na to replikę: to go zwinąć, a będą na ich miejsce wojska saskie. Ta tedy tak jawna bez ogródki ode dworu odebrana deklaracja, jako nie ma perstringere hetmanów, bo gdyby wojska polskie nie były, toć by już tym samym upaść musiała hetmanom powaga. Izali ta finfa niemieckiej wzgardy nie ma obudzić z letargu hetmanów, ponieważ to jest, że to i na złe i jawne całej Rzpltej, i samychże wodzów zguba. W czym jeżeli się postrzegą hetmani, nie w smak będzie dworowi, że nasadzonych uchybią sideł. Przez co oporem Niemcom rzeczy poszłyby, a tym bardzi że tym dłużej bawi się im. pan Fleming
na to replikę: to go zwinąć, a będą na ich miejsce wojska saskie. Ta tedy tak jawna bez ogródki ode dworu odebrana deklaracyja, jako nie ma perstringere hetmanów, bo gdyby wojska polskie nie były, toć by już tym samym upaść musiała hetmanom powaga. Izali ta finfa niemieckiej wzgardy nie ma obudzić z letargu hetmanów, ponieważ to jest, że to i na złe i jawne całej Rzpltej, i samychże wodzów zguba. W czym jeżeli się postrzegą hetmani, nie w smak będzie dworowi, że nasadzonych uchybią sideł. Przez co oporem Niemcom rzeczy poszłyby, a tym bardzi że tym dłużej bawi się jm. pan Flemming
Skrót tekstu: ZgubWolRzecz
Strona: 204
Tytuł:
Przestroga generalna stanów Rzpltej…
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1713 a 1714
Data wydania (nie wcześniej niż):
1713
Data wydania (nie później niż):
1714
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
, oziębłość, praktyki i zdrady Polska nasza niszczeje, giną jej osady. Wszak z tych kuźniów, co oni, szable nabywacie, Nie dla kształtu, rozumiem, przy bokach je macie. Taż szlachecka żyje w was krew cnych Polaków, Przodków naszych, a dawnych Lechowych junaków. Czas by się już ocucić z letargu twardego, Jeśli zdrowia pragniecie zażyć sposobnego. Wiadoma rzecz, żeście już bardzo ociężali, Ku nieprzyjacielowi w ochocie ospali; Lub ostatnie was wici w pole wyciągają, Lecz prędko oziębłości na wstecz powracają.
Umiecie się a kształtnie prawem swym zastawiać, W polu stać na sześć niedziel, z tego się wymawiać. Bystre wasze
, oziębłość, praktyki i zdrady Polska nasza niszczeje, giną jej osady. Wszak z tych kuźniów, co oni, szable nabywacie, Nie dla kształtu, rozumiem, przy bokach je macie. Taż ślachecka żyje w was krew cnych Polaków, Przodków naszych, a dawnych Lechowych junaków. Czas by się już ocucić z letargu twardego, Jeśli zdrowia pragniecie zażyć sposobnego. Wiadoma rzecz, żeście już bardzo ociężali, Ku nieprzyjacielowi w ochocie ospali; Lub ostatnie was wici w pole wyciągają, Lecz prętko oziębłości na wstecz powracają.
Umiecie się a kształtnie prawem swym zastawiać, W polu stać na sześć niedziel, z tego się wymawiać. Bystre wasze
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 730
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
? Num expectas ut te stimulis fodiam? Haec te si ullam habes partem sensus laceret, haec cruentet oratio?” „Co szpetniejszego, co plugawszego słyszeć możesz? Czekaszże, żebym cię ostrogami bodła? Jeżeli masz cokolwiek czujności, drżeć ci i zakrwawić serce takie Ojczyzny twojej opisanie powinno.” Cóż to za letarg nas wszystkich skrępował?
Wszyscy to widzą, narzekają wszyscy, a nikt się do korzenia, z którego złe wszystko wyrasta, nie bierze, nikt o poprawę bezradności, nikt o skuteczne powrócenie sejmów po tylu zerwanych czynić czego dotąd nie zaczyna.
Zgody, mówiemy, w narodzie nie masz, a wielkie dyfidencyje i niebezpieczeństwa i
? Num expectas ut te stimulis fodiam? Haec te si ullam habes partem sensus laceret, haec cruentet oratio?” „Co szpetniejszego, co plugawszego słyszeć możesz? Czekaszże, żebym cię ostrogami bodła? Jeżeli masz cokolwiek czujności, drżeć ci i zakrwawić serce takie Ojczyzny twojej opisanie powinno.” Cóż to za letarg nas wszystkich skrępował?
Wszyscy to widzą, narzekają wszyscy, a nikt się do korzenia, z którego złe wszystko wyrasta, nie bierze, nikt o poprawę bezradności, nikt o skuteczne powrócenie sejmów po tylu zerwanych czynić czego dotąd nie zaczyna.
Zgody, mówiemy, w narodzie nie masz, a wielkie dyffidencyje i niebezpieczeństwa i
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 289
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
paszkwilami, że jest w Wołczynie, że się ciotką naszą mieni, jest conformiszgodna? Mógłżem, mając o rozpublikowaniu nas przez księcia IMci kanclerza, tak poważnego ministra, autoryzowanym tak dowodne relacje, wiedząc o umyślnym na zgubę naszą tej kalumniatorki kupieniu i konserwowaniu, czytając tak bezecne paszkwile, gnuśnym, bezwstydnym i śmiertelnym zasypiać letargiem? Mógłżem, widząc tak świeże i straszne, z taką wielą godnymi wyżej wyrażonymi ludźmi przykłady, nie przelęknąć się i ostatniej nie zabiegać zgubie?
Gdybym, mówię, żadnych nie miał probacji, tedy mam dość dowodów z własnej IP. surogatora orszańskiego kontrowersji. Mówi IMP. surogator, że książę IMć kanclerz dlatego tę
paszkwilami, że jest w Wołczynie, że się ciotką naszą mieni, jest conformiszgodna? Mógłżem, mając o rozpublikowaniu nas przez księcia JMci kanclerza, tak poważnego ministra, autoryzowanym tak dowodne relacje, wiedząc o umyślnym na zgubę naszą tej kalumniatorki kupieniu i konserwowaniu, czytając tak bezecne paszkwile, gnuśnym, bezwstydnym i śmiertelnym zasypiać letargiem? Mógłżem, widząc tak świeże i straszne, z taką wielą godnymi wyżej wyrażonymi ludźmi przykłady, nie przelęknąć się i ostatniej nie zabiegać zgubie?
Gdybym, mówię, żadnych nie miał probacji, tedy mam dość dowodów z własnej JP. surogatora orszańskiego kontrowersji. Mówi JMP. surogator, że książę JMć kanclerz dlatego tę
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 584
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Daleko barziej jeżeli do stołu tego siada (jako przygania Apostoł) wzajemną porząc miłość scissuras multas czyni/ albo tam nie wiem na jaką pamiątkę/ a nie in meam (Christi) commemorationem przystępuje. A daleko barziej jeśli indignè niegodnie/ świętokradzko. Ten pewnie nie tylko jako wiele multi infirmi, imbecilles, dormientesnieprzebudzonym twardym letargiem gnić będzie; ale jako wierutny złoczyńca reus corporis et sanguinis Domini jako rozlewca Krwi Pańskiej iudicium sibi manducans et bibens, karanie odniesie. 7. Słowem jednym te nieskutecznych Komunij naszych przyczyny są że do Naświętszego Sakramentu/ albo zwyczaje/ albo ludzkim jakim respekte/ a nie z prawdziwej dobrowolnej ochoty jako do Boga naszego przystępujemy.
Dáleko bárźiey ieżeli do stołu tego śiáda (iáko przygánia Apostoł) wzáiemną porząc miłość scissuras multas czyni/ álbo tám nie wiem ná iáką pámiątkę/ á nie in meam (Christi) commemorationem przystępuie. A dáleko bárźiey ieśli indignè niegodnie/ świętokradzko. Ten pewnie nie tylko iáko wiele multi infirmi, imbecilles, dormientesnieprzebudzonym twárdym letargiem gnić będźie; ále iáko wierutny złoczyńcá reus corporis et sanguinis Domini iáko rozlewcá Krwi Pańskiey iudicium sibi manducans et bibens, káránie odnieśie. 7. Słowem iednym te nieskutecznych Komuniy nászych przyczyny są że do Náświętszego Sákrámentu/ álbo zwyczáié/ álbo ludzkim iákim respekté/ a nie z prawdźiwey dobrowolney ochoty iáko do Bogá nasze^o^ przystępuiemy.
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 237
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
. M. Pana, abyś ad tantam tylu Imciów coronám szacowna afektów braterskich estymacją przybył gemma, którego powtórną wokacją egredere de domo tua z swoich wywoływam progów oraz się piszę etc. Przyjaciel zaprasza do Związku.
UCisnąwszy ruiná damnis Patriae pospolite bonum, i prywatne nas wszystkich fortuny, za czasem jednostajną wolności miłość długim zasypiającą letargiem z nie pamięci ocuciła, abyśmy junctis manibus i sprzysiężonymi barkami upadającą dźwignęli Ojczyznę: a ingravescenti coraz bardziej malo, praesentissimo zabiegli re-medio. Już Sacro- sanctum, bo pro Patria vinculum, tyle IMciów, którzy non ináni szczycą się Ojczyzny vocabulo, temu się obowiązało związkowi, aby ta unita virtus fortior, przeciwnym publicznemu
. M. Páná, ábyś ad tantam tylu Imćiow coronám szácowna áffektow bráterskich estymácyą przybył gemma, ktorego powtorną wokácyą egredere de domo tua z swoich wywoływam progow oraz śię piszę etc. Przyjaćiel záprásza do Związku.
UCisnąwszy ruiná damnis Patriae pospolite bonum, y prywátne nas wszystkich fortuny, zá czásem jednostáyną wolnośći miłość długim zásypiájącą letárgiem z nie pámięći ocućiłá, ábyśmy junctis manibus y zprzyśiężonymi bárkámi upádájącą dźwignęli Oyczyznę: á ingravescenti coraz bárdźiey malo, praesentissimo zábiegli re-medio. Już Sacro- sanctum, bo pro Patria vinculum, tyle IMćiow, którzy non ináni szczycą śię Oyczyzny vocabulo, temu śię obowiązáło związkowi, áby tá unita virtus fortior, przećiwnym publicznemu
Skrót tekstu: BystrzPol
Strona: B3
Tytuł:
Polak sensat
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
jeszcze tyle po Moskiewsku, ile ci dwaj. Pozwolono mi tedy wstać, zaprowadziwszy mię znowu do więzienia, gdziem Steleja bej smysłów zastał. Porzuciłem się podle niego, na twarde posłanie, ścisnąwszy go jedną ręka, bom tę drugą jeszcze miał przykutą. Nie mówił całą noc i słowa, leżąc jak w letargu. Poranek zaświtał. Mówiłem do mego Przyjaciela, i otworzył na moję pociechę oczy, podawszy mi rękę. Dozorca nasz przyszedł dowiadując się, czy Stelej jeszcze żyje. Kazał nam więzy zdjąć, i czynił się, jakoby nas obydwóch żałował. Upewniałem go na wszystkie świętości, że mój Przyjaciel tak był niewinnym,
ieszcze tyle po Moskiewsku, ile ći dway. Pozwolono mi tedy wstać, zaprowadziwszy mię znowu do więzienia, gdziem Steleia bey smysłow zastał. Porzućiłem śię podle niego, na twarde posłanie, śćisnąwszy go iedną ręka, bom tę drugą ieszcze miał przykutą. Nie mowił całą noc i słowa, leżąc iak w letargu. Poranek zaświtał. Mowiłem do mego Przyiaćiela, i otworzył na moię pociechę oczy, podawszy mi rękę. Dozorca nasz przyszedł dowiaduiąc śię, czy Steley ieszcze żyie. Kazał nam więzy zdiąć, i czynił się, iakoby nas obudwuch żałował. Upewniałem go na wszystkie świątośći, że moy Przyiaćiel tak był niewinnym,
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 100
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, z toru ją z pycha,
Nieraz strapiony Polskiej Korony Senat się chwieje,
Gdy dla złych wrzasków, Ojczystych blasków Traci nadzieje: Niesłuszne dla korupcyj albo bardego uporu zerwania Sejmów.
Jeszcze się znacznie Rada niezacznie Już niepozwalam.
Protestor psuję Refleksje.
Głosy tamuję I Sejm rozwalam:
I tak złym targiem, Niby letargiem Wszyscy ujęci,
Milczą na fochy I hałas płochy Świeccy i Święci.
Niektórzy czasem Nad tym hałasem Dumając głoszą,
Ze przez nich pika, I Najemnika Do jutra proszą;
Aby się raczył Ująć i baczył Na Sejmu dobra,
Za co ich wola DUCHOWNE.
Dać mu sobola, A w reszcie bobra;
W tym targu
, z toru ią z pycha,
Nieraz strapiony Polskiey Korony Senat się chwieie,
Gdy dla złych wrzaskow, Oyczystych bláskow Tráći nádźieie: Niesłuszne dla korrupcyi álbo bardego uporu zerwánia Seymow.
Jeszcze się znacznie Rádá niezácznie Iuż niepozwalam.
Protestor psuię REFLEXYE.
Głosy támuię Y Seym rozwalam:
Y ták złym tárgiem, Niby letárgiem Wszyscy uięći,
Milczą ná fochy Y háłás płochy Swieccy y Swięći.
Niektorzy czásem Nád tym háłásem Dumáiąc głoszą,
Ze przez nich pika, Y Náiemnika Do iutrá proszą;
Aby się raczył Uiąć y baczył Ná Seymu dobrá,
Zá co ich wola DVCHOWNE.
Dáć mu sobolá, A w reszćie bobrá;
W tym tárgu
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 58
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
z miłości jego, u dworu szeląga niedawszy, z kancelarii otrzymałem. Panie Boże daj mu wieczny pokój! a ty z wnukami jego żyj jako najżyczliwiej, jako przynależy bratu dobremu, usługuj im. Ten mnie podał rękę do dobrego, bo przyjachawszy z wojska wszystka moja zabawa była pole, on mnie z tego letargu obudził, wprzód mi kredens na poselstwo sejmiku wieluńskiego przysłał i instrukciję od króla imci. Za jego powodem kilkanaście razy byłem posłem do Radomia, dwa razy deputatem na trybunał koronny, raz surrogatorem wieluńskim, lat dwie rotmistrzem powiatowym za przypowiednim listem króla imci byłem, aż i sędzią; to wszystko dzieło jego było,
z miłości jego, u dworu szeląga niedawszy, z kancelaryi otrzymałem. Panie Boże daj mu wieczny pokój! a ty z wnukami jego żyj jako najżyczliwiej, jako przynależy bratu dobremu, usługuj im. Ten mnie podał rękę do dobrego, bo przyjachawszy z wojska wszystka moja zabawa była pole, on mnie z tego letargu obudził, wprzód mi kredens na poselstwo sejmiku wieluńskiego przysłał i instrukciję od króla jmci. Za jego powodem kilkanaście razy byłem posłem do Radomia, dwa razy deputatem na trybunał koronny, raz surrogatorem wieluńskim, lat dwie rotmistrzem powiatowym za przypowiednim listem króla jmci byłem, aż i sędzią; to wszystko dzieło jego było,
Skrót tekstu: KoniecZRod
Strona: 195
Tytuł:
Rodowód
Autor:
Zygmunt Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
dzieci, ani o mnie ony Pytać mogą: już nam świat z obu stron zamkniony. Mógł żyć Epimenides po tak długim spaniu; Mnie już słońce zachodzi zaraz na świtaniu. Dosyć samego siebie poznać mi; nie ludzi. Idę spać, gdzie najdłuższy czas mię nie obudzi. Chyba skoro anielska trąba ziemi zagra, Ani letargus, ani utrzyma podagra, Gdzie nie siedmdziesiąt i pięć, lecz daleko więcej, Bo drugi już blisko lat śpi sześciu tysięcy; Dopieroż tam starego nikt nie pozna świata, Kiedy mu w oczu stanie nowego facjata. Niech mię nikt nie zna, i ja nikogo, jeśli mię Pozna Pan, przeczytawszy w swych księgach
dzieci, ani o mnie ony Pytać mogą: już nam świat z obu stron zamkniony. Mógł żyć Epimenides po tak długim spaniu; Mnie już słońce zachodzi zaraz na świtaniu. Dosyć samego siebie poznać mi; nie ludzi. Idę spać, gdzie najdłuższy czas mię nie obudzi. Chyba skoro anielska trąba ziemi zagra, Ani letargus, ani utrzyma podagra, Gdzie nie siedmdziesiąt i pięć, lecz daleko więcej, Bo drugi już blisko lat śpi sześciu tysięcy; Dopieroż tam starego nikt nie pozna świata, Kiedy mu w oczu stanie nowego facjata. Niech mię nikt nie zna, i ja nikogo, jeśli mię Pozna Pan, przeczytawszy w swych księgach
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 188
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987