,
Szkieleta samorodne i wszytek cech stary Młodym dziewkom, którym ich za straż przystawiają, Nie dozwalają, o co już same nie dbają. Ale choćby też dbały, szalałby w miłości, Kto by ich stare porwał obierać się kości. A trudno ich w czym podejść: diabeł mądr, bo stary; Ostatek od latawców wiedzą i przez czary, Trzy dziewięci rozumów mają i sztuk tyle, Że ich na Twardowskiego nie zjeździsz kobyle. Łąka bez płota, gadzin, jaszczurki i węża, Młoda pani bez złego i starego męża, Niebo bez chmur, miód bez pszczół, róża bez kolących Szpilek, morze bez wiatrów okręty burzących, Żywot ten
,
Szkieleta samorodne i wszytek cech stary Młodym dziewkom, którym ich za straż przystawiają, Nie dozwalają, o co już same nie dbają. Ale choćby też dbały, szalałby w miłości, Kto by ich stare porwał obierać się kości. A trudno ich w czym podejść: diabeł mądr, bo stary; Ostatek od latawców wiedzą i przez czary, Trzy dziewięci rozumów mają i sztuk tyle, Że ich na Twardowskiego nie zjeździsz kobyle. Łąka bez płota, gadzin, jaszczurki i węża, Młoda pani bez złego i starego męża, Niebo bez chmur, miód bez pszczół, róża bez kolących Szpilek, morze bez wiatrów okręty burzących, Żywot ten
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 329
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, "Gelos" - śmieszny zowie. ,,Likos" - zasię u Greków, a wilk w naszej mowie. Jakoby złożywszy te trojorzędne słowa, Ewanielik - Bachus, wilk śmieszny - tak brzmi mowa. Nie zmyślony to koncept, wiedzcie ludzie o tym, Abyście powiadali potomkom swym potym. Marcin Luter z latawca ojca urodzony, Napisał to towarzysz jego doświadczony, Co z nim do szkoły chadzał, a z nim siadał często, I w dialektyce się z nim rozpierał gęsto. Ten był znak: nie miał jednej z rodu dziurki w nosie, A powiadają ludzie z dawna o tym, kto się
Z latawca ojca zrodzi, taki
, "Gelos" - śmieszny zowie. ,,Likos" - zasię u Greków, a wilk w naszej mowie. Jakoby złożywszy te trojorzędne słowa, Ewanjelik - Bachus, wilk śmieszny - tak brzmi mowa. Nie zmyślony to koncept, wiedzcie ludzie o tym, Abyście powiadali potomkom swym potym. Marcin Luter z latawca ojca urodzony, Napisał to towarzysz jego doświadczony, Co z nim do szkoły chadzał, a z nim siadał często, I w dialektyce się z nim rozpierał gęsto. Ten był znak: nie miał jednej z rodu dziurki w nosie, A powiadają ludzie z dawna o tym, kto się
Z latawca ojca zrodzi, taki
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 360
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
. Marcin Luter z latawca ojca urodzony, Napisał to towarzysz jego doświadczony, Co z nim do szkoły chadzał, a z nim siadał często, I w dialektyce się z nim rozpierał gęsto. Ten był znak: nie miał jednej z rodu dziurki w nosie, A powiadają ludzie z dawna o tym, kto się
Z latawca ojca zrodzi, taki ma znak zawżdy, I w tym go charakterze może poznać każdy. Jaki ociec taki syn, takie przyrodzenie, I jakie jego było znacie już ćwiczenie. Ten imię Jezusowe najpierwej wyspacał, Miasto Salvator, na złość Servator wywracał, Aby imię zbawienne, co anioł zniósł z nieba, Dworsko udawał,
. Marcin Luter z latawca ojca urodzony, Napisał to towarzysz jego doświadczony, Co z nim do szkoły chadzał, a z nim siadał często, I w dialektyce się z nim rozpierał gęsto. Ten był znak: nie miał jednej z rodu dziurki w nosie, A powiadają ludzie z dawna o tym, kto się
Z latawca ojca zrodzi, taki ma znak zawżdy, I w tym go charakterze może poznać każdy. Jaki ociec taki syn, takie przyrodzenie, I jakie jego było znacie już ćwiczenie. Ten imię Jezusowe najpierwej wyspacał, Miasto Salvator, na złość Servator wywracał, Aby imię zbawienne, co anioł zniósł z nieba, Dworsko udawał,
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 361
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
, co mówiono, Chce doświadczyć i żeby mógł urwać wrzeciono Parce jego żywota, żeby nie żył więcej, Do żyznej Damiaty wybrał się tem prędzej; Stamtąd się dalej udał najdować Oryla - Tak go zwano - i ujźrzał na brzegu u Nila, Gdzie w morze wpada, wieżę, w której niezwątlony Mieszkał zbójca, z latawca i z wiedmy zrodzony.
LXVII.
Przyjachawszy tam, miedzy dwiema rycerzami I Orylem bój zastał srogi nad brzegami. Oryl sam jeden, ci nań oba przycinają, Ale jednemu oba ledwie odpierają, Chocia o ich dzielności tak ludzie mówili, Że na świecie mężniejszy rycerze nie byli; A z Oliwiera ojca byli to spłodzeni
, co mówiono, Chce doświadczyć i żeby mógł urwać wrzeciono Parce jego żywota, żeby nie żył więcej, Do żyznej Damiaty wybrał się tem pręcej; Stamtąd się dalej udał najdować Oryla - Tak go zwano - i ujźrzał na brzegu u Nila, Gdzie w morze wpada, wieżę, w której niezwątlony Mieszkał zbójca, z latawca i z wiedmy zrodzony.
LXVII.
Przyjachawszy tam, miedzy dwiema rycerzami I Orylem bój zastał srogi nad brzegami. Oryl sam jeden, ci nań oba przycinają, Ale jednemu oba ledwie odpierają, Chocia o ich dzielności tak ludzie mówili, Że na świecie mężniejszy rycerze nie byli; A z Oliwiera ojca byli to spłodzeni
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 347
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
dobierać Z Czerni wściekłej co żywo, tak że ich pikami, I już przepadających na Wał, Chorągwiami Nasi zgóry razili. Do połdnia, beż mała, Wielka ta i okrutna zawierucha trwała W szczyrym ogniu z obu stron. Aż ztego uporu Złożył Hultaj nakoniec, gdy jako go z woru Miotły wypierzchające, Latawca nocnego Kule geste przyprazą, i z położonego Mostem trupa, nie zmierne powstaną gromady: Tedy inszej na predce nie znajdując rady, Cerkiew one opuści, uwiodszy zniej Działa; A sam, jako wiotchy list, który w lot porwała Burza nagła po polu, rozwinie się różno. Przecież znowu i znowu popadając próżno;
dobierać Z Czerni wśćiekłey co żywo, tak że ich pikami, I iuż przepadaiących na Wał, Chorągwiami Náśi zgory razili. Do połdnia, beż mała, Wielka ta i okrutna zawierucha trwáła W sczyrym ogniu z obu stron. Aż ztego uporu Złożył Hultay nakoniec, gdy iáko go z woru Miotły wypierzchaiące, Latawca nocnego Kule geste przyprazą, i z położonego Mostem trupa, nie zmierne powstáną gromady: Tedy inszey na predce nie znáyduiąc rády, Cerkiew one opuśći, uwiodszy zniey Dźiáła; A sam, iáko wiotchy list, ktory w lot porwáła Burza nagła po polu, rozwinie sie rożno. Przećież znowu i znowu popadaiąc prożno;
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 90
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
CHLEB, PIWO, CIELĘ, ŚWINIĘ, KOGUTA, i GĘS, dziękując za ziemskie pożytki, a o nowe prosząc in posterum. Śmik, Śmik, Perłewenu Bożek Oraczów któremu zaczynając orać, pierwszą zawsze skibę ofiarowali, w całym Roku strzegąc się pod ciężkim grzechem, jej przestąpić: Aitveros po za płoty się tułający. Latawiec miał na Żmudzi swoją obserwancję: Kaukie miewali na strachy nocne i za duszę, czcili i Wężów, mając je za Bożków Domowych, dając im Imię Givojtos ; Ortus albo Ezeonim, Bożek Jezior rybnych był tamże wenerowany, jako piszę Ioannes Lascius Polonus.
Na Rusi toż niżeli Wiary Świętej przez Olchę, albo Helenę Ruską Panię
CHLEB, PIWO, CIELĘ, SWINIĘ, KOGUTA, y GĘS, dziękuiąc zá ziemskie pożytki, á o nowe prosząc in posterum. Smik, Smik, Perłewenu Bożek Oraczow ktoremu zaczynáiąc oráć, pierwszą záwsze skibę ofiárowáli, w cáłym Roku strzegąc się pod ciężkim grzechem, iey przestąpić: Aitveros po za płoty się tułáiący. Latáwiec miał ná Zmudzi swoią obserwancyę: Kaukie miewáli ná stráchy nocne y zá duszę, czcili y Wężow, máiąc ie za Bożkow Domowych, dáiąc im Imię Givoytos ; Orthus álbo Ezeonim, Bożek Iezior rybnych był tamże wenerowány, iako piszę Ioannes Lascius Polonus.
Ná Rusi toż niżeli Wiáry Swiętey przez Olchę, álbo Helenę Ruską Panię
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 27
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wody wypijają ile 12. ludzi wypić ledwie może: Strzałę głęboko w gardło, prawie aż do żołądka sobie wpychają. Cardanus, Ionstonus Henricus Niderndorff.
Te wszystkie wyliczone rosłych ludzi Monstra, zdają się być z pokolenia owych wiekopomnych Olbrzymów, alboteż że ich Matki według zdania Z. Agustyna rem miały cum incubo, tojest z latawcem, i takie światu wydały straszydła, jako ekstraodrynaryjnych Ojców, osobliwsze też dzieci.
Nie jest tedy to rzecz przez Uczonych skoncypowana o Olbrzymach,. kiedy Pisma Świętego i tyle Autorów o nich piszących extant documenta Tyle sceletów albo kości ludzkich ekstraodrynaryjnej wielkości, po róz żnych miejscah znalezionych, i konserwowanych, tęż samą probują prawdę.
wody wypiiaią ile 12. ludzi wypic ledwie może: Strzałę głęboko w gardło, prawie aż do żołądka sobie wpychaią. Cardanus, Ionstonus Henricus Niderndorff.
Te wszystkie wyliczone rosłych ludzi Monstra, zdaią się bydź z pokolenia owych wiekopomnych Olbrzymow, alboteż że ich Matki według zdania S. Agustyna rem miały cum incubo, toiest z latawcem, y takie światu wydały straszydła, iako extraordynaryinych Oycow, osobliwsze też dzieci.
Nie iest tedy to rzecz przez Uczonych skoncypowana o Olbrzymach,. kiedy Pisma Swiętego y tyle Autorow o nich piszących extant documenta Tyle sceletow albo kości ludzkich extraordynaryiney wielkości, po roz żnych mieyscah znalezionych, y konserwowanych, tęż samą probuią prawdę.
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 99
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, Ogniste, wodne, Powietrzne, i ziemskie. Ignea, ogniste, z ognistej rodzą się Materyj, jako to Ignis Fatuus za idącym lecący, przed goniącym uciekający; jest to alias subtelnaa tłusta, klejowata Ekshalacja, która zająwszy się, tu i owdzie lata po nad ziemię, dla tego Ogniem szalonym nazwany Prości ludzie latawcami, albo diabłami nazywają: którzy w prostocie swojej, causas rerum nie wiedząc, wszystkie rzeczy ekstraodrynaryjne, albo BOGU, O Astronomii i Meteorach
albo diabłu imputują. IGNIS Lambens; Ogień z takichże Ekshalacyj tłustych z suchego i gorącego temperamentu uformowany; a przy agitacyj zajmujący się; jaki ogień jest trzymający się sierści kota,
, Ogniste, wodne, Powietrzne, y ziemskie. Ignea, ogniste, z ognistey rodzą się Materyi, iako to Ignis Fatuus zá idącym lecący, przed goniącym uciekaiący; iest to alias subtelnaa tłusta, kleiowata Exhalacya, ktora zaiąwszy się, tu y owdzie lata po nad ziemię, dla tego Ogniem szalonym nazwany Prości ludzie latawcami, álbo diabłami nazywaią: ktorzy w prostocie swoiey, causas rerum nie wiedząc, wszystkie rzeczy extraordynaryine, albo BOGU, O Astronomii y Meteorach
albo diabłu imputuią. IGNIS Lambens; Ogień z takichże Exhalacyi tłustych z suchego y gorącego temperamentu uformowany; a przy agitacyi zaymuiący się; iáki ogień iest trzymaiący się szerści kota,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 163
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
A gdy fałszywy prorok bił oślicę, aby dalej w drogę szła, Anioł w pysku oślicy słowa te uformował: Quid feci tibi, quid percutis me? Otoź zły i dobry Anioł formuje głos w pysku bestii.
18. Czart nie raz się czyni Incubum, albo succubum, alias (jak tu zowią na Rusi) latawcem albo latawicą, do takiej przywodząc ludzi lubieżnych, niepowściągliwych amoratów niecnoty, że albo białąglowę uformuje z powietrza dla nich urodziwą, miłosną, a czasem ścirw z kąd porwawszy przy nim kładą, pokrywszy pięknej amazyj postacią: albo też dla białogłowy naturalnej uwikłanej amorami lub cielesności apetycznej reprezentują mężczyznę, wtedy się czyniąc Incubum, actum z
A gdy fałszywy prorok bił oślicę, áby daley w drogę szła, Anioł w pysku oślicy słowá te uformował: Quid feci tibi, quid percutis me? Otoź zły y dobry Anioł formuie głos w pysku bestyi.
18. Czart nie raz się czyni Incubum, álbo succubum, alias (iák tu zowią na Rusi) latawcem albo latawicą, do tákiey przywodząc ludzi lubieżnych, niepowsciągliwych amoratow niecnoty, że albo białąglowę uformuie z powietrza dla nich urodziwą, miłosną, á czasem scirw z kąd porwawszy przy nim kładą, pokrywszy piękney amazyi postacią: álbo też dla białogłowy naturalney uwikłaney amorami lub cielesności appetyczney reprezentuią męszczyznę, wtedy się czyniąc Incubum, actum z
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 208
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
się więc w lesiech ukazuje w nocy. Który czasem wędrowne i podróżne ludzi/ Zdrogi wielkie błądzenie (zmamiwszy) zawodzi.
Niemcy te latające ognie nazywają/ (Pospolicie Irwischem) co w nocy latają. Wszakoż się to diabeł tak w powietrzu kręci/ Aby ludźmi kuglował w ognistej postaci. Polacy je z latania zową latawcami/ Których baby chowają/ więc co się czarami Bawią: dla tego iż im pieniądze a zboży Noszą: bo są złodzieje mistrzowni w kradzieży. Irwisch. DESPECTROSO SEVMONTANO DAEMONE. Virunculi montani.
SA też jacyś duchowie dziwni/ którzy w ziemi Pospolicie bywają/ więc między kruszcami/ Ci z górniki przy kruszcach jakby cech trzymają
sie więc w lesiech ukázuie w nocy. Ktory czásem wędrowne y podrożne ludźi/ Zdrogi wielkie błądzenie (zmámiwszy) záwodźi.
Niemcy te latáiące ognie názywáią/ (Pospolićie Irwischem) co w nocy latáią. Wszákosz sie to dyabeł ták w powietrzu kręći/ Aby ludźmi kuglował w ognistey postáci. Polacy ie z latánia zową latáwcámi/ Ktorych báby chowáią/ więc co sie czárámi Báwią: dla tego iż im pieniądze á zboży Noszą: bo są złodźieie mistrzowni w kradźieży. Irwisch. DESPECTROSO SEVMONTANO DAEMONE. Virunculi montani.
SA też iácyś duchowie dźiwni/ ktorzy w źiemi Pospolićie bywáią/ więc między kruszcámi/ Ci z gorniki przy kruszcách iákby cech trzymáią
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: H3v
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612