rozum: a na trzech ludzi/ abo i drugich trzech omyłce zbawienia swego niefunduj: boć to idzie o duszę/ Obacz to comci tu z tych dwu już przełożył/ i co jeszcze z trzeciego przełożyć postępuję. Uważ jeżeli to nie jawne są błędy i Herezje/ w Cerkwi twej Ruskiej nigdy przedtym niesłychane. Lubą/ i wszelkiej nienawiści próżną duszą/ bez żadnego uporu przypatrz się przy tych dwu już przełożonych/ i Lamentowemu scriptowi: a sądz powieści jego/ nie wzawaśnionym na Bracią sercu/ ale według prawdy Bożej/ a obaczysz za oświeceniem rozumu twego łaską Bożą/ na czym jest założony/ z czego zbudowany/ i czym przykryty.
rozum: á ná trzech ludźi/ ábo y drugich trzech omyłce zbáwienia swego niefunduy: boć to idźie o duszę/ Obacz to comći tu z tych dwu iuż przełożył/ y co ieszcze z trzećiego przełożyć postępuię. Vważ ieżeli to nie iáwne są błędy y Haerezye/ w Cerkwi twey Ruskiey nigdy przedtym niesłycháne. Lubą/ y wszelkiey nienawiśći prożną duszą/ bez żadnego vporu przypátrz sie przy tych dwu iuż przełożonych/ y Lámentowemu scriptowi: á sądz powieśći iego/ nie wzawaśnionym ná Bráćią sercu/ ále według prawdy Bożey/ á obaczysz zá oświeceniem rozumu twego łáską Bożą/ ná cżym iest záłożony/ z czego zbudowány/ y cżym przykryty.
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 61
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
tak chce wrog zazdrościwy.
Już noga w strzemieniu, Ach już w ocemgnieniu Wszytkie pociechy znikną A troski miasto nich serce przenikną.
Cóż ja nędzny rzekę? Kędyż się uciekę, Żebym mial folgę duszy, Którą frasunek tak okrutny suszy.
Już mijam te wrota, Kędy się żywota Połowa czyli cała Dusza się przy swej lubej pozostała.
Męki niesłychane Serce me stroskane Jak ciężko trapić będą, Kiedy me oczy swych pociech pozbędą.
Już wysokie dachy, Już i świetne blachy Gałek, już i kominy Zniknęły, w cudze już wjeżdżam dziedziny.
A me serce ranno, Dla ciebie, o panno! O wabię wszech lubości! Dla ciebie schnę i
tak chce wrog zazdrościwy.
Już noga w strzemieniu, Ach już w ocemgnieniu Wszytkie pociechy znikną A troski miasto nich serce przenikną.
Coż ja nędzny rzekę? Kędyż się uciekę, Żebym mial folgę duszy, Ktorą frasunek tak okrutny suszy.
Już mijam te wrota, Kędy się żywota Połowa czyli cała Dusza się przy swej lubej pozostała.
Męki niesłychane Serce me stroskane Jak ciężko trapić będą, Kiedy me oczy swych pociech pozbędą.
Już wysokie dachy, Już i świetne blachy Gałek, już i kominy Zniknęły, w cudze już wjeżdżam dziedziny.
A me serce ranno, Dla ciebie, o panno! O wabię wszech lubości! Dla ciebie schnę i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 389
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
tak prorokuje, że cię Król skarbów Pluton zbogaci na świecie. I jeszczeby się więcej napisało, Ale już imię i pióro ustało. Bankiet bogów.
Tam kędy bramy Olimpu jasnego Najwarowniejsze, gdzie się Cyklopowie Chcieli dobywać za wieku dawnego, W kupę zebrani niebiescy bogowie
I z boginiami wespół, piękne koło Zasiadszy sobie w lubej kompanijej, Niebieski bankiet zaczęli wesoło, Nektaru ani skąpiąc ambroziej.
Wszytkie powagi i swe dostojeństwa W tak dobrej myśli złożyli na stronę. I mały z większym zażył bezpieczeństwa, Ani tam dbano na złotą koronę
Ani na srogi piorunu Jowiszowy, Ale jak za brat z nim bogowie mniejszy. Jak sobie dobrze już zagrzali głowy,
tak prorokuje, że cię Krol skarbow Pluton zbogaci na świecie. I jeszczeby się więcej napisało, Ale już imię i pioro ustało. Bankiet bogow.
Tam kędy bramy Olimpu jasnego Najwarowniejsze, gdzie się Cyklopowie Chcieli dobywać za wieku dawnego, W kupę zebrani niebiescy bogowie
I z boginiami wespoł, piękne koło Zasiadszy sobie w lubej kompaniej, Niebieski bankiet zaczęli wesoło, Nektaru ani skąpiąc ambroziej.
Wszytkie powagi i swe dostojeństwa W tak dobrej myśli złożyli na stronę. I mały z większym zażył bezpieczeństwa, Ani tam dbano na złotą koronę
Ani na srogi piorunu Jowiszowy, Ale jak za brat z nim bogowie mniejszy. Jak sobie dobrze już zagrzali głowy,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 460
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wszelkiej. Widzi gród archanielski niegdy Panteona, Dużych gdzie pracowały Cyklopów ramiona. Przejeżdża się po bucznych mostach Trajanowych, Przejeżdża po teatrach i polach Marsowych. Po drodze mu akwedukt Adrianów szumny, Domy pyszne Farnezów, Sykstowe kolomny. I w czem starożytności dotąd jeszcze jakiej Latem długiem przytarte pozostały znaki. Stąd pola Kampanii i Kapuą lubą, Sławną mierzy wielkiego Annibala zgubą: Gdzie szlachetne nad morzem leży Neapoli, Siarczyste gdzie Awerno, i dziwne Puzzoli. Tem mało ucieszywszy górne żądze swoje, Któremu w myśli tylko krwawy Mars a boje, Chude milsze kotary i w polu namioty, A niż rzymska wyniosłość i włoskie pieszczoty. Zostawiwszy nadzieje tak wielkie i tropy
wszelkiej. Widzi gród archanielski niegdy Panteona, Dużych gdzie pracowały Cyklopów ramiona. Przejeżdża się po bucznych mostach Trajanowych, Przejeżdża po teatrach i polach Marsowych. Po drodze mu akwedukt Adryanów szumny, Domy pyszne Farnezów, Syxtowe kolomny. I w czem starożytności dotąd jeszcze jakiej Latem długiem przytarte pozostały znaki. Ztąd pola Kampanii i Kapuą lubą, Sławną mierzy wielkiego Annibala zgubą: Gdzie szlachetne nad morzem leży Neapoli, Siarczyste gdzie Awerno, i dziwne Puzzoli. Tem mało ucieszywszy górne żądze swoje, Któremu w myśli tylko krwawy Mars a boje, Chude milsze kotary i w polu namioty, A niż rzymska wyniosłość i włoskie pieszczoty. Zostawiwszy nadzieje tak wielkie i tropy
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 44
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
imieniu, - Już o te mury, już nic się nie boję, Już zeszłe siły zbieram ku wytchnieniu. Oto śmiertelnie jędza wymierzywszy, Tedy pożyła, kiedym najszczęśliwszy. II.
Nie tej nagrody przeważne zasługi Czekały (jako rozumie gmin gruby); Już po niewczasach i obronie długiej, Już zasieść było przy Cererze lubej, I nie umierać jako żołnierz drugi, Ale oddawszy Bogu swemu śluby, Dość mając sławy, dość nieśmiertelności, W zimnej na łożu dokonać starości. III.
Trudno! wrodzona nie zniosła ochota, Żebym się tu miał niemężnie szanować, Nie zniosła wiara i doznana cnota, Żebym jej nie miał krwią zapieczętować.
imieniu, - Już o te mury, już nic się nie boję, Już zeszłe siły zbieram ku wytchnieniu. Oto śmiertelnie jędza wymierzywszy, Tedy pożyła, kiedym najszczęśliwszy. II.
Nie tej nagrody przeważne zasługi Czekały (jako rozumie gmin gruby); Już po niewczasach i obronie długiej, Już zasieść było przy Cererze lubej, I nie umierać jako żołnierz drugi, Ale oddawszy Bogu swemu śluby, Dość mając sławy, dość nieśmiertelności, W zimnej na łożu dokonać starości. III.
Trudno! wrodzona nie zniosła ochota, Żebym się tu miał niemężnie szanować, Nie zniosła wiara i doznana cnota, Żebym jej nie miał krwią zapieczętować.
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 142
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
dochód li[...] Księgi Pierwsze. O Paniej R P. K.
ALcestis Męża tak szczyrze kochała/ Zastępując go/ sama grało dała. Podobną i ta/ być się jej naparła/ Ona żeby żył ta żeby zbył garła/ Dobry Dzień, do Jednej.
LUboś już wstała/ luboś jeszcze z mchowy Pościołki/ lubej niepodniosła głowy/ Ja dawno niespię/ mając to na myśli Maryjaneczcze/ Bóg dobry dzień przyśli. Na Herb Trzy Kopije.
Gwałt miękkie twoje cierpi Panno przyrodzenie/ Kopijeć za Herb dąno. Żołnierskie czwiczenie. Męsczyżnom widzę bierzesz. Czyli pono zgoła? Przy twej Rycerska będzie/ Dziewko twarzy szkoła/ Przecię się
dochod li[...] Kśięgi Pierẃsze. O Pániey R P. K.
ALcestis Mężá ták sczyrze kocháłá/ Zástępuiąc go/ sámá gráło dáłá. Podobną y tá/ bydź się iey nápárłá/ Oná zeby żył tá zeby zbył gárłá/ Dobry Dźień, do Iedney.
LVboś iusz wstáłá/ luboś ieszcze z mchowy Pośćiołki/ lubey niepodniosłá głowy/ Ia dawno niespię/ máiąc to ná myśli Maryiáneczcze/ Bog dobry dźień przyśli. Ná Herb Trzy Kopiie.
Gwałt miękkie twoie ćierpi Pánno przyrodzenie/ Kopiieć zá Herb dąno. Zołnierskie czwiczenie. Męzczyżnom widzę bierzesz. Czyli pono zgoła? Przy twey Rycerska bęndźie/ Dźiewko twarzy szkołá/ Przećię się
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 17
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
zamożony. Leć serce me/ wirszów ci parę posłać myśli/ Wierszów mi nieodsyłai/ dobry afekt przyśli. Komuś.
NIe skrewnienia pochodzi/ ze cię Szwagrem zowę. Leć ześ/ co Szwagrów czyni/ rzecz poszedł na owe. Na Furiata.
Ze z tobą milcząc Siedziem/ więc stroisz furią/ Nie lubie mówisz człeka/ ztą melancholią. Stwą rozmową porwoneś Bracie Boży kaźni/ I pies tego niekąssa/ kto też psa niedraźni. Jednemu Omnigenae Consangui: P. Pr.
PEdasz zeć Książę Krewny/ ale niebądź plotką/ To z Matki/ Z Ojca Stryjem Kowal/ Włodarz Ciotką. Niewczesna Ludzkość.
RAdeś mi Bóg
zámożony. Leć serce me/ wirszow ći parę posłáć myśli/ Wierszow mi nieodsyłai/ dobry áffekt przyśli. Komuś.
NIe zkrewnienia pochodźi/ zę ćię Szwágręm zowę. Leć ześ/ co Szwágrow czyni/ rzecz poszedł ná owe. Ná Furiatá.
Ze z tobą milcząc Siedziem/ więc stroisz furią/ Nie lubie mowisz człeká/ ztą meláncholią. Ztwą rozmową porwoneś Bráćie Boży kaźni/ Y pies tego niekąssa/ kto tesz psá niedraźni. Iednemu Omnigenae Consangui: P. Pr.
PEdasz zeć Xiązę Krewny/ ále niebądź plotką/ To z Mátki/ Z Oycá Stryiem Kowal/ Włodarz Ciotką. Niewczesna Ludzkość.
RAdeś mi Bog
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 27
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
ja tedy obiekcej takich i tym podobnych uwazając ex re że takie miały być mowy i przygotowałem się że bym mógł mieć przeciwko nim rationes Competentes na insze zaś które przyszły ex ex occasione P Bóg supedytował. Odpowiedam tedy wtym punkcie tak. Jeżeli temu kto się niewinnym czyni choć do inszych winnych Regulowana przykra się widzi luba niewielka przymówka stąd że niech bierze miarę jak Ciężko musi być temu kto nietylko że nie zarabiał nigdy Ojczyźnie na żadną niewdzięczność ale i owszem wszelaką meruit gratitudinis rekompensę, Będąc in Plano Niewinny a taką jako ja teraz odbiera infamią obelgę i długo pamiętną kontumelią.
Ze zaś WMM Pan mówisz od jednego Towarzysza ledwie nie dołożywszy
ia tedy obiekcey takich y tym podobnych uwazaiąc ex re że takie miały bydz mowy y przygotowałęm się że bym mogł miec przeciwko nim rationes Competentes na insze zas ktore przyszły ex ex occasione P Bog suppedytował. Odpowiedam tedy wtym punkcie tak. Iezeli temu kto się niewinnym czyni choc do inszych winnych Regulowana przykra się widzi luba niewielka przymowka ztąd że niech bierze miarę iak Cięszko musi bydz temu kto nietylko że nie zarabiał nigdy Oyczyznie na zadną niewdzięczność ale y owszem wszelaką meruit gratitudinis rekompensę, Będąc in Plano Niewinny a taką iako ia teraz odbiera infamią obelgę y długo pamiętną kontumelią.
Ze zas WMM Pan mowisz od iednego Towarzysza ledwie nie dołozywszy
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 140v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
swoją rządzą, i miarkują, że całego ludzkiego narodu opiekę mają, o najmniejszym z osobna wiedzą i starają się; ci tedy, ani mają nic złego, ani dają. Część II. Rozdział I. Część II. Rozdział II. ROZDZIAŁ II. Bóg plagi, i dolegliwości do dobrego zawsze kieruje końca, a luba częstokroć przez złych ludzi, i dla złości naszych dzieją się; postaremu Pan Bóg hamuje ich moc, i miarkuje stosując wszystko do naszego pożytku: z tejże okazji krótkie pytanie, czemu złych zażywa Pan Bóg do wykonania plag swoich?
KIedy wyprowadzam ci i jawnie dowodzę, że plagi te, i dolegliwości, są
swoią rządzą, i miarkuią, że całego ludzkiego narodu opiekę maią, o naymnieyszym z osobna wiedzą i staraią się; ci tedy, ani maią nic złego, ani daią. Część II. Rozdział I. Część II. Rozdział II. ROZDZIAŁ II. Bóg plagi, i dolegliwości do dobrego zawsze kieruie końca, á luba częstokroć przez złych ludzi, i dla złości naszych dzieią się; postaremu Pan Bog hamuie ich moc, i miarkuie stosuiąc wszystko do naszego pożytku: z teyże okazyi krótkie pytanie, czemu złych zażywa Pan Bog do wykonania plag swoich?
KIedy wyprowadzam ci i iawnie dowodzę, że plagi te, i dolegliwości, są
Skrót tekstu: KryszStat
Strona: 129
Tytuł:
Stateczność umysłu
Autor:
Andrzej Kazimierz Kryszpin Kirszensztein
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
twoje/ tak w stajni/ jako i przy pojmaniu trwało przeciw mnie w miłości/ nic niechcąc tylko żeby i moja/ i każdego na świecie człowieka dusza miłości strzałami od niego była postrzelona. Które to strzały miłości/ acz w stajni/ i przy początku męki potężne; ale na ganku będą potężniejsze/ gdy wszystko lubie ciała jego naświętszego w rany szerokie/ otwarte stanie we wszytkiego miasta oczach/ i strzały gęste na lud wypuści które żeby próżno nie wypadały zawoła Piłat/ Oto człowiecze: Nadstaw się na postrzały człowiecze/ nie uchodź z celu człowiecze/ zbawienna będzie rana człowiecze/ nie chybi serca strzelec ten człowiek człowiecze/ a lubo słaby/
twoie/ ták w stáyni/ iako y przy poimániu trwáło przećiw mnie w miłośći/ nic niechcąc tylko żeby y moiá/ y káżdego ná świećie człowieka duszá miłośći strzałámi od niego byłá postrzelona. Ktore to strzały miłośći/ ácz w stáyni/ y przy początku męki potężne; ále ná ganku będą potężnieysze/ gdy wszystko lubie ćiáła iego naświętszego w rány szerokie/ otwarte stanie we wszytkiego miásta oczach/ y strzały gęste ná lud wypuśći ktore żeby prozno nie wypadały zawoła Piłat/ Oto człowiecze: Nadstaw się ná postrzały człowiecze/ nie vchodź z celu człowiecze/ zbáwienna będźie rána człowiecze/ nie chybi serca strzelec ten człowiek człowiecze/ á lubo słáby/
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 451
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636