felicyey trzymay się náuki/ Ktorey iesli posłuchasz/ dokażesz tey sztuki/ Iákiey żaden przed tobą/ z żyiących tu ludzi/ Teraz odydz wesoła; Niechai się niemudzi/ Y ktore cię zwycięstwo potkáć ma w tym dziele/ Nie mieszkay
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 90
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
czyni, naczynie Rzemieślnika: widzieć go, jeśli umie, czy nie. Siłu nosi perukę, choć słówka, przysięgę, Nie rzecze po francusku, siłu błaznów — księgę. Wszytko to cienie, wszytko pozwierzchowne znaki: Zginą te, wtenczas się da widzieć, kto był jaki. Tam tchórzów, nie żołnierzów, spod lamparciej skóry Kondysów we pstrej sierci obaczyć z natury. To sądzą, co po wierzchu ludzkie widzą oczy; Ale śmierć te maszkary wszytkie pozewłoczy. Siłaż rzeczy w powszechne ciała zmartwychwstanie Inaczej się nad ludzkie pokaże mniemanie. 58. GROCH NA ŚCIANĘ
Nie groch, ale każda rzecz, z daleka czy z bliska, Leci z
czyni, naczynie Rzemieślnika: widzieć go, jeśli umie, czy nie. Siłu nosi perukę, choć słówka, przysięgę, Nie rzecze po francusku, siłu błaznów — księgę. Wszytko to cienie, wszytko pozwierzchowne znaki: Zginą te, wtenczas się da widzieć, kto był jaki. Tam tchórzów, nie żołnierzów, spod lamparciej skóry Kondysów we pstrej sierci obaczyć z natury. To sądzą, co po wierzchu ludzkie widzą oczy; Ale śmierć te maszkary wszytkie pozewłoczy. Siłaż rzeczy w powszechne ciała zmartwychwstanie Inaczej się nad ludzkie pokaże mniemanie. 58. GROCH NA ŚCIANĘ
Nie groch, ale każda rzecz, z daleka czy z bliska, Leci z
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 39
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kto: jako we łbie, tak i ciało stroi, Oboje pięćdziesiąte latko uspokoi; Ale senatorowi, który tak dalece Wszędy powinien swojej przestrzegać grandece, Ale kawalerowi, któremu grzbiet skrzywił Twardy kirys, i słusznie każdy by się dziwił, Gdyby marsową cerę i ono lwie serce W malowanej na starość miał ponosić derce, Pod lamparcim łupieżem hartowane członki Miał przyodziewać w młodych małżonków zasłonki. Tak Bolesław, którego degradował w krześle, Zajęczym, wojewodę, futerkiem obeśle, Że uciekł z wojny; nie wiem, czy dzisiejszą lamę, Czy byłby wziął zajęczą w obieraniu szlamę. Spuścić to na niewiasty i na małe dzieci! Co jeśli senatora i żołnierza
kto: jako we łbie, tak i ciało stroi, Oboje pięćdziesiąte latko uspokoi; Ale senatorowi, który tak dalece Wszędy powinien swojej przestrzegać grandece, Ale kawalerowi, któremu grzbiet skrzywił Twardy kirys, i słusznie każdy by się dziwił, Gdyby marsową cerę i ono lwie serce W malowanej na starość miał ponosić derce, Pod lamparcim łupieżem hartowane członki Miał przyodziewać w młodych małżonków zasłonki. Tak Bolesław, którego degradował w krześle, Zajęczym, wojewodę, futerkiem obeśle, Że uciekł z wojny; nie wiem, czy dzisiejszą lamę, Czy byłby wziął zajęczą w obieraniu szlamę. Spuścić to na niewiasty i na małe dzieci! Co jeśli senatora i żołnierza
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 227
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Siągać poczną obadwa, wierę, nie do kwadry; Przynajmniej by tym dzikim i drapieżnym zwierzem Mogli z siebie domowe wygnać za kołnierzem. Obiema palce z botów jałowiczych widać. Więc że to było rano, rozkażę wódki dać. Żaden z nich chustki nie ma, przeto jeśli który Chce go utrzeć, to z nosem do lamparciej skóry; Kieszeni pasz, w zanadrzu niebezpieczne na nie, Żeby utarszy, wąsów nie nawszył, schowanie. Toż skoro obiad zjedzą i wina do głowy Naleją, wstawszy, proszą koniom na podkowy. Podobniej by, pomyślę, patrząc na rozpruty, Niżeli koniom, sobie prosić wam na boty. 510. GORZAŁKA
Dosyć by
Siągać poczną obadwa, wierę, nie do kwadry; Przynajmniej by tym dzikim i drapieżnym zwierzem Mogli z siebie domowe wygnać za kołnierzem. Obiema palce z botów jałowiczych widać. Więc że to było rano, rozkażę wódki dać. Żaden z nich chustki nie ma, przeto jeśli który Chce go utrzeć, to z nosem do lamparciej skóry; Kieszeni pasz, w zanadrzu niebezpieczne na nie, Żeby utarszy, wąsów nie nawszył, schowanie. Toż skoro obiad zjedzą i wina do głowy Naleją, wstawszy, proszą koniom na podkowy. Podobniej by, pomyślę, patrząc na rozpruty, Niżeli koniom, sobie prosić wam na boty. 510. GORZAŁKA
Dosyć by
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 501
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
których sztuka jest/ kraść/ pustoszyć/ psować wszytko. Jadą wszyscy Polacy na wojnę dosyć strojno/ i z pompą: mają siodła grzecznie oprawne/ rzędy piękne/ konie dobre/ kasanki/ i insze szaty abo barwy złotem i srebrem świetno osadzone/ i upstrzone różnemi farbami: mają pióra i skrzydła orle/ futra lamparcie/ niedźwiedze: proporców i chorągwi rozmaitych także bębnów/ musik dosyć: oręża różne/ i wiele inszych ozdób miewają/ żeby się im tak dziwowali ludzie/ abo też żeby byli straszni nieprzyjacielowi/ i srodzy a śmieli sami w sobie. Konie mają miernego życia/ ale rączsze i śmielsze/ a niż Niemieckie frezy. Powiadają
ktorych sztuká iest/ kráść/ pustoszyć/ psowáć wszytko. Iádą wszyscy Polacy ná woynę dosyć stroyno/ y z pompą: máią śiodłá grzecznie opráwne/ rzędy piękne/ konie dobre/ kássánki/ y insze száty ábo bárwy złotem y srebrem świetno osádzone/ y vpstrzone roznemi fárbámi: máią piorá y skrzydłá orle/ futrá lámpárćie/ niedźwiedze: proporcow y chorągwi rozmáitych tákże bębnow/ musik dosyć: oręża rozne/ y wiele inszych ozdob miewáią/ żeby się im ták dźiwowáli ludźie/ ábo też żeby byli strászni nieprzyiaćielowi/ y srodzy á śmieli sámi w sobie. Konie máią mierne^o^ żyćia/ ále rączsze y śmielsze/ á niż Niemieckie frezy. Powiádáią
Skrót tekstu: BotŁęczRel_III
Strona: 47
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. III
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
z kostalskim stokiem, Kiedy go poczęstujesz scytyckim masłokiem. Niech się i te narody barzo nie kokoszą I nad sławę Sarmatów zacnych nie wynoszą, Co sobie brody, wąsy jako mniszy golą, A na głowie ozdobę kobiet nosić wolą; Niech jeno sarmackiego obaczą Junaka, Gdy wąs z pomiętą brodą ukaże z szyszaka, Gdy w lamparcim łupieżu i w zupełnej zbroi, I z orlim skrzydłem straszny jako diabeł stoi, Dopieroż zwarszy konia, gdy z kopiją skoczy — Będzie mąż, jeśli mu kto pojźrzy śmiele w oczy. A kiedy go w impecie kopiją zawadzi, Będzie duży, jeśli go z siodła nie wysadzi. Ale co ma być duży,
z kostalskim stokiem, Kiedy go poczęstujesz scytyckim masłokiem. Niech się i te narody barzo nie kokoszą I nad sławę Sarmatów zacnych nie wynoszą, Co sobie brody, wąsy jako mniszy golą, A na głowie ozdobę kobiet nosić wolą; Niech jeno sarmackiego obaczą Junaka, Gdy wąs z pomiętą brodą ukaże z szyszaka, Gdy w lamparcim łupieżu i w zupełnej zbroi, I z orlim skrzydłem straszny jako diabeł stoi, Dopieroż zwarszy konia, gdy z kopiją skoczy — Będzie mąż, jeśli mu kto pojźrzy śmiele w oczy. A kiedy go w impecie kopiją zawadzi, Będzie duży, jeśli go z siodła nie wysadzi. Ale co ma być duży,
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 233
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975