beczkę ścisnąć, a natoczyć flaszki, Potem czytaj po polsku, czytaj po łacinie, Będziem się śmiać, bo żarty ładniejsze przy winie.” Jam rozumiał, że wina ochronię księgami: „Wolicie pić niżeli być audytorami? Chłopcze, schowaj te książki, a kielichem sporem Daj wina, pewnie i ja nie będę lektorem. Siła by to dwa grzyby w jednym barszczu topić; Jednym się kontentować: albo kpić, albo pić.” 291 (F). DICITE PONTIFICES ETC.
Jeśli czystego serca nie kładziemy na nie, Cóż po złocie ołtarzom? — pytam cię, kapłanie. Miej sobie, obłudniku, srebra, miej i złota
beczkę ścisnąć, a natoczyć flaszki, Potem czytaj po polsku, czytaj po łacinie, Będziem się śmiać, bo żarty ładniejsze przy winie.” Jam rozumiał, że wina ochronię księgami: „Wolicie pić niżeli być audytorami? Chłopcze, schowaj te książki, a kielichem sporem Daj wina, pewnie i ja nie będę lektorem. Siła by to dwa grzyby w jednym barszczu topić; Jednym się kontentować: albo kpić, albo pić.” 291 (F). DICITE PONTIFICES ETC.
Jeśli czystego serca nie kładziemy na nie, Cóż po złocie ołtarzom? — pytam cię, kapłanie. Miej sobie, obłudniku, srebra, miej i złota
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 126
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tak kierowali jako sami chcieli, Bo wielką presumpcyją w swych wolnościach mieli. Więc do Rzymu pieniądze z Polski wysyłali, Co od bogatych matron za grzech wykłamali. To tak długo robili, aż też przeskrobali, Potem-ci ich też z Polski sromotnie wygnali. O tym napisał Hagek i coś więcej tego, Ale wolę lektora odesłać do niego. Dlatego im Lutrowy płaszcz byli posłali, Aby nim kortezyje włoskie przykrywali. To tylko, że był krótszy niż sutanny kraje, Jakby rzekł, że im zawżdy czegoś nie dostaje. Pludry Szotom oddano, krzczonym Żydom właśnie, Aby także bluźnili kościół Boży jaśnie, I żeby się towarem przemyślnym bawili, A
tak kierowali jako sami chcieli, Bo wielką presumpcyją w swych wolnościach mieli. Więc do Rzymu pieniądze z Polski wysyłali, Co od bogatych matron za grzech wykłamali. To tak długo robili, aż też przeskrobali, Potem-ci ich też z Polski sromotnie wygnali. O tym napisał Hagek i coś więcej tego, Ale wolę lektora odesłać do niego. Dlatego im Lutrowy płaszcz byli posłali, Aby nim kortezyje włoskie przykrywali. To tylko, że był krótszy niż sutanny kraje, Jakby rzekł, że im zawżdy czegoś nie dostaje. Pludry Szotom oddano, krzczonym Żydom właśnie, Aby także bluźnili kościół Boży jaśnie, I żeby się towarem przemyślnym bawili, A
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 373
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
książąt sklawońskich głośny dukt swój wprowadziwszy, wysokich książąt weneckich i królewskich koron, a co większa, samego najwyższej Stolice Apostołskiej Pasterza, Pawła V z familijej Karafów, jako druga indyjska rzeka Zenen, w drogie perły i syderyty obfitująca, wyniosłych preminencyj były napełnione klejnotami.
Nie chcę się tu z większymi tej zacnej familijej dla utęsknionego lektora rozwodzić enkomiami, ale w tym Bielskich, Kromerów, Polineuszów i innych godnych wielu wiekopiśców pracowitym ustępując cugu elaboratom, samego tylko do Polski ingresu i zacnego imienia Komorowskich godzi mi się przypomnieć i ponowić originem. Osobliwie przodka korczakowskiego, Edwarda, który sam tylko był między wszytkimi naonczas monarchami, strasznemu Atyli męstwem, godnością i dostatkami
książąt sklawońskich głośny dukt swój wprowadziwszy, wysokich książąt weneckich i królewskich koron, a co większa, samego najwyższej Stolice Apostolskiej Pasterza, Pawła V z familijej Karaffów, jako druga indyjska rzeka Zenen, w drogie perły i syderyty obfitująca, wyniosłych preminencyj były napełnione klejnotami.
Nie chcę się tu z większymi tej zacnej familijej dla utęsknionego lektora rozwodzić enkomiami, ale w tym Bielskich, Kromerów, Polineuszów i innych godnych wielu wiekopiśców pracowitym ustępując cugu elaboratom, samego tylko do Polski ingresu i zacnego imienia Komorowskich godzi mi się przypomnieć i ponowić originem. Osobliwie przodka korczakowskiego, Edwarda, który sam tylko był między wszytkimi naonczas monarchami, strasznemu Attyli męstwem, godnością i dostatkami
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 18
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
PRZERAŹLIWE ECHO TRĄBY OSTATECZNEJabo CZTERY RZECZY OSTATNIE CZŁOWIEKA CZEKAJĄCE przez ks Klemensa Bolesławiusza Zakonu ś Franciszka Strictioris Observantiae reformata Prowincyjej Wielkopolskiej Ś T lektora i difinitora rytmem polskim rzetelnie w chrześcijańskich uszach odnowione. Wszytkim ludziom na postrach i zbawienie. Z dozwoleniem starszych
Quis poterit cogitare diem adventus Eius, aut quis stabit ad videndum Eum.
Malach. 3.
A kto będzie mógł myślą ogarnąć dzień przyścia Jego, a kto się ostoi na widzenie Jego?
u Malachiasza w rozdz
PRZERAŹLIWE ECHO TRĄBY OSTATECZNEJabo CZTERY RZECZY OSTATNIE CZŁOWIEKA CZEKAJĄCE przez ks Klemensa Bolesławiusza Zakonu ś Franciszka Strictioris Observantiae reformata Prowincyjej Wielkopolskiej Ś T lektora i difinitora rytmem polskim rzetelnie w chrześcijańskich uszach odnowione. Wszytkim ludziom na postrach i zbawienie. Z dozwoleniem starszych
Quis poterit cogitare diem adventus Eius, aut quis stabit ad videndum Eum.
Malach. 3.
A kto będzie mógł myślą ogarnąć dzień przyścia Jego, a kto się ostoi na widzenie Jego?
u Malachiasza w rozdz
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona:
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
z wiekopomną sławą narodu naszego ekspediowanej, teraz przez W. Imci Pana Mikołaja na Diakowcach Diakowskiego, podstolego latyczewskiego, natenczas w pokoju tegoż Najjaśniejszego Króla Imci służącego i pod Widniem aktu będącego, ile przy młodej natenczas aplikacyji, co rozum uważał, oko widzieć, ucho słyszeć a pamięć pojąć mogła, wypisany.
PREKUSTODYCJA LEKTOROWI Pospolita mnie uczy praktyka, że lubo wiele spektatorów na jednoż razem zapatrywać się może obiectum, a każdy z nich pod inną a inną konsyderować go formalną racją. Tak lubo od wielu zacnych i godnych wideńskiej okazji dosyć obszerne i prawdziwe dla wiekopomnej sławy na świat wyszły Diariusze, że jednak tego nie dotknęły, co ja
z wiekopomną sławą narodu naszego ekspediowanej, teraz przez W. Jmci Pana Mikołaja na Dyakowcach Dyakowskiego, podstolego latyczewskiego, natenczas w pokoju tegoż Najjaśniejszego Króla Jmci służącego i pod Widniem actu będącego, ile przy młodej natenczas aplikacyji, co rozum uważał, oko widzieć, ucho słyszeć a pamięć pojąć mogła, wypisany.
PREKUSTODYCYJA LEKTOROWI Pospolita mnie uczy praktyka, że lubo wiele spektatorów na jednoż razem zapatrywać się może obiectum, a każdy z nich pod inną a inną konsyderować go formalną racyją. Tak lubo od wielu zacnych i godnych wideńskiej okazyji dosyć obszerne i prawdziwe dla wiekopomnej sławy na świat wyszły Dyaryusze, że jednak tego nie dotknęły, co ja
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 35
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
całej koronie Polskiej bardzo znacznie odchodziło; powiadano, że ta zaraza w Persji początek swój wzięła.
Komisja się odprawiła w zachodzących dissensjach między miastem a PP. Radcami, trwała niedziel kilka; dekret na ratuszu przez Panów Komisarzów publikowany.
W nowo fundowanym Kolegium Teatyńskim za staraniem X. Prefekta Moro nauki się zaczęły. Dwóch księży Lektorów przyjechało, t. j. Pater Asy i Pater Rosetti, do którego Kolegium alumnów ormiańskich i ruskich przyjęto i obleczono, pag. 154. 1746.
Kościół katedralny Ormiański pokryły częścią blachą, częścią gontami, a to że parafianie niełaskawi, miłości do swego kościoła nie mając, niechcieli kontribuere na reparacją, która znacznie
całej koronie Polskiej bardzo znacznie odchodziło; powiadano, że ta zaraza w Persyi początek swój wzięła.
Komissya się odprawiła w zachodzących dissenzyach między miastem a PP. Radcami, trwała niedziel kilka; dekret na ratuszu przez Panów Komisarzów publikowany.
W nowo fundowanym Kollegium Teatyńskim za staraniem X. Prefekta Moro nauki się zaczęły. Dwóch xięży Lektorów przyjechało, t. j. Pater Assy i Pater Rosetti, do którego Kollegium alumnów ormiańskich i ruskich przyjęto i obleczono, pag. 154. 1746.
Kościół katedralny Ormiański pokryły częścią blachą, częścią gontami, a to że parafianie niełaskawi, miłości do swego kościoła nie mając, niechcieli contribuere na reparacyą, która znacznie
Skrót tekstu: KronZakBarącz
Strona: 203
Tytuł:
Kronika zakonnic ormiańskich reguły ś. Benedykta we Lwowie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1703 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętnik dziejów polskich: z aktów urzędowych lwowskich i z rękopisów
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wojciech Maniecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1855
nazwać, podległy naturze? W zielonej bardzo wielka księga kompakturze, Którą sam Bóg napisał i zaraz otworzył, Jako go, i człowieka w raju na nim, stworzył. Co karta, to rok; co wiersz, to dzień na niej znaczy; Bo co przed wieki widział, jużeż być inaczej Nie może; czas lektorem, co tę księgę czyta, Każda litera twardym diamentem ryta, W punkciku nie omyli, nie opuści kreski, Aż skoro ją przeczyta od deski do deski; Dopiero wtenczas zawrze, skoro wszytkich rzeczy, I światu przyjdzie koniec ostatni, i człeczy. Znowu nie zawrze, ale jako przy statucie Z niej ludzi i wszytek
nazwać, podległy naturze? W zielonej bardzo wielka księga kompakturze, Którą sam Bóg napisał i zaraz otworzył, Jako go, i człowieka w raju na nim, stworzył. Co karta, to rok; co wiersz, to dzień na niej znaczy; Bo co przed wieki widział, jużeż być inaczej Nie może; czas lektorem, co tę księgę czyta, Każda litera twardym dyjamentem ryta, W punkciku nie omyli, nie opuści kreski, Aż skoro ją przeczyta od deski do deski; Dopiero wtenczas zawrze, skoro wszytkich rzeczy, I światu przyjdzie koniec ostatni, i człeczy. Znowu nie zawrze, ale jako przy statucie Z niej ludzi i wszytek
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 569
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nieposłuszeństwa przypłacamy garłem; Bóg wszytkim miłosierny, żywym i umarłem. 90 (D). CZŁOWIEK DO KSIĘGI
Cóż jest człek? mniejsza księga przed Bogiem otwarta, Gdzie co godzina, to wiersz, a co rok, to karta; Pisarzem jego własne sumnienie, co w którem Żle, dobrze li uczynił, toż będzie lektorem. Temuż ją Bóg w dzień sądu swego czytać każe; To straszna, że jeden grzech wszytkie cnoty zmaże. Gorsza, że nie uczynki tylko, ale myśli, Nawet i słowa próżne ten regiestrant kryśli I zaraz je zaświadczy; żeby w zapomnienie Nie poszły, nasze będzie świadczyło sumnienie. Nie wie człek, że
nieposłuszeństwa przypłacamy garłem; Bóg wszytkim miłosierny, żywym i umarłem. 90 (D). CZŁOWIEK DO KSIĘGI
Cóż jest człek? mniejsza księga przed Bogiem otwarta, Gdzie co godzina, to wiersz, a co rok, to karta; Pisarzem jego własne sumnienie, co w ktorem Żle, dobrze li uczynił, toż będzie lektorem. Temuż ją Bóg w dzień sądu swego czytać każe; To straszna, że jeden grzech wszytkie cnoty zmaże. Gorsza, że nie uczynki tylko, ale myśli, Nawet i słowa próżne ten regiestrant kryśli I zaraz je zaświadczy; żeby w zapomnienie Nie poszły, nasze będzie świadczyło sumnienie. Nie wie człek, że
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 570
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
swego czytać każe; To straszna, że jeden grzech wszytkie cnoty zmaże. Gorsza, że nie uczynki tylko, ale myśli, Nawet i słowa próżne ten regiestrant kryśli I zaraz je zaświadczy; żeby w zapomnienie Nie poszły, nasze będzie świadczyło sumnienie. Nie wie człek, że w swym sercu miasto gospodarza Nosi świadka, lektora oraz i pisarza. Jakoż mu żyć ostrożnie, jako trzeba czule, Bo łacniej niż sumnienia ustrzec się koszule. Nagi był Adam z Ewą w raju, wżdy ich wyda, Że więcej grzech niżeli nagość ciała wstyda; Nie będzie się nikt wstydził, wstawszy z grobu goły, Widząc Pana Jezusa i jego anioły. Nie
swego czytać każe; To straszna, że jeden grzech wszytkie cnoty zmaże. Gorsza, że nie uczynki tylko, ale myśli, Nawet i słowa próżne ten regiestrant kryśli I zaraz je zaświadczy; żeby w zapomnienie Nie poszły, nasze będzie świadczyło sumnienie. Nie wie człek, że w swym sercu miasto gospodarza Nosi świadka, lektora oraz i pisarza. Jakoż mu żyć ostrożnie, jako trzeba czule, Bo łacniej niż sumnienia ustrzec się koszule. Nagi był Adam z Ewą w raju, wżdy ich wyda, Że więcej grzech niżeli nagość ciała wstyda; Nie będzie się nikt wstydził, wstawszy z grobu goły, Widząc Pana Jezusa i jego anioły. Nie
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 571
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
śmiecie, Bo cię kto omiecie Z kurzawy.
Przyjdziesz do kuchni, oni tam szykują Banie i miski, tym cię częstują, Ty zawijaj ręce, Na kuchennej męce, Nieboże.
Do stołu chyżej służby nie żałuj, Tam lekko sobie począć w czym waruj. Bo wnet, Fabijanie, Pójdziesz na łajanie Zapewne.
Będziesz lektorem, nadstawiaj ucha Ku temu, który na popraw słucha, Ten, gdy cię okrzyka, Z „Repete!” połyka, Nie mruczże.
Lubo pogoda, lub mglista fala, Wędruj do gnoju i do szpitala, Tam dewot, dziad, baba, Dewocja słaba I oschła.
Lecz kto się więcej biedy naliczy
śmiecie, Bo cię kto omiecie Z kurzawy.
Przyjdziesz do kuchni, oni tam szykują Banie i miski, tym cię częstują, Ty zawijaj ręce, Na kuchennej męce, Nieboże.
Do stołu chyżej służby nie żałuj, Tam lekko sobie począć w czym waruj. Bo wnet, Fabijanie, Pójdziesz na łajanie Zapewne.
Będziesz lektorem, nadstawiaj ucha Ku temu, który na popraw słucha, Ten, gdy cię okrzyka, Z „Repete!” połyka, Nie mruczże.
Lubo pogoda, lub mglista fala, Wędruj do gnoju i do szpitala, Tam dewot, dziad, baba, Dewocyja słaba I oschła.
Lecz kto się więcej biedy naliczy
Skrót tekstu: RecTerBar_II
Strona: 765
Tytuł:
Recepta na urazy tercjańskie-milczeć
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1701 a 1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965