ją do głupiej Moda przyrównała. O wściekłości szalona/ toć się rozpościerasz! Gdy tę Anielską cnotę/ Panienkom wydzierasz. Z kądże odrysujemy Obraz wstydliwemu? Gdy gani wstyd stanowi Moda Panieńskiemu. Kto blednieje od strachu/ gdy grożą pioruny; Aby/ w momencie trupem nie zaprzątnął trunny/ Kładzie na głowę wieniec z drzewa Laurowego/ I tak niebezpieczeństwa uchodzi srogiego. Zastraszona/ gęstymi/ z Nieba pióronami/ Gdy dziś w Panienkach Polska wzgardziła Laurami; Snadź nieodwłóczną swoję już poczuła zgubę/ Ze w szyderstwo/ Panieństwa obróciła chlubę. I niepłonny to postrach? Jakpo śliskim ledzie/ Na Modzie/ do ruiny wszelkiej/ Polska jedzie. Moda Polskę o
ią do głupiey Modá przyrownáłá. O wśćiekłośći szaloná/ toc się rospośćierasz! Gdy tę Anielską cnotę/ Pánienkom wydźierasz. Z kądże odrysuiemy Obraz wstydliwemu? Gdy gáni wstyd stanowi Modá Pánienskiemu. Kto blednieie od stráchu/ gdy grożą pioruny; Aby/ w momenćie trupem nie záprzątnął trunny/ Kłádźie ná głowę więniec z drzewá Laurowego/ Y ták niebespieczenstwá vchodźi srogiego. Zástrászona/ gęstymi/ z Niebá pioronámi/ Gdy dźiś w Pánienkách Polská wzgárdźiłá Laurámi; Snadź nieodwłoczną swoię iuż poczułá zgubę/ Ze w szyderstwo/ Panieństwá obroćiła chlubę. Y niepłonny to postrách? Iákpo śliskim ledźie/ Ná Modźie/ do ruiny wszelkiey/ Polská iedźie. Modá Polskę o
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B3v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
z porfiru, fladrów złotych, materac biały jednostajnego w jednej sztuce alabastru, wezgłówek porfiru niebieskiego, sama osoba marmuru cielistego, w żyłach naturalnych, tak, że malarz nie mógłby lepiej wyrazić i wymalować i t. d. Ogród pięć mil włoskich alias mila polska, po ulicach między kwaterami karetami jeżdżą, kwatery ściany laurowe wszystkie, drzew rozmaitych bardzo wiele wyśmienitych, statuy w ogrodzie wielkie, perspektywy i fontanny śliczne; między statuami, jest statua wpadającego Kurcjusza na koniu w przepaść, nigdy żywa osoba i koń nie mógł lepiej reprezentować się jak ta figura, reprezentuje oną historią Kurcjusza. W tymże ogrodzie jest zwierzyniec, pełen zwierza, a
z porfiru, fladrów złotych, materac biały jednostajnego w jednéj sztuce alabastru, wezgłówek porfiru niebieskiego, sama osoba marmuru cielistego, w żyłach naturalnych, tak, że malarz nie mógłby lepiéj wyrazić i wymalować i t. d. Ogród pięć mil włoskich alias mila polska, po ulicach między kwaterami karetami jeżdżą, kwatery ściany laurowe wszystkie, drzew rozmaitych bardzo wiele wyśmienitych, statuy w ogrodzie wielkie, perspektywy i fontanny śliczne; między statuami, jest statua wpadającego Kurcyusza na koniu w przepaść, nigdy żywa osoba i koń nie mógł lepiéj reprezentować się jak ta figura, reprezentuje oną historyą Kurcyusza. W tymże ogrodzie jest zwierzyniec, pełen zwierza, a
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 95
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
włoska ziemia kryje A ich pamiątki bluszcz obtoczył w koło Kamienne czoło.
Mnie zaś niechby to urazy nie niosło, Że mojej łodki niedołężne wiosło, Nie mając żaglów do lotnego biegu Trzyma się brzegu.
Cała ojczyzna wam, wielcy wodzowie, Wam, cne rycerstwo, na zwycięzkiej głowie Kładzie z wdzięcznością za trudy marsowe Wieńce laurowe.
Ciebie osobne czekają korony, Wielki marszałku, wodzu niezwalczony,
Za zdrowie nasze, z rąk srogich wydarte, Twą ręką wsparte.
Ale nad wszytko ten, co się mianuje Bogiem wojsk, który nas zawsze ratuje, Którego ręki nieśmiertelnej dzieło Wszytko sprawiło,
Niechaj ma chwałę z wdzięcznością i z skruchą Za to zwycięstwo;
włoska ziemia kryje A ich pamiątki bluszcz obtoczył w koło Kamienne czoło.
Mnie zaś niechby to urazy nie niosło, Że mojej łodki niedołężne wiosło, Nie mając żaglow do lotnego biegu Trzyma się brzegu.
Cała ojczyzna wam, wielcy wodzowie, Wam, cne rycerstwo, na zwycięzkiej głowie Kładzie z wdzięcznością za trudy marsowe Wieńce laurowe.
Ciebie osobne czekają korony, Wielki marszałku, wodzu niezwalczony,
Za zdrowie nasze, z rąk srogich wydarte, Twą ręką wsparte.
Ale nad wszytko ten, co się mianuje Bogiem wojsk, ktory nas zawsze ratuje, Ktorego ręki nieśmiertelnej dzieło Wszytko sprawiło,
Niechaj ma chwałę z wdzięcznością i z skruchą Za to zwycięstwo;
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 500
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Obraz holanderski, wpółzłupany.
300 + Obraz z ekspressją ruiny, gdzie w perspektywie baba z kądzielą i kwoka z kurczęty.
301 Portret damy, rękę na piesku trzymającej, w ramach czarnych.
302 + Obrazów wąższych No 5, z ekspressją lanszawtów, na łokci 2, na blejtramach.
303 + Portret męski w wieńcu laurowym, na deszcze, półłokciowy, w ramach czarnych.
304 Portret wielki, króla Zygmunta, stojącego po hiszpańsku.
305 Portret tylkiż, Sobieskiego, wojewody, stojącego, na blejtramie.
306 Portret tylkiż, Żółkiewskiego, hetmana, stojącego.
307 Portret tylkiż, Łaszcza stojącego.
308 + Obraz na grodyturze, z ekspressją Trzech
Obraz hollanderski, wpółzłupany.
300 + Obraz z ekspressją ruiny, gdzie w perspektywie baba z kądzielą i kwoka z kurczęty.
301 Portret damy, rękę na piesku trzymającej, w ramach czarnych.
302 + Obrazów wąższych No 5, z ekspressją lanszawtów, na łokci 2, na blejtramach.
303 + Portret męski w wieńcu laurowym, na deszce, półłokciowy, w ramach czarnych.
304 Portret wielki, króla Zygmunta, stojącego po hyszpańsku.
305 Portret tylkiż, Sobieskiego, wojewody, stojącego, na blejtramie.
306 Portret tylkiż, Żółkiewskiego, hetmana, stojącego.
307 Portret tylkiż, Łaszcza stojącego.
308 + Obraz na grodyturze, z ekspressją Trzech
Skrót tekstu: InwObrazŻółkGęb
Strona: 184
Tytuł:
Inwentarze obrazów w zamku Żółkiewskim
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1740 a 1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1740
Data wydania (nie później niż):
1746
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
oczy, z których ten wiersz, że się toczy, Bierze swój pochop i rozrywkę swoję; Bez których rady na śliskiej uboczy Miłosnych myśli trudno się ostoję: Te niech mi z czarnych źrenic z śniegiem szczerem Płci twojej dadzą inkaust z papierem.
Twoje oczy są fontanny, gdzie wody Parnaskiej sięga dowcip upragniony; Nad cień laurowy zasklepione wzwody Brwi twoich dają wierszom chłód zaćmiony; I Muzy u nich pewne są gospody, Gdzie Febus z słońcem już mieszka złączony. O, jaka miernym dowcipom wygoda, Gdzie słońce grzeje, chłodzi cień i woda! Niech tam pomocy, gdzie Parnas w dwa rogi Wierzch swój podnosi, zasięga kto inny,
I gdzie
oczy, z których ten wiersz, że się toczy, Bierze swój pochop i rozrywkę swoję; Bez których rady na śliskiej uboczy Miłosnych myśli trudno się ostoję: Te niech mi z czarnych źrenic z śniegiem szczerem Płci twojej dadzą inkaust z papierem.
Twoje oczy są fontany, gdzie wody Parnaskiej sięga dowcip upragniony; Nad cień laurowy zasklepione wzwody Brwi twoich dają wierszom chłód zaćmiony; I Muzy u nich pewne są gospody, Gdzie Febus z słońcem już mieszka złączony. O, jaka miernym dowcipom wygoda, Gdzie słońce grzeje, chłodzi cień i woda! Niech tam pomocy, gdzie Parnas w dwa rogi Wierzch swój podnosi, zasięga kto iny,
I gdzie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 5
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
; Nawet jeśli bogowie sami podlegali Miłości i dla niej się rożnie przemieniali: Sam Jowisz władogromy raz w wołu białego Dla Europy, to zasię w łabęcia ślicznego Dla urodziwej Ledy. Nuż sam mistrz mądrości, Apollo, jako szalał dla zbytniej miłości, Jako gonił Dafnidę, gdy ta w czasie owym Od bogów przemieniona drzewem wnet laurowym. Aż i Mars pałający w pośród krwie i boju Idzie w Lemnie do ślicznej Wenery pokoju. Tam Wulkan oszukany sam rogami świeci, Lecz i Mars z śmiechem bogów uwikłany w sieci. Ale wprzodby mię Hesper cieniem okrył swoim. Niżbym wszytko wymówić miał językiem moim, Jako wiele na świecie gładkości hołduje, Nad którymi,
; Nawet jeśli bogowie sami podlegali Miłości i dla niej się rożnie przemieniali: Sam Jowisz władogromy raz w wołu białego Dla Europy, to zasię w łabęcia ślicznego Dla urodziwej Ledy. Nuż sam mistrz mądrości, Apollo, jako szalał dla zbytniej miłości, Jako gonił Dafnidę, gdy ta w czasie owym Od bogow przemieniona drzewem wnet laurowym. Aż i Mars pałający w pośrod krwie i boju Idzie w Lemnie do ślicznej Wenery pokoju. Tam Wulkan oszukany sam rogami świeci, Lecz i Mars z śmiechem bogow uwikłany w sieci. Ale wprzodby mię Hesper cieniem okrył swoim. Niżbym wszytko wymowić miał językiem moim, Jako wiele na świecie gładkości hołduje, Nad ktorymi,
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 243
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Indii mieszkamy, Dla wielkiej odległości zgoła ich nie znamy.
XXVIII.
Widzę, że cny Kolumna Prosper, hetman stary, I za niem zawołany margrabia z Peskary I Wasty młody czynią, że włoski kraj potem Będzie się zawżdy drogi zdał liliom złotem; I widzę, że ten trzeci, jakby zapędzony, Chce inszych do laurowej uprzedzić korony, Jako rączy zawodnik, co z miejsca wybiega Ostateczny, a kresu napierwej dobiega.
XXIX.
Widzę cnego Alfonsa, który tej wierności, Tego męstwa i tej jest rycerskiej dzielności, Że mu cesarz tak młodo, choć jeszcze swojego Wieku spełna nie mija dwudziestoszóstego, Wojska swego powierzy, które w jego pieczy Mając
Indyej mieszkamy, Dla wielkiej odległości zgoła ich nie znamy.
XXVIII.
Widzę, że cny Kolumna Prosper, hetman stary, I za niem zawołany margrabia z Peskary I Wasty młody czynią, że włoski kraj potem Będzie się zawżdy drogi zdał liliom złotem; I widzę, że ten trzeci, jakby zapędzony, Chce inszych do laurowej uprzedzić korony, Jako rączy zawodnik, co z miejsca wybiega Ostateczny, a kresu napierwej dobiega.
XXIX.
Widzę cnego Alfonsa, który tej wierności, Tego męstwa i tej jest rycerskiej dzielności, Że mu cesarz tak młodo, choć jeszcze swojego Wieku spełna nie mija dwudziestoszóstego, Wojska swego powierzy, które w jego pieczy Mając
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 337
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jest domów murowanych porządnych więcej niż dwadzieścia. Tam nocleg odprawiwszy.
Dnia 6 Februarii. Wyjechawszy z noclegu teraz się nam ukazała amoenitas włoskich krajów, bo mil 10 włoskich jechaliśmy - barzo wesołym położeniem miejsca miedzy pagórkami, na których pałace murowane, specjalne i barzo gęste, z ogrodami, gaiki też przeplatanie z pałacami, laurowe, jaworowe, oliwkowe; lubo in Februario, a zieleniejące się, ciepło zaś jako u nas in Junio większe być nie może, takie tu primis diebus Februarii - do miasta Pesaro nazwanego.
To miasto od portu niedaleko, rzekę zaś ma pod sobą potężną, którą statki różne morskie aż do samego wchodzą miasta, mury
jest domów murowanych porządnych więcej niż dwadzieścia. Tam nocleg odprawiwszy.
Dnia 6 Februarii. Wyjechawszy z noclegu teraz się nam ukazała amoenitas włoskich krajów, bo mil 10 włoskich jechaliśmy - barzo wesołym położeniem miejsca miedzy pagórkami, na których pałace murowane, specjalne i barzo gęste, z ogrodami, gaiki też przeplatanie z pałacami, laurowe, jaworowe, oliwkowe; lubo in Februario, a zieleniejące się, ciepło zaś jako u nas in Junio większe być nie może, takie tu primis diebus Februarii - do miasta Pesaro nazwanego.
To miasto od portu niedaleko, rzekę zaś ma pod sobą potężną, którą statki różne morskie aż do samego wchodzą miasta, mury
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 180
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
cały plac. Wtym tedy anioł jeden z wieży najwyższej pałaca w ogniu leciał, z koroną świecącą się wszytką, aż do wierzchu tej struktury, kędy statua była księżnej; tam przyleciawszy, włożył na głowę księżnie. Drugi zaś z dołu tej wieży na drugą stronę w górę leciał, także w ogniu, mając laurowe wieńce w ręku. Ów tedy anioł pierwszy tamtą koroną zapalić wieżę, tak iż oraz wszytka z wielkim grzmotem - rac niezliczona moc - w ogniu stanęła z zamieszaniem, rac strzelaniem, z hukiem wypadającemi na wszytkie strony szybko, z wielkim hałasem, racami czyniąc na powietrzu litery imienia księżnej. Przez całą niemal godzinę w
cały plac. Wtym tedy anioł jeden z wieży najwyższej pałaca w ogniu leciał, z koroną świecącą się wszytką, aż do wierzchu tej struktury, kędy statua była księżnej; tam przyleciawszy, włożył na głowę księżnie. Drugi zaś z dołu tej wieży na drugą stronę w górę leciał, także w ogniu, mając laurowe wieńce w ręku. Ów tedy anioł pierwszy tamtą koroną zapalić wieżę, tak iż oraz wszytka z wielkim grzmotem - rac niezliczona moc - w ogniu stanęła z zamieszaniem, rac strzelaniem, z hukiem wypadającemi na wszytkie strony szybko, z wielkim hałasem, racami czyniąc na powietrzu litery imienia księżnej. Przez całą niemal godzinę w
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 273
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
twą zgubę niech będzie/ ja nic niedbam na nie: Bo z twej niepewnej wróżki/ niechę brać przestrogi/ Od przedsięwziętej tedy nie wściągnął się drogi. Owszem to Panu zaniósł/ A Iże Emońskiego Młodzieńca/ z Roronidą widział leżącego. Ten grzech swej miłośnice gdy słyszał Bóg/ z głowy Zarazem wieniec zrzucił na ziemię Laurowy/ Na twarzy zbladł/ pióro mu/ którym brząkał w strony/ Upadło: spadła krasa/ a sam zapalony Okrutnym gniewem/ wziąwszy przed się umysł mściwy/ Porwał zwyczajne swoje broni/ i łuk krzywy Na cięciwę nałożył: z tegoż wymierzone Piersi/ z swymi piersiami częstokroć łączone/ Nie uchronioną strzałą przebił. B
twą zgubę niech będźie/ ia nic niedbam ná nie: Bo z twey niepewney wrożki/ niechę bráć przestrogi/ Od przedśięwźiętey tedy nie wśćiągnął się drogi. Owszem to Pánu zániosł/ A Iże AEmońskiego Młodźieńca/ z Roronidą widział leżącego. Ten grzech swey miłośnice gdy słyszał Bog/ z głowy Zárázem wieniec zrzućił ná źiemię Laurowy/ Ná twarzy zbladł/ pioro mu/ ktorym brząkał w strony/ Vpádło: spádłá krásá/ á sam zápalony Okrutnym gniewem/ wźiąwszy przed się vmysł mśćiwy/ Porwał zwyczáyne swoie broni/ y łuk krzywy Ná ćięćiwę náłożył: z tegoż wymierzone Pierśi/ z swymi pierśiámi częstokroć łączone/ Nie vchronioną strzałą przebił. B
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 86
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638