; Dusze na wieczne wieki nie szukaj nagrody. 462 (D). NA STROJE BIAŁOGŁOWSKIE
Dzisiejszych się białychgłów przypatrując modzie, Gdy przyganiając danej od Boga urodzie, Czarne się bielą, białe na przepych naturze Z czarnych płatków w rozlicznej nastrzygszy figurze Muchy, osy, pająki, bez mała i żaby, Jaszczurki, węże, lepią po gębie: chybaby Czyniły na pamiątkę, że niedługim czasem Okropnej w grobach będą gadziny opasem. Nie mają tej wymówki, bo każda dla ludzi, Siebie widzieć nie mogąc, twarz swoję paskudzi. Kto mając własne, cudze włosy ma na czole,
Kto twarz farbą maluje, uszy sobie kole, I ci,
; Dusze na wieczne wieki nie szukaj nagrody. 462 (D). NA STROJE BIAŁOGŁOWSKIE
Dzisiejszych się białychgłów przypatrując modzie, Gdy przyganiając danej od Boga urodzie, Czarne się bielą, białe na przepych naturze Z czarnych płatków w rozlicznej nastrzygszy figurze Muchy, osy, pająki, bez mała i żaby, Jaszczurki, węże, lepią po gębie: chybaby Czyniły na pamiątkę, że niedługim czasem Okropnej w grobach będą gadziny opasem. Nie mają tej wymówki, bo każda dla ludzi, Siebie widzieć nie mogąc, twarz swoję paskudzi. Kto mając własne, cudze włosy ma na czole,
Kto twarz farbą maluje, uszy sobie kole, I ci,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 388
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jutro każą wyzuć się z żywota, wtenczas ujrzy, że była szalona robota. Rozsadzamy dziardyny ślicznymi drzewami, wirydarze zdobimy wonnymi różami, a co, głupcy, siejemy, ledwie dziedzic trzeci ujrzy i jabłko urwą wnuków jego dzieci. Tak mniemam, że się dla tej więc starzy przyczyny z dziatek śmieją, gdy domki sobie lepią z gliny: frasobliwie o śmiesznych swych budynkach radzą, owi snopki, ci plewki na domki gromadzą; jeden gunty na dachy, drugi wozi pierze, a trzeci zaś skorupką z błota wodę bierze; a tak dziecka z weselem i bez uprzykrzenia wzajem sobie winszują fabryk dokończenia; co widząc, starsze wieki w kontempcie to mają
jutro każą wyzuć się z żywota, wtenczas ujrzy, że była szalona robota. Rozsadzamy dziardyny ślicznymi drzewami, wirydarze zdobimy wonnymi różami, a co, głupcy, siejemy, ledwie dziedzic trzeci ujrzy i jabłko urwą wnuków jego dzieci. Tak mniemam, że się dla tej więc starzy przyczyny z dziatek śmieją, gdy domki sobie lepią z gliny: frasobliwie o śmiesznych swych budynkach radzą, owi snopki, ci plewki na domki gromadzą; jeden gunty na dachy, drugi wozi pierze, a trzeci zaś skorupką z błota wodę bierze; a tak dziecka z weselem i bez uprzykrzenia wzajem sobie winszują fabryk dokończenia; co widząc, starsze wieki w kontempcie to mają
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 32
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, w Cerkwi słyszą czasem, a swoje bajki, we wszystkich swoich prawiąc sobie kompaniach, biesiadach, schadzkach, niemi sobie tak nabili głowę, i młodszych słyszących, że im tego najmędrszy wielu zgłowy niewybije argumentami. Ten tedy lud prosty, osobliwie Polski, daleki od Miast wielkich, rozumiejąc, że Święci garki lepią. że pieniądze z Nieba spadają, że jakiekolwiek osobliwości; których Maćko albo Hryńko w ich wsi nie zrobi, są dziełem Niebieskim. Trafiło się nie jednemu znaleźć srebrną monetę, od lat tysią- Srebrniki znalezione, czy są to Główki Z: Jana?
ca kilkaset w ziemi leżącą, głowę na jednej stronie mającą: on
, w Cerkwi słyszą cżasem, á swoie bayki, we wszystkich swoich prawiąc sobie kompaniach, biesiadach, schadzkach, niemi sobie tak nabili głowę, y młodszych słyszących, że im tego naymędrszy wielu zgłowy niewybiie argumentami. Ten tedy lud prosty, osobliwie Polski, daleki od Miast wielkich, rozumieiąc, że Swięci garki lepią. że pieniądze z Nieba spadaią, że iakiekolwiek osobliwości; ktorych Maćko albo Hryńko w ich wsi nie zrobi, są dziełem Niebieskim. Trafiło się nie iednemu znaleśc srebrną monetę, od lat tysią- Srebrniki znalezione, cży są to Głowki S: Iana?
ca kilkaset w ziemi leżącą, głowę na iedney stronie maiącą: on
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 47
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
tę górę wbiegą Chcąc żywo wyniść z wojennego dźwięku I z naszych jako wyłomać się ręku. Czy rozumieli, że pono w tym czasie Miało co naszym zbywać na Atlasie, Który tę wojnę w ciężkiej szczęścia wadze Na plecach dźwigał przy Pańskiej powadze? Lecz nie śpi książę, jak Argus stooki, Ani mu w pracy lepią powiek mroki, Lub dzienny upał, lub chłód cierpi w nocy Na wszystkie jednak trzyma strony oczy, A nie mogąc cnej nasycić się sławy Co prędzej z pułkiem bieży do rozprawy Na zgiełk kozacki i ferwor gotowy, Który im wlała alchimija w głowy. Tuż za książęciem także w wielkim dziele Mąż znakomity skoczy z wojskiem śmiele
tę górę wbiegą Chcąc żywo wyniść z wojennego dźwięku I z naszych jako wyłomać się ręku. Czy rozumieli, że pono w tym czasie Miało co naszym zbywać na Atlasie, Który tę wojnę w ciężkiej szczęścia wadze Na plecach dźwigał przy Pańskiej powadze? Lecz nie śpi książę, jak Argus stooki, Ani mu w pracy lepią powiek mroki, Lub dzienny upał, lub chłód cierpi w nocy Na wszystkie jednak trzyma strony oczy, A nie mogąc cnej nasycić się sławy Co prędzej z pułkiem bieży do rozprawy Na zgiełk kozacki i ferwor gotowy, Który im wlała alchimija w głowy. Tuż za książęciem także w wielkim dziele Mąż znakomity skoczy z wojskiem śmiele
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 126
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jest na 8000: Wsi zaś z Sałaszów osadzonych jest na 2. kroć sto tysięcy, bo więcej ich pod Niebem mieszka, i dom swój wozi w wozie. Pod Sałaszami, w pośrzodku nad jamą, aliàs ogniskiem wisi kocieł do gotowania jeść, pod którym palą excrementa bydla i koni, tąż materią budy swoje lepią: z skor baranich pozszywanych mają kołdry i posłanie, tak wszyscy w kupie sypiając more bestiarum. EUROPA. O Tartaryj Mniejszej.
GENIUSZ i Życia proceder Tatarów jest taki, że non aperto Marte, ale sztuką, niespodzianie uderzą na nieprzyjaciela: a tak furantur non lucrantur victorias: tu się w małej prezentują kwocie, a
iest ná 8000: Wsi zaś z Sałászow osadzonych iest ná 2. kroć sto tysięcy, bo więcey ich pod Niebem mieszká, y dom swoy wozi w woźie. Pod Sałászami, w pośrzodku nád iámą, aliàs ogniskiem wisi kocieł do gotowánia ieść, pod ktorym palą excrementa bydla y koni, tąż materyą budy swoie lepią: z skor baránich pozszywánych maią kołdry y posłanie, ták wszyscy w kupie sypiaiąc more bestiarum. EUROPA. O Tartáryi Mnieyszey.
GENIUSZ y ZYCIA proceder Tátarow iest taki, że non aperto Marte, ale sztuką, niespodźianie uderzą ná nieprzyiaciela: á tak furantur non lucrantur victorias: tu się w małey prezentuią kwocie, á
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 449
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
. Mularz jej nie zalepi, cieśla nie załata: Kurzy i kapie. Chyba grobowa łopata. 101. PTACY BEZ NÓG
Są też ptacy apodes, jako o nich piszą, Bez nóg: latają tylko, leżą abo wiszą. Mająć nogi, ale się nic nimi nie krzepią, Nie chodzą ani stoją, gniazda tylko lepią, Jako ludzie wszelaką robotę rękami: Jaskółczy rodzaj; w Polsce zową irzykami. Uważam Boską mądrość i szukam przyczyny, Która by też tej była stworzenia ptaszyny: Ludziom przykładem, ludziom wizerunkiem, żeby Ziemie się nie tykali. Tylko od potrzeby Niech ją człek depcze, orze, niech ją na chleb kopie, Nie kocha
. Mularz jej nie zalepi, cieśla nie załata: Kurzy i kapie. Chyba grobowa łopata. 101. PTACY BEZ NÓG
Są też ptacy apodes, jako o nich piszą, Bez nóg: latają tylko, leżą abo wiszą. Mająć nogi, ale się nic nimi nie krzepią, Nie chodzą ani stoją, gniazda tylko lepią, Jako ludzie wszelaką robotę rękami: Jaskółczy rodzaj; w Polszcze zową irzykami. Uważam Boską mądrość i szukam przyczyny, Która by też tej była stworzenia ptaszyny: Ludziom przykładem, ludziom wizerunkiem, żeby Ziemie się nie tykali. Tylko od potrzeby Niech ją człek depcze, orze, niech ją na chleb kopie, Nie kocha
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 64
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
to potrafić mądrzy wojska sprawce: Uciec, czego są nasze przykładem Pilawce; Żołnierzów uwieść, ordzie obfite obozy Zostawiwszy. Będzie syt wilk, nie tknąwszy kozy. 313. NA TOŻ DRUGI RAZ
Taką u mnichów z wielkim widu jem hałasem, Kiedy na wojnę wici drukują przed czasem: Rozsyłają po miastach i szlacheckich domach, Lepią subtelne teses po kościelnych bromach. Rzekłbyś, że się gotują do rodzenia góry, Skąd wynidzie behemot na podziw natury. Patrzę, co dalej będzie, kto komu da pole; Aż dwu przeciwko sobie, jako żacy w szkole, Niezrozumianymi się słowy siadszy swarzą (Rzekłbyś, papugi abo sroki z sobą
to potrafić mądrzy wojska sprawce: Uciec, czego są nasze przykładem Pilawce; Żołnierzów uwieść, ordzie obfite obozy Zostawiwszy. Będzie syt wilk, nie tknąwszy kozy. 313. NA TOŻ DRUGI RAZ
Taką u mnichów z wielkim widu jem hałasem, Kiedy na wojnę wici drukują przed czasem: Rozsyłają po miastach i szlacheckich domach, Lepią subtelne theses po kościelnych bromach. Rzekłbyś, że się gotują do rodzenia góry, Skąd wynidzie behemot na podziw natury. Patrzę, co dalej będzie, kto komu da pole; Aż dwu przeciwko sobie, jako żacy w szkole, Niezrozumianymi się słowy siadszy swarzą (Rzekłbyś, papugi abo sroki z sobą
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 182
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
grzeje, nie z uboczy, Jako się w listopadzie zwykło dziać i w grudniu, Wszelkiego ciała cienie giną o południu. Miła wiosna nastała, której ta jest władza, Że się w nią wszytkich rzeczy natura odmładza. (420)
Sieją uprawne role, sady ludzie szczepią; Parzą się zwierze w boru, ptacy gniazda lepią; Trawa roście po górach, łąki ślicznie kwitną, Kędy barwą purpurę przetyka błękitną Wdzięczna Flora, stosując do kolorów woni. Zbiegło wszytko, cokolwiek zimie od nas stroni; Ozwie się, co milczało przez te wszytkie czasy: Nieme drzewa i ledwie nie przemówią lasy, Żaby całą noc, ptacy od świtu do mroku Pierwsze
grzeje, nie z uboczy, Jako się w listopadzie zwykło dziać i w grudniu, Wszelkiego ciała cienie giną o południu. Miła wiosna nastała, której ta jest władza, Że się w nię wszytkich rzeczy natura odmładza. (420)
Sieją uprawne role, sady ludzie szczepią; Parzą się zwierze w boru, ptacy gniazda lepią; Trawa roście po górach, łąki ślicznie kwitną, Kędy barwą purpurę przetyka błękitną Wdzięczna Flora, stosując do kolorów woni. Zbiegło wszytko, cokolwiek zimie od nas stroni; Ozwie się, co milczało przez te wszytkie czasy: Nieme drzewa i ledwie nie przemówią lasy, Żaby całą noc, ptacy od świtu do mroku Pierwsze
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 588
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mówił zemną: Izaliż kiedy człek porównać może W sprawiedliwości z tobą, wielki Boże! Oto, którzy ci w Niebie i na ziemi Służą, nie mogą być doskonałemi, Albowiem chociaż wzniósł ich tak wysoko, W Aniołach błędu twepostrzegło oko. Dopieroż w błotnych co się domach krzepią, I fundamenta z gliny sobie lepią, Któż się z nich oprzeć twej zacności zdole? Bo gdy rozkażesz? roztoczą ich mole. Żaden z nich przeciw mocy twej nie wskóra, Możesz od rana zgnieść ich do wieczora, A jeśli chybią do pokuty czasu, Dno im wiecznego naznaczysz tarasu. Ci zaś, co po nich zostaną wzgardzeni, Z pojśrzodka
mowił zemną: Izaliż kiedy człek porownáć może W sprawiedliwośći z tobą, wielki BOZE! Oto, ktorzy ći w Niebie i ná źiemi Służą, nie mogą bydź doskonałemi, Albowiem choćiaż wzniosł ich ták wysoko, W Aniołach błędu twepostrzegło oko. Dopieroż w błotnych co się domách krzepią, I fundamentá z gliny sobie lepią, Ktoż się z nich oprzeć twey zacnośći zdole? Bo gdy rozkażesz? rostoczą ich mole. Żaden z nich przećiw mocy twey nie wskora, Możesz od rána zgnieść ich do wieczorá, A ieśli chybią do pokuty czásu, Dno im wiecznego naznaczysz tarasu. Ci záś, co po nich zostáną wzgardzeni, Z poyśrzodka
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 22
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
Piszą naturalistowie o jeleniu, iż się zgromadzają robaki w wnętrznościach jego, które wtenczas zdychają, gdy jeleń węże pożyra tchnieniem swym z ciasnych jaskiń onych dobywając, ażeby mu zaś węża trucizna nie zaszkodziła, do źródła pospiesza, w którym gdy po same nozdrze nurza się, wtenczas z oczu jego powolnie płyną łzy, które lepią się w dołkach oczu, niejako twardnieją, gdy zaś widzi, że już pozbywa trucizny, wyszedszy z wody trze oczy o drzewo, a tak w oczach łzy zlepione i jak kamień stwardniałe wyrzuca, który to kamień najskuteczniejszy mienią być dawni medycy przeciw truciznom i zarazom złego powietrza, po którego zażywaniu pot znaczny zwykł nadchodzić tak
Piszą naturalistowie o jeleniu, iż się zgromadzają robaki w wnętrznościach jego, które wtenczas zdychają, gdy jeleń węże pożyra tchnieniem swym z ciasnych jaskiń onych dobywając, ażeby mu zaś węża trucizna nie zaszkodziła, do źródła pospiesza, w którym gdy po same nozdrze nurza się, wtenczas z oczu jego powolnie płyną łzy, które lepią się w dołkach oczu, niejako twardnieją, gdy zaś widzi, że już pozbywa trucizny, wyszedszy z wody trze oczy o drzewo, a tak w oczach łzy zlepione i jak kamień stwardniałe wyrzuca, który to kamień najskuteczniejszy mienią być dawni medycy przeciw truciznom i zarazom złego powietrza, po którego zażywaniu pot znaczny zwykł nadchodzić tak
Skrót tekstu: KalPolRzecz
Strona: 94
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski … na rok pański 1716 … przez m. Ignacego Pawła Michałowskiego… w Krakowie…
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1716
Data wydania (nie później niż):
1716
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955