i chwałę Bogu; albowiem wielką łaskę Pańską nad sobą znamy. Poznalismy się/ i pięknej matki synami jesteśmy. Doświadczyły Inflanty/ miłości przeciw ojczyźnie swej Synów Koronnych/ gdy konie puściwszy/ zarównie z serdecznymi pachołkami/ do szturmu idąc/ jako lwi zajuszeni/ ani na puk/ ani na huk/ pamiętając/ na mury lecieli. I teraz doświadczyła uporna Moskwa/ gdy jako dobrzy/ czujni/ mężni/ prętcy/ jadowici/ na wilki psi/ wypadszy mała garstka/ wielkie ufy rozbijała/ topiła/ krew z nich wytaczała. Co to[...] robiło: Miłość przeciw Panu/ miłość przeciw Ojczyźnie. Niechajże tedy zawsze Piersi cnego Polaka murem Ojczyzny będą
y chwałę Bogu; álbowiem wielką łáskę Páńską nád sobą znamy. Poználismy się/ y piękney mátki synámi iestesmy. Doświadczyły Inflanty/ miłośći przećiw oyczyznie swey Synow Koronnych/ gdy konie puśćiwszy/ zárownie z serdecznymi páchołkámi/ do szturmu idąc/ iáko lwi záiuszeni/ áni ná puk/ áni ná huk/ pámiętáiąc/ ná mury lećieli. Y teraz doświádczyłá vporna Moskwá/ gdy iáko dobrzy/ czuyni/ mężni/ prętcy/ iádowići/ ná wilki pśi/ wypadszy máła garstká/ wielkie vffy rozbiiáłá/ topiłá/ krew z nich wytaczáłá. Co to[...] robiło: Miłość przećiw Pánu/ miłość przećiw Oyczyznie. Niechayże tedy záwsze Pierśi cnego Polaká murem Oyczyzny będą
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: F2
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
kilka dni nie widział jej samej. Polskich puszkarzów od szańców płoszyli, Gdy tak tureckie pioruny k nam bili, Bo jeno z działa z nas który się ozwai, Na sobie szwanku albo w dziele doznał. Nie po jednemu oni k nam strzelali, Lecz z kilkunastu oraz rychtowali. Choć chybił wałów, to w miasto lecieli Kule od ich dział, tak puszkarzów mieli Dobrych i sprawnych. W co chcieli, godzili, Mało co kiedy strzeleniem chybili. Kule wprost mury rzadko przelatały, Na łokieć, na dwa zaś drugie wpadały. Mur ten szeroki był sążni półtorą, Przecie go kule przelatały sporo. Bowiem z kartanów. z pólkartan strzelali.
kilka dni nie widział jej samej. Polskich puszkarzów od szańców płoszyli, Gdy tak tureckie pioruny k nam bili, Bo jeno z działa z nas który się ozwai, Na sobie szwanku albo w dziele doznał. Nie po jednemu oni k nam strzelali, Lecz z kilkunastu oraz rychtowali. Choć chybił wałów, to w miasto lecieli Kule od ich dział, tak puszkarzów mieli Dobrych i sprawnych. W co chcieli, godzili, Mało co kiedy strzeleniem chybili. Kule wprost mury rzadko przelatały, Na łokieć, na dwa zaś drugie wpadały. Mur ten szeroki był sążni półtorą, Przecie go kule przelatały sporo. Bowiem z kartanów. z pólkartan strzelali.
Skrót tekstu: MakSRelBar_II
Strona: 184
Tytuł:
Relacja Kamieńca wziętego przez Turków w roku 1672 ...
Autor:
Stanisław Makowiecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
a ty nic: Ja szlachcic/ a ty chłop. A w tym Sumn: Między pysznemi zawsze są swary. Dotego nakoniec wkrótce przyszło/ że się wiele krwie wylało/ i zabitych nie mało z obu stron się stało. Co postrzekszy oni goście czarni/ abo raczej wspomożyciele takiej robotki we mgnieniu oka od lecieli; a przyleciawszy do królestwa swego/ oznajmili królowi swemu/ i wszytkim poddanym jego radość wielką iż wiele męczenników przybyło/ do królestwa jego; który wszytkim korony nagotować kazał/ i bez omieszkania koronował. A ci którzy polegli/ po radości swojej jęli w lochach podziemnych śpiewać/ te nie wesołe treny/ i żałobne naemiae:
á ty nic: Ia szlachćic/ á ty chłop. A w tym Sumn: Między pysznemi zawsze są swary. Dotego nákoniec wkrotce przyszło/ że się wiele krwie wyláło/ y zabitych nie mało z obu stron się sstáło. Co postrzekszy oni gośćie czárni/ ábo ráczey wspomożyćiele takiey robotki we mgnieniu oká od lećieli; á przylećiáwszy do krolestwá swego/ oznáymili krolowi swemu/ y wszytkim poddánym iego radość wielką iż wiele męczennikow przybyło/ do krolestwá iego; ktory wszytkim korony nágotować kázał/ y bez omieszkaniá koronował. A ći ktorzy polegli/ po rádośći swoiey ięli w lochách podźiemnych śpiewáć/ te nie wesołe threny/ y żałobne naemiae:
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 36
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
, interim przez Józefa Żydowina oświadczając się z swoją klemencją; lecz i tu Poseł i Tytus wyśmiany, afrontowany. W tym głód ciężki nastąpił, gdyż sami Buntownicy Żydzi Szpichlerzów 1400. pełnych Prowiantem na lat 20. dla. Dwóch kroć sto tysięcy Wojska nagotowanych spalili, teste Iosepho, z tej racyj i z zabójstwa zobopolnego lecieli jak słoma: z jednej Bramy więcej niżeli 115. tysięcy, trupa Żydowskiego wyrzucono: inni twierdzą, że 6. kroć sto tysięcy wyrzucono pomarłych, nie rachując w Domu pogrzebionych. Jednak i w tej opresyj machiny Rzymskie Żydzi pozapalali; czym Tytus rozgniewany ciężko, obległ Miasto, nikogo nie puszczająć, ztem Fortec ścisnął
, interim przez Iozefa Zydowiná oświadczaiąc się z swoią klemencyą; lecz y tu Poseł y Tytus wyśmiany, affrontowány. W tym głod cięszki nástąpił, gdyż sami Buntownicy Zydźi Szpichlerzow 1400. pełnych Prowiantem ná lat 20. dla. Dwoch kroć sto tysięcy Woyska nágotowánych spalili, teste Iosepho, z tey rácyi y z záboystwá zobopolnego lecieli iák słomá: z iedney Brámy więcey niżeli 115. tysięcy, trupa Zydowskiego wyrzucono: inni twierdzą, że 6. kroć sto tysięcy wyrzucono pomárłych, nie ráchuiąc w Domu pogrzebionych. Iednák y w tey oppresyi máchiny Rzymskie Zydźi pozápalali; czym Tytus rozgniewány cięszko, obległ Miasto, nikogo nie puszczaiąć, stem Fortec ścisnął
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 527
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
płaczącego i narzekającego przymusił iść zasobą. Lecz ab ywszytkim jawno było/ jako ciężkiemi/ rzeczy niesprawiedliwie nabytych/ tłomikami/ nędznik on obciążony chodził a przez Cmentarz idąc nogę położył/ niemał aż do kolan na twardej ziemi ślad zostawił. Wrzuciwszy go tedy z gniewem na koń/ dziwno prędkością bestie one jako orłowie do piekła lecieli. Na świadectwo tej prawdy pal on jaką opalony został/ kamień daleczko od grobu leżał/ człowieka onego i bestii slad/ grób wszytek rzeczy tej nienaganionemi świadkami się stały. Lecz młynarz który to widział/ tak okrutnego dziwu ciężkości znieść nie mogąc/ po dziewiąci dni z ciężkiej choroby umarł/ i niewiem jakim boskim sądem
płáczącego y nárzekaiącego przymuśił iśdź zásobą. Lecz áb ywszytkim iáwno było/ iako ciężkiemi/ rzeczy niesprawiedliwie nabytych/ tłomikámi/ nędznik on obciążony chodził á przez Cmentarz idąc nogę położył/ niemał áż do kolan ná twárdey źiemi ślad zostáwił. Wrzućiwszy go tedy z gniewem ná koń/ dźiwno prędkością bestye one iáko orłowie do piekłá lećieli. Ná świádectwo tey prawdy pal on iáką opalony został/ kámień dáleczko od grobu leżał/ człowieká onego y bestiy slad/ grob wszytek rzecży tey nienágánionemi świádkámi sie sstáły. Lecz młynarz ktory to widźiał/ ták okrutnego dźiwu ćiężkośći znieść nie mogąc/ po dźiewiąći dni z ćiężkiey choroby vmárł/ y niewiem iákim boskim sądem
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 244
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
niej wszystkie prawie królestwa swego widzieć Prowincyje ale i część Szwecyjej widać tam na tę wierzą komendant i wszyscy co przynim byli uciekli i stamtąd o kwater lubo nierychło prosili co mogli by byli otrzymać ale te prochy które directe podtą wierzą zapaliły się wyniosły ich Bardzo Wysoko bo wszystkie owe porozsadzawszy piętra jak ich wziął impet to tak lecieli do góry przewalając się tylko między dymem ze ich okiem pod obłokami nie mógł dojrzeć dopiero zaś impet straciwszy, widać ich było lepiej kiedy nazad powracali a w Morze jako zaby wpadali. Chcieli niebozęta przed Polakami ucieć do Nieba alec ich tam nie puszczono zaraz Z. Piotr przywarł fortki mówiąć a zdrajcy wszak wy
niej wszystkie prawie krolestwa swego widziec Prowincyje ale y częsć Szwecyiey widać tam na tę wierzą kommendant y wszyscy co przynim byli uciekli y ztamtąd o kwater lubo nierychło prosili co mogli by byli otrzymać ale te prochy ktore directe podtą wierzą zapaliły się wyniosły ich Bardzo Wysoko bo wszystkie owe porozsadzawszy piętra iak ich wziął impet to tak lecieli do gory przewalaiąc się tylko między dymem ze ich okięm pod obłokami nie mogł doyrzeć dopiero zas impet straciwszy, widać ich było lepiey kiedy nazad powracali a w Morze iako zaby wpadali. Chcieli niebozęta przed Polakami ucieć do Nieba alec ich tam nie puszczono zaraz S. Piotr przywarł fortki mowiąć a zdraycy wszak wy
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 60v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
kopie, zawsze sam weń wpada. Zwiódł szatan Ewę, że on owoc w raju zjadła, Przeto i nas wprawiła, i sama w dół wpadła; Wpadła w grób, ledwie jabłka dla łakomstwa liźnie, Śmierć zostawiwszy swemu potomstwu w puściźnie. Wybrał nam szatan dołek, w któryśmy aż poty Żerem sprośnej gadzinie lecieli, niestoty. (414)
Wpadł też sam dziś weń z swoją presumpcyją hardą, Wpadł w dół, który krzyżowi Pańskiemu oszkardą Uporu żydowskiego, właśnie jak dla siebie, Żeby nas dobył, sam wpadł, chytry szatan grzebie: Tać jest do bezdennego piekła forta, którą I on, i jego słudzy jedną zajdą
kopie, zawsze sam weń wpada. Zwiódł szatan Ewę, że on owoc w raju zjadła, Przeto i nas wprawiła, i sama w dół wpadła; Wpadła w grób, ledwie jabłka dla łakomstwa liźnie, Śmierć zostawiwszy swemu potomstwu w puściźnie. Wybrał nam szatan dołek, w któryśmy aż poty Żerem sprośnej gadzinie lecieli, niestoty. (414)
Wpadł też sam dziś weń z swoją presumpcyją hardą, Wpadł w dół, który krzyżowi Pańskiemu oszkardą Uporu żydowskiego, właśnie jak dla siebie, Żeby nas dobył, sam wpadł, chytry szatan grzebie: Tać jest do bezdennego piekła forta, którą I on, i jego słudzy jedną zajdą
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 587
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
imię swoje do mej wiadomości!” A potem prosi o to. Wnet Dudon wspaniały Powiada, iż jest tej krwie, co i Rynald śmiały, Syn książęcia Danesa; ale zaraz tego Życzy, aby nie taił i on stanu swego. Pozwala z chęcią Rugier; a gdy już wiedzieli Swe imiona, do krwawej zabawy lecieli.
LXXVIII.
Groźny beł Dudon swoją buławą staloną, Która w tysiąc potrzebach sławę niezginioną Dała mu i z którą się tak dobrze sprawował, Iż snadno stąd wysoką swą krew ukazował. Niemniej szablą, co psuje hełm, najtwardszą zbroję, Oświadczał namężniejszy Rugier dzielność swoję, Gdy jej dobywszy, dał znać jawnie Dudonowi, Jakim
imię swoje do mej wiadomości!” A potem prosi o to. Wnet Dudon wspaniały Powiada, iż jest tej krwie, co i Rynald śmiały, Syn książęcia Danesa; ale zaraz tego Życzy, aby nie taił i on stanu swego. Pozwala z chęcią Rugier; a gdy już wiedzieli Swe imiona, do krwawej zabawy lecieli.
LXXVIII.
Groźny beł Dudon swoją buławą staloną, Która w tysiąc potrzebach sławę niezginioną Dała mu i z którą się tak dobrze sprawował, Iż snadno stąd wysoką swą krew ukazował. Niemniej szablą, co psuje hełm, najtwardszą zbroję, Oświadczał namężniejszy Rugier dzielność swoję, Gdy jej dobywszy, dał znać jawnie Dudonowi, Jakiem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 225
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
/ Vale. Złote Jarzmo Małżeńskie.
SENTENCJE, ABO NAVKI Młodzianom i Zonatym potrzebne. Złote Jarzmo Małżeńskie. Złote Jarzmo Małżeńskie.
PARECBASIS. Autorowa intencja nie jest szturmować na Stan Małżeński/ i Białegłowy znamienite/ gdyż tym obojgiem wszytek świat kwitnie; ale młodym obojej płci otwierać oczy/ aby do świece która pali/ nie lecieli przykładem komorów/ abo motylików. Któż abowiem winien/ że im skrzydła ugorzały/ sami sobie: Kto szachów nie umiejąc nieostrożnie wyjedzie z sztuką/ prędko od metu zginie. A przetoż pisma te z poważnych wielu Autorów/ osobliwie franciszka Petrarchy/ i inszych de Caelibatu piszacych Polityków zebrane/ proszę niechaj w całym płaszczu bez
/ Vale. Złote Iárzmo Małżeńskie.
SENTENCYE, ABO NAVKI Młodźianom y Zonátym potrzebne. Złote Iárzmo Małżeńskie. Złote Iárzmo Małżeńskie.
PARECBASIS. Authorowá intencyá nie iest szturmowáć ná Stan Małżeński/ y Białegłowy známienite/ gdyż tym oboygiem wszytek świát kwitnie; ále młodym oboiey płći otwieráć oczy/ áby do świece ktora pali/ nie lećieli przykłádem komorow/ ábo motylikow. Ktoż ábowiem winien/ że im skrzydłá vgorzáły/ sámi sobie: Kto száchow nie umieiąc nieostrożnie wyiedźie z sztuką/ prędko od metu zginie. A przetosz pisma te z poważnych wielu Authorow/ osobliwie fránćiszká Petrárchy/ y inszych de Caelibatu piszacych Politykow zebráne/ proszę niechay w cáłym płaszczu bez
Skrót tekstu: ZłoteJarzmo
Strona: 36
Tytuł:
Złote jarzmo małżeńskie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
, na kogo, bo z przeciwnej strony nie było żadnej forsy. Ten tumult pociągnął się aż na ulice, na których porozstawiane pikiety poczęły się zbiegać ku Zamkowi. Wielu z arbitrów nie mających do żadnej strony interesu poczęło uciekać hurmem z poselskiej izby, kalecząc się o szable dobyte, na które, strachem przejęci, oślep lecieli. Senatorowie, takim tumultem niespodziewanym przestraszeni, uciekli z senatu, poodbiegawszy czapek, kapeluszów, nałamawszy szabel, szpad i lasek, naobrywawszy na sobie sukien i nie czekawszy na karety, pieszo z Zamku wraz z pospólstwem uciekając.
Ledwo to zamięszanie uspokoili sprawcy jego, acz niechcący, książę strażnik z książęciem Adamem, aliści powstało
, na kogo, bo z przeciwnej strony nie było żadnej forsy. Ten tumult pociągnął się aż na ulice, na których porozstawiane pikiety poczęły się zbiegać ku Zamkowi. Wielu z arbitrów nie mających do żadnej strony interesu poczęło uciekać hurmem z poselskiej izby, kalecząc się o szable dobyte, na które, strachem przejęci, oślep lecieli. Senatorowie, takim tumultem niespodziewanym przestraszeni, uciekli z senatu, poodbiegawszy czapek, kapeluszów, nałamawszy szabel, szpad i lasek, naobrywawszy na sobie sukien i nie czekawszy na karety, pieszo z Zamku wraz z pospólstwem uciekając.
Ledwo to zamięszanie uspokoili sprawcy jego, acz niechcący, książę strażnik z książęciem Adamem, aliści powstało
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 130
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak