ogniem biedzić zawżdy.
Patrzajże jako się to na mnie skwarzy ciało/ Azaż u nas w tym ogniu mamy męki mało? Płomień leci z iskrami w oczy jak perzyny/ Piekę się ustawicznie ogniem z każdej strony/
Zapalić się koszula zgóreć ciała sztuka/ Nie zagoić się czasem ledwie aż w pół roka. Od trzasku młotowego mało już co słyszę/ W takiej biedzie pracować ustawicznie muszę.
Mizerny jest żywot nasz: zawżdy się musimy Z wielkim strachem urazu strzec kiedy kujemy: Trzeba tu być ostrożym/ bo młot niezfolguje/ Prędko guza dostanie kto nie bacznie kuje.
I sam Wulkan acz byłw tym dziele mistrz ćwiczony/ Przecię też był na jednę
ogniem biedźić záwżdy.
Pátrzayże iáko sie to ná mnie skwárzy ćiáło/ Azasz v nas w tym ogniu mamy męki máło? Płomień leći z iskrámi w oczy iák perzyny/ Piekę sie vstáwicznie ogniem z káżdey strony/
Zápalić sie koszulá zgoreć ćiáłá sztuká/ Nie zágoić sie czásem ledwie áż w puł roká. Od trzasku młotowego máło iuż co słyszę/ W takiey biedźie prácowáć vstáwicznie muszę.
Mizerny iest żywot nász: záwżdy sie muśimy Z wielkim stráchem vrázu strzedz kiedy kuiemy: Trzebá tu bydź ostrożym/ bo młot niezfolguie/ Prędko guzá dostánie kto nie bácznie kuie.
Y sam Wulkan ácż byłw tym dźiele mistrz ćwiczony/ Przećię też był ná iednę
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: L4v
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
miały miejsce, jakoż tego już z łaskiej Bożej blisko. Jestem kołem cnotliwych spraw, ale nie tych, którzy się w niecnocie kochają i przeciwne rzeczy prawom i wolnościom czynią. Zamków murowanych nie mam i sklepów w skałach, k temu daleko tych, co w Wołoszech mają sklepy; snadnie im pieniążki kować i dźwięk młotowy zataić, na stronie mieszkając, nie przy gościńcu, jako ja. Moje nakowadła do robienia pieniędzy, chwała Bogu, widywają ludzie cnotliwi, po Wiśle płynący do Gdańska. Pobereźników nie chowam i z złodziejskich wydzierków nie żywię siebie, ani czeladzi swojej. Dobrzeby się porachować o crimina przeciw prawu i cnocie, dobrzeby
miały miejsce, jakoż tego już z łaskiej Bożej blizko. Jestem kołem cnotliwych spraw, ale nie tych, którzy się w niecnocie kochają i przeciwne rzeczy prawom i wolnościom czynią. Zamków murowanych nie mam i sklepów w skałach, k temu daleko tych, co w Wołoszech mają sklepy; snadnie im pieniążki kować i dźwięk młotowy zataić, na stronie mieszkając, nie przy gościńcu, jako ja. Moje nakowadła do robienia pieniędzy, chwała Bogu, widywają ludzie cnotliwi, po Wiśle płynący do Gdańska. Pobereźników nie chowam i z złodziejskich wydzierków nie żywię siebie, ani czeladzi swojej. Dobrzeby się porachować o crimina przeciw prawu i cnocie, dobrzeby
Skrót tekstu: JazStadListyCz_II
Strona: 178
Tytuł:
Korespondencja Jazłowieckiego z Diabłem-Stadnickim
Autor:
Hieronim Jazłowiecki, Stanisław Stadnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918