379 (P). PO WIETRZE DESZCZ ZWYCZAJNIE
Wprzód nim żaka bakałarz rózgą w zadek śmignie, Zwykle mu do gołego sukienki podźwignie, Żeby poczuł na ciele karę za swe grzechy; Tak też i niebo wprzód nam poodziera strzechy, Wprzód wicher w dachu zrobi tu i ówdzie dziury,
Nim przykra pluta spadnie, nim deszcz lunie z góry. Bogdaj na tym stanęło za twe złości, człecze, Żeć z dziurawego dachu za kołnierz naciecze. 380 (N). NOWA MODA DRUKU
Pachołek, choć mu nieraz bezpieczeństwo ganią, Zawsze się w rzecz lub z panem, lubo wdawał z panią. Mówiliśmy coś z grzeczną damą ode dworu,
379 (P). PO WIETRZE DESZCZ ZWYCZAJNIE
Wprzód nim żaka bakałarz rózgą w zadek śmignie, Zwykle mu do gołego sukienki podźwignie, Żeby poczuł na ciele karę za swe grzechy; Tak też i niebo wprzód nam poodziera strzechy, Wprzód wicher w dachu zrobi tu i ówdzie dziury,
Nim przykra pluta spadnie, nim deszcz lunie z góry. Bogdaj na tym stanęło za twe złości, człecze, Żeć z dziurawego dachu za kołnierz naciecze. 380 (N). NOWA MODA DRUKU
Pachołek, choć mu nieraz bezpieczeństwo ganią, Zawsze się w rzecz lub z panem, lubo wdawał z panią. Mówiliśmy coś z grzeczną damą ode dworu,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 162
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pokarm nam zostawił/ abyśmy ciała i krwie jego przenadroższej pożywając tu z ołtarza/ mieli nadzieję nie omylną/ iż go będziem pożywać z Anioły świętymi w niebie. Za starych Rzymian trafiło się/ iż jeden Szlachcić chcący chleb na dwoje rozkroić dla czeladzi/ obaczył aż on chleb we śrzodku pełen był krwie/ która się lunęła za nożem/ i wszytek stół skrwawiła/ jako pisze Celius Rodyginus. Co ludzie obaczywszy wrożyli/ iż znaczy wielkie roźlanie krwie Rzymskiej/ wnętrznemi wojnami. Jakoż tak było/ bo w prędce potym zaraz/ Syla i Marius powadziwszy się z sobą/ srogą wojnę między sobą toczyli/ gdy i ten i ów chciał się
pokarm nám zostáwił/ ábysmy ćiáłá y krwie iego przenadroższey pożywáiąc tu z ołtarzá/ mieli nádźieię nie omylną/ iż go będźiem pożywáć z Anyoły świętymi w niebie. Zá stárych Rzymian tráfiło się/ iż ieden Szláchćić chcący chleb ná dwoie rozkroić dla czeládźi/ obaczył áż on chleb we śrzodku pełen był krwie/ ktora się lunęłá zá nożem/ y wszytek stoł zkrwáwiłá/ iáko pisze Celius Rodiginus. Co ludźie obaczywszy wrożyli/ iż znáczy wielkie roźlanie krwie Rzymskiey/ wnętrznemi woynámi. Iákoż ták było/ bo w prędce potym záraz/ Sylla y Marius powádźiwszy się z sobą/ srogą woynę między sobą toczyli/ gdy y ten y ow chćiał się
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 30
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
pisałem i im dyktowałem. Skoro zaś z sądów tak rannych, jako i poobiednich zjeżdżali deputaci, zaraz na konia wsiadłszy, objeżdżałem ich. Do nóg krzyżem padałem, płakałem i tak nauczyłem się płakać, że skoro do którego deputata przyjechawszy mówić zacząłem, zaraz mi się łzy z oczu lunęły. A osobliwie po sądach poobiednich, dalej niż, po północy do deputatów jeździłem. Powróciwszy zaś, choć tak późno, do stancji, zaraz z skrybentami status causae pisałem. A tak przez niedziel dwie ledwo po godzinie, i to nie rozebrawszy się, sypiając, znowu o godzinie piątej jeździłem do deputatów
pisałem i im dyktowałem. Skoro zaś z sądów tak rannych, jako i poobiednich zjeżdżali deputaci, zaraz na konia wsiadłszy, objeżdżałem ich. Do nóg krzyżem padałem, płakałem i tak nauczyłem się płakać, że skoro do którego deputata przyjechawszy mówić zacząłem, zaraz mi się łzy z oczu lunęły. A osobliwie po sądach poobiednich, dalej niż, po północy do deputatów jeździłem. Powróciwszy zaś, choć tak późno, do stancji, zaraz z skrybentami status causae pisałem. A tak przez niedziel dwie ledwo po godzinie, i to nie rozebrawszy się, sypiając, znowu o godzinie piątej jeździłem do deputatów
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 579
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Christi, ut referat unusquisq; propria corporis,prout gessit siue bonum, siue malum. Lecz przyjdzie tak prawie nie spodzianie (według przepowiedzenia Pańskiego) jako ów potop za czasów Noego/ kiedy wszyscy wesoło żyjąc jedli/ pili/ zalecali się/ żenili się/ znienacka niebo się zachmurzywszy/ w czarne obłoki zaszło/ dżdże lunęły przez dni czterdzieści; zewsząd jak cebrem lało/ i tak się cała ziemia wodami napełniła/ iż nawyższe góry zatopione są/ i tylko niebo i morze na świecie widać było. Równie i ów dzień straszny sądu Boskiego przyśpieje. Kiedy ludzie zapamiętali nic obezpieczeństwie myślić nie będą/ żywioły jako więc w konającym człowieku poburzone humory
Christi, ut referat unusquisq; propria corporis,prout gessit siue bonum, siue malum. Lecz przyidźie ták prawie nie spodźianie (według przepowiedzeniá Pańskiego) iáko ow potop zá czasow Nòégo/ kiedy wszyscy wesoło żyiąc iedli/ pili/ zálecali się/ żenili się/ znienacka niebo się záchmurzywszy/ w czarne obłoki zászło/ dżdże lunęły przez dni czterdźieśći; zewsząd iák cebrem láło/ y ták się cáła źiemiá wodámi nápełniła/ iż nawyszsze gory zátopione są/ y tylko niebo y morze ná świećie widáć było. Rownie y ow dźień straszny sądu Boskiego przyśpieie. Kiedy ludźie zápamiętali nic obespieczeństwie myślić nie będą/ żywioły iáko więc w konáiącym człowieku poburzone humory
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 136
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
. Osądziło prawo, aby mu zapłacił do zachodu słońca. — Tenże Kuban w karczmie chłopca piwem polał i drugich ludzi, i wojtba nieućcił, także Prokopa polał piwem i chłopca, gdy mu się upominał tej gunky. Prawo nalazło winy trzy grzywny na tym Kubaniu za nie uczczęnie wojta i inszych ludzi cnotliwych i ze lunął kuflem piwa na chłopca. Ręczyli za tę winę: Wojciech Kania, lakub Bieniek, którą odprawic powinien do dwóch niedziel.
Sądowe sprawy:
3031. (361) Stanisław ledrusiak przełozył sprawę przecyw lęndrzejowi Kusiowi, iz kupił u niego pół rolej za grzywyen 6; dał mu na to trzy grzywny, jeszcze mu
. Osądziło prawo, aby mu zapłacił do zachodu słonca. — Tenże Kubąn w karczmie chłopca piwęm polał y drugich ludzy, y woytba nieuććił, także Prokopa polał piwem y chłopca, gdy mu się upominał they gunky. Prawo nalazło winy trzy grziwny na tym Kubaniu za nie ucczęnie woytha y inszych ludzy cnotliwych y ze lunął kuflem piwa na chłopca. Ręczyli za thę winę: Woyciech Kania, lakub Bieniek, ktorą odprawic powinien do dwoch niedziel.
Sądowe sprawy:
3031. (361) Stanisław ledrusiak przełozył sprawę przecyw lęndrzeiowi Kusiowi, iz kupił u niego puł rolei za grziwyen 6; dał mu na tho trzi grzywny, ieszcze mu
Skrót tekstu: KsKasUl_1
Strona: 319
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921
nierządnie z sobą przebywacie? Powiedz mi zaraz, abyśmy błagali Boga za ten grzech, bo żeglować dalej Pewnie nie możem dla tych waszych złości, Aż przeprosiemy Boga w społeczności. Inaczej zginiem, jeśli skruszonego Nie będzie widział Bóg serca naszego.” Tedy Prakseda, nim mówić poczęła, Hojnemi łzami — jak obłok — lunęła I rzekła: „Tak jest! Ale, mocny Boże, Kto temu winien i kto czyste łoże Zmazał, Ty widzisz! Prawda, że przyznaję, Iż i ja winna, ale większą daję Winę w tej mierze opiekunom moim, Którzy mię mieli mieć na oku swoim. Ci siła winni, bom ja wielkie
nierządnie z sobą przebywacie? Powiedz mi zaraz, abyśmy błagali Boga za ten grzech, bo żeglować dalej Pewnie nie możem dla tych waszych złości, Aż przeprosiemy Boga w społeczności. Inaczej zginiem, jeśli skruszonego Nie będzie widział Bóg serca naszego.” Tedy Prakseda, nim mówić poczęła, Hojnemi łzami — jak obłok — lunęła I rzekła: „Tak jest! Ale, mocny Boże, Kto temu winien i kto czyste łoże Zmazał, Ty widzisz! Prawda, że przyznaję, Iż i ja winna, ale większą daję Winę w tej mierze opiekunom moim, Którzy mię mieli mieć na oku swoim. Ci siła winni, bom ja wielkie
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 181
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, owszem, wiele sobie Obiecowałam przyjaźni po tobie. A ty — jak widzę (czemuż mówić śmiele Nie mam?), żeś dotąd pokrywał fortele I fałsz, nie miłość. Skąd ci się ta rodzi Złość, bo z szczerości tego nie pochodzi. Więcże złość nasyć! niech z twych ręku lunę Ciepłą krwią, a niech w swej ranie utonę! Dobrze tak na mnie! sama sobie winą, Sama do żalu zostaję przyczyną, Bom ci ufała prawie nazbyt wiele I wstyd, któryjem chowała w mym ciele, Z oczu wyzułam przestępując progi Ojczyste dla twej, niewdzięczniku, drogi. Dopiero widzę, iżem
, owszem, wiele sobie Obiecowałam przyjaźni po tobie. A ty — jak widzę (czemuż mówić śmiele Nie mam?), żeś dotąd pokrywał fortele I fałsz, nie miłość. Skąd ci się ta rodzi Złość, bo z szczerości tego nie pochodzi. Więcże złość nasyć! niech z twych ręku lunę Ciepłą krwią, a niech w swej ranie utonę! Dobrze tak na mnie! sama sobie winą, Sama do żalu zostaję przyczyną, Bom ci ufała prawie nazbyt wiele I wstyd, któryjem chowała w mym ciele, Z oczu wyzułam przestępując progi Ojczyste dla twej, niewdzięczniku, drogi. Dopiero widzę, iżem
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 186
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
A od niegoć Venia miłosiernie dana. Piotr grzech wyznał/ i płakał ząń/ pokutą szczyrą/ Czego ten Ananiasz/ niemiał i z Zafirą. Księgi Pierwsze Ostroźnie.
Ladakomu powierzać zdrowia błąd niemały/ Bo Cyrulik niedoszły/ jest kat doskonały. Jednanie.
DWie się swarzą Kobiecie/ Sąmsiad je do zgody Wiodąc/ lunie obiema w oczy/ konew wody. O Aleksandrze wielkim.
JEśli to nieobłuda/ Aleksander pragnie/ Diogenem być w kadzi/ który siadał na dnie. Jako proszę/ miałby się zmieścić w kadzi mały/ Gdy mu się ciasny widział świata okrąg cały. Nos Nos Nos.
Nasus tuus vt Turris Libani Cant: Mówisz
A od niegoć Venia miłośiernie dána. Piotr grzech wyznał/ y płákał ząń/ pokutą sczyrą/ Czego ten Anániasz/ niemiał y z Záphirą. Kśięgi Pierwsze Ostroźnie.
LEdákomu powierzáć zdrowia błąd niemáły/ Bo Cyrulik niedoszły/ iest kát doskonáły. Iednánie.
DWie sie swárzą Kobiećie/ Sąmśiad ie do zgody Wiodąc/ lunie obiemá w oczy/ konew wody. O Alexándrze wielkim.
IEśli to nieobłudá/ Alexánder prágnie/ Diogenem bydź w kádźi/ ktory śiadał ná dnie. Iáko proszę/ miałby sie zmieśćić w kádźi máły/ Gdy mu sie ćiásny widźiał światá okrąg cáły. Nos Nos Nos.
Nasus tuus vt Turris Libani Cant: MOwisz
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 69
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, przemaga. Mało najwyborniejsza stal z miedzią pomaga, Sztuki przedniego blachu lecą, gdzie zawadzi, Tarcz, siedmioraką łuszczką spięta, nic nie wadzi, Bo tak skutecznie jest broń sczarowana jego, Iż zbroja liściem się zda Hektora mężnego.
LX.
Tak wiele kruszy zbroje, jak szabla zajęła: Krew z boku tatarskiego potokiem lunęła, Który niebo przeklina z jadu ostatniego, Burzy się na kształt morza nieuśmierzonego; Potem rzuca na ziemię paiż, naznaczoną Orłem, aby tak mocą robiąc zgromadzoną, Straszniejszy beł i męstwem zjednoczonem sobie Pomagał, Duryndanę wziąwszy w ręce obie.
LXI.
Krzyknie Rugier: „Już teraz jawnie pokazujesz, Iż się niegodnem herbu tak
, przemaga. Mało najwyborniejsza stal z miedzią pomaga, Sztuki przedniego blachu lecą, gdzie zawadzi, Tarcz, siedmioraką łuszczką spięta, nic nie wadzi, Bo tak skutecznie jest broń sczarowana jego, Iż zbroja liściem się zda Hektora mężnego.
LX.
Tak wiele kruszy zbroje, jak szabla zajęła: Krew z boku tatarskiego potokiem lunęła, Który niebo przeklina z jadu ostatniego, Burzy się na kształt morza nieuśmierzonego; Potem rzuca na ziemię paiż, naznaczoną Orłem, aby tak mocą robiąc zgromadzoną, Straszniejszy beł i męstwem zjednoczonem sobie Pomagał, Duryndanę wziąwszy w ręce obie.
LXI.
Krzyknie Rugier: „Już teraz jawnie pokazujesz, Iż się niegodnem herbu tak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 418
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
gdzież to wszytko? i gdzie po to droga Znaleźć się może, jeźli nie u Boga? Moc, mądrość, rada przezorność w nim żyje Zepsujeli co? Czyje proszę czyje Zbudują ręce? zawrzeli człowieka Nikt drzwi, nikt zapor, nikt nie ruszy wieka. Dżdżowli przytrzyma, świat się wszytek stropi Gwałtem je lunie; aż ziemię zatopi, W nim jest rżąd, waga, on zna i oszusta, I zdradzonego przez obłudne usta. Na śmiech przywodzi w swojej usznych radzie, I na dziw ludzki pysznych sędziów kładzie, Z Rycerskich ozdób Królów, gdy chce, odrże, A stryczkami ich przepasze po biodrże. Kapłany ze
gdźież to wszytko? i gdźie po to drogá Znaleść się może, ieźli nie u Bogá? Moc, mądrość, ráda przezorność w nim żyie Zepsuieli co? Czyie proszę czyie Zbuduią ręce? záwrzeli człowieká Nikt drżwi, nikt zapor, nikt nie ruszy wieka. Dżdżowli przytrzyma, świát się wszytek ztropi Gwałtem ie lunie; áż źiemię zátopi, W nim iest rżąd, wága, on zna i oszustá, I zdradzonego przez obłudne ustá. Ná śmiech przywodźi w swoiey usznych radźie, I ná dźiw ludzki pysznych sędźiow kładźie, Z Rycerskich ozdob Krolow, gdy chce, odrże, A stryczkámi ich przepásze po biodrże. Kápłany ze
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 46
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705