Matki mojej Przodków, Książąt Ostrogdkich mógłbym się nie co poszczycić zasługami, ale że nie ta moja intentia, aby się popisować czym miał, daję pokoj; to przydawszy, że im więcej liczyć mogę zasług ku Ojczyźnie, i ozdób cnoty i zacności Przodków moich, tym barziej mnie ich Potomka, tak nie litościwie i przykładem niesłychanym uciążonego, każdy dobry żałować może. Pod Grunewaldem dziewięć Chorągwi samych Szrzeniawczyków było. Sebastiana Lubomirskiego meryta. Stanisław Lubomirski szczęśliwie Hetmanił, przeciwko Turkom pod Chocimem. Manifest Jawnej Niewinności Szczęśliwie wydźwignął z ostatniej toni Ojczyznę. P. Marszalka od młodości ku Królom i i Ojczyźnie usłufa.
Jam zaś sam tak łaską
Mátki moiey Przodkow, Kśiążąt Ostrogdkich mogłbym się nie co poszczyćić zasługámi, ále że nie tá moiá intentia, áby się popisowáć czym miał, dáię pokoy; to przydawszy, że im więcey liczyć mogę zasług ku Oyczyznie, y ozdob cnoty y zacnośći Przodkow moich, tym bárźiey mnie ich Potomká, ták nie lutośćiwie y przykłádem niesłychánym vćiążonego, káżdy dobry żáłowáć może. Pod Grunewáldem dźiewięć Chorągwi sámych Szrzeniáwczykow było. Sebástyáná Lubomirskiego meritá. Stánisław Lubomirski szcześliwie Hetmánił, przećiwko Turkom pod Choćimem. Mánifest Iáwney Niewinnośći Szczęśliwie wydźwignął z ostátniey toni Oyczyznę. P. Márszalká od młodośći ku Krolom y y Oyczyznie vsłufá.
Iam záś sam ták łáską
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 6
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
sa-
mego wywyższył, tak będzie się starał ich poniżyć. Pisał i do Kaszyca, pisarza kadencji mińskiej, takiż list, a nadto przysłał do Mińska Korsaka, pisarza wojskowego, aby sam mocnego dokładał starania, i dał mu na poparcie sprawy mojej dwanaście tysięcy tynfów. Prawdziwie pan heroicznej cnoty, który nie tylko zapomniał litościwie tego, w czym mu się, służąc księciu kanclerzowi, mogłem naprzykrzyć, łubom się zawsze wystrzegał jakim grubiaństwem go urazić, ale jeszcze raczył mi dać tak mocną promocją swoją.
Tymczasem miałem sen taki: Śniło mi się dwoma niedzielami przed przypadnieniem sprawy mojej, jakobym na czółnie dobrym płynął jakimsi kanałem szerokim
sa-
mego wywyższył, tak będzie się starał ich poniżyć. Pisał i do Kaszyca, pisarza kadencji mińskiej, takiż list, a nadto przysłał do Mińska Korsaka, pisarza wojskowego, aby sam mocnego dokładał starania, i dał mu na poparcie sprawy mojej dwanaście tysięcy tynfów. Prawdziwie pan heroicznej cnoty, który nie tylko zapomniał litościwie tego, w czym mu się, służąc księciu kanclerzowi, mogłem naprzykrzyć, łubom się zawsze wystrzegał jakim grubiaństwem go urazić, ale jeszcze raczył mi dać tak mocną promocją swoją.
Tymczasem miałem sen taki: Śniło mi się dwoma niedzielami przed przypadnieniem sprawy mojej, jakobym na czółnie dobrym płynął jakimsi kanałem szerokim
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 577
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
przyjacielom, Którzyć to dali, iże żyjesz w ciele, A prawie jako właśni rodziciele Znowu cię na świat drugiraz zrodzili I jak zmarłego od śmierci wskrzesili. Dla nich ja — srogi on mściciel zelżenia Panieńskiej cnoty — puszczam cię z więzienia! I, com krew twoję miał był przelać mściwie, Otoć przywracam żywot litościwie! Bóg cię niech patrzy! Bogu odkazuję Twój grzech, a ja cię już gardłem daruję! Zdymcie, bosmani zaraz z ramion jego Ten ciężki łańcuch! niech się cieszą z niego Ci wszyscy ludzie, którzy oń prosili. Bodaj go w lepszą cnotę przemienili! Bodaj się wkrótce zbrodni swoich zbawił, A znakomicie żywota
przyjacielom, Którzyć to dali, iże żyjesz w ciele, A prawie jako właśni rodziciele Znowu cię na świat drugiraz zrodzili I jak zmarłego od śmierci wskrzesili. Dla nich ja — srogi on mściciel zelżenia Panieńskiej cnoty — puszczam cię z więzienia! I, com krew twoję miał był przelać mściwie, Otoć przywracam żywot litościwie! Bóg cię niech patrzy! Bogu odkazuję Twój grzech, a ja cię już gardłem daruję! Zdymcie, bosmani zaraz z ramion jego Ten ciężki łańcuch! niech się cieszą z niego Ci wszyscy ludzie, którzy oń prosili. Bodaj go w lepszą cnotę przemienili! Bodaj się wkrótce zbrodni swoich zbawił, A znakomicie żywota
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 202
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ARNOLD. Ale nam szkoda czasu: Ja za pozwoleniem Wm Pana biorę tego Filuta. Są tam na ulicy, którzy na jego czekają.
DEMARIEE. Zal mi jego.
STARUSZKIEWICZ. Bierz Dobrodzieju, bierz czym prędziej tego bezbożnika: niech nie zaraża Domu mojego. Precz mi stąd hultiu.
DEMARIEE. Ale proszę z nim litościwie...
ARNOLD. Idź za mną.
DEMARIEE. Pójdę i ja. Zal mi jego. SCENA XI. BYWALSKA. STARUSZKIEWICZ. MAGDALENA.
STARUSZKIEWICZ. Opanowany jakiś! chciał jeszcze czwartej żony. Nie masz jak widzę na świecie komu wierzyć. Wszędzie są Filuci.
BYWALSKA. I wszędzie znajdują się dobrzy. Nie
ARNOLD. Ale nam szkoda czasu: Ia za pozwoleniem Wm Pana biorę tego Filuta. Są tam na ulicy, którzy na iego czekaią.
DEMARIEE. Zal mi iego.
STARUSZKIEWICZ. Bierz Dobrodzieiu, bierz czym prędziey tego bezbożnika: niech nie zaraża Domu moiego. Precz mi ztąd hultiu.
DEMARIEE. Ale proszę z nim litościwie...
ARNOLD. Idź za mną.
DEMARIEE. Póydę y ia. Zal mi iego. SCENA XI. BYWALSKA. STARUSZKIEWICZ. MAGDALENA.
STARUSZKIEWICZ. Opanowany iakiś! chciał ieszcze czwartey żony. Nie masz iak widzę na świecie komu wierzyć. Wszędzie są Filuci.
BYWALSKA. Y wszędzie znayduią się dobrzy. Nie
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 122
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766
człowieka pokusy: mniemanie, Że mądry, możny, bogaty, że mu wieku stanie. Możny lekce poważa, zbyt mądry szaleje, Wiek nader ubezpiecza, bogaty hardzieje.
Cztery rzeczy ma w sobie mieć sędzia: cierpliwość, Miłosierdzie, roztropność, świętą sprawiedliwość. Mądrze ma odpowiedać, słuchawszy cierpliwie, Prawnie dany wykonać dekret litościwie.
Z czterech rzeczy przychodzi człowiek do godności: Gdy czytał, widział siła, był w sprawach, w trudności. Kto nieuk, niebywalec, nie miał z nikim sprawy, Trudności nie skosztował, to jest prostak prawy.
Cztery rzeczy ma człowiek i niema w całości: Męstwo, przyjaźń i rozum przy doskonałości.
człowieka pokusy: mniemanie, Że mądry, możny, bogaty, że mu wieku stanie. Możny lekce poważa, zbyt mądry szaleje, Wiek nader ubezpiecza, bogaty hardzieje.
Cztery rzeczy ma w sobie mieć sędzia: cierpliwość, Miłosierdzie, roztropność, świętą sprawiedliwość. Mądrze ma odpowiedać, słuchawszy cierpliwie, Prawnie dany wykonać dekret litościwie.
Z czterech rzeczy przychodzi człowiek do godności: Gdy czytał, widział siła, był w sprawach, w trudności. Kto nieuk, niebywalec, nie miał z nikim sprawy, Trudności nie skosztował, to jest prostak prawy.
Cztery rzeczy ma człowiek i niema w całości: Męstwo, przyjaźń i rozum przy doskonałości.
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 284
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
tykajac się jedną ręką wschodu a drugą zachodu Słonecznego, nozdrzami i pqszczeką zarzyc pozyrqiacy płomiens. Tam odważnej ręki mej nie mogąc dłużej zatrzymać, dobywszy pqłasza, dmuchnąwszy odlew, obie odwaliłem mu nodze, których zbywszy, nie mógł żadną miarą i kroku jednego uczynić. A lecąc na dół dał nosem o skałę tak nie litościwie, że mu się krew lunać musiała, z której uczyniłsię potok, z potoku ruczaj, z ruczaju rzeka żartka ku Indyej płynąca, z której uformowało się morze czerwone gdzie się kąpał potym Faraon ze wszystkim Rycerstwem swoim przed zachodem Słońca. T. Maszże Wmść jeszcze co powiedzieć nim nastąpi godzina obiadu? B. Mógł
tykáiac się iedną ręką wschodu á drugą záchodu Słonecznego, nozdrzámi y pqszczeką zárzyc pozyrqiacy płomiens. Tám odważney ręki mey nie mogąc dłużey zátrzymáć, dobywszy pqłászá, dmuchnąwszy odlew, obie odwaliłem mu nodze, ktorych zbywszy, nie mogł żadną miárą y kroku iednego vczynić. A lecąc ná doł dał nosem o skáłę ták nie lutośćiwie, że mu się krew lunać muśiáłá, z ktorey vczyniłsię potok, z potoku ruczay, z ruczáiu rzeká zartka ku Indyey płynąca, z ktorey vformowało się morze czerwone gdźie się kąpał potym Pháráon ze wszystkim Rycerstwem swoim przed zachodem Słońcá. T. Maszże Wmść ieszcze co powiedźieć nim nástąpi godźiná obiádu? B. Mogł
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 119
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
dobrze ten tłum nocny Diabelski, że Wmć dobywszy tego Pałasza, swego, mężniej i odważniej zwykłeś się potykać, niżeli się potykał Vulcanus z Ksantem Cyrus z Eufratem, i Herkules z Archeloem. B. Niebawiąc się dłużej jak Lew rozgniewany, z dobyta wpadłem bronią, między onę nocną hałastrę którą takem nie litościwie począł dmuchac. sam i tam żem one wojska rozdął, trybem wiatrów rozdymqiących szarawe chmury. T. Niemaszci niemasz nic nad resolucją? Ale Księżyc jako sobie na ten czas postąpił. B. Księżyc zbladł jak chusta wszytek na twarzy, groząc oną swą bladawością że mnie niepogodą tęskliwą i ustawicznemi dżdżami miał wolą koniecznie
dobrze ten tłum nocny Diabelski, że Wmć dobywszy tego Páłászá, swego, mężniey y odważniey zwykłeś się potykáć, niżeli się potykał Vulcánus z Xanthem Cyrus z Eufrátem, y Hercules z Archeloem. B. Niebawiąc się dłużey iák Lew rozgniewány, z dobyta wpádłem bronią, między onę nocną háłástrę ktorą tákem nie lutośćiwie począł dmuchác. sám y tám żem one woyská rozdął, trybem wiátrow rozdymqiących száráwe chmury. T. Niemászći niemász nic nád resolutią? Ale Xięzyc iáko sobie ná ten czás postąpił. B. Xiężyc zbladł iák chustá wszytek ná twarzy, groząc oną swą bládáwośćią że mnie niepogodą tęskliwą y vstáwicznemi dzdzámi miał wolą koniecznie
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 121
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, a Cnota po prawej stronie z nią chodzi.
W oczach jej łagodność i miłość jaśnieją, a rozeznanie nad brwiami jej siedzi.
Język rozpustny w jej przytomności jest niemy; respekt, który jej Cnota ku sobie wzbudza, wkłada nań milczenie.
Gdy gorsząca obmowa najbardziej swą robotą zabawna: gdy sława bli-
żniego nie litościwie jest zewsząd szarpana: jeśli jej umysł dobry i miłość bliźniego ust nie otwiera, tedy palec milczenia wargi jej przyciska.
Serce jej przybytkiem jest dobroci, a stąd porozumienia złego o drugim nie ma.
Szczęśliwy mąż, który ją będzie miał oblubienicą; i dziecię, które ją swoją nazwie matką.
Zawiaduje domem, a po
, á Cnota po prawey stronie z nią chodzi.
W oczach iey łagodność y miłość iaśnieią, á rozeznanie nad brwiami iey siedzi.
Ięzyk rozpustny w iey przytomności iest niemy; respekt, ktory iey Cnota ku sobie wzbudza, wkłada nań milczenie.
Gdy gorsząca obmowa naybardziey swą robotą zabawna: gdy sława bli-
żniego nie litościwie iest zewsząd szarpana: ieżli iey umysł dobry y miłość bliżniego ust nie otwiera, tedy palec milczenia wargi iey przyciska.
Serce iey przybytkiem iest dobroci, á ztąd porozumienia złego o drugim nie ma.
Szczęśliwy mąż, ktory ią będzie miał oblubienicą; y dziecie, ktore ią swoią nazwie matką.
Zawiaduie domem, á po
Skrót tekstu: ChesMinFilozof
Strona: 33
Tytuł:
Filozof indyjski
Autor:
Philip Dormer Stanhope Chesterfield
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1767
Data wydania (nie wcześniej niż):
1767
Data wydania (nie później niż):
1767
w Faronie/ I gdzie Nil siedmiącugów wali się otwarty. Racz pomocy nażyczyć/ strach uprzątń zawarty. CIebiem ja/ i herby twe Bogini widziała: Twój dwór/ twój brzęk/ twe dzwonki/ twem świece uznała/ I w swą głowę nie chybnie wlepiam twe słowa: Zem i ja próżna kary. skloń się litościwie Dziś ku dwiema. mówiąc to płakała rzewliwie. Zdało się że Bogini ołtarem trząsnęła: Był to: k czemu futrakościelna skrzypnęła; Rogi nakształt miesięcznej odświetne nastały; Imo to okrzykliwe cymbały zabrzmiały. Nie do końca trosk próżna/ z znaków coś wesoła Mać/ i za nią w trop Ifis/ wychodzi z kościoła:
w Pháronie/ Y gdźie Nil śiedmiącugow wáli się otwárty. Rácz pomocy náżyczyć/ strách vprzątń záwárty. CIebiem ia/ y herby twe Bogini widźiáłá: Twoy dwor/ twoy brzęk/ twe dzwonki/ twem świece vznáłá/ Y w swą głowę nie chybnie wlepiám twe słowá: Zem y ia prożna káry. skloń się litośćiwie Dźiś ku dwiemá. mowiąc to płákałá rzewliwie. Zdało się że Bogini ołtarem trząsnęłá: Był to: k czemu futrákośćielna skrzypnęłá; Rogi nákształt mieśięczney odświetne nastáły; Imo to okrzykliwe cymbały zabrzmiáły. Nie do końcá trosk prozna/ z znákow coś wesołá Máć/ y zá nią w trop Iphis/ wychodźi z kośćiołá:
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 241
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Wybranych twoich już z-tobą w-niebie królujących ludzi nadał/ i po wszytkę wieczność/ Boską twą szczodrobliwością nadawać będziesz.
2. Dziękujęć za to/ żeś niektórych z-tych to Wybranych twoich zachował od grzechowej skazy/ biorąc ich do łaski twej pierwej/ niżeli złość ich zaraziła. Niektórych zaś po wielkich grzechach popełnionych litościwieś podźwignął/ do łaski przypuścił/ i doskonałymi sługami twymi uczynił.
3. Dziękujęć za to/ żeś ich z-grzechów doskonale oczyścił/ i nieporządki tak zmysłów/ jako i namiętności/ w-ciałach i w-duszach ich uspokoił/ wzgardą nikomych rzeczy/ porządną miłością/ i zażywaniem stworzenia/ poddaństwem pod
Wybránych twoich iuż z-tobą w-niebie kroluiących ludźi nádał/ i po wszytkę wieczność/ Boską twą szczodrobliwośćią nádáwáć będźiesz.
2. Dźiękuięć zá to/ żeś niektorych z-tych to Wybránych twoich záchował od grzechowey skázy/ biorąc ich do łáski twey pierwey/ niżeli złość ich záráźiłá. Niektorych záś po wielkich grzechách popełnionych lutośćiwieś podźwignął/ do łáski przypuśćił/ i doskonáłymi sługámi twymi vczynił.
3. Dźiękuięć zá to/ żeś ich z-grzechow doskonále oczyśćił/ i nieporządki ták zmysłow/ iáko i namiętnośći/ w-ćiáłách i w-duszách ich vspokoił/ wzgárdą nikomych rzeczy/ porządną miłośćią/ i záżywániem stworzenia/ poddáństwem pod
Skrót tekstu: DrużbDroga
Strona: 445
Tytuł:
Droga doskonałości chrześcijańskiej
Autor:
Kasper Drużbicki
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665