Krom palcata, którem psa uczy i wprawuje, Nie chce szable dobywać i rękę hamuje.
VIII.
On go zatnie palcatem, przypadszy na drogę, Pies go także, dosiągszy, kąsa w lewą nogę I koń często wierzgając, zadkiem nań wymierzy I mocno go w prawy bok nogami uderzy; Ale i ptak, latając wielkiemi kołami, Spadał na dół i twarz mu drapał paznogciami. Rabikan wylękniony tak jest pełen trwogi, Że ani ręki słuchać ani chce ostrogi.
IX.
Rugier zatem dobywa szable, przymuszony, I żeby mógł uprzątnąć on szturm uprzykrzony, Czasem sztychem, a czasem ostrzem sokołowi, Psu i natarczywemu grozi myśliwcowi. Ale się
Krom palcata, którem psa uczy i wprawuje, Nie chce szable dobywać i rękę hamuje.
VIII.
On go zatnie palcatem, przypadszy na drogę, Pies go także, dosiągszy, kąsa w lewą nogę I koń często wierzgając, zadkiem nań wymierzy I mocno go w prawy bok nogami uderzy; Ale i ptak, latając wielkiemi kołami, Spadał na dół i twarz mu drapał paznogciami. Rabikan wylękniony tak jest pełen trwogi, Że ani ręki słuchać ani chce ostrogi.
IX.
Rugier zatem dobywa szable, przymuszony, I żeby mógł uprzątnąć on szturm uprzykrzony, Czasem sztychem, a czasem ostrzem sokołowi, Psu i natarczywemu grozi myśliwcowi. Ale się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 149
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
częstokroć woda deszczowa podobna bywa do krwi. Wierzyć jednak nie mamy: iż w samej rzeczy krew albo woda czerwona z obłoków padała. Tego bowiem koloru przyczyny na ziemi, nie na niebie są następujące.
Pierwsza robactwo malutkie czerwone, i ledwo okiem dojrzałe. To z ziemi, i drzew, wychodząc, lub na powietrzu latając, gdy zmieszane z wodą deszczową w niej pływa, a dla szczupłości rozeznane być nie może, kolorem swoim łudzi niewiadomych. We Francij P. Peirese, widząc wieśniaków takowym deszczem przestraszonych do domów uciekających, przedsięwzioł doświadczyć , coby to była za potwora. Przypatrując się więc kroplom deszczowym postrzegł, iż były napełnione robaczkami czerwonymi
częstokroć woda deszczowa podobna bywa do krwi. Wierzyć iednak nie mamy: iż w samey rzeczy krew albo woda czerwona z obłokow padała. Tego bowiem koloru przyczyny na ziemi, nie na niebie są następuiące.
Pierwsza robactwo malutkie czerwone, y ledwo okiem doyrzałe. To z ziemi, y drzew, wychodząc, lub na powietrzu lataiąc, gdy zmieszane z wodą deszczową w niey pływa, a dla sczupłości rozeznane być nie może, kolorem swoim łudzi niewiadomych. We Franciy P. Peirese, widząc wieśniakow takowym deszczem przestraszonych do domow uciekaiących, przedsięwzioł doświadczyć , coby to była za potwora. Przypatruiąc się więc kroplom deszczowym postrzegł, iż były napełnione robaczkami czerwonymi
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 252
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
, święto Minerwy obchodząc, niosły w koszykach przywieńczonych czyste ofiary: z których jednę, jako ze wszech napiękniejszą, Hersę, zamiłował Merkurius, wracając się do Jowisza przez powietrze, po przemienieniu Batta w kamień. Powieść Siedmnasta.
A Z tamtadże zarazem równymi się pióry Wzbił/ A wężokrętnej laski nosiciel/ do góry: I latając/ z wyska patrzjał na dziedziny B Munichijskie/ C i wdzięczne Minerwie krainy/ I na drzewa D pięknego Liceu. A tego Dnia/ trefunkiem/ na głowach z zwyczaju dawnego/ Niosły ofiary czyste panny/ w uwieńczonych Koszykach/ E do Pallady Zamków poświęconych. Skąd wracające się/ F Bóg prędki upatruje/ I już
, święto Minerwy obchodząc, niosły w koszykách przywieńczonych czyste ofiáry: z ktorych iednę, iáko ze wszech napięknieyszą, Hersę, zámiłował Merkuryus, wracáiąc się do Iowiszá przez powietrze, po przemienieniu Báttá w kámień. Powieść Siedmnasta.
A Z támtádże zárázem rownymi się piory Wzbił/ A wężokrętney laski nośićiel/ do gory: Y latáiąc/ z wyská pátrzyał ná dźiedźiny B Munichiyskie/ C y wdźięczne Minerwie kráiny/ Y ná drzewá D pięknego Lyceu. A tego Dniá/ trefunkiem/ ná głowách z zwyczáiu dawnego/ Niosły ofiáry czyste pánny/ w vwieńczonych Koszykách/ E do Pállády Zamkow poświęconych. Zkąd wracáiące się/ F Bog prędki vpátruie/ Y iuż
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 92
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
swego wesela i tłumaczem smutku. Czy ja bocian świat czyścić? Dudaj, miły dudku! TALIA
Słowik śpiewa w rokicie, wdzięczny słowik z wiela, Piękna, lecz nieszczęśliwa dziewka Filomela. Próżno, próżno, bo późno po panieństwie nuci; Lepiej się wczas ostrzegać: co się już nie wróci, Nigdy nie wyżałujesz. Latając jak z proce, Biedna około niego jaskółka świegoce. Prokne to jest, jej siostra, co za takim czynem Swego męża a ojca nakarmiła synem. Nie ma, prawda, żal końca; o, plugawa jatka! Dla pomsty ojcu rzeże syna własna matka. I dopuścił Jupiter, że w czasie malutkiem Ta jaskółka,
swego wesela i tłumaczem smutku. Czy ja bocian świat czyścić? Dudaj, miły dudku! TALIA
Słowik śpiewa w rokicie, wdzięczny słowik z wiela, Piękna, lecz nieszczęśliwa dziewka Filomela. Próżno, próżno, bo późno po panieństwie nuci; Lepiej się wczas ostrzegać: co się już nie wróci, Nigdy nie wyżałujesz. Latając jak z proce, Biedna około niego jaskółka świegoce. Prokne to jest, jej siostra, co za takim czynem Swego męża a ojca nakarmiła synem. Nie ma, prawda, żal końca; o, plugawa jatka! Dla pomsty ojcu rzeże syna własna matka. I dopuścił Jupiter, że w czasie malutkiem Ta jaskółka,
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 114
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sine Lege, sine Rege.
W Saksonii według Baroniusza pod Rokiem 780. świadczącego, POGAŃSKICH
wenerowano Bożka KRODO albo Krodona chłopa starego na rybie stojącego, lecz staraniem Karola Wielkiego Cesarza Sasi oświeceni w błędach swoich, Bożka tego nietylko odstąpili, ale też obrócili w przysłowie: wszystkie szpetne rzeczy terminem Krodo nazywając.
Ale nie latając po obszernego Świata Krajach piórem moim za Deastrami, wracamsię do Polski, gdzie wgnieżdzie Orła Sarmackiego wiele znajduję takowychże Spurcicias albo Bałwochwalskiego wszeteczeństwa. Niżeli tu et in annexis Provinciis Polacy, prawdziwego staraniem DOMBROWKI Księżny Polskiej poznali BOGA, około Roku Chrystusowego 960. niżeli Orzeł Polski w patrzył się in Solem Iustitiae, i Polak a
sine Lege, sine Rege.
W Saxonii według Baroniusza pod Rokiem 780. świadczącego, POGANSKICH
wenerowano Bożka KRODO albo Krodona chłopa starego na rybie stoiącego, lecz staraniem Karola Wielkiego Cesarza Sasi oświeceni w błędach swoich, Bożka tego nietylko odstąpili, ale też obrocili w przysłowie: wszystkie szpetne rzeczy terminem Krodo nazywaiąc.
Ale nie lataiąc po obszernego Swiata Kraiach piorem moim za Deastrami, wracamsię do Polski, gdzie wgnieżdzie Orła Sarmackiego wiele znayduię takowychże Spurcicias álbo Bałwochwalskiego wszeteczeństwa. Niżeli tu et in annexis Provinciis Polacy, prawdziwego stáraniem DOMBROWKI Xiężny Polskiey poznali BOGA, około Roku Chrystusowego 960. niżeli Orzeł Polski w patrzył się in Solem Iustitiae, y Polak à
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 24
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Choć się czasem sprawdziło, tedy to albo mero casui, albo Sanctitati życia trzebaby przypisać Astrologa, jeżeli dobry Katolik. Ale Alciatus cale nie akceptuje Prognostyków Asłrologicznych mówiąc.
Astrologus caveat quidquam praedicere praeceps. Nam cadit impostor, dum super Astra volat.
To jest:
Niech bez rozmysłu wieszczków, Astrolog nie kleci, Bo latając po Niebach, z tamtąd na łeb zleci.
Do ASTROLOGII należą ANNI CLIMACTERICI, Lata podejzrzane, jaką nie Fortunności pachnące notą, i przywarą; które są jedne HEBDOMATICI, to jest Posiodme, po siedm liczb mające. Drugie ENNEATICI, dziewiąte, alias po 9 liczb mające. W samej rzeczy nie co innego znaczą,
Choć się czasem zprawdziłò, tedy to albo mero casui, albo Sanctitati życia trzebaby przypisać Astrologa, ieżeli dobry Katolik. Ale Alciatus cale nie akceptuie Prognostykow Asłrologicznych mowiąc.
Astrologus caveat quidquam praedicere praeceps. Nam cadit impostor, dum super Astra volat.
To iest:
Niech bez rozmysłu wieszczkow, Astrolog nie kleci, Bo latáiąc po Niebach, z tamtąd na łeb zleci.
Do ASTROLOGII należą ANNI CLIMACTERICI, Lata podeyzrzane, iaką nie Fortunności pachnące notą, y przywarą; ktore są iedne HEBDOMATICI, to iest Posiodme, pò siedm liczb máiące. Drugie ENNEATICI, dziewiąte, alias po 9 liczb maiące. W samey rzeczy nie co innego znacżą,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 178
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
cielęciny, drobno posiekanej, włóż w naczynie gliniane, aby tak przez dni dziesięć gniło, potym tym truj ryby. Alexius Item weź nasienia rożanego z nasieniem gorczycznym, i nogę łasiczki przywiąż do włoka, albo saka, ryby do niego spływać się będą Albertus. Item nałapaj robaczków złotników, tojest tych co się w nocy latając świecą, je w bańce szklannej dystiluj na wolnym ogniu z wodą, aż się woda wysmaży: dotej masy przydaj żywego srebra uncyj cztery, włóż to w naczynie jakie okrągłe, szklanne, naprzykład w butelkę, dobrze zaszpuntuj, aby wody nie puściło. Te naczynie włóż w sak, albo włok, chcąc łowić ryby
cielęciny, drobno posiekaney, włoż w naczynie gliniane, aby tak przez dni dziesięć gniło, potym tym truy ryby. Alexius Item weź nasienia rożanego z nasieniem gorczycznym, y nogę łasiczki przywiąż do włoka, albo saka, ryby do niego spływać się będą Albertus. Item nałapay robaczkow złotnikow, toiest tych co się w nocy lataiąc swiecą, ie w bańce szklanney distiluy na wolnym ogniu z wodą, aż się woda wysmaży: dotey masy przyday żywego srebra uncyi cztery, włoż to w naczynie iakie okrągłe, szklanne, naprzykład w butelkę, dobrze zaszpuntuy, aby wody nie pusciło. Te naczynie włoż w sák, albo włok, chcąc łowić ryby
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 468
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
miesiąca/ na górach Ararad. 5. I wody sciekały i opadały/ aż do dziesiątego miesiąca: Dziesiątego bowiem miesiąca/ pierwszego dnia okazały się wierzchy gór. 6. I stało się po skończeniu czterdziestu dni/ otworzył Noe/ okno Korabia/ które był uczynił. 7. I wypuścił kruka: który tam i sam latając/ zasię się wracał/ aż oschły wody na ziemi. 8.
POtym wypuścił gołębicę od siebie: aby obaczył jeśli opadły wody z wirzchu ziemie. 9. Ale nienalazszy gołębica odpoczynienia stopie nogi swojej wróciła się do niego do Korabia: jeszcze bowiem wody były po wszystkiej ziemi: I wyciągnąwszy/ rękę swoję wziął ją
mieśiącá/ ná gorách Arárád. 5. Y wody zćiekáły y opadáły/ áż do dźieśiątego mieśiącá: Dźieśiątego bowiem mieśiącá/ pierwszego dniá okazáły śię wierzchy gor. 6. Y stáło śię po skończeniu czterdźiestu dni/ otworzył Noe/ okno Korabiá/ ktore był uczynił. 7. Y wypuśćił kruká: ktory tám y sám latájąc/ záśię śię wracał/ áż oschły wody ná źiemi. 8.
POtym wypuśćił gołębicę od śiebie: áby obaczył jeśli opádły wody z wirzchu źiemie. 9. Ale nienálazszy gołębicá odpoczynienia stopie nogi swojey wroćiłá śię do niego do Korabiá: jeszcze bowiem wody były po wszystkiey ziemi: Y wyćiągnąwszy/ rękę swoję wźiął ją
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 7
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
narodom/ według liczby Synów Izraelskich: 9. Abowiem działem Pańskim jest lud jego/ Jakub sznurem dziedzictwa jego: 10. Znalazł go w ziemi pustej/ i na puszczy wielkej i strasznej: obwodził go/ uczył go/ strzegł go jako źrzenice oka swego. 11. Jako Orzeł wywabia Orlęta swoje/ nad Orlętami swoimi latając rozszerza skrzydła swoje/ bierze je/ i nosi je na skrzydłach swoich. 12. Tak PAN sam prowadził go/ a żaden obcy Bóg nie był znim. 13. Wyniósł go na wysokie miejsca ziemie/ aby używał urodzajów polnych/ i uczyniłaby sat miód z skały/ i oliwę z opoki twardej: 14
narodom/ według licżby Synow Izráelskich: 9. Abowiem dźiałem Páńskim jest lud jego/ Iákob sznurem dźiedźictwá jego: 10. Ználazł go w źiemi pustey/ y ná puszcży wielkey y strászney: obwodźił go/ ucżył go/ strzegł go jáko źrzenice oká swego. 11. Iáko Orzeł wywabia Orlętá swoje/ nád Orlętámi swojimi latájąc rozszerza skrzydłá swoje/ bierze je/ y nośi je ná skrzydłách swojich. 12. Ták PAN sam prowádźił go/ á żaden obcy Bog nie był znim. 13. Wyniosł go ná wysokie miejscá źiemie/ áby używał urodzájow polnych/ y ucżyniłáby sat miod z skáły/ y oliwę z opoki twárdey: 14
Skrót tekstu: BG_Pwt
Strona: 220
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Powtórzonego Prawa
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
mu jagody/ tocząc pot perłowy/ Oczy słodko błyskały/ raz z niebieskiej głowy Na wierzch się dobywając/ raz mruząc obłoki Do wpuł nieprzywierane. Z piersi duch głęboki. Ognie żywe wysiewał; Skąd wszytkie do koła Gotowym się płomieniem zajmowały zioła/ Drzewa same pałały/ z sobą się szaerzając Jednostajnym pożarem: i po nich latając Bażanci/ Feniksowie/ powietrze ogniste Skrzydły siekli złotym. Nawet aż bagniste I błota wysychały/ i ziemia w swym łonie Czuła ogień piastując ciężkie jego skronie/ Dodawała jego snu wdzięcznym swym szemraniem Rzeka sama/ i z boku chłodnym powiewaniem Lagodnych Fawoniów/ poruszając drobne Ptaszęta do śpiewania/ i inne osobne Lało niebo przysmaki/
mu iágody/ tocząc pot perłowy/ Oczy słodko błyskáły/ raz z niebieskiey głowy Ná wierzch sie dobywáiąc/ raz mruząc obłoki Do wpuł nieprzywieráne. Z piersi duch głęboki. Ognie żywe wysiewał; Zkąd wszytkie do kołá Gotowym się płomieniem záymowały ziołá/ Drzewá sáme pałáły/ z sobą się szaerzáiąc Iednostáynym pożárem: y po nich latáiąc Báżanci/ Fenixowie/ powietrze ogniste Skrzydły siekli złotym. Nawet aż bagniste Y błotá wysycháły/ y ziemiá w swym łonie Czułá ogien piastuiąc cięszkie iego skronie/ Dodawáła iego snu wdzięcznym swym szemrániem Rzeka sama/ y z boku chłodnym powiewániem Lágodnych Fawoniow/ poruszáiąc drobne Ptaszętá do spiewánia/ y inne osobne Lało niebo przysmáki/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 94
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701