; atoli konia w brzuch ugodził, Że padł zaraz i więcej po świecie nie chodził.
LXXVII.
Padł na ziemię i z jeźcem i tamże zostawa Na miejscu i bez dusze; ale jeździec wstawa I tak prędko na nogi i tak chyżo skoczy, Że się zda, że z spadnienia przybyło mu mocy. Jako wstawał libijski Anteus silniejszy, O ziemię uderzony, i dobrze mocniejszy, Tak się zdało, że grabia wstawał i że siła W dwójnasób w niem mocniejsza po padnieniu była.
LXXVIII.
Kto widział, kiedy chmura nagłem ogniem błyśnie, Który straszliwem gromem sam Jupiter ciśnie I przepędzi w zawarte miejsce, gdzie schowane Leżą węgle, z saletrą
; atoli konia w brzuch ugodził, Że padł zaraz i więcej po świecie nie chodził.
LXXVII.
Padł na ziemię i z jeźcem i tamże zostawa Na miejscu i bez dusze; ale jeździec wstawa I tak prętko na nogi i tak chyżo skoczy, Że się zda, że z spadnienia przybyło mu mocy. Jako wstawał libijski Anteus silniejszy, O ziemię uderzony, i dobrze mocniejszy, Tak się zdało, że grabia wstawał i że siła W dwójnasób w niem mocniejsza po padnieniu była.
LXXVIII.
Kto widział, kiedy chmura nagłem ogniem błyśnie, Który straszliwem gromem sam Jupiter ciśnie I przepędzi w zawarte miejsce, gdzie schowane Leżą węgle, z saletrą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 190
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i w które udać się ma strony: Czarny bo kopec wkoło zewsząd go okrywa/ A upor żartkich koni/ gdzie chce tam porywa. Nn W ten czas (tak to zapewne mieć chcą) kiedy w ciała Człowiecze/ krew się wierzchem pod skorę udała/ Murzyńskich ludzi czarne farby pobrudzieły. Oo W ten czas Libijskie kraje mokradli pozbeły Przez gorąco/ i wielce suchymi się stały. W ten czas Nimfy/ bez jezior i źrzódł/ narzekały Roztargawszy swe włosy: Pp Beotyiska strona Płacze Dyrki/ Argolska swego Qq Amimona. Rr Pyreńskich wód Ss Efure. Ni rzeki ciekące Bezpieczne są/ choć brzegi przestrone mające. A Zakurzył się Don srodze
y w ktore vdáć się ma strony: Czarny bo kopec wkoło zewsząd go okrywa/ A vpor żártkich koni/ gdźie chce tám porywá. Nn W ten czás (ták to zápewne mieć chcą) kiedy w ćiáłá Człowiecze/ krew się wierzchem pod skorę vdáłá/ Murzyńskich ludźi czarne fárby pobrudźieły. Oo W ten czás Libiyskie kráie mokrádli pozbeły Przez gorąco/ y wielce suchymi się sstáły. W ten czás Nimphy/ bez ieźior y źrzodł/ nárzekáły Roztárgawszy swe włosy: Pp Beotyiska stroná Płácze Dyrki/ Argolska swego Qq Amimoná. Rr Pyreńskich wod Ss Ephure. Ni rzeki ćiekące Bespieczne są/ choc brzegi przestrone máiące. A Zákurzył się Don srodze
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 64
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
prezentujesz żeglarzom marmurowe błonie, a jak prędko kotwica ciężar z karku składa i z szyprami na okręt Fawonijusz wsiada, skoro się tylko okręt pożegnawszy z brzegiem, na głębokość wysunie i oddalnym biegiem straci widok budynków, alić zaraz cale burzliwe wkoło okręt otaczają fale i tam już nie inaczej tak zostaje smutny, jak ów, kogo libijski zjeść ma zwierz okrutny, albo jako podróżny idąc w cudze strony, gdy kupą zbójców bywa w lesie otoczony. Tam wzniecasz, smutny wieszczku, przyszłe niepogody, przed twej gęby odęciem drżą roźliczne wody, wtym gdy wschodni wiatr zacznie z Afrykiem wojować, już musi i północny tobie ustępować. Skoro tedy twe wiatry wkroczą w
prezentujesz żeglarzom marmurowe błonie, a jak prędko kotwica ciężar z karku składa i z szyprami na okręt Fawonijusz wsiada, skoro się tylko okręt pożegnawszy z brzegiem, na głębokość wysunie i oddalnym biegiem straci widok budynków, alić zaraz cale burzliwe wkoło okręt otaczają fale i tam już nie inaczej tak zostaje smutny, jak ów, kogo libijski zjeść ma zwierz okrutny, albo jako podróżny idąc w cudze strony, gdy kupą zbójców bywa w lesie otoczony. Tam wzniecasz, smutny wieszczku, przyszłe niepogody, przed twej gęby odęciem drżą roźliczne wody, wtym gdy wschodni wiatr zacznie z Afrykiem wojować, już musi i północny tobie ustępować. Skoro tedy twe wiatry wkroczą w
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 58
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, a gdy wszytkie kąciki zwiedzam w mej łożnicy, w żadnym pozbyć nie mogę zbyt ckliwej tęsknicy. Ach, cóż rzec? Wszystkie siły wraz we mnie truchleją, choć chcę bieżeć za Tobą, zaraz nogi mdleją. Uciekając, porzucasz umarłą w pół pola, ani trochę poczekać na mię Twoja wola: jak na piaskach libijskich uchodząc z potrzeby, gdy żołnierz na zabitych nie czeka pogrzeby; jak niezbożne rzucają po rozstajniach matki, gdy się w cmentarz nie zmieszczą, dla ubóstwa, dziatki. Podaj rękę, Kochanku, posil mię w słabości albo też swoim krokom powściągnij prędkości. Gdy Troja greckim ogniem niezmiernie gorzała, z ogniów miłość synowska ojców wyrywała
, a gdy wszytkie kąciki zwiedzam w mej łożnicy, w żadnym pozbyć nie mogę zbyt ckliwej tesknicy. Ach, cóż rzec? Wszystkie siły wraz we mnie truchleją, choć chcę bieżeć za Tobą, zaraz nogi mdleją. Uciekając, porzucasz umarłą w pół pola, ani trochę poczekać na mię Twoja wola: jak na piaskach libijskich uchodząc z potrzeby, gdy żołnierz na zabitych nie czeka pogrzeby; jak niezbożne rzucają po rozstajniach matki, gdy się w cmentarz nie zmieszczą, dla ubóstwa, dziatki. Podaj rękę, Kochanku, posil mię w słabości albo też swoim krokom powściągnij prędkości. Gdy Troja greckim ogniem niezmiernie gorzała, z ogniów miłość synowska ojców wyrywała
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 98
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
zybetami, głowa zmokła wonnymi zewsząd olejkami, palestyńskim zaś nardem pachną Twoje skronie, wdzięczna mirta z warg Twoich rości miłe wonie; tchnienia Twe orontejskiej łąki zapach mają, usta zaś słówka wdzięczne jak różą wydają. Szyję białą olejki pancheńskie skropiły, asyryjskie zaś rosy ramiona zmoczyły; ambrozyjskie spływają na ręce słodkości, a na palce libijskie wychodzą wonności. Nawet co Arabija ma woni u siebie w słojkach, co drogi balsam – wszystkie czuć od Ciebie. Czuć tu balsam, egipckie co go rodzą kraje, są kadzidła, których nam Sabeja dodaje. Jest szpikanard nad zioła oronckie wonniejszy, czuć panchejski olejek nad inne zacniejszy. Są i owe wonności, Bazyliso
zybetami, głowa zmokła wonnymi zewsząd olejkami, palestyńskim zaś nardem pachną Twoje skronie, wdzięczna mirta z warg Twoich rości miłe wonie; tchnienia Twe orontejskiej łąki zapach mają, usta zaś słówka wdzięczne jak różą wydają. Szyję białą olejki pancheńskie skropiły, asyryjskie zaś rosy ramiona zmoczyły; ambrozyjskie spływają na ręce słodkości, a na palce libijskie wychodzą wonności. Nawet co Arabija ma woni u siebie w słojkach, co drogi balsam – wszystkie czuć od Ciebie. Czuć tu balsam, egipckie co go rodzą kraje, są kadzidła, których nam Sabeja dodaje. Jest szpikanard nad zioła oronckie wonniejszy, czuć panchejski olejek nad inne zacniejszy. Są i owe wonności, Bazyliso
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 99
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
mojego. W Psalmie 41
Chcesz wiedzieć, jaką pałam, me Światło, miłością i jak wielką ku Tobie gorę żarliwością? Nie dość by podobieństwa z zeschłej trawy było lub z fiołka, którego słońce uwędziło; mniej bym słusznie równała i owe upały, które się z dawna nazwać kanikułą zdały. Ach, jak palą libijski kraj słońca promienie, tak suższe nad ust moich ponoszę pragnienie! Suższe, niż z Ikaryjską gwiazdą Lew złączony albo niźli tulipan od słońca zwarzony. Chcesz, że-ć powiem, me Światło, jak Cię pragnę chciwie? Tak jak jeleń, gdy bieży do źrzódła skwapliwie, który jadowitego skoro węża zjada, poruszony jad
mojego. W Psalmie 41
Chcesz wiedzieć, jaką pałam, me Światło, miłością i jak wielką ku Tobie gorę żarliwością? Nie dość by podobieństwa z zeschłej trawy było lub z fijołka, którego słońce uwędziło; mniej bym słusznie równała i owe upały, które się z dawna nazwać kanikułą zdały. Ach, jak palą libijski kraj słońca promienie, tak suszsze nad ust moich ponoszę pragnienie! Suszsze, niż z Ikaryjską gwiazdą Lew złączony albo niźli tulipan od słońca zwarzony. Chcesz, że-ć powiem, me Światło, jak Cię pragnę chciwie? Tak jak jeleń, gdy bieży do źrzódła skwapliwie, który jadowitego skoro węża zjada, poruszony jad
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 162
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Zamek w Tebach fundował i Szkołę CADMIA, albo CADMEA nazwaną, gdzie i Obywatele Cadmei rzeczeni, których A[...] giw w Nacja, gdy ex suis wypędziła sedibus, przenieśli się do Aten, je swojemi oświecali Naukami, Kadmię, czyli kadmeę Szkołę jaką w Ojczyznie swojej mieli, założyli, która potym akcentem i zwyczajem Afrykańskich i Libijskich Obywatelów z przydatkiem Litery A, AkadMEA, albo AkadMIA nazwali, tandem succesu temporis AKADEMIA rzeczona, á Cdamio Fundatore albo á Cadmis Invectoribus Mądrości i Nauk do Aten, jako Czytam w Autorach. Inni rozumieją że AKADEMIA wzieła te Imię swoje od pozycyj, i znaczy z Greckiego, że jest Procul à turba bominum, albo
Zamek w Tebách fundował y Sżkołę CADMIA, álbo CADMEA nazwaną, gdzie y Obywatele Cadmei rzecżeni, ktorych A[...] giw w Nacya, gdy ex suis wypędziła sedibus, przenieśli się do Aten, ie swoiemi oswiecali Náukami, Kadmię, czyli kadmeę Sżkołę iaką w Oyczyżnie swoiey mieli, záłożyli, ktora potym ákcentem y zwycżaiem Afrykańskich y Libiyskich Obywatelow z przydatkiem Litery A, ACADMEA, álbo ACADMIA nazwali, tandem succesu temporis AKADEMIA rzecżona, á Cdamio Fundatore álbo á Cadmis Invectoribus Mądrości y Nauk do Aten, iáko Cżytam w Autorach. Inni rozumieią że AKADEMIA wziełá te Imie swoie od pozycyi, y znáczy z Greckiego, że iest Procul à turba bominum, álbo
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 387
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
mają czarny; ale nieprzyjemny, słoniów mnóstwo, lwów, tygrysów, krokodylów, wielbłądów, których samica nosi jedenaście Miesięcy płód w żywocie. Uczą ich obywatele tameczni z młodu klęczeć przez dni 15. albo 20. kamienie nań waląc, aby za targnieniem klękały pod towary, mleka mało dają. Wielbłądy Biledulgerydzkie, aliàs Libijskie, na końcu zimy tylko, i na wiosnę piją, w lecie rzadko.
Arabowie chcąc na pozór wielbłądy dla Kupca uczynić tłustemi, otwierają im skurę pod ogonem, i nadymają. Ródzi się tu i Zybet, aliàs Piżmo, Sandalium, albo Sandał drzewo. W tym tu Kraju Murzyńskim osobliwie w Abisji, znajduje się
maią czarny; ale nieprzyiemny, słoniow mnostwo, lwow, tygrysow, krokodylow, wielbłądow, ktorych samica nosi iedenaście Miesięcy płód w żywocie. Ucżą ich obywatele tameczni z młodu klęczeć przez dni 15. albo 20. kamienie nań waląc, aby za targnieniem klękały pod towary, mleka mało daią. Wielbłądy Biledulgeridzkie, aliàs Libiyskie, na końcu zimy tylko, y na wiosne piią, w lecie rzadko.
Arabowie chcąc na pozor wielbłądy dla Kupca uczynić tłustemi, otwieraią im skurę pod ogonem, y nadymaią. Rodzi się tu y Zybeth, aliàs Piżmo, Sandalium, albo Sandał drzewo. W tym tu Kraiu Murzyńskim osobliwie w Abissii, znayduie się
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 560
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
, już oblubienicę Dowiodły Orfeowe rymy do łożnice. Taniec egejskie nimfy, taniec prowadziły, Aliskie i meliskie do nich się łączyły. Niedługo się ucieszy, kto ma gniewne bogi. Dla ciebie, cna królewno, znowu wicher srogi Uderzył; już Grecja przed oczami była, Znowu burza w obcy kraj okręt zapędziła I wparła na libijskie nieprzebyte brody, Gdzie się zmieszane z piaskiem kręcą mętne wody. A nawy abo w wirach toną ponurzone, Abo w piaszczystym mule wiązną pogrążone. Jakiego trudu, jakiej trwogi tam nie było? Aż im do ostatniego głodu przychodziło. Przychodziło i do ostatniego zwątpienia, Że wszyscy pewni byli jawnego zginienia. Sam tylko Orfeus był
, już oblubienicę Dowiodły Orfeowe rymy do łożnice. Taniec egejskie nimfy, taniec prowadziły, Aliskie i meliskie do nich się łączyły. Niedługo się ucieszy, kto ma gniewne bogi. Dla ciebie, cna królewno, znowu wicher srogi Uderzył; już Grecyja przed oczami była, Znowu burza w obcy kraj okręt zapędziła I wparła na libijskie nieprzebyte brody, Gdzie się zmieszane z piaskiem kręcą mętne wody. A nawy abo w wirach toną ponurzone, Abo w piaszczystym mule wiązną pogrążone. Jakiego trudu, jakiej trwogi tam nie było? Aż im do ostatniego głodu przychodziło. Przychodziło i do ostatniego zwątpienia, Że wszyscy pewni byli jawnego zginienia. Sam tylko Orfeus był
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 143
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Niebo wszytko zamiesza straśliwym hałasem/ Aż ją musi ubłagać/ i przepraszać czasem. Jako zła na Wenerę! Co barzo i tobie (Rzecze do niej) pomogło. Gdy budując sobie Kiedyżkolwiek ruinę swojej Kartaginie Od Wnuków Dardanowych/ w pobożnym jej Synie Mściła się Eneaszu/ włócząc go po ziemi/ I miotając na morzu wiatry Libijskiemi; Jako w Pasie/ jako tu czasem przemieszkiwa. A na kogo łaskawa/ tak jest dobrotliwa: Kogo zaś nienawidzi/ tak zła/ i do wiary Ludzkiej nie ubłagana/ że w obojgu miary Nie ma żadnej. Przy których pospołu jej prosi Żeby jadła rozmowach. Ale prócz co znosi Miękkie jej przyrodzenie/ i ciała
Niebo wszytko zamiesza stráśliwym háłásem/ Aż ią musi vbłagáć/ y przepraszáć czásem. Iáko zła ná Wenerę! Co barzo y tobie (Rzecze do niey) pomogło. Gdy buduiąc sobie Kiedyżkolwiek ruinę swoiey Kártáginie Od Wnukow Dárdánowych/ w pobożnym iey Synie Mściłá się Eneaszu/ włocząc go po ziemi/ Y miotáiąc ná morzu wiátry Libiyskiemi; Iáko w Pássie/ iáko tu czásem przemieszkiwa. A na kogo łaskáwa/ ták iest dobrotliwa: Kogo záś nienáwidzi/ ták zła/ y do wiáry Ludzkiey nie vbłagáná/ że w oboygu miáry Nie ma żadney. Przy ktorych pospołu iey prosi Zeby iádłá rozmowách. Ale procz co znosi Miękkie iey przyrodzenie/ y ciáłá
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 117
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701