pół drogi, drudzy doganiają i dostępują kresu szczęśliwego, pożądanego. Pódź i ty, bowiem nikt za cię nie pojdzie, każdy sam za się chwały wiecznej dojdzie, każdemu na się robić tu potrzeba, idąc do nieba. Wiem, iż ci niebo pewnie obiecano, aleć pracować na nie rozkazano – nie dostępują nieba leżuchowie, a mniej zbrodniowie:
ci jako będą nie w czas żałowali, iże takiego dobra postradali, które by pewnie z drugimi też mieli, jeśliby chcieli. Otrząśniże się, człowiecze, z gnuśności, uczyń już koniec twojej nieprawości, wypowiedz służbę ciała namiętnościom i złym chciwościom. Niech cię nie zwodzi czart swymi radami, nie
pół drogi, drudzy doganiają i dostępują kresu szczęśliwego, pożądanego. Pódź i ty, bowiem nikt za cię nie pojdzie, każdy sam za się chwały wiecznej dojdzie, każdemu na się robić tu potrzeba, idąc do nieba. Wiem, iż ci niebo pewnie obiecano, aleć pracować na nie rozkazano – nie dostępują nieba leżuchowie, a mniej zbrodniowie:
ci jako będą nie w czas żałowali, iże takiego dobra postradali, które by pewnie z drugimi też mieli, jeśliby chcieli. Otrząśniże się, człowiecze, z gnuśności, uczyń już koniec twojej nieprawości, wypowiedz służbę ciała namiętnościom i złym chciwościom. Niech cię nie zwodzi czart swymi radami, nie
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 123
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
chodzisz na rozpusty, Nie rad się wśpinasz po masztowych sznurach, Nie masz baczności co mnie nad to troszcze, Dotąd nie jadłam, i cały dzień poszczę. Odpowie Zefir, wybacz Matko że cię, Moje rozrywki do gniewu przywiodły, Wszak wiesz, że pracą mam największą w lecie, Gdyby był ze mnie piecuch leżuch podły, Gdybym zadosyć nie czynił mej szarzy, Każdy mnie z Braci przed Bogi oskarży. Gdybyś widziała, jak mi ten dzień zniknoł, Radbym go jeszcze był przeciągnoł dłuży, Ledwiem na słońce zuchwale nie krzyknoł, Ze mrok powstaje, zorza oczy mruży, Nigdym szczęśliwszą nie uraczon chwilą, Jak dziś
chodzisz ná rospusty, Nie rád się wśpinasz po masztowych sznurach, Nie masz báczności co mnie nad to troszcze, Dotąd nie iadłam, y cáły dzień poszćzę. Odpowie Zefir, wybacz Mátko że cie, Moie rozrywki do gniewu przywiodły, Wszák wiesz, że prácą mam náywiększą w lecie, Gdyby był ze mnie piecuch leżuch podły, Gdybym zádosyć nie czynił mey szárzy, Każdy mnie z Bráci przed Bogi oskárzy. Gdybyś widziała, iák mi ten dzień zniknoł, Rádbym go ieszcze był przeciągnoł dłuży, Ledwiem ná słońce zuchwále nie krzyknoł, Ze mrok powstaie, zorza oczy mruży, Nigdym szczęśliwszą nie uráczon chwilą, Ják dziś
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 17
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752