chodziła; A druga tak go pali, że albo się wściecze Albo umrze, jeśli to długo się odwlecze. Jednak aż przydzie ten dzień, w który obiecuje Swoje żądze wypełnić, chciwości hamuje I z Olimpiej w zwierzchniej, zmyślonej postawie Wolami swoje wole łączy w każdej sprawie.
XIV.
Jeśli drugą czci i z nią ludzko się obchodzi, A czci więcej bez chyby, aniżli się godzi, Nikt na złe nie wykłada, każdy pobożności I dobroci przyczyta i jego ludzkości, Bo ratować w nieszczęściu ludzi opuszczonych I cieszyć przygodami złemi utrapionych Chwały jest raczej godna, aniżli sromoty, A tem więcej niewinnej, tem więcej sieroty.
XV.
O mocny
chodziła; A druga tak go pali, że albo się wściecze Albo umrze, jeśli to długo się odwlecze. Jednak aż przydzie ten dzień, w który obiecuje Swoje żądze wypełnić, chciwości hamuje I z Olimpiej w zwierzchniej, zmyślonej postawie Wolami swoje wole łączy w każdej sprawie.
XIV.
Jeśli drugą czci i z nią ludzko się obchodzi, A czci więcej bez chyby, aniżli się godzi, Nikt na złe nie wykłada, każdy pobożności I dobroci przyczyta i jego ludzkości, Bo ratować w nieszczęściu ludzi opuszczonych I cieszyć przygodami złemi utrapionych Chwały jest raczej godna, aniżli sromoty, A tem więcej niewinnej, tem więcej sieroty.
XV.
O mocny
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 200
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, że na tych miejscach wielka go z cnót, przymiotów i zasług w ojczyźnie godność należycie osadziła. Wiemy, że na zaszczyt wiary świętej, wolności, równości szlacheckiej i dobra pospolitego szczyrze krew swoję i substancyją szafował, trudne nią mury i przeprawy oblewał, wojska nieprzyjacielskie odważnie wojował, wiązał i znosił, chleba obficie i ludzko nie żałował, wszelkiej przyjaciela dzielił się i dogadzał potrzebie. Wiemy, że go tak wysoko utytułowały i oświeciły jasne na cały świat akcyje, ale też i to bardzo dobrze widziemy, że te wszytkie aż do ostatniego przymioty w tobie, panie wnuczku, zagasły, że życie twoje zasmrodziła i zaćmiła gruba niecnót pomroka. Twój
, że na tych miejscach wielka go z cnót, przymiotów i zasług w ojczyźnie godność należycie osadziła. Wiemy, że na zaszczyt wiary świętej, wolności, równości szlacheckiej i dobra pospolitego szczyrze krew swoję i substancyją szafował, trudne nią mury i przeprawy oblewał, wojska nieprzyjacielskie odważnie wojował, wiązał i znosił, chleba obficie i ludzko nie żałował, wszelkiej przyjaciela dzielił się i dogadzał potrzebie. Wiemy, że go tak wysoko utytułowały i oświeciły jasne na cały świat akcyje, ale też i to bardzo dobrze widziemy, że te wszytkie aż do ostatniego przymioty w tobie, panie wnuczku, zagasły, że życie twoje zasmrodziła i zaćmiła gruba niecnót pomroka. Twój
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 176
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
wyrozumiał.
Raz Sapiehowie zebrali się chcąc swój trybunał ufundować. Był deputatem z Słonima obrany Sapieha, kasztelan trocki, w pretensji laski trybunalskiej. Zjechali się tedy wszyscy bardzo gromadnie do Wilna. Zjechał i Pociej, hetman i wojewoda wileński, wojsko nieznacznie sprowadził, a gdy byli z wizytą Sapiehowie u Pocieja, przyjął ich bardzo ludzko i na obiad zaprosił. Gdy sobie podochocili, zaczęli Sapiehowie, jak byli zawsze wielkiego serca i żwawi, przymówki Pociejowi czynić i starosta bobrujski pokazywał mu szablę swoją, jak jest dobra i pewną ma rękę. On na to odpowiedział, że tak należy wielkiemu i godnemu kawalerowi mieć dobry oręż. Ale potem wziąwszy kielich,
wyrozumiał.
Raz Sapiehowie zebrali się chcąc swój trybunał ufundować. Był deputatem z Słonima obrany Sapieha, kasztelan trocki, w pretensji laski trybunalskiej. Zjechali się tedy wszyscy bardzo gromadnie do Wilna. Zjechał i Pociej, hetman i wojewoda wileński, wojsko nieznacznie sprowadził, a gdy byli z wizytą Sapiehowie u Pocieja, przyjął ich bardzo ludzko i na obiad zaprosił. Gdy sobie podochocili, zaczęli Sapiehowie, jak byli zawsze wielkiego serca i żwawi, przymówki Pociejowi czynić i starosta bobrujski pokazywał mu szablę swoją, jak jest dobra i pewną ma rękę. On na to odpowiedział, że tak należy wielkiemu i godnemu kawalerowi mieć dobry oręż. Ale potem wziąwszy kielich,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 68
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
OSALAMANDRZE czy ogniem żyje, pisałem w części 1. Aten sub titulo: Dubitantius.
SCORPIO albo Scorpius. Niedzwiadek jest wodny i ziemski, w Libii alias w części Afryki jest gęsty zwierz, ogonem uderzywszy, jad puszcza śmiertelny. W Karyj krainie na gorze Latinus według Arystotelesa i Pliniusza gościnnym osobom tak się ludzko stawią, że im nie szkodzą, a swojakom śmiertelne zadają jady.
VIPERA rodzaj żmij, u Łacinników niby vipara, to jest żywiem rodząca, czyli vi pariens, to jest gwałtem rodząca rze- O Weżach i gadzinach Historia naturalna.
czona. Według Z. Bazylego ma spółkę swoję z węgorzem, kszykaniem go z wody wybawiwszy
OSALAMANDRZE czy ogniem żyie, pisałem w części 1. Aten sub titulo: Dubitantius.
SCORPIO albo Scorpius. Niedzwiadek iest wodny y ziemski, w Lybii alias w części Afryki iest gęsty zwierz, ogonem uderzywszy, iad puszcza smiertelny. W Karii krainie na gorze Latinus według Aristotelesa y Pliniusza gościnnym osobom tak się ludzko stawią, że im nie szkodzą, á swoiakom smiertelne zadaią iady.
VIPERA rodzay żmiy, u Łacinnikow niby vipara, to iest żywiem rodząca, czyli vi pariens, to iest gwałtem rodząca rze- O Weżach y gadzinach Historya naturalna.
czona. Według S. Bazylego ma społkę swoię z węgorzem, kszykaniem go z wody wybawiwszy
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 315
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
miał powrócić ab Oriente jako wielki Monarcha. Co mając za rzecz do Wiary podobną, pięciu wysłali Posłów przeciw Hiszpanom, i Ferdynandowi Cortes z rekognicją i uznaniem go za owego, wielkiego spodziewanego ante saecula go- Geografia Generalna i partykularna
ścia, Metezumę Monarchę swego oddając mu za sługę, a to przez tłumacza. Posłów tych Margrabia ludzko traktował; udał, iż to on jest, ten sam prorokowany Gość. Na zajutrz rzęsisto ognia z armat na okrętach dawać kazał; co Meksykanów, tego do tych czas niesłyszących, tak zatrwożyło, iż mniemali: że Niebo leci na nich. Przy tym Hiszpani alabardy, szpady, strzelbę, im prezentowali, na bitwę
miał powrócić ab Oriente iako wielki Monarcha. Co maiąc za rzecz do Wiary podobną, pięciu wysłali Posłow przeciw Hiszpanom, y Ferdynandowi Cortes z rekognicyą y uznaniem go za owego, wielkiego spodziewánego ante saecula go- Geografia Generalna y partykularna
ścia, Metezumę Monarchę swego oddaiąc mu za sługę, a to przez tłumacza. Posłow tych Margrabia ludzko traktował; udał, iż to on iest, ten sam prorokowany Gość. Na zaiutrz rzęsisto ognia z armat ná okrętach dawać kazał; co Mexikanow, tego do tych czas niesłyszących, tak zátrwożyło, iż mniemali: że Niebo leci na nich. Przy tym Hiszpani alabardy, szpady, strzelbę, im prezentowali, na bitwę
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 601
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
/ powrócił się do Miasta. We Wtorek znowu Pan Butler Lejtenanta swego wysłał w 50 koni/ żeby gdzie Franca Olbrachta Saskiego załapił/ abo jakiego języka o nieprzyjacielu dostał. Który zajachawszy trzy ćwierci mile od Miasta/ napadł na Olbrachta barzo lekko jadącego z dwiema trębaczami w Karecie/ do przyjaciela swego Wallenstejna. Przywitał go Lejtenant ludzko/ udając jakoby na przyjęcie jego wyjachał/ a powiadając że z wielką chęcią na niego Wallenstejn oczekywa. W drodze miedzy rozmową/ gdy od Miasta tylko ćwierć mile byli/ rzekłLejtenant do Książęcia Olbrychta/ co by rzec/ kiedyby Oberster Butler W. X. M. pojmawszy do Cesarza posłał? Rośmiało się nato
/ powroćił się do Miástá. We Wtorek znowu Pan Butler Leytenántá swego wysłał w 50 koni/ żeby gdźie Fráncá Olbráchtá Saskiego záłápił/ ábo iákiego ięzyká o nieprzyiaćielu dostał. Ktory záiáchawszy trzy ćwierći mile od Miástá/ nápadł ná Olbráchtá bárzo lekko iádącego z dwiemá trębáczámi w Kárećie/ do przyiaćielá swego Wállensteyná. Przywitał go Leytenant ludzko/ vdáiąc iákoby ná przyięćie iego wyiáchał/ á powiádáiąc że z wielką chęćią ná niego Wállensteyn oczekywa. W drodze miedzy rozmową/ gdy od Miástá tylko ćwierć mile byli/ rzekłLeytenant do Xiążęćiá Olbrychtá/ co by rzec/ kiedyby Oberster Butler W. X. M. poymawszy do Cesarzá posłał? Rośmiáło się náto
Skrót tekstu: RelWall
Strona: A4
Tytuł:
Krótka ale prawdziwa relacja rzeczy, które [...] z Olbrachtem Wallensteinem [...] na świat się pokazały
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia wdowy po Janie Rossowskim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
ludzi odłączywszy precz za miastem/ na miejscu złoczynców wierutnych/ miedzy niebem i ziemią zawiesili/ chcąc jakoby tym pokazać żem ja i po ziemi chodzić niegodzien/ a śmiercią umrzeć nabrzytszą/ i przekleństwa napełniejszą godzien. 5. Rzekniesz snadź jeszcze/ dolega mię i to/ że się ze mną ludzie nie łaskawie/ nie ludzko/ a prawie surowie obchodzą: na coc odpowie/ Izajasz mój Prorok/ a ty patrzeć na mię toż potwierdzisz: Widzieliśmy go a nie było na co pojzrzeć/ od wierzchu głowy aż do stopy nożnej niemasz wnim zdrowia: lecz tylko rana na ranę. Potwierdził to i Piłat sam gdy kazał wołać
ludźi odłączywszy precz zá miástem/ ná mieyscu złoczyncow wierutnych/ miedzy niebem y źiemią záwieśili/ chcąc iákoby tym pokázáć żem iá y po źiemi chodźić niegodźien/ á śmierćią vmrzeć nabrzytszą/ y przekleństwá napełnieyszą godźien. 5. Rzekniesz snádź ieszcze/ dolegá mię y to/ że się ze mna ludźie nie łáskáwie/ nie ludzko/ á práwie surowie obchodzą: ná coc odpowie/ Izáiasz moy Prorok/ á ty pátrzeć ná mię toż potwierdźisz: Widźielismy go á nie było ná co poyzrzeć/ od wierzchu głowy áż do stopy nożney niemasz wnim zdrowiá: lecz tylko rána ná ranę. Potwierdźił to y Piłat sám gdy kázał wołáć
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 169
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
przedawszy swój folwarczek. Stanęliśmy szczęśliwie w Amsterdamie. Stryj IMci Pana R--, u któregośmy się bawić chcieli, w prawdzie był umarł, przecież jeszcze żyła córka jego. Poznała z pierwszego wejrzenia IMci Pana R--, ponieważ, jakem już powiedziała, z mężem moim przedtym podczas swojej peregrynacyj nawiedził Holandyą. Barzo ludzko nas przyjęła, mając także męża wcale rozumnego, i uczynnego. Zwierzyłam się im mojej okoliczności, i prosiłam, żeby stan mój nie tylko milczeniem zataili, ale także o nim zapomnieli, nie uznając mię już więcej za Hrabinę, lecz za nieszczęśliwą swoję przyjacielkę. Z gazet przypadki mego męża wiadome im już były
przedawszy swoy folwarczek. Stanęliśmy szczęśliwie w Amsterdamie. Stryi IMći Pana R--, u ktoregośmy śię bawić chcieli, w prawdzie był umarł, przecież ieszcze żyła corka iego. Poznała z pierwszego weyrzenia IMći Pana R--, ponieważ, iakem iuż powiedziała, z mężem moim przedtym podczas swoiey peregrynacyi nawiedził Holandyą. Barzo ludzko nas przyięła, maiąc także męża wcale rozumnego, i uczynnego. Zwierzyłam śię im moiey okolicznośći, i prośiłam, żeby stan moy nie tylko milczeniem zataili, ale także o nim zapomnieli, nie uznaiąc mię iuż więcey za Hrabinę, lecz za nieszczęśliwą swoię przyiaćielkę. Z gazet przypadki mego męża wiadome im iuż były
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 34
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
em jeszcze przeszłego więźniów dozorcę. We trzech dniach byłem zupełnie uwolniony, i otrzymawszy paszport mogłem się, gdziem tylko chciał, udać. Mając jeszcze wekśle wszystkie swoje, udałem się do Angielskich kupców, którzy przedtym Stelejowi pomagali, i od niego list oddałem jednemu, Tompson nazwanemu. Przyjąwszy mię bardzo ludzko, powiedział mi, że mu Steleja nieszczęście o skazaniu do Syberyj Dozorca więźniów oznajmił, że zaraz do Londonu jego przyjaciółom znać dał, i trzy lata różne listy do Angielskiego Agienta w Moskwie odbierał. Do tegośmy dnia następującego poszli. Agient był człowiekiem nader miłym. Pokazał mi przerazliwe listy, które Steleja Ojciec do niego
em ieszcze przeszłego więzniow dozorcę. We trzech dniach byłem zupełnie uwolniony, i otrzymawszy paszport mogłem śię, gdziem tylko chćiał, udać. Maiąc ieszcze wexle wszystkie swoie, udałem się do Angielskich kupcow, ktorzy przedtym Steleiowi pomagali, i od niego list oddałem iednemu, Tompson nazwanemu. Przyiąwszy mię bardzo ludzko, powiedział mi, że mu Steleia nieszczęście o skazaniu do Syberyi Dozorca więzniow oznaymił, że zaraz do Londonu iego przyiaćiołom znać dał, i trzy lata rożne listy do Angielskiego Agienta w Moskwie odbierał. Do tegośmy dnia następuiącego poszli. Agient był człowiekiem nader miłym. Pokazał mi przerazliwe listy, ktore Steleia Oyćiec do niego
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 129
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
dniem i nocą (ponieważ noc w gorących miesiącach tak jasna, jak dzień bywa) szczęśliwie do Moskwy. Nie chciałam się publicznie Dworowi pokazać, niczego nie żą- dając, prócz żebym tylko Małżonce Cara, u którejm Dworską była Damą, potajemnie oddała wizytę. Wspaniała Katarzyna na zamku letnim, Tanińska nazwanym, barzo ludzko mię przyjęła. Musiałam cały tydzień u niej zostać, lecz wszystkie łaski, które mi w tym czasie wyświadczyła, stały mi się bez mego kochanka nieznośnym ciężarem. Słyszała, żem sobie niczego nie życzyła, tylko tego szczęścia do Kurlandyj się powrócić, i to mi wyrobiła, bo co ona rozkazała, to się
dniem i nocą (ponieważ noc w gorących mieśiącach tak iasna, iak dzień bywa) szczęśliwie do Moskwy. Nie chciałam śię publicznie Dworowi pokazać, niczego nie żą- daiąc, procz żebym tylko Małżonce Cara, u ktoreym Dworską była Damą, potaiemnie oddała wizytę. Wspaniała Katarzyna na zamku letnim, Tanińska nazwanym, barzo ludzko mię przyięła. Muśiałam cały tydzień u niey zostać, lecz wszystkie łaski, ktore mi w tym czaśie wyświadczyła, stały mi się bez mego kochanka nieznośnym ćiężarem. Słyszała, żem sobie niczego nie życzyła, tylko tego szczęśćia do Kurlandyi śię powrocić, i to mi wyrobiła, bo co ona rozkazała, to śię
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 167
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755