pełen utrapienia/ wyrasta jakokolwiek a bywa podcięty/ przemija jako cień/ a nieostoi się. Owo zgoła: Narodziwszy się wszyscy zaraz umieramy. Początek zaraz z koncem płochych lat sprzągamy. Pisze Filozof nie który o Zwierzętach nie jakich /przy rzece Hypanis/ która jest w Tatarskim Kraju iże się na świtaniu legą pod południe latają z południa z starżawszy się omdlewają/ pod wieczor z zachodem Słońca umierają. Tym zwierządkom które jedno dziennymi z Greckiego języka inszy Filozof nazwałieden Poeta Grecki/ naród ludzki być podobnym twierdzi. Ludzie prawi są jednodzienni tylko a prawie sen cienia. Lecz oprócz świadectw/ oświadczenie samo nas w tym upewnia/ iż chytra a nielitościwa śmierć
pełen vtrapienia/ wyrasta iákokolwiek á bywa podćięty/ przemija iáko ćień/ á nieostoi sie. Owo zgołá: Národźiwszy sie wszyscy záraz vmieramy. Początek zaraz z koncem płochych lat sprzągamy. Pisze Philozoph nie ktory o Zwierzętach nie iákich /przy rzece Hyppánis/ ktora iest w Tatarskim Kraiu iże sie na świtániu legą pod południe latáią z południá z stárżawszy sie omdlewáią/ pod wiecżor z zachodem Słońcá vmieráią. Tym źwierządkom ktore iedno dźiennymi z Greckiego ięzyká inszy Philozoph názwałieden Poetá Grecki/ narod ludzki być podobnym twierdźi. Ludźie práwi są iednodźienni tylko á prawie sen ćieniá. Lecż oprocż świádectw/ oświádcżenie sámo nas w tym vpewnia/ iż chytrá a nielutośćiwa śmierć
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: E3v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
wasze własne pieniądze wojskiem zaciągnionym konającej już doduszać Rzpltej et his ingeniis do ostatniej rekognicji absoluta przywieść Polaków.
6. Jawny dowód, że po wyciągnionych z Polski milionach i tak wielkich sumach pieniężnych, którym by przez kilkadziesiąt lat saksońskie i z prowentami nie wystarczyły minery, już w nadzieją zaciągnionych za te pieniądze wojsk saksońskich per imperium latają manifesty, że ani pan, ani wojska jego bezpiecznie w Polsce subsistere nie mogą. Na cóż to jest ten krój, jeżeli nie na to ściele się droga, aby pretekst był hostiliter aggredi Rzpltą, choć niewinną i ni o czym złym nie myślącą.
7. Już to patetice wszystkim dowodna jest, że ante victoriam
wasze własne pieniądze wojskiem zaciągnionym konającej już doduszać Rzpltej et his ingeniis do ostatniej rekognicyi absoluta przywieść Polaków.
6. Jawny dowód, że po wyciągnionych z Polski milijonach i tak wielkich sumach pieniężnych, którym by przez kilkadziesiąt lat saksońskie i z prowentami nie wystarczyły minery, już w nadzieją zaciągnionych za te pieniądze wojsk saksońskich per imperium latają manifesty, że ani pan, ani wojska jego bezpiecznie w Polsce subsistere nie mogą. Na cóż to jest ten krój, jeżeli nie na to ściele się droga, aby pretekst był hostiliter aggredi Rzpltą, choć niewinną i ni o czym złym nie myślącą.
7. Już to patetice wszystkim dowodna jest, że ante victoriam
Skrót tekstu: ZgubWolRzecz
Strona: 199
Tytuł:
Przestroga generalna stanów Rzpltej…
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1713 a 1714
Data wydania (nie wcześniej niż):
1713
Data wydania (nie później niż):
1714
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
aniołem. Białym anioł, czarnym czart, i słusznie, hetmani, Nieproszona fortuna przyświeca i na niej Siła należy, ona nadzieją i strachem Miesza graczów, u niej met często w ręku z szachem. Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy; Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy; Księża na krzyż; latają wszędzie wściekłe baby; Król tylko o jeden krok dokoła, chybaby, Co się więc trafia, że mu kto z bliska w nos dmuchnie, Uchyliwszy powagi, przeskoczy do kuchnie: Znośniejszy dym niźli strach. Mieszają się pieszy, Ale cóż, dalej kroku żaden nie pospieszy. W tej ci i świat, i
aniołem. Białym anioł, czarnym czart, i słusznie, hetmani, Nieproszona fortuna przyświeca i na niej Siła należy, ona nadzieją i strachem Miesza graczów, u niej met często w ręku z szachem. Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy; Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy; Księża na krzyż; latają wszędzie wściekłe baby; Król tylko o jeden krok dokoła, chybaby, Co się więc trafia, że mu kto z bliska w nos dmuchnie, Uchyliwszy powagi, przeskoczy do kuchnie: Znośniejszy dym niźli strach. Mieszają się pieszy, Ale cóż, dalej kroku żaden nie pospieszy. W tej ci i świat, i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 28
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Szpanowa Czaplicownie od Imci pana Zbygniewa z Raciborska Morsztyna, miecznika mozyrskiego
.
Hejnał, panie serca mego, Leżąc między miękkim puchem, Ockni się ze snu smacznego. Słuchaj mię łaskawym uchem. Już twój sługa nieospały Już pewne o dniu otuchy, Zaczynać nowe hejnały. Pieją marsowe posłuchy, A choć jeszcze ociężałe Już i jaskołki latają, Snem, twe oczy są wspaniałe. Gdy się zorze zapalają.
Już skowronek wykrzykając Dzień nastający witając Pod obłoki wylatuje, Biedne ptaszę radość czuje.
Już na zielonej murawie Krzyczą zamorscy żorawie, Rącze loty wysmukują, Już od ziemie podlatują.
Zaczynają zamierzone Loty swe w daleką stronę. Już ci to znać dzień nastaje,
Szpanowa Czaplicownie od Imci pana Zbygniewa z Raciborska Morstyna, miecznika mozyrskiego
.
Hejnał, panie serca mego, Leżąc między miękkim puchem, Ockni się ze snu smacznego. Słuchaj mię łaskawym uchem. Już twoj sługa nieospały Już pewne o dniu otuchy, Zaczynać nowe hejnały. Pieją marsowe posłuchy, A choć jeszcze ociężałe Już i jaskołki latają, Snem, twe oczy są wspaniałe. Gdy się zorze zapalają.
Już skowronek wykrzykając Dzień nastający witając Pod obłoki wylatuje, Biedne ptaszę radość czuje.
Już na zielonej murawie Krzyczą zamorscy żorawie, Rącze loty wysmukują, Już od ziemie podlatują.
Zaczynają zamierzone Loty swe w daleką stronę. Już ci to znać dzień nastaje,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 376
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
jest na co patrzać. Weźcie do tego chęć i nabożeństwo, żebyście radzi w-Naświętszy Sakrament jako w-tenczę patrzali; bo to jest najwyższy Cel, oka śmiertelnego. 6. Widział ludzie jako drzewa, takie do dziś dnia są drzewa, co to nie umie nic spokojnie, i przyjaźnie mówić, ale mu tylko kijce zgęby latają. 7. Bywają takie drzewa, nie obaczysz, aby się też ukłonić miał, chwieje się raczej niż nachyla, nieumie się pokłonem zniżyć. Konwersacja jego nie smaczna, jak drewno gryzł. 8. Aleć i człowiek pusty, swawolny, co to wzgórę nogami chodzi, jak drzewo gałęziami do góry, i
iest ná co pátrzáć. Weźćie do tego chęc i nabożeństwo, zebyśćie rádźi w-Naświętszy Sákráment iáko w-tenczę pátrzáli; bo to iest naywyższy Cel, oká śmiertelnego. 6. Widźiał ludźie iáko drzewá, tákie do dźiś dniá są drzewá, co to nie umie nic zpokoynie, i przyiáźnie mowić, ále mu tylko kiyce zgęby latáią. 7. Bywáią tákie drzewá, nie obaczysz, áby się też ukłonić miał, chwieie się ráczey niż náchyla, nieumie się pokłonem zniżyć. Konwersacyia iego nie smáczna, iák drewno gryzł. 8. Aleć i człowiek pusty, swawolny, co to wzgorę nogámi chodźi, iák drzewo gáłęźiámi do gory, i
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 77
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, Ale i Uwernią obfitą nawiedził I namniejsze miasteczka u Gaszkonów zwiedził. Z Prowence do Brytonów i zaś z Pikardiej Zbiegał wszędzie do samych granic Hiszpaniej.
VII.
Gdy się październik kończy, listopad poczyna, Gdy się już dobrze jesień i zimno zaczyna, Kiedy liście wiatr i mróz z drzewa obijają, Kiedy ptastwa drobniejsze stadami latają, Wyjechał pan z Anglantu za paryską bronę I puścił się dla zguby swojej w drogę onę, Ani jej przestał szukać, póki zima trwała, Ani kiedy się wiosna piękna poczynała.
VIII.
Jednego dnia tak, jako miewał w obyczaju, Jeżdżąc z miasta do miasta i z kraju do kraju, Stanął nad rzeką,
, Ale i Uwernią obfitą nawiedził I namniejsze miasteczka u Gaszkonów zwiedził. Z Prowence do Brytonów i zaś z Pikardyej Zbiegał wszędzie do samych granic Hiszpaniej.
VII.
Gdy się październik kończy, listopad poczyna, Gdy się już dobrze jesień i zimno zaczyna, Kiedy liście wiatr i mróz z drzewa obijają, Kiedy ptastwa drobniejsze stadami latają, Wyjechał pan z Anglantu za paryską bronę I puścił się dla zguby swojej w drogę onę, Ani jej przestał szukać, póki zima trwała, Ani kiedy się wiosna piękna poczynała.
VIII.
Jednego dnia tak, jako miewał w obyczaju, Jeżdżąc z miasta do miasta i z kraju do kraju, Stanął nad rzeką,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 173
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mróz, słotę z dzieckami nagimi cierpią i ledwo się nie zagubią. Już okna w chałupach na wylot przeglądają, piece trupem leżą, naczynia, sprzęty, szkła i fanty potłuczone i porabowane. Już szkapy po uszy z siana wyglądają, owsem i ziarnem przez ochwat mierzą się, pierze z drobiu jak śnieg po całej wsi latają, ognie w stodołach palą się, we wszytkim niekarny żołnierz pod niepodciwą komendą bryka i egzorbituje, ruszenie się za pół mile przez wszytkie wnętrzności ubóstwa ludzkiego traktowych i bokowych wiosek aż za trzy dni rokując. Już i IMć z drobiem dziatek swoich we dworze na zimnie bez drew i stróża w zęby jak w cymbały dzwoni,
mróz, słotę z dzieckami nagimi cierpią i ledwo się nie zagubią. Już okna w chałupach na wylot przeglądają, piece trupem leżą, naczynia, sprzęty, szkła i fanty potłuczone i porabowane. Już szkapy po uszy z siana wyglądają, owsem i ziarnem przez ochwat mierzą się, pierze z drobiu jak śnieg po całej wsi latają, ognie w stodołach palą się, we wszytkim niekarny żołnierz pod niepodciwą komendą bryka i egzorbituje, ruszenie się za pół mile przez wszytkie wnętrzności ubóstwa ludzkiego traktowych i bokowych wiosek aż za trzy dni rokując. Już i JMć z drobiem dziatek swoich we dworze na zimnie bez drew i stróża w zęby jak w cymbały dzwoni,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 282
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
zbóż Boginię Smok jeden i drugiWiezie: Junonę ważną sprzęgłe Panów cugiBachus zaś naprzemiany, raz Tygrysy w lidze,Drugi raz miewa Rysie, trzeci Ostrowidze. Neptuna Hyppotami, albo Wodne Konie,Ty w swym wozie masz Kare Piekielny Plutonie. Kastor i Polluks Konno, bo wozów nie mają,Kupidyn i Merkury, skrzydłami latają. SCJENCJA o Bożkach TYTUŁ CZWARTY TEJ KsIĘGI. EKs SACRIS non SACRA albo SCJENCJA o BAŁWANACH w PIŚMIE ŚWIĘTYM WSPOMNIONYCH, NIE DLA ADORACYJ, LECZ DLA ABOMINACYJ. Inseruntur przytym i inne Numina eks okazjone dla erudycyj Ciekawego Czytelnika.
IDOLOLATRIE, albo Bałwochwalstwa najpierwsi perhibentur Autorowie, Potomkowie Chama po generalnym Świata Potopie, jako to
zboż Boginię Smok ieden y drugiWieźie: Iunonę ważną sprzęgłe Panow cugiBachus zaś naprzemiany, raz Tygrysy w lydze,Drugi raz miewa Rysie, trzeci Ostrowidze. Neptuna Hyppotami, albo Wodne Konie,Ty w swym wozie masz Kare Piekielny Plutonie. Kastor y Pollux Konno, bo wozow nie maią,Kupidyn y Merkury, skrzydłami latáią. SCYENCYA o BOZKACH TYTUŁ CZWARTY TEY XIĘGI. EX SACRIS non SACRA albo SCYENCYA o BAŁWANACH w PISMIE SWIĘTYM WSPOMNIONYCH, NIE DLA ADORACYI, LECZ DLA ABOMINACYI. Inseruntur przytym y inne Numina ex occasione dla erudicyi Ciekawego Czytelnika.
IDOLOLATRIAE, albo Bałwochwalstwa naypierwsi perhibentur Autorowie, Potomkowie Chama po generalnym Swiata Potopie, iako to
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 34
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
AKADEMII FLORENCKIEJ, że jest Symbolum Sito z Otrębami, dawszy Lemma: Florem tritici meliorem secernit, nazwani tameczni Akademicy Furfuraryj, Otrębnicy.
PERUZYNSCY AKADEMICY, że wzięli sobie pro Tesera Zorawiów kamyki noszących, gdy lecą, i gdy w nocy się wartują, przydawszy Lemma Vel cum pondere, to lest lubo z ciężarem, przeciez latają: Stej racyj nazwano ich Insensatos, czyli że non sentiunt prac, czyli że ich za nierozumnych poczytają.
AKADEMIA MEDIOLAŃSKA Koło, wielu Wiaderkami wodę ciągnące z rzeki ma za znamie, z daną Inskrypcją: Una omnes; tojest iż jak te koło jedno wszystkie ciągnie wiaderka, tak my wszyscy na to składamy się i
AKADEMII FLORENCKIEY, że iest Symbolum Sito z Otrębami, dawszy Lemma: Florem tritici meliorem secernit, nazwani tameczni Akademicy Furfurarii, Otrębnicy.
PERUZYNSCY AKADEMICY, że wzieli sobie pro Tesera Zoráwiow kamyki noszących, gdy lecą, y gdy w nocy się wartuią, przydawszy Lemma Vel cum pondere, to lest lubo z ciężarem, przeciez lataią: Ztey racyi nazwano ich Insensatos, czyli że non sentiunt prac, czyli źe ich za nierozumnych poczytaią.
AKADEMIA MEDIOLANSKA Koło, wielu Wiaderkami wodę ciągnące z rzeki ma za znamie, z daną Inskrypcyą: Una omnes; toiest iż iak te koło iedno wsżystkie ciągnie wiaderka, tak my wszyscy na to składamy się y
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 390
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
skazana, aby w Jaskułkę się zamieniwszy, najczęściej po pod dymnemi dachami sobie gniazda wijąc, luat delictum. Wylatują na Wiosnę około AEquinoctium Wiosnowego, a zaś około Ekwinoctium Jesiennego poczepiawszy się za nóżki i skrzydełka, w kłębek się zwinąwszy, w wodzie zanurzają, i tam zamierają; do ciepła przyniesione i rozgrzane ruszają się i latają, jako X Rzączyński z czterma świadkami osobnemi probuje, In Historia Naturli Curiosa Regni Poloniae, a przed nim napisał Olaus Magnus. Z natury swojej praesentiunt następującą budynków ruinę, dlatego stamtąd wynoszą się. Hałyagus Król Duński, mszcząc się zabójstwa Ojca swego, nałapawszy Jaskułek z Duny Miasta, do nóg ich hubki zapalonej nawiązał,
skazana, aby w Iaskułkę się zamieniwszy, nayczęściey po pod dymnemi dachami sobie gniazda wiiąc, luat delictum. Wylatuią na Wiosnę około AEquinoctium Wiosnowego, a zaś około AEquinoctium Iesiennego pocżepiawszy się za nożki y skrzydełka, w kłębek się zwinąwszy, w wodzie zanurzaią, y tam zamieraią; do ciepła przyniesione y rozgrzane rusżaią się y lataią, iako X Rzączyński z czterma świadkami osobnemi probuie, In Historia Naturli Curiosa Regni Poloniae, á przed nim napisał Olaus Magnus. Z natury swoiey praesentiunt następuiącą budynkow ruinę, dlatego ztamtąd wynoszą się. Hałyagus Krol Duński, mszcząc się zaboystwa Oyca swego, nałapawszy Iaskułek z Duny Miasta, do nog ich hubki zapaloney nawiązał,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 609
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755