złoty Za kąsek chleba do takiej roboty.
Szyszki z sośniny a zasię z dębniaku W czasy jesienne spadają żołędzi, Łzy z oczu naszych w takiej ciężkiej nędzy.
Skowronka w polu, słowika w majaku, Gołąbka w domu usłyszysz gruchanie, Tu nic, tylko z dział ogromnych strzelanie.
Byź to podobna, jak lotnemu ptaku Lecieć, najeść się, jeszcze w napełnionym Gardłku przynieść co siostrom utrapionym!
Graca do chmielu a do pasternaku Rywak, tobie zaś, cny pęcaku służy, Lecz nie w tych ręku, tłuk żelazny duży.
Tłuczku nieszczęsny czyli wiercimaku! Gdyby na nosie babie siadła mucha, Byłaby przez cię wnet u złego ducha.
Nie
złoty Za kąsek chleba do takiej roboty.
Szyszki z sośniny a zasię z dębniaku W czasy jesienne spadają żołędzi, Łzy z oczu naszych w takiej ciężkiej nędzy.
Skowronka w polu, słowika w majaku, Gołąbka w domu usłyszysz gruchanie, Tu nic, tylko z dział ogromnych strzelanie.
Byź to podobna, jak lotnemu ptaku Lecieć, najeść się, jeszcze w napełnionym Gardłku przynieść co siostrom utrapionym!
Graca do chmielu a do pasternaku Rywak, tobie zaś, cny pęcaku służy, Lecz nie w tych ręku, tłuk żelazny duży.
Tłuczku nieszczęsny czyli wiercimaku! Gdyby na nosie babie siadła mucha, Byłaby przez cię wnet u złego ducha.
Nie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 368
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ratowała; I zawarła, żeby się pierwszy wrócił zatem Do akwitańskich brzegów na koniu skrzydlatem, Aż drugiego wyprawi; ale mu wędzidła Chce dać pierwej urobić na swawolne skrzydła.
LXVII.
Uczy go, co ma czynić, kiedy się ma puścić W górę na lotnem koniu, co kiedy się spuścić, Co kiedy prędko lecieć, albo chce kołami, Co kiedy ma stać w miejscu, ważąc się skrzydłami; I to, co dobry jeździec zwykł czynić na ziemi, Wprawując konia biegać sposoby różnemi, To wszytko Rugier czynił po powietrzu, który Już się wyćwiczył rządzić zawodnika z pióry.
LXVIII.
A skoro się ze wszytkiem Rugier nagotował, Logistyllę
ratowała; I zawarła, żeby się pierwszy wrócił zatem Do akwitańskich brzegów na koniu skrzydlatem, Aż drugiego wyprawi; ale mu wędzidła Chce dać pierwej urobić na swawolne skrzydła.
LXVII.
Uczy go, co ma czynić, kiedy się ma puścić W górę na lotnem koniu, co kiedy się spuścić, Co kiedy prętko lecieć, albo chce kołami, Co kiedy ma stać w miejscu, ważąc się skrzydłami; I to, co dobry jeździec zwykł czynić na ziemi, Wprawując konia biegać sposoby różnemi, To wszytko Rugier czynił po powietrzu, który Już się wyćwiczył rządzić zawodnika z pióry.
LXVIII.
A skoro się ze wszytkiem Rugier nagotował, Logistyllę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 213
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
miejscu uzdy/ na drugim złamana Oś leży/ od mocnego dyszla oderwana. W tej stronie spice się z koł porozmiatywały/ W tej tylko znaki woza zbitego zostały. Tamże gdy świetne włosy już Faetontowi Płomień opalał/ leci prosto ku dołowi: I długim przez powietrze ciągiem niesion bywa: Jak z wypogodzonego nieba się widywa Gwiazda lecieć/ która acz upadać nie może/ Jednak jakoby upaść miała/ zdać się może. Którego/ od ojczyzny daleko/ szeroki M Erydan w się przyjmuje/ i w swój grunt głęboki: W obcej stronie pogrzebu jemu pozwalając/ I jeszcze się kurzące usta oblewając. A Jednak wszytko żywiąca ziemia. Tu per prosopopaeiam, to
mieyscu vzdy/ ná drugim złamána Oś leży/ od mocnego dyszlá oderwána. W tey stronie spice się z koł porozmiátywáły/ W tey tylko znáki wozá zbitego zostáły. Támże gdy świetne włosy iuż Pháetontowi Płomień opalał/ leći prosto ku dołowi: Y długim przez powietrze ćiągiem nieśion bywa: Iák z wypogodzonego niebá się widywa Gwiazdá lećieć/ ktora ácz vpádáć nie może/ Iednák iákoby vpáść miáłá/ zdáć się może. Ktorego/ od oyczyzny dáleko/ szeroki M Erydán w się przyimuie/ y w swoy grunt głęboki: W obcey stronie pogrzebu iemu pozwaláiąc/ Y ieszcze się kurzące vstá oblewáiąc. A Iednák wszytko żywiąca źiemiá. Tu per prosopopaeiam, to
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 70
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
wyciągając, cyngla ruszono z daniem fatalnego ognia. Ta machina tak sporządzona dostała się Szujskiemu Wodzowi Moskiewskiemu, rozumiejąc że wielkie wniej skarby, gdy chciwie otwierano, wiekiem szarpniono, za sznur ów i cyngiel, ognia dały pistolety rozerwawszy się, kilku zabiły, drugich przestraszyły. Wiele jest wież takowych, co się zdają już lecieć, a one wiekują, będąc tak arte umyślnie wystawione. Wody górejące, Kuglarze po sznurze na powietrzu tancujące, i różne ich sztuki, w łamaniu się, są to species różne Magii artyficjalnej, która się prostym zdaje cudem, albo sprawą czartowską.
Trzecia Magia jest Daemoniaca, prawdziwe Czarnoksięstwo, albo Czarownictwo dziwne czyniące skutki
wyciągáiąc, cyngla ruszono z daniem fatalnego ognia. Ta machina ták sporządzona dostáłá się Szuyskiemu Wodzowi Moskiewskiemu, rozumieiąc że wielkie wniey skarby, gdy chciwie otwierano, wiekiem szarpniono, zá sznur ow y cyngiel, ognia dáły pistolety rozerwawszy się, kilku zabiły, drugich przestraszyły. Wiele iest wież tákowych, co się zdaią iuż lecieć, á one wiekuią, będąc ták arte umyślnie wystáwione. Wody goreiące, Kuglárze po sznurze ná powietrzu tancuiące, y rożne ich sztuki, w łámániu się, są to species rożne Magii artyficialney, ktora się prostym zdaie cudem, álbo sprawą czartowską.
Trzecia Magia iest Daemoniaca, prawdziwe Czarnoksięstwo, albo Czarownictwo dziwne czyniące skutki
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 224
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, węgielnicę, sznur, śródwagę, wszystko z należytą zakładali, i wystawiali proporcją, według reguł tu opisanych w architekturze. Starzy zbytnie do tego konsztu już się nie zdadzą, bo rectilinium nie dojrzą, dla krzyżów nie nazginają się, nie dźwigną, na rusztowaniach, dachach niech będą ostróżni, aby nie zmierzyli jak wysoko lecieć. Zawczasu mają wychodzić do roboty, późno schodzić. Bywają i melnicy w tym konszcie doskonali; którzy od majstrów lepszych niech przejmują konszt ciesielski.
Cła, myta, gdzie nie bywało, stanowić nie należy, bez Królewskiego przywileju. Własną powagą nie powimen je stanowić Pan, ani Szlachcic w dobrach swoich, alias żadnego nie
, węgielnicę, sznur, srodwagę, wszystko z należytą zakładali, y wystawiali proporcyą, według reguł tu opisanych w architekturze. Starzy zbytnie do tego konsztu iuż się nie zdadzą, bo rectilinium nie doyrzą, dla krzyżow nie nazginaią się, nie dzwigną, na rusztowaniach, dachach niech będą ostrożni, aby nie zmierzyli iak wysoko lecieć. Zawczasu maią wychodzić do roboty, pozno zchodzić. Bywaią y melnicy w tym konszcie doskonali; ktorzy od maystrow lepszych niech przeymuią konszt ciesielski.
Cła, myta, gdzie nie bywało, stanowić nie należy, bez Krolewskiego przywileiu. Własną powagą nie powimen ie stanowić Pan, ani Szlachcic w dobrach swoich, alias żadnego nie
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 372
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
. 3
Jeżeli miękkość słabej płci topnieje, Niemniej i męskie kruszą się opoki. Ufam, że, Pawle Cezary, zagrzeje Twą stal Cypryjczyk bez żadnej odwłoki. I owszem, pierwej w twym sercu gorzeje Ogień skrytego kochania głęboki, A którą przedtem karmiłeś wzdychaniem, Już teraz uciesz duszę otrzymaniem. 4
By mi się lecieć z gniazdeczka godziło, Ale mię dziatki trzymają kochane, Miłe by oczom dziwowisko było Widzieć, a ono dwa kwiaty różane, Których przychylne niebo zniewoliło, Stułą przy Boskim ołtarzu związane, Gdy sobie złote pierścienie oddają, Wzajem na wieczną zgodę przysięgają. 5
Temu poważną okryta skromnością Twarz spalonego serca nie wyjawia, A lubo się
. 3
Jeżeli miękkość słabej płci topnieje, Niemniej i męskie kruszą się opoki. Ufam, że, Pawle Cezary, zagrzeje Twą stal Cypryjczyk bez żadnej odwłoki. I owszem, pierwej w twym sercu gorzeje Ogień skrytego kochania głęboki, A którą przedtem karmiłeś wzdychaniem, Już teraz uciesz duszę otrzymaniem. 4
By mi się lecieć z gniazdeczka godziło, Ale mię dziatki trzymają kochane, Miłe by oczom dziwowisko było Widzieć, a ono dwa kwiaty różane, Których przychylne niebo zniewoliło, Stułą przy Boskim ołtarzu związane, Gdy sobie złote pierścienie oddają, Wzajem na wieczną zgodę przysięgają. 5
Temu poważną okryta skromnością Twarz spalonego serca nie wyjawia, A lubo się
Skrót tekstu: CezMelBar_II
Strona: 167
Tytuł:
Melodia krzykliwego na wiosnę słowika
Autor:
Franciszek Józef Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitalamia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1652
Data wydania (nie wcześniej niż):
1652
Data wydania (nie później niż):
1652
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
prace swoje, Więc zaś do tego szczęście miarkować oboje. A przestając na swoim, więcej nie narzekał Na swe szczęście, cudzego zajźrzeć się odrzekał. Tak więtszym stanom, mniejszy, często więc zajźrzymy Ich zwierzchności wysokiej, a tego nie wiemy, Że im kto wyższej siedzi, tym się barziej boi, Gdyż dalej temu lecieć, kto na wieży stoi. XXIV. Wyjmi pierwej tram z oka twego! O RAKU Z SYNEM.
Rak syna napominał z własnej powinności, Upewniając go o swej ojcowskiej miłości, Jeśli zwyczaj przodków swych tracąc, poprzestanie Wspak chodzić. Synowi się nie podoba zdanie,
Wiedząc, że starszy jego tej natury byli: Ociec
prace swoje, Więc zaś do tego szczęście miarkować oboje. A przestając na swoim, więcej nie narzekał Na swe szczęście, cudzego zajźrzeć się odrzekał. Tak więtszym stanom, mniejszy, często więc zajźrzymy Ich zwierzchności wysokiej, a tego nie wiemy, Że im kto wyższej siedzi, tym się barziej boi, Gdyż dalej temu lecieć, kto na wieży stoi. XXIV. Wyjmi pierwej tram z oka twego! O RAKU Z SYNEM.
Rak syna napominał z własnej powinności, Upewniając go o swej ojcowskiej miłości, Jeśli zwyczaj przodków swych tracąc, poprzestanie Wspak chodzić. Synowi się nie podoba zdanie,
Wiedząc, że starszy jego tej natury byli: Ociec
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 26
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
niechaj słucha obu naju, lepiej nam tam niż tu w gaju. Sam do Jezusowej ręki będę latał i przez dzięki pod stołeczkiem tej Dziecinki będę zbierał odrobinki, i pić z kieliszeczka Jego będę się ważył u Niego. A nie chcę służyć inszemu do mej śmierci, tylko Jemu. Choćby też w czym urażony kazał mi lecieć w swe strony, wolę Go raczej przeprosić niżli się indziej wynosić”. A tak, Jezu, ptaszka tego dajęć, dziwnie powolnego. Gdy chcesz, miej go za muzyka, gdy chcesz, miej za służebnika. V. KWIATKI LILIJOWE
Tu flosculusque campi
Dzieciąteczko, kwiatku polny, kwiatku lilijej padolny, tak Cię święte
niechaj słucha obu naju, lepiej nam tam niż tu w gaju. Sam do Jezusowej ręki będę latał i przez dzięki pod stołeczkiem tej Dziecinki będę zbierał odrobinki, i pić z kieliszeczka Jego będę się ważył u Niego. A nie chcę służyć inszemu do mej śmierci, tylko Jemu. Choćby też w czym urażony kazał mi lecieć w swe strony, wolę Go raczej przeprosić niżli się indziej wynosić”. A tak, Jezu, ptaszka tego dajęć, dziwnie powolnego. Gdy chcesz, miej go za muzyka, gdy chcesz, miej za służebnika. V. KWIATKI LILIJOWE
Tu flosculusque campi
Dzieciąteczko, kwiatku polny, kwiatku lilijej padolny, tak Cię święte
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 62
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
/ w bojaźni i miłości bożej strzegą serca swego/ oni ciemni murzyni/ i te myśli które wrzucają bywają odmiatani. Abowiem umysł z Panem Jezusem złączony/ osobliwie czasu modlitwy pilnej/ nic złego/ i zbytniego nie przyjmuje. Ibidem § 39. Diabeł. Diabeł. Przykład V. Diabeł/ duszam które do nieba chcą lecieć/ w osobie obrzyma/ broni. 201.
NOcy jednej gdy długo słowem Bożym bawił swoje/ Ociec ś. Antoni/ to przydał mówiąc: Przez cały rok modliłem się/ aby mi Pan Bóg przez łaskę swoję mejysce sprawiedliwych i grzesznych objawić raczył. I widziałem wielkiego jakiegoś obrzyma/ który aż obłoków siągał/
/ w boiáźni y miłośći bożey strzegą sercá swego/ oni ćiemni murzyni/ y te myśli ktore wrzucaią bywáią odmiatáni. Abowiem vmysł z Pánem Iezusem złączony/ osobliwie czásu modlitwy pilney/ nic złego/ y zbytniego nie prziymuie. Ibidem § 39. Dyabeł. Dyabeł. PRZYKLAD V. Dyabeł/ duszam ktore do niebá chcą lećieć/ w osobie obrzymá/ broni. 201.
NOcy iedney gdy długo słowem Bożym báwił swoie/ Oćiec ś. Antoni/ to przydał mowiąc: Przez cáły rok modliłem sie/ áby mi Pan Bog przez łaskę swoię meiysce spráwiedliwych y grzesznych obiáwić raczył. Y widźiałem wielkiego iákiegoś obrzymá/ ktory áż obłokow siągał/
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 210
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
przelekszy się barzo/ znowu ujął się mostu mocno/ i z płaczem miłosierdzia Bożego wzywał. Zaś powtóre zdało się my żeby mu skrzydła wyrosły. Ale jako pierwszą razą niż były doskonałe pokwapił się wzleciec po wtóre upadł na most/ i pióra jako przedtym także z niego opadły Bacząc iż dla kwaplowość swojej nie mógł dobrze lecieć/ rzeki sam w sobie: Jeśli potrzecie wyrostą mi skrzydał/ tak długo będę czekał ażbym nie ustał w leceniu. I zdało mu się/ iż miedzy pierwszym wtórym/ i trzecim wypuszczeniem skrzydeł/ więcej niż pułtorsta lat upłyęło. Gdy się mu tedy zdało że już prawie dostateczne skrzydła miał/ tym trzecim razem tak się
przelekszy się barzo/ znowu viął sie mostu mocno/ y z płáczem miłosierdzia Bożego wzywał. Zás powtore zdało sie my żeby mu skrzydła wyrosły. Ale iáko pierwszą rázą niz były doskonáłe pokwápił sie wzlećiec po wtore vpadł na most/ y piorá iako przedtym tákże z niego opadły Bacząc iż dla kwáplowość swoiey nie mogł dobrze lećieć/ rzeki sam w sobie: Iesli potrzećie wyrostą mi skrzydáł/ tak długo będę czekał ażbym nie vstał w leceniu. Y zdało mu sie/ iż miedzy pierwszym wtorym/ y trzećim wypusczeniem skrzydeł/ więcey niz pułtorstá lat vpłyęło. Gdy sie mu tedy zdało że iuż práwie dostáteczne skrzydłá miał/ tym trzećim rázem tak sie
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 253
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612