/ niemocy tęskliwa/ W której już dusza ledwie tchnie źle żywa. W której i Duchy i żyjące siły/ się wysieliły.
Rozum szwankuje/ pamięć schnie/ moc ginie. Mieszek się kurczy; ból za bólem płynie/ Zdawnych nowy się co raz defekt rodzi/ A zdrowiu szkodzi.
Wędrowny Doktor i Medyk ucząny/ Lekarskie stare zwartował Galeny/ Ich Aforyzmy choć ich zalecają/ Mocy niemają.
Epidauryiski swej się pracy wstydzi/ Eszkulapiusz: gdy bez skutku widzi/ Próżne lekarstwa; a choroba sucha/ Lekarstw nie słucha.
Wolne Syropy/ i pigułki ckliwe/ I z sublimatem fluksy zaraźliwe Łaźnie codzienne/ i kadzenia różne. Bez skutku próżne
/ niemocy tęskliwa/ W ktorey iuż duszá ledwie tchnie źle żywa. W ktorey y Duchy y żyiące śiły/ śię wyśieliły.
Rozum szwánkuie/ pámięć schnie/ moc ginie. Mieszek się kurczy; bol zá bolem płynie/ Zdawnych nowy się co raz defekt rodźi/ A zdrowiu szkodźi.
Wędrowny Doktor y Medyk vcząny/ Lekárskie stáre zwártował Gáleny/ Ich Aphoryzmy choć ich zalecáią/ Mocy niemáią.
Epidauryiski swey się pracy wstydźi/ Eszkulápiusz: gdy bez skutku widźi/ Prożne lekárstwa; á chorobá sucha/ Lekárstw nie słucha.
Wolne Syropy/ y pigułki ckliwe/ Y z sublimátem fluxy záraźliwe Łaźnie codźienne/ y kádzenia rozne. Bez skutku prozne
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 157
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
chorobą! Gaśnie pochodnia, tępieją twe strzały, Których się ziemia, niebo, piekło bały, Królestwo twoje traci ozdoby I po tym razie nie wiem tego, kto by Śmiał ci poufać; ja-ć służbę wypowiem, Kiedy nie umiesz szafować swym zdrowiem. Ocknij się, porzuć z Marsem twe zabawy, A obróć ręce do lekarskiej sprawy:
Juno się na cię sprzysięgła z Minerwą, I jak omieszkasz, tak ci się w rzecz werwą, Że-ć stanie znacznie za jabłko wygrane, Gdy-ć wydrą dziewczę, dziewczę tak kochane, Które też cuda ogniem robi, I którym stoisz, i które cię zdobi. Przybądź, ja inszych bogów
chorobą! Gaśnie pochodnia, tępieją twe strzały, Których się ziemia, niebo, piekło bały, Królestwo twoje traci ozdoby I po tym razie nie wiem tego, kto by Śmiał ci poufać; ja-ć służbę wypowiem, Kiedy nie umiesz szafować swym zdrowiem. Ocknij się, porzuć z Marsem twe zabawy, A obróć ręce do lekarskiej sprawy:
Juno się na cię sprzysięgła z Minerwą, I jak omieszkasz, tak ci się w rzecz werwą, Że-ć stanie znacznie za jabłko wygrane, Gdy-ć wydrą dziewczę, dziewczę tak kochane, Które też cuda ogniem robi, I którym stoisz, i które cię zdobi. Przybądź, ja inszych bogów
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 262
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Uzdrówcie mi ją, uzdrówcie, bogowie! Nie ważcie zdrowia jej za jedno zdrowie, Ale za dwoje, bo me w nim zawisło I mój z nią żywot związany tak ścisło, Że jedna dusza żywi nas oboje: We mnie jej życie, w niej jest zdrowie moje. Nie czyńcie mordu dwojakiego razem, Ale lekarskim, nie śmierci, żelazem Uzdrówcie mi ją szczęśliwym puszczadłem I uśmierzywszy gorączkę z tym zjadłem Płomieniem, który jej młody wiek suszy, Pokażcie, żeście na prośbę nie głuszy; Na prośbę, którą, cudzej pełen trwogi Śmierci, o swoję ścielę wam pod nogi. A ja w ostatniej zgubie ratowany Dwakroć swój przyznam od
, Uzdrówcie mi ją, uzdrówcie, bogowie! Nie ważcie zdrowia jej za jedno zdrowie, Ale za dwoje, bo me w nim zawisło I mój z nią żywot związany tak ścisło, Że jedna dusza żywi nas oboje: We mnie jej życie, w niej jest zdrowie moje. Nie czyńcie mordu dwojakiego razem, Ale lekarskim, nie śmierci, żelazem Uzdrówcie mi ją szczęśliwym puszczadłem I uśmierzywszy gorączkę z tym zjadłem Płomieniem, który jej młody wiek suszy, Pokażcie, żeście na prośbę nie głuszy; Na prośbę, którą, cudzej pełen trwogi Śmierci, o swoję ścielę wam pod nogi. A ja w ostatniej zgubie ratowany Dwakroć swój przyznam od
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 263
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Żywot i, wsparty łaskawie w potrzebie, Rzekę, że wiedzą, co miłość, i w niebie. NA ZDROWIE
Wiedzą, co miłość, w niebie i bogowie, Przychylni modłom i proszącej mowie: Ledwiem o zdrowie Jagi przerzekł słowo,
Wszyscy z ratunkiem przybyli gotowo. Rzuciła Wenus na stronę zaloty, A do lekarskiej spieszyła roboty; Przypadł z słojkami Febus swą osobą I z władzą silną nad każdą chorobą; Diana, pannie dziewica, przybyła I swego cechu od szkody broniła; Był Eskulapi, gotów swymi zioła Ustawające pokrzepić żywioły; I sam Alcydes opanował weście, Chcąc śmierć odgromić jako przy Alceście, Która nie mogąc wytrzymać tej zgodzie
Żywot i, wsparty łaskawie w potrzebie, Rzekę, że wiedzą, co miłość, i w niebie. NA ZDROWIE
Wiedzą, co miłość, w niebie i bogowie, Przychylni modłom i proszącej mowie: Ledwiem o zdrowie Jagi przerzekł słowo,
Wszyscy z ratunkiem przybyli gotowo. Rzuciła Wenus na stronę zaloty, A do lekarskiej spieszyła roboty; Przypadł z słojkami Febus swą osobą I z władzą silną nad każdą chorobą; Dyjana, pannie dziewica, przybyła I swego cechu od szkody broniła; Był Eskulapi, gotów swymi zioły Ustawające pokrzepić żywioły; I sam Alcydes opanował weście, Chcąc śmierć odgromić jako przy Alceście, Która nie mogąc wytrzymać tej zgodzie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 264
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
glance. 186 (P). NAJLEPSZE RADY MIESZAJĄ TREFUNKI
Zawartą miałem przyjaźń, i strzegłem jej pilnie, Z księdzem Sikorskim, niegdy plebanem w Mogilnie. Śmiele w poczet cnotliwych policzę go patrów. Ten, cierpiąc w swej starości afekcyją wiatrów,
Prosił mnie też o radę; ślę mu w upominku Z ksiąg lekarskich olejek wyciągniony z kminku. Ledwie go trochę zażył, na oknie postawi. A skoro raz i drugi w nim swój skutek sprawi, Nagły wiatr południowy, zwyczajny w jesieni, Przypadszy, zerwał mu dach z izdebki i z sieni. Porwawszy ksiądz olejek i z bańką o ziemię Uderzy, zaraz do mnie kartkę pisząc,
glance. 186 (P). NAJLEPSZE RADY MIESZAJĄ TREFUNKI
Zawartą miałem przyjaźń, i strzegłem jej pilnie, Z księdzem Sikorskim, niegdy plebanem w Mogilnie. Śmiele w poczet cnotliwych policzę go patrów. Ten, cierpiąc w swej starości afekcyją wiatrów,
Prosił mnie też o radę; ślę mu w upominku Z ksiąg lekarskich olejek wyciągniony z kminku. Ledwie go trochę zażył, na oknie postawi. A skoro raz i drugi w nim swój skutek sprawi, Nagły wiatr południowy, zwyczajny w jesieni, Przypadszy, zerwał mu dach z izdebki i z sieni. Porwawszy ksiądz olejek i z bańką o ziemię Uderzy, zaraz do mnie kartkę pisząc,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 282
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i przynawidzaniu chorych, przy biesiadach w rożmaitych rozmowach, w uściech często maja, i w pamięci noszą., i też jako Oracula jakie i sacrosancta placita in praxi zachowują. Zaczym kto tych ustaw pilen, w sposobie życia o około zdrowia nie pobłądzi, Staranie czynily niemal narody wszystkie w Europie celniejsze, aby ten Skarb Lekarski, w języku swym miały: Polska dotąd nie miała, ktoby był zechciał tę materią Słowianskim językiem do czytania ludziom pod, gdyż tu nie tak na glancownym wierszu, jako na tym zalezało, aby wysławić umiał temiż słowy przyrodzenie rzeczy w Salernie opisane. Na co gdym się ja odważył, dla pożytku Ojczyzny
y przynáwidzániu chorych, prży bieśiádách w rożmáitych rozmowách, w vśćiech często máia, y w pámięći noszą., y też iako Oracula iákie y sacrosancta placita in praxi záchowuią. Záczym kto tych vstaw pilen, w sposobie życia o około zdrowia nie pobłądzi, Stáránie czynily niemal narody wszystkie w Ewropie celnieysze, áby ten Skarb Lekárski, w ięzyku swym miáły: Polská dotąd nie miáłá, ktoby był zechćiał tę máteryą Słowiáñskim ięzykiem do cżytánia ludziom pod, gdyz tu nie ták ná gláncownym wierszu, iáko ná tym zálezáło, áby wysłáwić vmiał temisz słowy przyrodzenie rzeczy w Sálernie opisáne. Ná co gdym się ia odważył, dla pożytku Oyczyzny
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: A2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
/ aby przez Afektacją wymowy potrzebne jakie słówko Emfrasim swojej nieutraciło. Którą moje usilność jeżeli przyjmiesz zdrowem i wesołym okiem odważę się i nawydanie Komentu który mam gotowy przy sobie/ Jeżeli wdzięczność pobacze i prace i nagrodę. Z tym się łas że i miłości twojej oddaje.
Zyczliwy zdrowiu Sarmackiemu Przyjaciel Czytelnikowi. Jeżeli kto Lekarskiej Pragniesz Hipokreny/ I chcesz dość w zdrowiu twoim nienagannej ceny. W tej Książecce serce złoż/ bo tego godziwa/ A Twemu i każdemu zdrowiu jest życzliwa. Anglii Polska winnaś/ ten Klejnoć pisany. Ach Karmenty językiem do Druku podany. Co Anglik/ Niemiec/ i Włoch/ francuzi czytają/ A czemu
/ áby przez Affektácyą wymowy potrzebne iákie słowko Emphrasim swoiey nieutráćiło. Ktorą moie vśilność ieżeli przyimiesz zdrowem y wesołem okiem odważę się y náwydánie Kommentu ktory mam gotowy przy sobie/ Ieżeli wdźięcżność pobacże y prace y nagrodę. Z tym się łás że y miłośći twoiey oddáie.
Zyczliwy zdrowiu Sármáckiemu Przyiáciel Czytelnikowi. Ieżeli kto Lekárskiey Prágniesz Hipokreny/ Y chcesz dość w zdrowiu twoim nienágánney ceny. W tey Kśiążecce serce złoż/ bo tego godziwa/ A Twemu y káżdemu zdrowiu iest życżliwa. Angliey Polská winnáś/ ten Kleynoć pisány. Ach Kármenty ięzykiem do Druku podány. Co Anglik/ Niemiec/ y Włoch/ fráncuźi cżytáią/ A cżemu
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: B
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
co do powietrza, jako się pod wszystkiemi Zonami rozciąga tak rozmaitemu podlega temperamentowi powietrza: są w niej kraje pod zbytecznym upałem leżące, są zimne najwięcej jednak pod ślicznie utemperowanym zostające niebem. Grunt wszędzie prawie urodzajny: cokolwiek z nasion Europejskich zasiewają w Ameryce, udaje się bardzo dobrze: ta część ziemi rodzi nieprzebraną moc ziół lekarskich, i owoców, obfituje w cukier, kafę, kruszce, złote, etc. ATLAS DZIECINNY.
Kiedy ten Kraj znaleziono, zastano w nim mnóstwo Narodów rozmaitym kształtem rządzących się: teraz prawie cała ta część Ziemi podzielona jest na obszerne Prowincje do różnych Monarchów Europejskich należące, któremi rządzą Vice-Rejowie albo Gubernatorowie imieniem i mocą swoich
co do powietrza, iako się pod wszystkiemi Zonami rozciąga tak rozmaitemu podlega temperamentowi powietrza: są w niej kraie pod zbytecznym upałem leżące, są zimne naywięcey iednak pod ślicznie utemperowanym zostayące niebem. Grunt wszędzie prawie urodzayny: cokolwiek z nasion Europeyskich zasiewaią w Ameryce, udaie się bardzo dobrze: ta część ziemi rodzi nieprzebraną moc zioł lekarskich, y owocow, obfituie w cukier, kaffę, kruszce, złote, etc. ATLAS DZIECINNY.
Kiedy ten Kray znaleziono, zastano w nim mnostwo Narodow rozmaitym kształtem rządzących się: teraz prawie cała ta część Ziemi podzielona iest na obszerne Prowincye do rożnych Monarchow Europeyskich należące, ktoremi rządzą Vice-Rejowie albo Gubernatorowie imieniem i mocą swoich
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 244
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
zdadzą mi się.
Drugi sposób do zniesienia sedycjej jest surowy i okrutny/ cum scilicet non tam Consilio, quàm vi, armis, et sanguine seditio opprimitur. Do którego sposobu/ abo nigdy/ abo tylko in maximis et periculosissimis Reip: temporibus udawać się godzi. Bo jako w-ten czas tylko członki za radą lekarską odcinać każdy musi/ kiedy się z-kancerują/ i kiedy wielkie jest niebezpieczeństwo/ aby się insze członki nie z-kancerowały; tak właśnie i w-Rzeczyp: dopiero w-ten czas odcinać się muszą niezgodne członki Rzeczyp/ kiedy już całe ciało uleczyć się nie może. I to z-wielką roztropnością i z-wielkim rozsądkiem do tego przystępować potrzeba
zdádzą mi się.
Drugi sposob do znieśienia sedycyey iest surowy i okrutny/ cum scilicet non tam Consilio, quàm vi, armis, et sanguine seditio opprimitur. Do ktorego sposobu/ ábo nigdy/ abo tylko in maximis et periculosissimis Reip: temporibus udawać się godźi. Bo iáko w-ten czás tylko członki zá rádą lekarską odćináć káżdy muśi/ kiedy się z-kánceruią/ i kiedy wielkie iest niebeśpieczenstwo/ áby się insze członki nie z-káncerowáły; ták właśnie i w-Rzeczyp: dopiero w-ten czás odćináć się muszą niezgodne członki Rzeczyp/ kiedy iuż całe ćiało uleczyć się nie może. I to z-wielką rostropnośćią i z-wielkim rozsądkiem do tego przystępowáć potrzeba
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 86
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Rzeka Egipska siedmią łożysk płynąca: tak rzeczona od niektórego Króla Nila. Przemian Owidyuszowych B Bóg łukonoszy. Foebus abo Apollo: Ten był syn Jowisza i Latony, jednym rodzeniem z Dianną na świat podany; u Pogan był mian za Boga wieśćby, Prorostwa, i mądrości, i muzyki, i za wynaleźcę nauki lekarskiej. Ten i Pytona zabił. Księgi Pierwsze. Argument Powieści Trzynastej.
DAfne rzeki, Peneusa córka, gdy ze wszytkich Paniem które w Tiessaliej były, za napiękniejsza była miana, przychodziło do tego, że i Bogi urodą swą uwodziła: sam Apollo przypatrzywszy się jej, barzo się w niej rozkochał. Której gdy ani obietnicami
Rzeka AEgiptská śiedmią łożysk płynąca: ták rzeczona od niektorego Krolá Nylá. Przemian Owidyuszowych B Bog łukonoszy. Phoebus ábo Apollo: Ten był syn Iowiszá y Látony, iednym rodzeniem z Diánną ná świát podány; v Pogan był mian zá Bogá wieśćby, Prorostwá, y mądrośći, y muzyki, y za wynaleźcę náuki lekárskiey. Ten y Pythoná zábił. Kśięgi Pierwsze. Argument Powieśći Trzynastey.
DAphne rzeki, Peneusá corká, gdy ze wszytkich Pániem ktore w Tjessaliey były, zá napięknieysza byłá mianá, przychodźiło do tego, że y Bogi vrodą swą vwodźiłá: sam Apollo przypátrzywszy się iey, bárzo się w niey rozkochał. Ktorey gdy ani obietnicami
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 27
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638