ręku Stypułę utoczoną wprawdzie i bez sęku, Ale tak pełną rządu, że kiedy takt daje, Każdy dobywa głosu, póki mu go staje;
Podczas się też zaostrzy z obu stron i wielu, Kiedy z nuty wykroczą, sięga po gardzielu. Partesy twe osobnej są pełne nauki, Nie znajdziesz w nich na skrzypki i lutennej sztuki I nie śpiewasz więc między ziemiany swojemi, Tylko na sejmik be-fa albo na sejm be-mi, Albo gdy się twa lutnia w powagę nastroi, Przypominasz tym wiekom, co śpiewano w Troi, Albo angielską nutę, naszym krajom krzywą, Zagłuszasz melodią głośną i prawdziwą, Albo jeśli linią ciągniesz w tablaturze
ręku Stypułę utoczoną wprawdzie i bez sęku, Ale tak pełną rządu, że kiedy takt daje, Każdy dobywa głosu, póki mu go staje;
Podczas się też zaostrzy z obu stron i wielu, Kiedy z nuty wykroczą, sięga po gardzielu. Partesy twe osobnej są pełne nauki, Nie znajdziesz w nich na skrzypki i lutennej sztuki I nie śpiewasz więc między ziemiany swojemi, Tylko na sejmik be-fa albo na sejm be-mi, Albo gdy się twa lutnia w powagę nastroi, Przypominasz tym wiekom, co śpiewano w Troi, Albo angielską nutę, naszym krajom krzywą, Zagłuszasz melodyją głośną i prawdziwą, Albo jeśli liniją ciągniesz w tablaturze
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 4
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Krakowie Tucy i Orsety, Siła wierzą na kredyt Izakowe sklepy, Ale więcej nasz Paweł: żeni się, choć ślepy. DARY BOGÓW KOLĘDA
Jowisz rozumu-ć naplwał pełną głowę, Ateńska Pallas dała-ć swoję sowę, Neptunus trydent, wyjąwszy ząb średni, Rzymski zaś Janus tylny nos i przedni, Apollo skrzypki i lutenne karty, Rogaty Satyr dał wesołe żarty, Odryzyjski Mars męstwem cię darował, Wulkanus w kuźni łeb ci zahartował (Świadczą to wschody, któreś nim przesklepił), Kupido-ć serce, twarz Bakchus ulepił. Inszym się bogom wiedzieć nie dostało, Kiedyś się rodził, stąd darów tak mało. DO WALKA
Źle mię
Krakowie Tucy i Orsety, Siła wierzą na kredyt Izakowe sklepy, Ale więcej nasz Paweł: żeni się, choć ślepy. DARY BOGÓW KOLĘDA
Jowisz rozumu-ć naplwał pełną głowę, Ateńska Pallas dała-ć swoję sowę, Neptunus trydent, wyjąwszy ząb średni, Rzymski zaś Janus tylny nos i przedni, Apollo skrzypki i lutenne karty, Rogaty Satyr dał wesołe żarty, Odryzyjski Mars męstwem cię darował, Wulkanus w kuźni łeb ci zahartował (Świadczą to wschody, któreś nim przesklepił), Kupido-ć serce, twarz Bakchus ulepił. Inszym się bogom wiedzieć nie dostało, Kiedyś się rodził, stąd darów tak mało. DO WALKA
Źle mię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 39
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
uczcił swymi wzroki Choć wtenczas, kiedy węgierskie posoki
Wolno przeplatać niewinnymi żarty; Albo gdy w polu będzie czekał z charty I jak na pewną psi wysforowani Ani się ozwą w gęstej kniei, ani Kotek się próżno wykraść zechce strugą, Straw mu bez gniewu godzinę i drugą. Poślę mu potem karty nie tak płonę I nie lutennym dźwiękiem nastrojone, Ale wojennej trąby, która dzieła Będzie po świecie jego roznosiła. Jeśli się spyta o mnie: Pan w Rakowie, Przy maju — powiedz — łata słabe zdrowie; Lecz jak się ze krwie odprawi hecugą, Stawi-ć się zaraz do dworu z usługą. IGLICA W SZPADĘ
Straszliwa broni, w której
uczcił swymi wzroki Choć wtenczas, kiedy węgierskie posoki
Wolno przeplatać niewinnymi żarty; Albo gdy w polu będzie czekał z charty I jak na pewną psi wysforowani Ani się ozwą w gęstej kniei, ani Kotek się próżno wykraść zechce strugą, Straw mu bez gniewu godzinę i drugą. Poślę mu potem karty nie tak płonę I nie lutennym dźwiękiem nastrojone, Ale wojennej trąby, która dzieła Będzie po świecie jego roznosiła. Jeśli się spyta o mnie: Pan w Rakowie, Przy maju — powiedz — łata słabe zdrowie; Lecz jak się ze krwie odprawi hecugą, Stawi-ć się zaraz do dworu z usługą. IGLICA W SZPADĘ
Straszliwa broni, w której
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 77
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
czasu mniejsza była strata: Oraz w Rycerskich wyćwiczonesztukach; Proteuszowi dla tego samemu, Na wychowanie dała go wieszczemu. 9. Tam jak i Ojca będąc czas nie mały, Lekcyje często rozmaite bierał, Lubi się dzieje dawniejsze czytały, Lubo Łuk ciągnął, i koniem nacierał. Lubo dzikiego zwierza w lesie gonił. Lubo w lutenne strony wdzięcznie dzwonił. 10. W tej kompanij rosła z nim jedyna Proteuszowa Córka, którą sobie On miał za siostrę; jak jego za Syna Proteusz stary. Ale w krótkiej dobie Kiedy się rozum odkrył w nim dostały: One też żarty dziecinne ustały. 11. Już nie za siostrę, za obcą ją raczy Ma
czásu mnieysza byłá strátá: Oraz w Rycerskich wyćwiczonesztukách; Proteuszowi dla tego samemu, Ná wychowánie dáłá go wieszczemu. 9. Tám iák y Oycá będąc czás nie máły, Lekcyie często rozmáite bierał, Lubi się dźieie dawnieysze czytáły, Lubo Łuk ćiągnął, y koniem náćierał. Lubo dźikiego zwierzá w leśie gonił. Lubo w lutenne strony wdźięcznie dzwonił. 10. W tey kompánij rosłá z nim iedyna Proteuszowá Corká, ktorą sobie On miał zá śiostrę; iak iego zá Syná Proteusz stáry. Ale w krotkiey dobie Kiedy się rozum odkrył w nim dostały: One też żárty dźiećinne ustáły. 11. Iuż nie zá śiostrę, zá obcą ią ráczy Ma
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 65
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Takąm miał chęć do sławy, i nic mi przykrego Nie zdało się (choćby też n najtrudniejszych było Rzeczy:) cokolwiek w jego oczach się czyniło. Bowiem koła ogromne w górę pod obłoki Puszczać, i zapaśniczą siłą ścisnąć boki: I innych dokazować sztuk i prac wojennych; Rozkosz była; tak właśnie jakbym przy lutennych Strojach wielkich wspominał Bohatyrów dzieła, Skąd się i jakim sława sposobem zawzięła. Nawet, i ziół roźlicznych tajemne mi powi Przymioty, jakim się krew najprędzej stanowi Sposobem? Jako w członki sen zwabić zemdlone? I czym rany zamykać snadno niezgojone? Która się mogła zleczyć, a która zaraza Ostrego potrzebować musiała żelaza. Przytym
Tákąm miał chęć do sławy, y nic mi przykrego Nie zdáło się (choćby też n naytrudnieyszych było Rzeczy:) cokolwiek w iego oczách się czyniło. Bowiem kołá ogromne w gorę pod obłoki Puszczać, y zápáśniczą śiłą śćisnąć boki: Y innych dokázowáć sztuk y prac woiennych; Roskosz byłá; ták właśnie iákbym przy lutennych Stroiách wielkich wspominał Bohátyrow dźiełá, Zkąd sie y iákim sławá sposobem záwźięłá. Náwet, y źioł roźlicznych táiemne mi powi Przymioty, iákim się krew nayprędzey stánowi Sposobem? Iáko w członki sen zwabić zemdlone? Y czym rány zámykáć snádno niezgoione? Ktora się mogłá zleczyć, á ktora zarázá Ostrego potrzebowáć muśiáłá żelázá. Przytym
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 158
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
by zaś spytał; bić się nichcesz czemu? Łacna odpowiedź; szkodzi bój każdemu: Przyjemniej w nocy, piosnkom, i Cyterze Sprzyjać, niżeli na się brać pancerze. Łagodniej wczasu zażywać, i zręczniej, Z dziweczyną milej pieścić się, i wdzięczniej; Albo póki świt ukaże się dzienny, Dzwonić palcami w słodki strój lutenny: Niżli przywdziewać tarcze, i kałkany, Lub drzewce dźwigać, dzidy hartowany: Albo okrywszy dzielną skroń szyszakiem, W harcu się zwierać z Trojańskim Jonakiem. Lecz tobie zawsze, heroiczne czyny Smakowały więc, dla sławy jedyny; Słodka potyczka była, i bezpieczna, Za którą pamięć następuje wieczna, Czy w ten czas tylko
by záś spytał; bić się nichcesz czemu? Łácna odpowiedź; szkodźi boy káżdemu: Przyiemniey w nocy, piosnkom, y Cyterze Sprzyiáć, niżeli ná się bráć páncerze. Łágodniey wczásu záżywáć, y zręczniey, Z dźiweczyną miley pieśćić się, y wdźięczniey; Albo poki świt ukaże się dźienny, Dzwonić pálcámi w słodki stroy lutenny: Niżli przywdźiewáć tarcze, y kałkány, Lub drzewce dźwigáć, dźidy hártowány: Albo okrywszy dźielną skroń szyszakiem, W hárcu się zwieráć z Troiáńskim Ionakiem. Lecz tobie záwsze, heroiczne czyny Smákowały więc, dla sławy iedyny; Słodka potyczká byłá, y bespieczna, Zá ktorą pámięć nástępuie wieczna, Czy w ten czás tylko
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 35
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, Kant Triumfalny Każdy ma w ręku.
Zanić kameny Parnaskiej sceny, Niekiedy wdziwie,
Respektem owych Koncentów nowych Skrzypią chrapliwie.
O! któż to snadnie Refleksje.
Pojmie i zgadnie? W takiej zabawie,
Co BÓG mieć raczył, I sam naznaczył Kant ku swej sławie.
Precz! Apollina Zła bazgranina W stroju Lutennym,
Gdzie swym konspektem Sam BÓG Prefektem W Chórze solennym.
Chor ozdobiony W Laury, w Korony, W najdroższej szacie,
Milion mija Co się uwija Przy Majestacie.
Majestat cudny DUCHOWNE.
I dziwnie trudny Do wyjawienia,
A tym trudniejszy Przez styl dzisiejszy Do wysławienia.
Wszelki upadnie Dowcip niezgadnie Cud zmysł wydziera,
Na
, Kánt Tryumfálny Káżdy ma w ręku.
Zánić kámeny Párnáskiey sceny, Niekiedy wdźiwie,
Respektem owych Koncentow nowych Skrzypią chrápliwie.
O! ktoż to snádnie REFLEXYE.
Poymie y zgadnie? W takiey zabáwie,
Co BOG mieć raczył, Y sam náznáczył Kánt ku swey sławie.
Precz! Apolliná Zła bázgrániná W stroiu Lutennym,
Gdźie swym konspektem Sam BOG Prefektem W Chorze solennym.
Chor ozdobiony W Laury, w Korony, W naydroższey száćie,
Milion mija Co się uwija Przy Máiestaćie.
Máiestat cudny DVCHOWNE.
Y dźiwnie trudny Do wyiáwienia,
A tym trudnieyszy Przez styl dźisieyszy Do wysławienia.
Wszelki upádnie Dowćip niezgádnie Cud zmysł wydźiera,
Ná
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 109
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
zdradzicielów i od własnej żony Cale tu bezimienny, kto tak jest zdradzony.
Polak jeden (bo tego jest respektów wiele, Iż przezwiska, tytułów ani parentele, Ani jego wymienię fortun), będąc młody, Dla eksperyjencjej w postronne narody Zajachał — to jest do Włoch. Ten szkolne nauki W Polsce kiedy traktował, już lutenne sztuki Umiał swym polskim szermem, ciekawy w tej mierze, Znowu przysłuchawszy się włoskiej manijerze Przejął ją i niepłonne w tym czynił zawody, Żeby polską i włoską wraz ożenił mody. Czego skoro dokazał, ten — nie bez zazdrości — Dawano mu dank, że był wieńca z latorości Bobkowych najgodniejszym miedzy lutnistami, Co mu nawet
zdradzicielow i od własnej żony Cale tu bezimienny, kto tak jest zdradzony.
Polak jeden (bo tego jest respektow wiele, Iż przezwiska, tytułow ani parentele, Ani jego wymienię fortun), będąc młody, Dla eksperyjencyej w postronne narody Zajachał — to jest do Włoch. Ten szkolne nauki W Polszcze kiedy traktował, już lutenne sztuki Umiał swym polskim szermem, ciekawy w tej mierze, Znowu przysłuchawszy się włoskiej manijerze Przejął ją i niepłonne w tym czynił zawody, Żeby polską i włoską wraz ożenił mody. Czego skoro dokazał, ten — nie bez zazdrości — Dawano mu dank, że był wieńca z latorości Bobkowych najgodniejszym miedzy lutnistami, Co mu nawet
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 9
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
, tego (przymowił jej) nie miałaś u matki!«.
Nic mu na to nie rzekła, ale w sercu skrycie Dusi myśląc, przymowki jak oddać sowicie, Co będzie bez pochyby. Najciężej, jak ptaka Dzikiego zwabić tego z przeciwka Polaka. Lub jeszcze nie wie, kto jest, lecz owa wydaje Lutenna manijera, że gość w włoskie kraje.
Zaś patrzy Włoch: »Sukienki-ś poszargała — widzę! Nie turbuj się! Wnet będą. Ja się za to wstydzę, Że mi chodzisz obdarto!« — Zaraz po obiedzie Miedzy kramy odchodzi i eunucha wiedzie Z sobą. Owa tym czasem rożnie praktykuje: Czy się
, tego (przymowił jej) nie miałaś u matki!«.
Nic mu na to nie rzekła, ale w sercu skrycie Dusi myśląc, przymowki jak oddać sowicie, Co będzie bez pochyby. Najciężej, jak ptaka Dzikiego zwabić tego z przeciwka Polaka. Lub jeszcze nie wie, kto jest, lecz owa wydaje Lutenna manijera, że gość w włoskie kraje.
Zaś patrzy Włoch: »Sukienki-ś poszargała — widzę! Nie turbuj sie! Wnet będą. Ja sie za to wstydzę, Że mi chodzisz obdarto!« — Zaraz po obiedzie Miedzy kramy odchodzi i eunucha wiedzie Z sobą. Owa tym czasem rożnie praktykuje: Czy sie
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 33
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
większe wkraczali przyjaźni. Ale cóż! kiedy Dama po staremu drażni Kawalera kąseczkiem obiecanem owem Umykając jak pięknem jabłkiem Tantalowem Z niedosiągnioną wodą, co go srodze trapi, Iż nie ma lekarstw Galen ani Eskulapi Na białogłowski upor. Która tak zawziętą Jest i krnąbrną, użyć się iż o szyję ściętą Nie da ani jej może lutenna maniera Nakierować do swego chęci Kawalera. Który tym bardziej chciwe ostrzy i hartuje Żądze, nienaruszeniem kiedy się cukruje Swego jeszcze panieństwa, więc go długo zwodzi, Jak myśliwiec krogulca sposobiący głodzi Do przepiorczego pola, bo — choć są igrzyska Skutku bliskie — tylko się naskubie, naściska Subtelniuchnego ciałka przy zgaszonych w mroku Świecach, pość
większe wkraczali przyjaźni. Ale coż! kiedy Dama po staremu drażni Kawalera kąseczkiem obiecanem owem Umykając jak pięknem jabłkiem Tantalowem Z niedosiągnioną wodą, co go srodze trapi, Iż nie ma lekarstw Galen ani Eskulapi Na białogłowski upor. Ktora tak zawziętą Jest i krnąbrną, użyć sie iż o szyję ściętą Nie da ani jej może lutenna maniera Nakierować do swego chęci Kawalera. Ktory tym bardziej chciwe ostrzy i hartuje Żądze, nienaruszeniem kiedy sie cukruje Swego jeszcze panieństwa, więc go długo zwodzi, Jak myśliwiec krogulca sposobiący głodzi Do przepiorczego pola, bo — choć są igrzyska Skutku bliskie — tylko sie naskubie, naściska Subtelniuchnego ciałka przy zgaszonych w mroku Świecach, pość
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 74
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949